Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Jesteś cudem do odkrycia,

nie błędem do naprawienia.

A że urodziłaś się na Ziemi,

to masz pracę do zrobienia.

 

Spójrz z mądrą akceptacją

na granice, które stawiasz.

Ze  zdziwieniem w jaki sposób,

bliskim je przedstawiasz.

 

Odkrywaj wewnętrzny dom

z latarką miłości w ręku.

Znajdź w nim najlepszy pokój,

pełen subtelnej wzniosłości.

 

Poświeć po kątach swego istnienia.

Zejdź także do mrocznej piwnicy!

Skieruj światło na zakamarki duszy

i rozszyfruj program podświadomości.

 

Przypomnij sobie jak piłaś ze źródła,

ile w tobie było jasności, zrozumienia.

Obecnie mamy w umysłach tyle teorii,

czasem sprzecznych, nie do pogodzenia.

 

 Wejdź świadomie w białą przestrzeń,

dostrzeż kierunek rozwoju swej duszy,

jej ziemską misję i lekcje do przerobienia.

Niejedno zdarzenie wolną wolę ci skruszy.

 

Idź jednak dalej ścieżką przeznaczenia

i zadawaj sobie odważne  pytania.

Czego tak naprawdę  pragnę?

Kim jestem? I dokąd zmierzam?

 

Dusza ze szczerością ci objawi,

czym jest twoja prawdziwa droga.

Gdzie ślad dłoni możesz zostawić,

zanim,  powrócisz do Boga.

Opublikowano

@w kropki bordo Witam serdecznie:-) Jeśli w tym  przekazie wiersza dostrzegłaś tylko nieodpowiednie Twoim zdaniem rymy i Twoja percepcja jest nastawiona tylko na to, aby komuś dopiec, to szczerze Ci współczuję. Na szczęście są też tacy, którzy patrzą inaczej i widzą więcej i z ich inicjatywy wkrótce otrzymam wydany przez nich Tomik moich wierszy, a ludzie nieżyczliwi i małego serca niech sobie piszą co chcą. Pozdrawiam Wielką Poetkę :-)))

Opublikowano

@w kropki bordo Tak sobie myślę, że krytykę warto lepiej ważyć, 

mi też np. m.in. lepiej by brzmiało:

"Urodziłaś się na ziemi

więc masz pracę do zrobienia" 

i wg mnie wiersz jest niedopracowany, ale jednak to wiersz; jest pomysł, jest narracja, da się zrozumieć przekaz. 

Rozumiem, że ci zgrzyta przy czytaniu - mi też. Ale i tak jestem na tak :) 

Opublikowano

@Wiesława Ciekawe.... komentuję twój tekst, nie wnikając w przekaz, bo dla mnie to ezoteryczny bigos, "drogowskazy" z książek o tzw. rozwoju osobistym, czy duchowym, zatem nic odkrywczego, pełno tego, wszędzie....a w odpowiedzi dostaję ocenę swojej osoby, bardzo ciekawe! A gdybym pod twoim utworem napisała "Wiesławo wspaniały tekst!" i niekoniecznie była szczera, byłabym w twojej ocenie człowiekiem życzliwym i wielkiego serca? Pozdrawiam Poetkę Wydaną!!! 

@ekversisto ależ oczywiście myśl sobie, co chcesz.....i daj myśleć innym. Pozdrawiam serdecznie:)

Opublikowano

@w kropki bordo Przepraszam jeśli poczułaś się moimi słowami dotknięta, ale Twoje słowa " Nie czyni z tego tekstu wiersza, niestety nie, a jesteśmy na portalu poezja.org. chyba że się mylę." nie odebrałam jako merytoryczną, życzliwą uwagę, jak np. sam początek Twoich słusznych zresztą spostrzeżeń. Tylko nie zawsze udaje nam się pominąć pewnych rymów nie gubiąc przy tym przekazu. I "niewłaściwe" rymy zdarzały się nawet najlepszym poetom, więc nie wymagajmy od siebie aż tak wiele, bo przed nam długa droga, zanim będziemy mogli nazwać siebie poetami. Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego popołudnia :-)

Opublikowano

@Wiesława nie poczułam się twoimi słowami dotknięta, bo od jakiegoś czasu dotknąć mnie mogą tylko dzieci, albo sztuka... zdziwiło mnie tylko, że można wartościować ludzi, z powodu podobania, albo nie jakiegoś tekstu:) Ale zostawmy to, nieistotne. Zauważyłam, że wstawilaś ten tekst drugi raz, chociaż mogłaś go edytować, jeśli jesteś ciekawa dokończę myśl pod tym drugim poprawionym. Pozdrawiam serdecznie, wszystkiego najlepszego

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • W kompletnej ciemni sklepiku odezwał się ostry dźwięk dzwoneczka uczepionego u górnej futryny drzwi. Te zamknęły się z piszczącym przeciągle skrzypieniem, brzmiąc koszmarnie niczym śmiech upiora ostatniego grabarza, który nawiedzał ponoć nadal cmentarz położony na wysepce pośrodku rozlanej szeroko i bagnistej Mirecourde. Ciemne jej fale. Nieprzejrzyste i brudne od spłukanych do niej grzechów ciała i duszy mieszkańców nie tylko dzielnicy Fauxmorgue I Courbise ale całego Vaulbréant, idealnie współgrały z krzyżami na mogiłach cmentarza i uczuciem grozy, pustki i osamotnienia w tym miejscu spoczynku dla przedwcześnie zgasłych dusz ale również miejscu śmiertelnego zagrożenia dla tych jak najbardziej żywych i ciepłych jeszcze ludzi.      Fakt, że niezbyt wielu z nich się tam zapuszczało. Z rzadka już organizowano pochówki na tej nekropolii, bo spotkać tam można było grobowce i mogiły tych najbogatszych dawniej rodów. Rycerskich i kanclerskich. Bogatych kupców, cyrulików, sędziów czy alchemików. Nikt już nie pamiętał czasów by ktokolwiek z tam pochowanych stąpał jeszcze żyw po łez naszych padole, dlatego też ostatnimi czasy rada miejska wydała pozwolenie, dekretem zatwierdzonym przez urzędnika dworu by chować tam dziecięce niebogi złożone jarzmem niedawnej epidemii.      Nieduże i smukłe łódeczki o łacińskim ożaglowaniu krążyły przez wiele tygodni pomiędzy nabrzeżem de Feu a wysepką, mając na pokładach maleńkie, świerkowe trumienki. Żegnał ich płacz i zawodzenie żałoby, która osiadła jak drapieżne sokoły i puchacze na barkach matek i sióstr martwych dzieciątek. Wiele z nich darło z siebie łachmany sukni i czepki. Były też takie, które postradały zmysły i rzucały się w nurt rzeki w ślad za kilwaterem drewnianej jednostki by odebrać na powrót w swe utęsknione ramiona ciało zgasłego maleństwa. Teraz w środku lata pogrzeby ustały.     Cmentarz kruszał z wolna w pełni lipcowego upału. Wysepka była wyludniona. Choć z pewnością skrywała nie jedną zakamuflowaną melinę złodziei czy przemytników. Z rzadka nekropolia padała również łupem cmentarnych hien i rzezimieszków, którzy w doczesnych szczątkach i kościach, szukali złota, drogocennych kamieni czy florenów.  Jednak w miesiącach wiosny i lata, głównymi lokatorkami wyspy były zielarki, szeptuchy i wiedźmy wszelkiego stanu i cechu. Najbardziej znaną i poważaną, była Mahaute de Rieux zwana przez wszystkie czcicielki pogańskich guseł Nattée ze względu na to że jej siwe już kompletnie mimo wieku włosy były jednym wielkim skołtunionym chaosem podobnym do węzła gordyjskiego lub włosów Gorgony. Była ona niegdyś osobliwością nad wyraz pożądaną w progach najbogatszych posiadłości. Pełniła rolę opiekunki, akuszerki i guwernantki. Czasami ponoć i kochanki dla mężów swych mocodawczyń. Co oczywiście powodowało niemały skandal obyczajowy, wypełniony kłótniami, pozwami do sądów i niejednokrotnie wkroczeniem straży miejskiej by pomogła zaprowadzić ład i pokój pod chrześcijański dach i rozdzielić okładające się po głowach czym popadnie kobiety.      Teraz Mahaute po latach upokorzeń i kłamliwych wyroków trybunałów, zamieszkała w Fauxmorgue gdzie w katakumbach Lés Galeries Moireés założyła swój mały sklepik z ziołami i używanymi suknami. Wykuty w wapieniu sklep pośród kości zmarłych i zletlałych wyziewów, spadających tu z bruku ulic resztek i zabarwionego krwią i winem ścieku deszczówki, nie zapewniał jej jednak ani godnego życia ani spokojnej przyszłości. A częściej był areną do spotkań dla coraz dziwniejszych i tajemniczych gości.     
    • @Annna2 Tak, owszem nogi za pas :)) @Marek.zak1 bujający w chmurach nie widzą się pragmatyczkom i to raczej jest oczywistość :)
    • W przedszkolu, w mieście M. pluszowy miś leży samotnie z urwaną nogą. Na nikogo nie czeka. Cieszy się, że zostało mu oczko. Może spoglądać na okaleczony rysunek: słońce bez promieni, drzewo bez liści, dziecko bez twarzy, nie zdążyło dorysować mamy. Nie płacze, nie pyta, przytula lalkę, rakieta urwała głowę. Krzyk zamarł w porcelanowym gardle, gdy pękło powietrze. Ktoś policzył pociski z żelazną precyzją, lecz nikt nie zważy ciszy, która po nich została, ciężkiej jak gruz, zimnej jak strach.  
    • Na Księżycu w klapkach byczę się na leżaku. Lulki palę peweksowskie z filtrem włącznie, I dumam: skąd tu się wziąłem? no jak? Po weselu zasnąłem w PKS-ie relacji nieznanej.   Co wcześniej, co dalej, co? ach! Świadkiem byłem wielu cudów na zapleczu knajpy I nie tylko... coś więcej? nie, nie, sza... Tańce na stole, tańce dzikie, ciuchcie z babinkami.   Gwizdy, kankan na golasa z piórkiem, Nie, nie za uchem, nie we włosach, nie... Pan wodzirej czkawki dostał i spąsowiał, Padł pod stołów labirynty w mdłościach.   Nić Ariadny chwycił, ciągnie, zwija: "Oddaj mi sznurówki!" — słyszę ryki, wycie. Kopniak z lewej, kopniak z prawej... Biały walc, plując krwią, wreszcie zapowiada.                            ***********   Moja głowa łupie, dzwoni, ząb wybity, nos? wklęśnięty. Krawat osmarkany  cud-wykwintnie, takie to swawole. Okiem rzucam podpuchniętym wkoło: co to? kto to? Typek jakiś obok stęka, kicha w rękaw, pluje.   Ot, towarzysz mój niedoli w poniewierce. Zbratać się wypada, czoło wycałować, druhu drogi, Bracie, co nas zwiodło na te krańce świata? Złodziej żeś, czy alimenciarz, zbiegły z lochu?   "Jam Twardowski" — się przedstawia, czapką majta  "W progi moje zawitałeś, człecze głupi. Zupą nie ugoszczę! ni tu soli, ni wiertarki. Kmiocie wynędzniały!" — ot, nadyma się i pręży.   No, kosmita, myślę, całkiem okazały i pyzaty. Ja z kolędą, dobrym słowem i modlitwą... Drwię z imć mościa gospodarza na salonach, Co okrakiem na skale siedzi dumnie, pewnie.   Coś o interesach śni z diabłem ogoniastym. Rogi mu ja pokazuję, pukam się w czoło, a ten Długim nochalem w pyle rachuby prowadzi  Zysków i strat — ma i winien w rubryce stoi.   Dłuży się czas, a mija jak w kolejce za masłem. Z nudów palce liczę, różnie to wychodzi. Tęskno mi za domem, za ogrodem, psem kulawym I za babą w papilotach, w szlafrok zawiniętą.   Za sąsiadem też, łachmytą zza mojego płota,  Co kopci, dymem truje i śmieci nam podrzuca. Nic już z tego nie zostało, aż żal ściska... Widokówki wam nie wyślę, poczta nie dociera.   W tej niedoli, wniebowzięci, my krajanie  Czasem gramy z nudów w cienie Ziemi, Czasami w Słońca blask lub zaćmienia. O suchej gębie rżniemy w karty i raz, i dwa.   Przegrywam z szują i oszustem, asy zza ucha wyciąga. "Sprawdzam!" wyje, tracę błyskotki widoczne nad głową, Co stawką były w grze o życie, fajki, zapalniczkę. Nawet czas do palców mu się lepi i cofa wieki wstecz.   Zegarek z komunii był w puli  i znikł. Rower na szczęście został w stodole. Kometę przegrałem jak frajer - trąbka, Buty, koszulę i bilet do domu  powrotny.   Cap! do wora fanty nieczysto wygrane Mlasnął tylko spod wąsa kręconego Gwiazd ubywa, czerń nadciąga, pustką zionie, Jakby z kałamarza na zeszyt chlusnęło.   "Patrz!"  wskazuje na ostatnie źródło światła  "O to gramy! Przełóż, łapserdaku!" rozkazuje, szast! rozdanie — katastrofa. Słońce zwinął szuler, myk! bo karta mu szła. W kieszeń schował, szatą machnął, cyk, smyk, i zwiał...
    • @Jacek_Suchowicz w smakach, co nudne, w zupowej rutynie, rosołek da "kopa" reszta niech zginie!”
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...