Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

 

 

 

Znowu ten cholerny świat budzi się przede mną. No nie. To raczej ja wstaje ponownie o takim samym poranku. Każdy podobny do poprzedniego, chociaż zupełnie inny. Ciągle w głowie kołaczą te same wiązki pytań. Na dodatek splątane w dołujący warkocz. Mam jednak nadzieję. Chcę w to wierzyć, lecz czasami nerwy nie wytrzymują. Wątpię, żeby dzisiaj było inaczej. Wiem, jestem pielęgniarką. Powinnam być do rany przyłóż. No cóż... nie zawsze potrafię, będąc często myślami gdzie indziej. Tym bardziej gdy człowiek ma do czynienia, z upierdliwym babskiem, które ciągle czegoś chce. Wiem, że jest ciężko chora i musi cały czas leżeć, ale ile można wytrzymać. Że też taką musieli na oddział przyjąć. Mam już doprawdy dosyć pokoju 22.

 

*

 

– Pani Helenko. Chce mi się siku.

– Znowu? Kobieto! Ty już nade mną litości nie masz. Co dopiero sikałaś.

– Alę muszę.

– Gówno musisz. Przestań mnie denerwować i wciąż wołać. Siedź cicho, bo dostaniesz klapsa przez dupę. Ocipieć można z tobą. Ciągle myślisz o sikaniu. Pomyśl o kwiatkach. Upierdliwa z ciebie starucha. Rzygać mi się chce, gdy patrzę na twoje pomarszczone ciało. A to mi daj, a to mi zrób. Nie jestem twoją służącą. Ile razy można. Cholera by wzięła.

 

– Helenko, słonko,  mnie się naprawdę chcę. Mam zrobić w łóżko? Kupę uwalę przy okazji.

– Ani mi się waż, stara jędzo.

– Żartowałam. Ze sikaniem też. Przewróć mnie na prawo. Niewygodnie jak zaraza. Kości mi trzeszczą.

– Rozum tobie trzeszczy, którego nie masz. Czy ty pomyślałaś, że też mam problem.

– To twoja praca w mordę psia mać!

– Ale kochać cię nie muszę. I niańczyć ponad miarę… i wąchać twoje starcze smrody. Znowu się ośliniłaś. Chyba zwymiotuję.

 

– Helenko. Co z tobą? Mam zawołać inną. Aż taka nieznośna nigdy nie byłaś. Dobrze, że drzwi zamknięte.

– Kto tu jest nieznośny? Ciągle trzeszczysz pyskiem jak opętana. Nie mogę się skupić na swoich myślach… pani jaśnie Mario Ocipiała.

– Masz się skupiać na mnie. Za to ci płacą.

– Zamknij gębę, bo przywalę. Łyknij wreszcie te cholerne tabletki, to będę mogła sobie pójść. Chociaż przez jakiś czas, nie oglądać wrednego pyska. A najlepiej się udław!

 

– Kochana Helenko. Chcesz cukierka. Leżą na stoliku. Poczęstuj się złotko.

– Chcesz mnie udusić cwana starucho? Przyznaj się. Żeby ci inną przyznali.

– No coś ty. Proszę weź. Czuję, że coś cię trapi. Dlatego takaś nerwowa?

– Żebyś wiedziała, że trapi. Nie wiem, czy już będę miała okazję.

– A skąd mam wiedzieć, czy będziesz miała, durna dziewucho. No chyba, że posiadam szósty zmysł?

– Tylko bez takich wyrażeń. Szósty. Dobre sobie. To byś musiała mieć najpierw poprzednie.

– Uczę się słówek od mistrzyni

– Znowu zaczynasz mi dogadywać. Po co ja tu z tobą siedzę. Na łeb mi padło, czy co?

 

– A wiesz Helenko… też mam problem. Kosmicznej miłości.

– No nie! Bo się zesram z uciechy. Czego? Z tobą rzeczywiście coś nie tak, a przecież sufit równy. I przestań ciągle powtarzać: Helenko. Obrzydziłaś mi moje własne imię!

– Patrzyłam za bardzo… w gwiazdy miłości… a właściwie w jedną... i zgubiłam jakby. Nie wiem, czy zdążę odnaleźć. Spróbować przeprosić. Usłyszeć słowa przebaczenia.

– Mario! Co ty mi tu chrzanisz o jakiś… kosmitach… przebaczeniach. Jesteś doprawdy pokręconym babskiem. Tylko w cyrku pokazywać takie dziwadło z tabliczką: „Nie karmić zwierząt”

– A ciebie Helenko co trapi?

– Gówno tobie do tego! Daj mi święty spokój.

 

– No powiedz wrednej babie.

– No… też chciałabym odnaleźć. Przebaczyć nawet. Porozmawiać.

– Co z tobą? Dziwnie mówisz.

– Przestań. Jesteś dla mnie za dobra. Dlaczego?

– Sama nie wiem. Nie potrafię wytłumaczyć.

– Widzę, że tabletki połknęłaś tą swoją brudną, pogniecioną gębą. Wreszcie mogę iść. Odpocząć od ciebie. Najlepiej na zawsze.

– Życzę ci, żebyś odnalazła.

– Tego samego ci życzę, Helenko.

 

*

 

Siedzę w domu. Dzisiaj początek urlopu. Będą mogła czas poświęcić na dalsze szukanie. Chociaż pomału tracę nadzieję. Domyślam się, że były jakieś powody. Zawsze jakieś są. Ale to nic. Wszystko wybaczę. Nawet jak nie usłyszę słowa przepraszam. Jestem strzępkiem nerwów. Właściwie dlaczego. Powinnam mieć to wszystko w dupie. Odpłacić tym samym. Jeszcze to wredne babsko. Ile krwi mi napsuło. Chociaż w sumie, co ona winna, że na niej wyładowuje swoje pokręcone emocje. No ale nic. Będę mieć dłuższą przerwę od jej towarzystwa. Słyszę dzwonek. To cholerny telefon. No tak. Za szpitala. Zaraz się dowiem, że z urlopu dupa lub coś w tym guście.

 

– Taa… słucham.

– Mamy dla pani dobrą i złą wiadomość.

– Nie rozumiem. Proszę jaśniej.

– Pani nas prosiła o pomoc w odnalezieniu. Tak?

– Tak… chce pan powiedzieć… ojej… kurde… strasznie się cieszę. Natychmiast chce porozmawiać. Kiedy to będzie możliwe?

– Niestety… mam jeszcze bardzo złą wiadomość… z ostatniej chwili.

– To niemożliwe. Żartujesz ze mnie pojebańcu. Powiedz, że tak!

 – Przykro mi. Z tego co nam powiedziano, rozmawiała pani z matką często. A zatem nie rozumiem...

– Jak mogłam rozmawiać, skoro jej nie odnalazłam? Niby kiedy? Gdzie?

– W pokoju 22.

 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        Ja też.
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      w stare rajtki wrzuć cebule, w stare gacie czosnku łeb, i pamiętaj - szkoda wody, ze zwieraczy - krople dwie.   (Ktoś ma z tego niezły fan, iż zgotował bigos nam. Paris Hilton zna ten szyk, nie używa nawet fig.)   Pozdrawiam ;-)  
    • @Migrena dziękuję, mam jabłka z cynamonem:) jabłka na gorąco z jogurtem boskie:)

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • Wielkości było co rusz, ot figur, włości zapomniałem, mówiwszy głosem chrapliwym ile znaczy wielkość ponad czyn jak słowem było, tak i dalej tkwi   Tylekroć ile ulic się przemierzy i zachodów ujrzy mienią się one, barwami rozmazane brzmią nad wyraz niesamowicie, rozerwane od tła zdobią swoje pokrycie I wie to każdy co CI powie, powidok zdobi oko człeka Tyle wrażeń co sentyment liści tamtych Od dawna porwanych przez wiatr   Można mówić, że utęsknienie jest zabójcze mierzy się w górę, rwie naturę A to czekać jest najgorzej w doli mierzyć krok, rozgrzewać oddechem zmarznięte dłonie licząc na zarazem nieuchronne i przy tym tak znajome   Jak wspomniałem, wielkości było co rusz jako jedna z nich widnieje nabytek od zawsze tak chętnych śpiewów; Śpiewów pagórków Obitych flagą z marzeń, pragnień i opowiadań Pod płachtą, nadal znaleźć można jedność Szukającą nas jak my jej Taka to zabawa w nietuzinkowego chowanego   W taki sposób słyszy bezkres, wołania ewidentnie nam wtórując Widzę to i Ja A gdy przyjdzie okazja To tam nastanie wielmożny zieleni rząd Może za dzień, albo też i dwa  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • @Rafael Marius ja w domu robię wszystko sama:)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...