Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Liryczni w czasach zarazy


Tomasz Kucina

Rekomendowane odpowiedzi

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

graphics CC0

 

 

Życie w czasach zarazy. Obracam telebim do słońca,

wszystko się może wydarzyć. Rzut plazmy. Zaćmienie na łączach.

Odgrażam się chandrom i żalom. Hartuje się wredny zarazek,

głośniki pulsują marazmem, kineskop wypala obrazy.

 

Życie w regule rozkładu, choć trzeba dosięgać do marzeń...

ile się można panoszyć? Żyjemy w czasach zarazy.

 

Ukradkiem uchyla się okno, wachlując płucoskrzydłami,

uznajmy, że pokój to morze, już płynie na fali firany.

Wybiegam przez czasoprzestrzenie do tkanki sumiennych nawyków.

Me ciało jedwabiem. Selenem. Przenika przez blask morganitów.

 

Życie w regule rozkładu, choć trzeba dosięgać do marzeń...

ile się można panoszyć? Żyjemy w czasach zarazy.

 

Dusz smutek. Apatia. Znużenie. Uciekam pod górę z brokatu,

ta rośnie i robi się duża, za oknem w zagonach lilaków.

Kołyszą budynkiem rubieże. Wiatr zbliża do podstaw atomu,

zarazek robi się cięższy. a świat unosi – za dronem.

 

Życie w regule rozkładu, choć trzeba dosięgać do marzeń...

ile się można panoszyć? Żyjemy w czasach zarazy.

 

Blask generuje energię, a słońce ubiera ją w słowa.

Z arytmią szturmuje poezja, w reakcjach fuzji jądrowej.

Tak łącząc jądra wodoru, uzbrajam jaźń słońca helem.

Wyrzucam plazmę na forum. Zarazek uznaje – za wiele.

 

Życie w regule rozkładu, choć trzeba dosięgać do marzeń...

ile się można panoszyć? Żyjemy w czasach zarazy.

 

Przez formy tryby czy style przenikam do infradźwięków.

Pastele słoneczne motylem sięgają aż firmamentów.

Żyję też przez przypadki i uczę dosięgać do wrażeń...

ile się można jednoczyć? Żyjemy w czasach zarazy.

--

* treść utworu – to abstrakcja literacka, nieosobista, w szerokim przekroju społecznym.

Edytowane przez Tomasz Kucina (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Dzień dobry. Musimy przyjąć za fakt, że tekst jest tylko fantastyczny, to abstrakcja literacka, zresztą jak zdecydowana większość moich utworów (ale oczywiście nie wszystkie), w zasadzie możemy przyjąć, iż wyraża się w estetyce wolnych skojarzeń. Natomiast zawsze staram się, aby te skojarzenia w treści moich utworów tworzyły logiczne tło i były powiązane oraz uzasadnione. Tak jest i tutaj. Nie śmiem i nie chciałbym wkraczać w Pani (w Twoje) emfazy w kontakcie z treścią tego utworu, bo osobiste doznania są najważniejsze, czasem autor narzucając interpretacje zabija ducha swej pracy i spłaszcza doznania odbiorcy, dlatego staram się tego nie robić. Jednak skoro dopytujesz, przeprowadzę krótkie resume. Otóż, tak:  "góra z brokatu" może być dowolnym komponentem w reakcjach podświadomych podmiotu lirycznego, np. paralelą do rozgwieżdżonego nieba, tutaj w treści mamy co prawda opis dnia (jest słońce), lecz wrażenie estetyki peela może kompilować w szerszej (rozciągniętej na osi czasu) jego reakcji podświadomej, albo wręcz dotyczyć jego nadświadomości (stanów frustracji lub euforii), lub nawet skojarzeń tych okołopandemicznych (treść jak słusznie zauważyłaś dotyczy koronawirusa - pośrednio). Na moment puśćmy wodze wyobraźni jeszcze ciut dalej:  być może to wrażenie bardziej skomplikowane, przebiegające w zupełnie odrębnym wymiarze tematycznym, zauważ mamy tu telebim, łącza, ekrany, głośniki - w takim dystrykcie "góra brokatu" będzie zbiorem fotonów, albo wiązką elektromagetyczną?, reakcje peela równie dobrze mogą stanowić więź interaktywną czy wirtualną w tym monologu a nie zakres realnej obserwacji i konsekwentnego opisu zdarzeń. W końcu: "brokatowa góra" może być też rzeczywistym przekazem - zilustrowaniem jakiegoś wzniesienia (szczytu) obserwowanego przez peela, brokat będzie wówczas - blaskiem, fleszem, typowym zjawiskiem solarnym - np. efektem wschodu lub zachodu słońca na tle tej góry, wtedy "zagon lilaków" (który jest powiązany z górą w treści) może stanowić dla obserwatora wstępny punkt odniesienia, np. peel obserwuje przez okno domu konkretne wziesienie, ale przez perspektywę kwiatowego zagonu, "brokatowa góra" jest dalej a zagon bzu tuż pod oknem peela, etc. etc. etc. Możemy budować dowolne efekty odbiorcze, w zależności od percepcji czytelnika. Rozumiem, że merytorycznie dopytujesz o to dlaczego peel "uczy dosięgać do wrażeń", skoro to spacer pod: "górę z brokatu", więc jak rozumiem jest to w twoim rozumieniu konkretny stan dekadencki, mocno schyłkowy. Odpowiadam: nie koniecznie musi tak być, "góra z brokatu" w skojarzeniu z konstelacją z firmamentem (niebem) może stanowić źródło poetyckiego zafascynowania podmiotu lirycznego samą Boskością (może wkraczać w imperatywny ciąg emocji, albo akcentować tęstnotę za miłosierdziem Stwórcy), lub być stanem typowego poetyckiego zauroczenia, o którym jasno stanowi dalsza treść tego wiersza, wtedy będzie logicznym uczeniem się tego oto wrażenia, bowiem wszystkie wrażenia mogą stanowić immanentną cechę spójności teologicznej - relacji Boga ze stworzeniem (człowiekiem),  a już na pewno kompilują z poetyckim zauroczeniem dosłownie każdego poety, twórcy, czy muzyka, aktora, literata, plastyka, malarza... dowolnie - itd. Nie chcę dokładnie wkraczać w stan mojej autorskiej wrażliwości co do tekstu, bo tak jak napisałem wcześniej, może ona niepotrzebnie przytłaczać czytelnika, niech każdy odczytuje treści po swojemu, poezja jest formułą głęboko subiektywną. Co najważniejsze i na szczęście wirus mnie nie dotyczy, a opis wrażeń w treści tego utworu ma zakres stricte abstrakcyjny, dodałbym, koniecznie że - że tu w treści - to bardziej stan świadomości zbiorowej społeczeństwa, które w naturalny sposób ma prawo odczuwać pewien dyskomfort w wyniku trwania tej pandemii, a wszelkie ludzkie wrażenia  stanowią zawsze formułę pozytywnego odreagowania, i o tym w zasadzie opowiadam w treści. Dziękuję za komentarz. Zasyłam serdeczności.

Edytowane przez Tomasz Kucina (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Ok. Twoje subiektywne rozumienie mojego tekstu to dla mnie wartość dodana. Miło, że analizujesz treść, bo ja widzę jak zasadnie przebiegają twoje wnioski i kierunki w tej analizie i cieszy po ludzku, że czytelnik (ambitny) wchodzi w interakcje z tekstem. Natomiast, wiesz, ja staram się odnosić dość precyzyjnie do konkretnego komentarza. W twoim pierwszym komentarzu dopytywałaś o związek "uczenia dosięgania do wrażeń" z --> "górą z brokatu" (spójrz wyżej), nie rozumiałem, nie potrafiłem dostrzec w czym dopatrujesz się tego niedopasowania w tym zestawieniu, przyjąłem więc, że może tą "górę z brokatu" odczytujesz w znaczeniu pejoratywnym (nie widziałem innego logicznego wytłumaczenia), teraz gdy doprecyzowałaś i tłumaczysz, że chodzi o zależność "uczenia dosięgania do wrażeń do --> "Dusz smutku. Apatii. Znużenia"  wszystko się rozjaśnia. Już tłumaczę. Po pierwsze: to "uczenie dosięgania do wrażeń" jest w zwrotce ostatniej (dziewiątej), a "góra brokatowa" wcześniej w (piątej), nie ma więc bezpośredniego związku między nimi w treści utworu i co za tym idzie nie ma też dosłownych zależności logicznych w ich powiązaniu. Rozumiem, że utwór taktujesz jako całość i dokonujesz tego "telemostu ze zwrotki piątej do dziewiątej", ale niepotrzebnie. To "uczenie dosięgania do wrażeń" w epilogu utworu odnosi się tylko do relacji w tym konkretnym wersie. Wers wygląda dokładnie tak:

 

Żyję też przez przypadki i uczę dosięgać do wrażeń.

 

"Życie przez przypadki" jest tu metaforą, a przypadek napisany kursywą, a dlatego by dostrzec, że rzeczownik może mieć alternatywne znaczenia. Przypadek tu może być rozumiany jako forma językoznawcza, jako odmiana, koniugacja, albo alternatywnie jako przypadek czyli osoba, zdarzenie lub okoliczność. Podmiot liryczny mówi, że "żyje przez przypadki", to tak jakby uznał, że doświadcza przyjemności w obcowaniu z poezją z językoznawstwem, --> lub że żyje z kontakcie z konkretnymi ludźmi, osobami, i w obu tych alternatywnych interpretacjach w jakimś sensie peel  uczy dosięgania do wrażeń, bo trzeba jasno powiedzieć, że zarówno obcowanie z liryką czy życie w społeczności ociera się zawsze o wrażenia i bardzo naturalnie. To "dosięganie do wrażeń" nie ma więc tu w treści znaczenia patetycznego, w którym ja jako autor próbuję przypisać sobie rolę nauczyciela, wieszcza albo psychoanalityka, to tylko bardzo skromna i prosta zależność pomiędzy życiem i wrażeniem - jak u dowolnego innego człowieka. 

 

tutaj bardzo celnie odczytujesz moje autorskie wrażenia. Tak. W zasadzie cały ten tekst jest czymś w rodzaju arteterapi (leczeniem poprzez sztukę), bo podmiot liryczny nie skarży się przecież, nie utyskuje, nie ma do nikogo pretensji, bo nie ma winnych w sytuacji pandemicznej o której mowa w utworze. Natomiast podmiot liryczny określa własny i zbiorowy (społeczny) stan znużenia i niejako jest to klasyczne "zmęczenie materiału", czyli przesilenie, a wszystkie wrażenia w opisach i treści nawiązują do fascynacji i metamorfoz w liryce, i ta liryka jest tutaj tą odskocznią od tych obrazów telewizyjnych, fonii, o których mowa na początku wiersza. Można więc śmiało potraktować to jako arteterapię, jak słusznie przypuszczasz. Brawo.

Dziękuję, też polubiłem to porównanie ;)

 

Rozumiem. Grafika nie jest moja. Przyznaję jest mocno nieparytetowa.  Może rzeczywiście niekoniecznie potrzebna. No ale tak publikuje tu teksty. Nie wypada mi robić wyjątku.

 

Wspaniałe komentarze (merytoryczne). Miłego dnia życzę również, serdecznie pozdrawiam.  

Edytowane przez Tomasz Kucina (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@iwonaroma Muzyka mówisz? ;) Kurdę wychowany na grunge'u, punk'u, trash'u, no chyba że jeszcze klasyka elektro wchodzi w rachubę, ale tylko klasyka:  Depeche Mode, OMD, Ultravox ;) Pozdrawiam Iwonko ;) 

Edytowane przez Tomasz Kucina (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Serducho dałem po jednym przeczytaniu (bez wgłębiania się). Wiersz uruchomił serce.

 

Wracam teraz, pochylam się nad tym jak dla mnie transowym obrazem. Dla mnie zaraza jest tu tłem dla i lustrem, czymś w rodzaju towarzysza. Być może dlatego, że przez doświadczenie ostatnich miesięcy, słowo "zaraza" nabiera nowego znaczenia, zwiększa swoją pojemność. Myślę, że ten tekst daje możliwość szerokiego odniesienia i popatrzenia przezeń na własny mikro, i ten większy świat. Osobiście najbliżej mi do dwóch ostatnich strof. 

W tym do ujmującej frazy "blask generuje energię, a słońce ubiera ją w słowa" . Pozdrawiam i zostaję tu jeszcze.   

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Oczywiście twoje wrażenia subiektywne są dla mnie przyjazne. Każdy odbiorca doposaża dowolny tekst w osobisty punkt widzenia zatem w instynkt i tekst kierunkuje sobie w alternatywne kanały wieloznaczności (motywów, symboli, obrazów). Dla autora, tutaj akurat dla mnie to jest pożywne, mogę sobie porównać jak inni rozumieją perspektywę mojego wzruszenia. Tutaj mam pewność, że wspólnie odczuwamy transowość tego tekstu. Może jest odrobinkę zbyt pesymistyczny, często nie bywam pesymistą, czasami – jak każdy człowiek w systemach ludzkich skomplikowanych relacji. Dzięki, pozdrawiam Radku.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Tomasz Kucina Ciekawe , ponieważ, mimo tematyki tekst nie ma w sobie ciężaru. Może tak nie odebrałem, z uwagi na wrażenia z czytania Twoich wierszy. Jest w nich sporo, optymizmu czy to przez fakt doboru tematu, ujęcia refleksji, oraz zwrócenia się w stronę zabawy słowem. Do tego ostatniego jeszcze nawiążę. Myślę, że będzie okazja podzielić się wrażeniami. Z pozdrowieniem pozostaję. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Tomasz Kucina Tekst bomba co wpadła do piwnicy i wiadomo co było dalej ;) Super zawoalowany, satyryczny i refreniczno-rytmiczny. Eksperyment jest inspirujący bo sam już nie wiem czy to z góry zaplanowany zamach na zarazka( czytam że zarazkiem są środki masowego przekazu:D tak czyta Pan Ropuch)czy zaspokojenie ciekawości co się stanie gdy... zapewne jedno i drugie, dlatego dzieje się i dzieje się dużo...

Tak na szybko.

 

Tą bombą byłem bardziej ja :)

 

Pozdrawiam

Pan Ropuch

 

 

Edytowane przez Pan Ropuch (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Jest to mimo wszystko obraz jakby oniryczny, i z elementami subiektywnego przesilenia sytuacyjnego, w którym tkwi podmiot liryczny. W tym sensie balast choćby i niezbyt obciążający czytelnika to jednak ma miejsce. W zasadzie wszystkie umizgi ku słowu i fascynacją nim peela mają stanowić dla niego antidotum. Tekst dałoby się nawet zaśpiewać, jest w rytmie i ma refreny powtórkowe. Ostatni wers utworu wskazuje wyraźniej na peela przesilenie, ale z nadzieją na lepsze czasy i w przeświadczeniu, że nikt nie jest winien zaistniałej sytuacji - pandemicznej. Bo przecież tak liryczny i transowy nastrój nie może być ewidentną kontestacją – jest raczej próbą uzyskania ładu w pozytywnej komunikacji z czytelnikiem, i powiedzenia wprost, że: w skomplikowanych czasach ważne są pasje i subiektywne metody radzenia sobie ze stresem lub powiedzmy nudą. Chyba tyle. Dzięki za poświęconą uwagę nad tekstem, pzdrwm. Rado

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

To znaczy tekst nie jest satyrą na środki masowego przekazu, jest opisem stanu poczucia samego peela, narratora, wzrostu poczucia przesilenia. Mass media mają obowiązek udzielania szczegółowych informacji w każdym istotnym zakresie. A przesilenie naturalnie może dopaść każdego dosłownie obywatela, powiedzmy że globalnie - na całym świecie, i bez wyjątków, nie tylko że u nas w kraju. Więc tekst jest formą odreagowania, nie ma potrzeby dopatrywać się w tekście spisku, tym bardziej autorskiej krytyki. Jako zwyczajny człowiek mam czasem potrzebę wyrażenia w utworze ludzkich słabości – które notabene dotyczą wszystkich, nie stanowię wyjątku. I taki jest ten tekst, jest mówiąc precyzyjniej - ludzki, a moją pasją są słowa, więc ze słów tyle że bardziej wysublimowanych złożona jest treść. Dla jednych to może być techniczna rymorecytacja, dla innych uporządkowana liryka z rymem, w zależności od preferencji ich odczytu. Dla ciebie stanowi (jak czytam) zamach na zarazka – tak zgadzam się, to odreagowanie poprzez tekst swoiste podświadome antidotum na to cholerstwo. Na szczęście nie znam nikogo, kogo problem dotyczy, ale problem jest realny, a covidosceptycy są bezwzględnie szkodliwi.

Dzięki za słówko Mr. Ropuch. Saluto!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @befana_di_campi   Jako były pracownik Archiwum Akt Nowych pracowałem z Krzysztofem Naimskim, a jego ojciec wtedy pracował w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego przy świętej pamięci Lechu Kaczyńskim - byłem na samym szczycie - wyżej już nie było można, więc: czego pani ode mnie tak naprawdę chce?   Łukasz Jasiński 
    • –– Przyznam Barmanko, że i jadło smakowite upichcić potrafisz, oprócz innych zalet, jakimi cię los obdarzył. Jam Dodup, z zacnego rodu Dodupów i w sprawach kiszek żołądkowych, rozeznanie posiadam, od dziada prababki. Dobrą przekąskę uszykowałaś. A i piwo me lico pianką spienia, lecz jam nie wściekły, więc płochą być nie musisz. Rad jestem wielce z tej pożywki, lecz wyznać muszę, że raz po raz różowinka gorzka jak diabli była. Z której to dostawy, że zapytam?   –– Ze słusznej. A co? Coś nie pasi? –– Ze słusznej powiadasz. Wiesz zapewne, iż to mój ulubiony specjał, przeto z kostnej miseczki, wyjadać lubię wielce. Rzekłem ci wtedy przecież. A zatem po próżnicy gadałem? –– Gadałeś, srałeś… jedz co gęby kładziesz i nie stękaj. Jam tylko z tego co było, posiłek dla wszystkich przygotowała. ––Ano. Skoro tak prawisz. A wiesz co… może dostawcy wyjedli?   –– Ha ha ha. Akurat. Gdyby wyjedli, to by mądrzejsi byli. –– Zależy co by wyjedli. Znaczy czy z mądrego czy z głupiego, odcięte łby pochodzą. Tak sobie myślę. –– Myślisz? Sądzę, że to nie oni. Jeden wrzasnął, że mu falującymi cyckami gałki oczne seksualizuje. A on w pracy i nie może. –– Seksu… co? U nas za dnia, tak nie powiadają. My kulturalnością obyczajną spowici. Nie ważne… pokaż który. Podejdę i w mordę przywalę.   –– Nie musisz. Już odcięłam. –– Odcięłaś? To o czym w myśleniu błądzę? –– To. –– Wierzę. Właśnie zauważyć mi przyszło. Mokro tu jakoś i harmider biologiczny, czerwienią zdobiony. Pozwól, że precz pójdę. –– A ja przyrządzę obiad na jutro. Czcigodny Okazały z Okazałym Mieczem przybędzie. –– Naprawdę? To tym bardziej oddalę członki swoje.   ***   Strugi krwawej weny, smagają nielitościwie dach jedynej karczmy na rubieżach czegokolwiek. Wściekłe, skrzepłe w locie krople, stukają zajadle przepowiednią o dachówkowe nosy. Czyżby ktoś szykował niespodziankę?   A w środku harmider jak diabli. Bywalcy nieświadomi tego, co ich czeka, mieszają swoje członki, na różne możliwe sposoby, ku uciesze kamerzystów z przychylnej telewizji→Płynnym Obrazem Po Oczach.   Na stole stoi władczy, Don Seppuku herbu Włochaty Miecz. A zatem mieczem wywija, zaganiając do zabawy, bacząc by głowy nie ściąć i w kłaki swojej spoconej postury nie zaplatać, gdyż podłoga świeżo umyta.   Aż tu nagle słychać grzmot rozległy, aż świece przygasają, zatem pająki pajęczyny pełne much, gubią gdzie popadnie, a kamerzyści uciekają ze sprzętem, nie bacząc na to, że zostaną wywaleni poza film.   Wtem okiennice samoczynnie otwierają szklane podwoje, przeto przeciąg jak jasna cholera, zacnym zgromadzeniem pomiata.   Nagle cisza jak śpiącym makiem zasiał. To ze zgrozy. Drzwi zostają zamaszyście otwarte, by białą postać, słusznej postury, ze srogim błyskiem w słusznym oku, zgromadzonym objawić. Popatruje zjawa jeno na prawo. W żadnym wypadku na lewo. W trwożnej ciszy słychać słowa:   –– Jam Prabida, Prawa Biała Dama. Przybywam, by was postraszyć lub nawet w lewe część dupy przywalić i we wszystkie niewłaściwe części szubrawe, nie pasujące do całości. Za dobry moment, odpowiecie za wasze złe uczynki, lecz najprzód srać w gacie z trwogi, będziecie.   –– Ej Przybladła. Przestań nam banialuki ze skruszałych szczęk, poprzez niewygolone zęby, wypuszczać. Za dobry moment, prawisz? A do tego czasu, to co mamy robić? Nudę niańczyć na braku zajęcia? – pyta odważnie Don Seppuku, herbu Włochaty Miecz.   Nagle cały bar zaczyna drgać w posadach. Wszyscy na podłogę padają jak jeden mąż lub więcej. To zjawie nie bardzo pasuje, gdyż zamiast ją błagać o litość, to pokotem leżą trwogą przyduszeni, a niektórzy nawet dechy wstrzymują. Już chce dalej kontynuować karne straszenie, lecz nagle cała gawiedź spoziera zniesmaczona w kierunku sufitu.   A to Dodup zrozumiał przeciwnie imię swoje. Szybuje pod sklepieniem, niczym dupolot nad wychodkiem. Lecz widocznie zestrachany najbardziej, bo przez porcięta przepuszcza, cosik luźnego, aż głowy w dole przemoczone, skunksem zalatują.   –– Ten popierdoleniec gorszy od zjawy –– wyjawia ktoś opinię swoją. –– Ale chyba nie gorszy nas? – pyta ktoś z matką głupich.   Prabida z radością przytakuje i ucieka w diabły, a reszta za nią, do innych czortow. Karczma pustoszeje, a Dodup spada na struchlałą dupę obolałą. Na dodatek drzazga mu wchodzi, a gryzoń mysiozombia, między zwieńczenie nóg.   Lecz po jakimś czasie goście wracają, a Dodup pełznie, stękając. W pewnym oddaleniu od karczmy, bierze gałązkę i zaczyna nerwowo wyrywać listka. Przebaczą, nie przebaczą, przebaczą, nie przebaczą…   Nagle słyszy głos z wysoka, o dziwacznej treści, w nie tubylczym stylu:   "Ty lepiej w swojej chałupie, spójrz na przestrzeń między tobą a sufitem i jakby co, to wyrównaj. Umiesz fruwać, lecz nie potrafisz szybować"      
    • @befana_di_campi   I jeszcze jedno, proszę łaskawej pani, głosowałem przeciwko wstąpieniu Polski do Unii Europejskiej, więc: mam czyste sumienie i nie muszę brać odpowiedzialności za wybory innych osób, więcej informacji pani znajdzie w moim wierszu pod tytułem: "Duch" - nie lubię praktyki błędnego koła, inaczej: śmiertelnej - rutyny, czy naprawdę jest sens to samo w koło wiercić, przecież to nie jest idea twórcza, tylko: wtórność...   Łukasz Jasiński 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...