Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Paradoks prawdy cz. 1


Rekomendowane odpowiedzi

 

             Jestem szczery chłopak. Prosty, prostolinijny i niekiedy z metra cięty. Odkąd odkryłem w sobie przebogate pokłady prostoty łatwiej mi się żyje. Wypowiadam się w sposób niezawoalowany oraz nieskomplikowany. Staram się jak mogę najróżniejszych spraw nie komplikować i iść prosto do celu. Wierzę w prawdę, sądząc - nie bez racji - że w trudnych czasach tylko prawda może nas uratować. Zresztą w czasach tego cholernego wirusa, któremu nie mogę wybaczyć obecności jest znacznie łatwiej o prawdę. Nie mam nic do ukrycia. Żadnych tajemnic. Grono moich najbliższych znajomych i przyjaciół wie o mnie wszystko, ba czasem mam wrażenie, że znacznie więcej niż kiedykolwiek chciałbym im powiedzieć. Na każde pytanie znajdziesz u mnie najprawdziwszą odpowiedź. Śmieję się z absurdów i ostatnio robię to coraz częściej. Takie czasy. Bardzo się pilnuję, aby śmiać i uśmiechać się, a nie wyśmiewać, co mi się w przeważającej większości przypadków naprawdę udaje. Nie wiem, czy oceniam, czy nie, bo sporo rzeczy robię mimochodem i mimowolnie. Mam dystans do siebie i sytuacji, dlatego wcale nie jest łatwo mnie obrazić. Znam swoje zalety, wiem o moich wadach oraz zdaję sobie sprawę z najprzeróżniejszych ograniczeń. Nie udało mi się jeszcze przyswoić całych pokładów najróżniejszej wiedzy, wielu okoliczności nie rozumiem, ale pracuję nad sobą. Przynajmniej ja tak to tłumaczę. Cały czas próbuję ogarniać. Nie mam żadnych kłopotów, aby w dzisiejszych czasach dojść do prawdy, bo jak powiadają prawda kole w oczy. To prawda, że w dążeniu do prawdy przypominam jakąś niewielkich rozmiarów ćmę, która latając po pokoju bez przerwy szuka światła, najczęściej w postaci żarówki. Wcale a wcale nie jestem w tym osamotniony. Zatem latam tu i tam w poszukiwaniu światła i tylko w głębi serca bardzo żałuję, że nasze słońce jest tak daleko. Zdecydowanie za daleko, ale to temat na inną opowieść. Centrum układu słonecznego jest dla nas zupełnie nieosiągalne. Nie, nigdy nie byłem Ikarem. Tyle się mówi, że tylko prawda może nas wyzwolić, a ja bez zmrużenia oka w pełni podzielam ten pogląd. Przysłowia są mądrością pokoleń dlatego właśnie im ufam bezgranicznie. Taka jest prawda. Jestem samotny, ale w najbliższej przyszłości mam zamiar ten stan zmienić. To fakt, że mam kogoś na oku. Obiecuję sobie, że jak tylko okoliczności będą sprzyjające to zagadam, a następnie zapoznam konkretnie tę osobę płci najpiękniejszej. Mam sporo nadziei, że zadanie poznać i zatrzymać nie będzie wcale takie trudne jak się może na pierwszy rzut oka wydawać. Bez wątpienia lubię pisanie. A i coś sensowego przeczytać też czasem mi się zdarza. Staram się mądrze dobierać lektury, co nie zawsze mi się udaje, co przyznaję. Takie są fakty. Zostańcie ze mną.

         Mam na imię Daniel, jestem dojrzałym, bo czterdziestoletnim mężczyzną i od dawna postanowiłem, że nie podchodzę do pierwszej lepszej dziewczyny. Za dużo mam do stracenia i taka jest prawda. Słyszałem o Niej, że jest mądrą kobietą po przejściach, a gdy tylko na Nią spojrzałem to nie mogłem wyjść z podziwu, a Jej piękny, nieznacznie zatroskany obraz miałem cały czas przed oczami. Nie, nie śledziłem Jej, ale wiedziałem to i owo, a na przykład to, że co jakiś czas popołudniami można Ją było spotkać w sklepie monopolowym 24h, ale nie pytaj mnie dociekliwy Czytelniku co tam kupowała, ponieważ tego nie wiem. Pewnego dnia postanowiłem Ją poznać. Wybrałem się do sklepu i niby przypadkiem na Nią wpadłem i chyba Ją nawet potrąciłem, za co pośpiesznie zaraz przeprosiłem. Zapytałem – mieszkasz tutaj? Ona zdezorientowana, że tak. A jak Ci na imię? Odpowiedziała, że Ania. A dalej samo jakoś poszło. I chyba nawet musiałem się Jej trochę spodobać, a baczny efektów ubrałem się najładniej i najschludniej jak potrafię. Oj tak, potrafię ładnie wyglądać, a przynajmniej tak mi się wydaje. Taka prawda. Usiedliśmy na ławce i powolutku, nieśpiesznie, rozważnie i uważnie zaczęliśmy rozmawiać. Jesteśmy dojrzałymi ludźmi dlatego nasza rozmowa wcale nie była taka lekka. Oboje byliśmy samotni i w dużej mierze myślę że dlatego zaciekawiliśmy się sobą i zaczęliśmy opowiadać historie z życia wzięte. Aż sam się dziwię jak to jest możliwe, ale Ona zaczęła mi opowiadać o byłym, na którym bardzo się zawiodła. To nie był dobry facet i z tego co zrozumiałem po kilku miesiącach znajomości zaczął Ją zdradzać, podczas gdy Ona była w niego zapatrzona jak w obrazek i wydawało się Jej, że on Ją kocha. I nawet jedną zdradę mu wybaczyła, ale kolejnej już nie mogła przeboleć i puścić płazem. Rozstali się w nerwowej atmosferze uzasadnionych zarzutów i pretensji. Nie, nie, on nigdy nie przeprosił za skandaliczne zachowanie. Co to to nie. Ania została sama i było tak do czasu aż mnie poznała. W pewnym momencie zapytała mnie o moje byłe, zdając sobie sprawę, że przecież i ja musiałem kogoś mieć. Owszem miałem. Pytała z pełnym przejęciem i widać było w Jej oku troskę, zmartwienie oraz faktyczną obawę o treść mojej odpowiedzi. Ja, prosty i szczery chłopak właśnie wówczas Ją okłamałem i uczyniłem to z pełną premedytacją. Zamiast mówić o sześciu nieudanych związkach w skrócie opowiedziałem Jej historie jedynie dwóch moich dawnych znajomości. I widać było jak Jej ulżyło, łatwo można było zaobserwować, że odetchnęła z ulgą i wypogodniała, ciesząc się z moich odpowiedzi i opowieści. Nie, nie, właściwie wcale nie musiałem kłamać, bo co najwyżej przemilczałem i zostawiłem tylko dla siebie kilka przykrych opowieści i faktów. Poopowiadaliśmy tych parę historii i poszliśmy do domów, a każde z nas do swojego. Z uśmiechami na twarzy. Obiecaliśmy sobie, że się jeszcze zgadamy, dysponując wymienionymi numerami telefonów. Nie, nie miałem wyrzutów sumienia, co niniejszym przyznaję. Nie, no może trochę, ale nie za wiele, bo miałem przecież dobre intencje.

         Po kilku dniach znów się spotkaliśmy, a uczyniliśmy to nie przypadkiem, bo umówiliśmy się telefonicznie na spacer. Ania była wyraźnie przejęta kłopotami w pracy. Jakiś durny szef ostatnio bardzo się Jej czepiał, a Ona nie miała nawet się komu wygadać. Miała kłopoty, co bardzo było po Niej widać. Była bardzo spięta, przejęta i rozbita. Do tego nakładał się koronawirus, a zatem niemały kłopot z ewentualną zmianą pracy i środkami na życie. Tłumaczyła mi zawiłe relacje w pracy, a ja nie bardzo umiałem Jej pomóc. Wysłuchałem, coś doradziłem i wskazałem żeby się pilnowała na tyle, żeby nie paść ofiarą jakiejś szerszej nagonki. Ciężka atmosfera w pracy powodowała, że zaczęła popełniać więcej błędów, a skoro tak to pojawiało się coraz więcej pretensji, które dodatkowo komplikowały sprawę i zaostrzały konflikt w miejscu zatrudnienia. Spór sam się nakręcał. Nie miała tam bratniej duszy, owszem była jakaś koleżanka, ale ta w obawie o własną sytuację nie bardzo chciała Jej bronić i pomagać. Cieszyłem się, choć to dyskusyjne słowo, bo przecież naprawdę potrafiłem sobie wyobrazić trudną sytuację w pracy, że chociaż trochę mogę Ją wysłuchać i wesprzeć, a Ona się uspokajała i widać było, że nasza rozmowa sprawia Jej wyraźną ulgę. Zatroskana Ania w pewnym momencie zapytała o moją pracę i znów widać było w Jej oczach lekką obawę, zmartwienie i pełnię mieszanych uczuć. A ja, szczery i z metra cięty chłopak, widząc Jej dojmujący lęk, znów skłamałem. Powiedziałem Jej bowiem, że jestem pisarzem, wydałem książkę i utrzymuję się z pisania, choć prawda była inna, bo dopiero zamierzałem napisać książkę, mając zaledwie zarys w głowie, a żyłem z topniejących w szybkim tempie oszczędności po etacie w korpo. I znów zauważyłem jak na twarzy Ani rysuje się pewien rodzaj ulgi, uspokojenia, a nawet odrobina radości i satysfakcji. Nie, nie poprosiła mnie o egzemplarz książki, a ja jak tylko wróciłem do domu z podwójną werwą, zaparciem i zacietrzewieniem zabrałem się za pisanie jednego z pierwszych jej rozdziałów. Zapytasz drogi Czytelniku, czy miałem wyrzuty sumienia, że skłamałem, a ja Tobie ponownie odpowiem, że owszem trochę, ale wcale nie tak dużo, bo widać było jak na dłoni, że tamtego dnia, w tamtej chwili i o tamtej porze Ania bardzo potrzebowała wsparcia i oparcia, a mi się udało je okazać oraz rzeczywiście pomóc. Oto jest cała prawda o naszym drugim spotkaniu.

          Piszę od ładnych paru lat wiersze. Jedne są lepsze, drugie gorsze jeszcze inne kompletnie takie sobie oraz są takie, o których jak najszybciej chciałbym zapomnieć. Mam ich całą kolekcję prawie na każdą okazję. Dużo się tego uzbierało, bo plikami zapełniłem prawie cały dysk. Podczas intensywnej pracy nad pierwszą książką przejrzałem dawne zeszyty i znalazłem wiersz, który odzwierciedlał w pewien sposób sposób zachowania Ani, nasze nastroje, rozmowy i rodzącą się w trosce, przemyśleniu i zastanowieniu relację. Niewiele się zastanawiając wydrukowałem ten wiersz, podpisałem i na jednym ze spotkań wręczyłem go Ani. Ania ucieszyła się, pochyliła się nad tekstem, przeczytała i z prawdziwą radością oraz satysfakcją zapytała mnie, czy to o Niej wiersz i kiedy go napisałem. Prawdę mówiąc ten wiersz wcale nie był o Niej, tylko ewentualnie do Niej pasował, a napisałem go ładnych kilka lat temu, ale bez zmrużenia okiem odpowiedziałem w słowach słodkiego kłamstewka, że napisałem go wczoraj i jak najbardziej jest to wiersz o Niej. Wiersz bardzo się Jej spodobał, wzięła do ręki jeszcze raz kartkę, zatapiając się w treści, wypogodniała, ucieszyła się i rozradowała z prawdziwym błyskiem w oku uroczo uśmiechniętych oczu. Powiedziała – Daniel piszesz świetne wiersze, Ty to naprawdę umiesz mnie ładnie opisać i wspaniale spędziłeś wczorajszy wieczór. Potem dodała przepełniona pozytywnymi emocjami – cieszę się, bardzo się cieszę oraz bardzo Ci dziękuję, po czym ucałowała mnie w prawy policzek. Zapytała czy może wziąć ten wiersz, a ja oczywiście potwierdziłem, że tak, że oczywiście, że tak. Uśmiechnąłem się i nie pytaj mnie nawet drogi Czytelniku, co wewnątrz czułem. Byłem zmieszany i skonsternowany, czego za wszelką cenę nie chciałem okazać, ale prawdę mówiąc nie miałem do siebie wielkich pretensji o to drobne kłamstwo, czy coś w rodzaju niedopowiedzenia, bo działałem w dobrej wierze, a i udało mi się sprawić przyjemność Ani, a nawet skraść buziaka. Prawda, że fajne uczucie?

          Zapytasz ważny i uważny Czytelniku dokąd zmierzam w niniejszym opowiadaniu. Zmierzam do wykazania, że świat nie jest oczywisty, a siły nim rządzące bywają niekiedy trudne do zdefiniowania.

           Kupiłem od handlarza koszmarne dresiki. Kosztowały niewielkie pieniądze, bo w moim życiu dużych pieniędzy nigdy nie było, nie ma i najprawdopodobniej nie będzie. Taka jest prawda. O wybitnym niedopasowaniu dresów wiem od siostry z zagranicy, która widziała mnie na zdjęciach, a zajmuje się krawiectwem. Kolor jakiś taki byle jaki, beznadziejny fason, sterczące farfocle, bluza bez napisów w kostropate romby. Ubrałem dresy żeby czuć się przede wszystkim swobodnie i spotkałem się z Anną. Ania jak tylko mnie zobaczyła wspomniała – Daniel – świetnie wyglądasz, fajne dresy, skąd masz? A ja odpowiedziałem, że kupiłem w topowym sklepie oraz że dziękuję za komplement. Bardzo dziękuję. Ania patrzyła na mnie z wyraźną aprobatą i zainteresowaniem. W jej oczach można było wyczytać bez trudu, że się Jej podobam. Nie wiem jak to uczyniła, ale nie udało się Jej nawet uśmiechnąć pod nosem z przekąsem. Komplementy wypowiadała z pełną powagą i przekonaniem. Według mnie kłamała jak z nut. Taka to Ania. Taka prawda. Śmiałem się w duchu z sytuacji, bo już wiedziałem, że wyglądam tragicznie, ale nie dałem po sobie poznać, że wcale nie dowierzam ładnym słowom na temat mojego wdzianka. Nietrafiony zakup zaraz głęboko schowałem w szafie oraz postanowiłem za żadne skarby świata do niego nigdy nie wracać. Nie ukrywam jednak, że miło mi było słyszeć ładne słowa o moim wyglądzie nawet wówczas gdy w pełni sobie zdawałem sprawę z faktu, że wcale tak nie jest i że jak powiadają szału nie ma. Jeśli mnie zapytasz, czy miałem jakąkolwiek pretensję do Ani, że nie powiedziała mi prawdy to odpowiem, że nie, że ani trochę, że wcale a wcale. Prawda jest bowiem taka, że czasem jest przyjemnie usłyszeć słodkie kłamstwo wypowiadane życzliwie i w szczerych intencjach.

Edytowane przez Leszczym (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardzo mi się podoba twój tekst, z dystansem, przewrotnością i filozoficznym zacięciem. Różnica jest taka, że peel wiedział, że ona ściemnia, a ona mu wierzyła, a wierzyć chciała, co dało mu taktyczna przewagę, co uwodziciele i czarownicy często wykorzystują.  Z przyjemnością przeczytałem. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Vanilla oj tak są uroki kłamstwek zwłaszcza tych nazwijmy to pozytywnych;))

@Marek.zak1 hmm jeszcze nie wiem gdzie to opowiadanie mnie zaprowadzi i o ile nie wykluczam peela uwodziciela to w czary i magię raczej się tutaj nie zaplątam:))  A szkoda, bo przeczytałem ostatnio "Szamańską chorobę" Hugo Badera i ten temat mnie bardzo ciekawi:))

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...