Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Na początku jest płacz
i pierwsze klepsydryczne spojrzenia

w labirynt
i w jego drogi beznitne

i nie ma śladów
jedynie zawodne mapy przodków
i stocznie gdzie omylne holowniki czekają

tak obładowani pytaniami
że ledwie się poruszamy
lub zamknięci w kropce
turlamy się do kąta

błądzimy w chmurach jako i pod nimi

niektórzy ufają
że grzechem można zdobyć uznanie w piekle
a gdzie indziej to samo osiągnąć dobrocią

jest ludzi o żelaznych zasadach rdzewienie
wszystkich rozpadanie się na części
przez okna w ziemi wyglądają resztki umarłych
nieruchomy piasek w jednym oku
chłodny osąd w drugim
ich niedbałe pozy skruszenia

założyliśmy tyle miast z dala od przerażenia
i musimy zagrać w otwarte karty ze strachem

czasem schronić się w cieniu kpiny
przed nadętą chmurą powagi
jak również dystans to niezła broń
zapewne
można z niej powalić niejedno
zanim śmierć wyciągnie coś mocniejszego

i przez palce spoglądać na dni demonów

by w posępnych okolicach rozcieńczeń zapału
pozostać stężonym do walki

to czarny piorun rozjaśni niejasne sprawy
lśniący mózg nie objaśni wszystkich rzeczy mroku

nieźleśmy wdepnęli
nie ma co
jednak bądźmy może dumni
życie to nie byle gówno

i oparci o poręcz tysiąca i więcej nocy
zaczytujmy się w gwiazdach
na śmierć

Opublikowano

Nieźle Robercie. Naprawdę nieźle. Tak się zaczytałem w twoim wierszu, że nawet nie zauważyłem jak mi się komputer zawiesił :) Dopiero jak chciałem przeczytać ostatnie wersy.... :)

No cóż. Nie mam zastrzeżeń. Bardzo dobry utwór.

Gratuluję!

Pozdrawiam serdecznie

Opublikowano

witam ;-)

znowu wiele ciekawych fragmentów w wierszu u Pana, ale mam tym razem wrażenie, że jest tutaj wiele niepotrzebnej treści i słów , które przygniatają ważne słowa.Po prostu wyplewiłabym ten wiersz , bo sprawia wrażenie niegotowego, a takiego materiału szkoda.No ale to tylko moje zdanie,pozdrawiam.

Opublikowano

Zaprowadziłem takie zmiany:
dodałem "błądzimy w chmurach jako i pod nimi",
"bo jesteśmy na tyle szaleni
by zostać",
"i choć nie pisze tam jak żyć"
natomiast "wymowne znaki tęsknoty" zamieniłem na
"niedbałe pozy kruchości"
a "przez palce spoglądać na kałuże" zastąpiłem
"przez palce spoglądać na dni demonów".
Dzięki za komentarze.Pozdrawiam(-:
Być może wyplenie tu jeszcze coś.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Tak bardzo kochałam to co nigdy nie miało się stać Na dźwięk imienia jaśniał dzień potężniał szelest liści  Wszystko stawało się intensywniejsze  Zapach lata wybuchał z rozłupaną pestką brzoskwini aż w końcu spłyną z pierwszymi kroplami jesieni w mroki wspomnień    I przyszło życie ze swoimi jałmużnami i daninami  Jak to ono z chciwym łonem ale bez poczucia szczęścia  No bo jakże? w tych czterech ścianach gdy przyszło to co miało się stać  Wszystko wiesz znasz  Jak być szczęśliwą?   A jednak byłaś, w krótkich chwilach byłaś  Bo jak ktoś śpiewał  " W życiu piękne są tylko chwile"
    • Piękne ciało  Morze wspomnień    Ostatni pocałunek  Chłód jesieni    Jej nagie piersi  Prezent od Boga     
    • @Kwiatuszek ostatnio sypiam na podłodze i tak mi dobrze, kołderka nie to, co koc.
    • Pamiętasz to moje nocne misterium? Wtedy, kiedy płonące świece wzniecały poblask jaskrawy. Skrzydlate momenty na suficie, na płaszczyznach porzuconych rzeczy. Teraz już wiem, że ta moja próba przejścia przez ścianę miała na celu dosięgnąć gwiazdy, kiedy stałem w kącie pokoju, przywierając ustami do zimnego tynku.   Szeptałem. Recytowałem słowa tajemne.   Wtedy. I wtedy…   Za oknami szeleściły liście oschłej topoli, kasztanu… Za oknami otwartymi na przestrzał. W ogromnym przeciągu, co się wspinał z krzykiem po ornamentach tapet..   I byłem blisko zrozumienia. I byłem blisko… Blask olśniewał mnie coraz większy. Ten migoczący blask nieznanej natury.   Wiesz... Nie. Nic nie wiesz.   Bo i co masz wiedzieć? Wtedy, kiedy czekałaś długo na nic. Na dworcu, tuż po odjeździe ostatniego pociągu. Czekałaś na mnie. Wiatr zakręcał i gwizdał. I tak jak teraz tarmosił poluzowanymi blachami parapetów. Zacinały ostre krople deszczu…   Z megafonów płynęły enigmatyczne dźwięki jakiejś nadawanej nie wiadomo skąd transmisji.   To nadaje wciąż sygnał. To wysyła w eter zaszyfrowaną wiadomość, której sensu nie sposób zrozumieć. Wtedy i teraz. Tylko, że wtedy nie przyszło nam to do głowy. Nam? Przecież nie ma nas. I chyba nigdy nie było…   A jeśli byliśmy, to tylko we śnie. Razem, gdzieś trzymając się za ręce. Raz. Jeden, jedyny. Albo i niezliczoną ilość razy.   Wiatr szeleści liśćmi topoli. Teraz, kiedy jest bardzo zimno. Skrzypią konary. A więc to już tak późno? Nocne obrazy jak dym z łęciny płyną…   Nie. To już przecież było poprzednim razem. W innym życiu, w innym wierszu… Bądź w innym...   A teraz?   Co z nami będzie? Jeśli w ogóle cokolwiek było.   Światłość wiekuista przemierza otchłań czasu. Wieczność całą. I wywija się z gałęzi topoli księżycowym sierpem.   I ten szelest skrzydlaty wznieca kurz, ten śpiew słowiczy. Aż wzrusza czarną sadzę w kominie, przysiadając na krawędziach pustych krzeseł jak jakiś zbłąkany kaznodzieja. Jak ten blask na dębowych klepkach podłogi. Na fornirze szafy. Na lakierze...   Na jawie? We śnie? Coś pomiędzy…   Coś jak kształt jakiś spętany cieniem mojej własnej ręki, kiedy się przebudzam, otwierając zlepione maligną oczy, próbując to pochwycić w jakimś nagłym przypływie zadziwienia.   Nie. Nie przebudzam się wcale. Przecież ja nie śpię. Spójrz! Mam otwarte oczy!   I nigdy nie spałem. Podczas gdy ty, śpisz snem twardym jak przydrożny kamień. Omszony...   Jeśli w ogóle tu jesteś. Jeśli w ogóle tu kiedykolwiek byłaś.   Co z nami będzie?   Albowiem pęd ten rozwiewa włosy. Czyni bruzdy w skibach mokrej ziemi.   Widzisz?   Jaskółki wznoszą się do nieba. Wychodzą naprzeciw tej łunie coraz większej.   Jeśli uderzy w nas świetlista rozpacz zapomnienia, czy będziemy jeszcze?   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-08-27)        
    • @poezje_krzyczane Dziękuję za pamięć. Tylko tutaj niczego nie ma. Po prawej stronie Twojego postu masz trzy kropki - kliknij tam - następnie w 'usuń' Ja tego nie mogę zrobić, bo to Twój post.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...