Za trudne życie prośbę mam małą
by mnie do grobu w jedwab ubrano.
W trumnie już ciało bólu nie czuje,
ale duszyczkę gest oczaruje,
bo delikatna jestem z natury
a los mi wydał podeszwy w dziury.
I każdy kamień po drodze rani,
chociaż się staram zobaczyć w dali
puchu na niebie ciepłą pierzynkę,
kolibra, mgiełkę, czułości krztynkę.
Więc gdy pomyślę, że właśnie wtedy
będzie mi miękko, zakończę biegi,
w końcu odpocznę, w sukni z jedwabiu,
będzie mi miło, będzie jak w raju.