Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Wielkanocny Henryk


Rekomendowane odpowiedzi

Nie wiem, kto a także, po co

pomalował jaja nocą

i na wstępie już zaznaczę

że to nie są jaja kacze.

 

Kurze leżą na paterze

wprost z kurnika, więc są świeże

ich skorupki żółto-białe

a ich wielkość? Duże, małe.

 

Są też pośród nich średniaki

to natury wybryk taki

i choć od kur różnej rasy

żadne nie jest w szlaczki, w pasy.

 

Choć zjawisko niepojęte

śledztwo w sprawie rozpoczęte

postępuje według klucza

i koguta nam wyklucza.

 

Wykluczono też indyka

teraz sprawdza się Henryka

bo to on nagłośnił sprawę

bada się, więc lewe, prawe.

 

Patrząc prosto, patrząc bokiem

widać to już gołym okiem

kolor ich nienaturalny

a powłoka? Spray zmywalny. 

 

Padły pierwsze podejrzenia,

że sprawczynią żona Henia

no, bo chyba nie sąsiadka

ta ma swego męża Władka.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@zyzy52

Jedna jaskółka wiosny nie czyni

jeden komentarz to trochę mało

jednak jak widać szat nie rozdzieram

w przeszłości nieraz gorzej bywało.

 

Uważam jednak, że są i inni

tylko jak zwykle są przyczajeni

jak rezerwiści, którzy w cywilu

zawsze gotowi grać rolę cieni.

 

Pozdrawiam świątecznie

He Ja

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Dag

Przemyślałem to dogłębnie

i stwierdziłem jednocześnie

- postawiono trzy pytania

na odpowiedź jest za wcześnie.

 

Trzeba kupić rozpuszczalnik

by usunąć warstwę farby

to nie będzie takie łatwe

na powierzchni same garby.

 

Gdyby była gładź jak szyba

nożem by się zeskrobało

a że nie ma to tak trzeba

robić, aby nie bolało.

 

Potem okres kwarantanny

sanatorium się zaliczy

i dopiero wtedy można

pertraktować w tajemnicy

 

Pozdrawiam świątecznie

He Ja

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Dag

Coś mi tutaj pachnie jatką

wolny wybieg poza siatką?

Sytuacja jest niepewna

bo choć kura nie jest z drewna

 

lis by szarpał biedne kury

ażby z nich fruwały wióry

to już lepiej chyba będzie

miejsce każdej dać na grzędzie

 

a koguta z ostrogami

puścić, aby on czasami

wbił ostrogi w kitę rudą

a tak wieje w koło nudą.

 

Pozdrawiam :)

He Ja

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Jacek_Suchowicz o niewinności to już dawno się zapomniało, a dobre wino i owszem też lubię  Kredens pozdrawia  @Waldemar_Talar_Talar wstrętny wynalazek Kredens pozdrawia  @[email protected] akurat nos jest gładki jak pupa niemowlęcia  Kredens pozdrawia 
    • nigdy nie ma pewności co jutro przyniesie czy będzie to pogrzeb a może wesele   nigdy nie ma pewności kto do drzwi zapuka czy bedzie to nadzieja czy chwile złości   nigdy nie ma pewności że las bedzie szumiał a człowiek ubierze szaty uszyte z dobroci   nigdy nie ma pewności czym poczęstuje noc czy dzień będzie od  wczoraj piękniejszy   nigdy nie ma pewności jest tylko wiara w to że Bóg się odważy o lepsze dla nas poprosi
    • 143 * Na Wejherowskiej dławi się czas; Czekam aż wszystko się ruszy. Liczne przekleństwa, któryś już raz, Pragnę siarczyście wyrzucić.   Na Wejherowskiej takie są dni; Wolniej mijają, niż reszta. W komunikacji z ludźmi się tkwi, A w autobusie orkiestra.   Co rusz w hałasie mija mnie ktoś, Z twarzą wpatrzoną w telefon. Za smartfonową manią, na wskroś, Ludzie zdążają na ślepo.   I choć znów jesień trąca nas dziś, Wszędzie duchota panuje. Jakimś sposobem chciałbym stąd wyjść, Bowiem jestestwa nie czuję.   Przy pneumatycznych ściskam się drzwiach, Czekam i czekam wytrwale, W myślach pytając: Jak długo, jak? Końca nie widać wciąż wcale.   Z radia bez przerwy zsuwa się bas, Żeby bieg czasu przyspieszyć; Rytmy wątpliwe cieszą znów nas, Trzeba jakkolwiek to przeżyć.   Dziurą w suficie uciec mam chęć, Bo wiem na pewno - nie przetrwam. Minut dwadzieścia, zaraz plus pięć, Na stu ulicy jest metrach.   Zimną jednakże trzeba mieć krew, Miast pójść do auta od razu, Bo zaparkować też nie ma gdzie, W zakorkowanym Wrocławiu.   ---   * Nr linii autobusowej, o której mowa w wierszu.  
    • Czekamy, cierpliwie czekamy. W szumiących lasach, na żyznych polach, w piwnicach starych kamienic. Potrafimy zaskoczyć podczas prac w ogródku, potrafimy napędzić niezłego stracha nurkom, bywamy też lokalną sensacją na budowach. Wojna - ta to powsadza swoje macki wszędzie, nieważne – suche, mokre, piaszczyste, gliniaste, kamienne – my nie wybrzydzamy – i tu, i tam przetrwamy, z niekończącą się datą przydatności do zabicia.       Czekamy, cierpliwie czekamy. I nigdy nie wiadomo - czy tym razem znajdzie nas ciekawski pan z ciekawskim pieskiem? I nic, niestety nic nie skończy się dobrze. A może grupa rozbawionych dzieci, którymi historia – zła jak Baba Jaga – zapłaci odsetki od minionej rozpaczy. Wojenne i powojenne matki, czasem na jedno wychodzi. Ale bywa i tak, że wszystko kończy się dobrze. Na przykład gdy trafia na nas paczka wagarujących gówniarzy, z których ten jeden gówniarz jest trochę rozumniejszy niż inni, w zasadzie można powiedzieć, że gość jest całkiem do rzeczy, i krzyknie w ostatnim momencie na tego, co z łapskiem podchodzi. No i ten głupszy nie tknie, coś sobie mruknie pod nosem, coś zaklnie, lecz w końcu odejdzie. Farciarze, nie dali się wrobić w domknięcie wojennych statystyk.       Nienawiść o lata przeżyła tych, którzy ją czuli. Wystarczyło nadziać nią miny, dokładnie poupychać w granaty, podrzucić w pociskach          i bombach. Nienawiść w konserwach na potem, na niedostatecznie czarną godzinę. Nienawiść obok polnej stokrotki, nienawiść pod listkiem paprotki, o włos od korzenia marchewki. Leśna nienawiść na drodze jelonka, podwodna nienawiść ściśnięta w minie morskiej, podziemna nienawiść na szlakach nornicy i kreta. I międzygatunkowa nienawiść, bo bywa, że upomni się i o walenia, i o orkę, wypłoszy lisy i zające. Rozrzuci swój gniew w promieniu o mniejszym lub większym zasięgu. Nie będzie dla niej ważne, czyja to noga, czyja ręka i czy to miała być właśnie ta głowa. Wymiesza dokładnie wszystkie grupy krwi od dawców mniej lub bardziej honorowych, od dawców niedobrowolnych.       My, zatopione w morzach głowice nuklearne, zagubione zabawki roztrzepanych, brzydko bawiących się w zimną wojnę dzieci, byłyśmy na tyle taktowne, że pozwoliłyśmy o sobie zapomnieć. Nie zakłócamy letnich turnusów, nie przeszkadzamy w zachodach słońca, nie wywracamy żaglówek. Czekamy, cierpliwie czekamy.
    • Witam - podoba się -                                             Pzdr.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...