Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
Wesprzyj Polski Portal Literacki i wyłącz reklamy

Cierpienia młodego elektoratu (tylko dla dorosłych)


Father Punguenty

Rekomendowane odpowiedzi

Ledwie siódma wybiła nad ranem                                                       

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Czmychnęły już diabły z okolicy,
Gdy wątpliwości wszelkie rozbiła  
Dzwonnica, tak wściekle dzwoniła.

 

Jej dźwięk świdrował nieznośnie,
Mieszając się z dumną przemową
Z głośnika, gdzie mówca już głosi,
I złote góry, i ewangelię też nową. 
  
Lecz złotousta i śliska larwa,
Wolniutko wypełza mu z gardła.
Wiem, jak nie przerwie przemowy, 
Z pewnością nie utnie jej głowy.

 

Więc jak się w sobie nie zjeżę,
Do ucha na amen mi wlezie, 
I opanuje mi zwoje mózgowe, 
A sami wtedy wiecie: gotowe !

 

Ruch dłoni głośnik wycisza,
Paląca pojawia się kwestia:
Co wyje na obiad dziś z garnka 
Drugi kot naczelnika Jarka ?

 

Czy na balkonie urosną lewkonie ?
A czy księżyc już prawie w pełni
Przeznaczenia swego dopełni ?
I dręczy podstępny mózgojad,

 

Męczy, wciąż męczy przeklęty, 
A gdzie zaśnie w zakolu Wisły
Okoń, chyba że dawno już śnięty ?
Czy pasjans odpowie w kartach,

 

Dokąd pofrunie mucha dożarta ?
No i pytanie zawisa bez przerwy,
Co taki koń właściwie ma z tego,
Że na końcu wygrywa derby ?

 

„Daremne to żale, trud próżny’’, 
Idea nowa już wsuwa się gładko:
Będziesz solidną czterdziestką
A może pełnokrwistą sąsiadką ?

 

Będziesz snem czy też jawą ?
Choć jeszcze nie na kolanach,
To błagam, kochana przybądź,
Dziś właśnie, z samego rana.

 

Nim chłodne przyłożysz dłonie,  
Przedtem narzuć tylko koronki, 
Być mogą dowolne z promocji
Takie różowe, nawet z Biedronki.

 

Łańcuszek koniecznie z 'mosiądza'
By mocniej kłębiła się żądza.
Bo gdy dosiądziesz już siodła, 
By zmysły figura twa bodła,

 

Uwierzę, że jak pan Prezydent,
Łaskawa będziesz i szczodra, 
I jak nieskromnie pisują esteci :  
Z czułością przychylisz mi łona, 
 
A pisząc przyziemnym językiem,
Radośnie uchylisz mi bobra, a
Uwolniwszy z rozkoszy puginał,
Należny dasz ciału i "wierszu" finał.

 

A już na koniec wyznam ci chętnie
Bez wstydu, intymnie, w skrytości:
Odwrotnie niż na liście wyborczej,
W dowolnej dać chciej kolejności. 

Edytowane przez Father Punguenty (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

czy chodziło o wyjdzie?

 

Trochę mnie obrzydziło, trochę rozśmieszyło, trochę zniesmaczyło xD

Ten wiersz, to cały obraz POLITYKI.

Jeszcze tydzień i ktoś pozbędzie się złudzeń...

Będzie się działo, a komuś nie będzie smakowało.

poZdrówka!

Edytowane przez ais (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Patrząc przez okno, tym patrzeniem raczej smutnym. Sponad parapetu w typie lastriko, w którym wyłupało się kilka drobnych kawałków w czasach mojego dzieciństwa. Podczas zabaw z młotkiem i śrubokrętem. W wojnę…   Testowane były wybuchy jądrowe na pacyficznych atolach czy na płaskich terenach Kazachstanu… Jeden z okruszków trafił mnie wtedy w oko. Łzawiłem.   Ojciec zezował na mnie gniewnym wzrokiem jak na przegraną walkę Goliata na polu bitwy. Nie było łatwo w czasie próby odzyskania prestiżu.   Ale szedłem w górę z mozołem.   Wspinałem się po obsypujących kamieniach.   Kilka razy obsunąłem się na stoku. Skrwawiłem sobie boleśnie kolano.   Pies wesoło szczekał, merdał ogonem. Ojciec kazał wyjść z nim na spacer.   I szedłem wtedy. I idę nadal w te czasy napełnione szczenięcym śmiechem.   Uciekałem od siebie.   Uciekając w świat pustych otchłani, w których ciszą napełniał się każdy oddech.   I każde ciężkie westchnienie.   I wszystko oddychało w dalekich gongach stojącego zegara.   Kiedy pewnego razu, wyrwany ze snu wołałem, przestępując próg drugiego pokoju… — nikt nie odpowiedział.   Nie było nikogo.   Szukałem długo wśród mżących w powietrzu pikseli znajomej twarzy ojca albo matki…   Lecz tylko wgniecenia na fotelach świadczyły o ich niedawnej obecności.   Podchodziłem ostrożnie do drzwi, próbując się porozumieć ze skulanym za nimi głosem. Pełen nadziei…   Kiedy je otworzyłem, chłód owiał moje skronie tym chłodem idącym ze schodowej klatki, piwnicznej głębi.   Na drewnianej poręczy odłupana drzazga, promień zachodzącego słońca. Falujące na ścianach pajęczyny… W ogromnym przeciągu trzask zamykanych drzwi.   (Włodzimierz Zastawniak, 2024-05-06)    
    • @agfka bywa i tak:)
    • Nie mam ostatnio motywacji do pisania, więcej czytam. Dziękuję za komentarz  :)
    • @Leszczym Po co Tobie ta polityka, nie słuchaj idiotów
    • @Marcin Sztelak Dobre pisanie, mała uwaga, wszechświat raczej nas przeżyje, przetrwa
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...