Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Jeśli komuś głód doskwiera

to broń boże do kelnera

zwracać się dość nonszalancko

pierwsze to nieelegancko

 

to po pierwsze a po drugie

miną chwile i to długie

nim pan kelner się pojawi

i tak sprawę nam przedstawi

 

było, wyszło i niestety

mogę podać wam kotlety

sprzed tygodnia, odsmażane

czterokrotnie przeceniane

 

mogę trochę ryżu dodać

na półmisku, jednym podać

bo tu przyznam się wam szczerze

że wytłukły się talerze

 

a ziemniaki oraz frytki

u nas to już są przeżytki

zupy żadnej nie polecam

bo z kucharzem ogień wzniecam

 

pod saganem pod kociołkiem

już mi stoi w gardle kołkiem

taka praca, więc bez żalu

nie chcę dłużej w tym lokalu

 

robić za podawcę jadła

tu mi z oczu łuska spadła

i tak rzekłem ciepłym głosem

kromkę chleba, choć z bigosem

 

w kieszeń mu wsadziłem bejmy

wtedy zrobił się uprzejmy

skoro u was zmiana taka

już podaję schaboszczaka.

Opublikowano (edytowane)

@Henryk_Jakowiec

Gdzie nie spojrzysz - polityka!
Widać miałeś, przyjacielu
nieprzyjemne doświadczenia
serwowane przez kelnerów.

Ale w cywilizowanym
świecie przecież się nie godzi,
by kelner skorumpowany
Tak Cię, bracie, za nos wodził!

Zamiast wręczać mu łapówkę
wezwać trzeba szefa jego.
Zaoszczędziłbyś gotówkę
a i tak zjadł schabowego.

Edytowane przez Gość (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

@Allicja

Wtedy by się okazało,

że podwoić muszę stawkę

bo kierownik gdyby przyszedł

wtedy byłby na przystawkę.

 

Gdybym sięgał coraz wyżej

także rosłyby fundusze

gdyby doszło do ministra

to by przyszło diabłu duszę

 

jak w lombardzie dać pod zastaw

albo sprzedać się do piekła

usłyszałem - nie bądź głupi

intuicja tak mi rzekła.

 

pozdrawiam

;)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Chociaż to wyssane z palca

lecz w realu tak być może

i co wtedy trzeba zrobić

czy z kelnerem iść na noże?

 

Jako człowiek starej daty

jestem raczej ugodowy

by z kelnerem iść na noże

o czymś takim nie ma mowy.

 

To już lepiej zmienić lokal

w okolicy ich nie mało

więc na ścieżkę poszukiwań

wnet wyruszyć by się zdało.

 

pozdrawiam

;)

 

Opublikowano

@Henryk_Jakowiec

Wybacz, jestem ciut naiwna,
nie znam się na polityce,
dla mnie sprawa ta jest dziwna,
ale widać nie znam życia.

Skoro takie są zwyczaje,
powiązania i układy
- to masz rację skoro dajesz.
Nie doczekałbyś obiadu.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Nie najlepiej, gdy opada

bo ją trzeba podwiązywać

lub gdy ona była sztuczna

protetyka chyżo wzywać.

 

pozdrawiam

;)

@Allicja

Każdy patrzy by przytulić

taki zwyczaj to niestety

choćby marnych parę groszy

a w grę wchodzą też gadżety.

 

Nie wystarczy dobre słowo

ukłon, uśmiech czy szacunek

by załatwić coś od ręki

musisz wręczyć dobry trunek.

 

Kelnerowi dać napiwek

nie w bilonie, lecz w banknocie

a za biurkiem urzędniczce

czekoladki i łakocie.

 

Tak się kręci karuzela

i zatrzymać jej nie sposób

choć by się zaparło w ziemię

no powiedzmy parę osób.

 

pozdrawiam

;)

Opublikowano

@Natuskaa

Kelner nie był Poznaniakiem

więc podawał nam z ziemniakiem

schabowego i kapustę

mięso było lekko tłuste

 

lecz schabowy bez tłuszczyku

z kością (nie daj bóg w przełyku)

jako danie obiadowe

musi być obowiązkowe.

 

pozdrawiam

;)

 

Będąc na kursie zawodowym przez trzy miesiące mieszkałem w hotelu z dwoma Poznaniakami.

Owszem na pieniądze mówili, bejmy ale ani razu nie usłyszałem słowa pyry.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

To, że ktoś mieszka w Poznaniu nie świadczy o tym, że jest poznaniakiem. Może to byli przebierańcy, jakieś twory napływowe, pierwsze pokolenie na ziemi wielkopolskiej, albo ludzie wyszlifowani z gwary (tak się dzieje przy obcowaniu z ludźmi z różnych rejonów kraju). No ale "pyry" to się nie wyszlifuje :)

 

Miłego dnia.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Powitajmy naszego gościa gromkimi brawami! Jest inny. Może zbyt inny. Odróżniający się zbytnio od swoich sióstr i braci. Od wszystkiego, co wokół się śmieje i drwi, i kąsa...   Panie i panowie! Przed państwem: 3I/Atlas! Kometa wielka jak wyspa Manhattan. Jak rąbnie, będzie po nas. Zostanie co najwyżej trochę kurzu.   Kurtyna!   Ustają szurania krzeseł, pokasływania, chrząknięcia w kłębach papierosowego dymu, w odorze alkoholu, rozpuszczalników...   W zdumionych szeptach rozsuwają się zatłuszczone poły szarej marynarki… Ekshibicjonista! - krzyczą ochrypłe głosy.   Po chwili wahania…   Po chwilowym, jakby potknięciu… Nie! To tylko iluzja. To tylko taki efekt, który aż nadto zdaje się złudny.   Klaun to jakiś? Pokraka? Wymachuje laską w bufiastych spodniach i przydużych butach.   Nie. Zaraz! To nie tak! Zaciskam powieki. Otwieram...   I już wkracza na scenę tryumfalnie, cała w pozłocie, jakby w aureoli świętego widziadła. W mieniącej się zielenią, purpurą, czerwienią osadzonej mocno na skroniach koronie. Roztrząsa swój warkocz, rozpościera. W jakiejś optycznej aberracji, imaginacji, eskalacji…   Powiedz, czemu ma służyć ta manifestacja, ten świetlisty kamuflaż, niemalże boski? Nasłuchuję odpowiedzi, lecz tylko cisza i szum narasta w uszach. Szmer promieniowania.   Jarzy się kosmiczna pustka zamknięta w krysztale. W tej absolutnej otchłani mrozu. W tej straszliwej samotni przemijania.   Materializują się dziwne omamy poprzez wizualizację, która przybliża do celu. Co się ma takiego wydarzyć? Coś przepięknego albo innego. Albo jeszcze innego…   Mario, Maryjo, jakaż ty piękna! I tu jest haczyk. Albowiem jesteś zbyt pociągająca jak na tę świętość zstępującą z niebiesiech.   To niemożliwe!   Mój ojciec wołał cię w trakcie alkoholowej maligny. Wołał: „Mario, Mario!”, tak właśnie wołał, leżąc pijany, zapluty, zmoczony skwaśniałym moczem, zanim skonał w błysku nuklearnego oświecenia. Na szarym stepie, deszczowym, gdzieś na stepie nieskończonego czasu.   W domu drewnianym. Samotnym. Jedynym…   Nie ma już i domu, i cienia, który pozostał po ojcu. Wyparował jak tylko może wyparować ostatnie tchnienie.   A teraz zbliża się mozolnie w jaskrawym świetle, kołysząc biodrami. Maria. Ta Maria jego jedyna... I w tym świetle nad głową skojarzonym z kołem, ze skrzydłem, narzędziem, wiórem, bądź iskrą. Bądź odpryskiem jakiejś odległej gwiazdy. Bądź gwiazdy...   Dlaczego to takie wszystko pogmatwane? Korektura zdarzeń widziana przez ojca. Tuż przed zamknięciem na zawsze zamglonych oczu.   A może to właśnie forma ataku obcego umysłu, jakieś oddziaływania nieznane?   Ach, gość nasz promieniuje tajemniczym blaskiem i coraz bardziej lśniącym. Płynie. Nadlatuje. Jest już blisko…   (Szanowni Państwo, prosimy o oklaski!)   A on, a ono, a ona… -- roztrąca atomy wszechświata swoim niebiańskim pługiem. I odkłada na boki, jakby lemieszem.   Przestrzeń będzie żyzna.   Wyrosną w niej całe roje, gęstwiny… Zakorzenią się kłębowiska splątań dziwnych i nieokiełznanych rodników zgrzybiałej pleśni, szemrzących od nieskończonego wzrostu.   Pojawi się czerń. I czerń za nią kolejna. I znowu…   O, już widać ogrom przestrzeni pozostawionej w tyle. A w niej pajęczyna. Utkana. Połyskliwa i drżąca… Sperlona gwiazdami jak kroplami rosy.   Ale to nie koniec. To dopiero początek przedstawienia!   Lecz tutaj gwiazda jest o dziwo czarna. Obraca się i wpatruje swoim hipnotycznym, jednym okiem. Na kogo? Na co? Na mnie. Bo na mnie tylko jedynie. I ta gwiazda, ta grawitacyjna czeluść nieskończenia jak czarna dziura...   Chodź tu do mnie, moja ty tajemnico! Chodź… Prosto w moje w ramiona.   Dotknij mnie i olśnij w swojej potędze wniebowzięcia! Albowiem doznałem wniebowstąpienia. Raz jeszcze wznoszę się wysoko. I raz jeszcze przenikam ściany.   Ściana lśni w promieniach słońca. Na razie nie widzę szczegółów i muskam palcami wyżłobienia karafki. Patrzę przez płyn przezroczysty. Patrzę pod światło. I słyszę tak jakby wołanie z daleka. Na jawie to wszystko? We śnie? Wszystko się kołysze…   Lecz cóż to za statek, co rdza go zżera? Cóż to za wrakowisko? Cóż za wielkie zwątpienie?! To jest przejmująco kruche i wątłe. Przesypuje się przez palce proch brunatny.   A tam widzę. A tam wysoko. Przybywa z oddali zbyt wielkiej, by moc to pojąć rozumem.   I jednocześnie mam to w dłoniach i ściskam. Jądro wyłuszczone. Jądro moje jedyne, spalone i sine… tego ciała jedynego, wniebowziętego. Jądro niklowo-węglowe, żelazne...   Jest to tutaj i jednocześnie tego nie ma. Jądro masywne jarzy się w popiele...   Zbyt dużo tego wszystkiego. Za dużo naraz jeden. Nie wiem. Nic nie wiem. Odchyleń w pionie odczuwam zbyt wiele.   Za dużo. Więcej już nie mogę. Butelka ląduje w kącie pokoju z trzaskiem i brzękiem. Z rozprysłymi kroplami wokół cienistych twarzy, wokół wystających zewsząd dłoni, rozczapierzonych palców.   Kołysze się wszystko. Kołysze. Jak na okręcie w czasie sztormu. Szklanki, talerze sypią się ze stołu. Spadają na podłogę z hałasem ostrym jak igła.   Lecz może to moje tylko drżą źrenice? Może to od tego? Ale światło jest majestatyczne i piękne. I równe. I proste. I pędzące na wprost. Na zderzenie ze mną…   A jeśli mnie dotknie – zniknę.   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-09-21)      
    • Ty tutaj jesteś aż człowiekiem masz wolny wybór oraz wolę nie pozwól na to by być echem myśl samodzielnie - to Twój oręż :))
    • @Bożena De-Tre Wzajemnie, dobrego tygodnia!
    • @Nata_KrukJak dla mnie wrzesień,to jeszcze tak :), ale już później, to już na nie :)) A wiersz świetny:) Pozdrawiam:)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...