Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Tomasz Kucina

Rekomendowane odpowiedzi

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

   graphics CC0

 

 

była w koronkach

w muślinowe kółka

biały stół - przyodziany w obrus

 

platerowana szkatułka

stała na nim - a w niej

 

pereł ogród

 

patrzyła spod rzęs

spod zatuszowanych powiek

przyciemniała półmrok stearynowej świecy

 

gdzieś motylki fruwały we głowie

a nad głową

 

esy floresy

 

małoważną się stała

szkatułka

z ornamentem - z weluru wyściółką

 

w jej olśnieniu - perłowy naszyjnik

a ja zdobyć pragnąłem

 

serduszko

 

więc ująłem subtelnie dzbanuszek

ten z wygiętym magicznie dziobkiem

cukiernica obok - i mlecznik

 

przesączyłem - przez usta jej słodkie

kawiarnianą miłosną nutkę

z filiżanki

wieczorem letnim

 

aż się zdziwił komplet do espresso

w eleganckim włoskim wydaniu

jak się miłość sprawdza

 

w stylu retro

 

zakochani:

mówią dobranoc

--

Edytowane przez Tomasz Kucina (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję Radku, dość łagodny, wyciszony to tekst. Treść usytuowałem w praktyce klimatów bliskich chyba każdemu człowiekowi, gdzie ludzie obdarzają się szacunkiem i polegają na sobie. Tyle prób szoku ostatnio wydarza się w licznych publikacjach, że podążyłem w kierunku ludzkim klimatycznym. Zwyczajny flesz aglomeracyjny - jakby zanotowana chwila dowolnego poety idącego ulicą i zauważającego spontanicznie młodą parę zakochanych ludzi - przez witrynę restauracji. Thx. Pozdrawiam serdecznie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięks Iwonko. Idzie sobie poeta zagląda przez szybę do lokalu, i wyobraża sobie o czym tam oni, ci młodziutcy "zakochańcy" deliberują? I pewnie dość banalny i tradycyjny naszyjnik w wierszu przemianowuje w perełki, a co tam, niech mają wiersz ubarwiony - klasyczny. Pozdrawiam ciepło. Taki to opis w didaskaliach tego wiersza ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Tomasz Kucina Przywołujesz misterium detalu, chwili, szczegółu a nawet szczególiku stąd i te zdrobnienia zapewne. Dla nich wszystko odbywa się zupełnie naturalnie, płynnie i nieziemsko tak jakby to wszystko było ukartowane i według wyćwiczonego scenariusza. Dla obserwujących ten jeden z aktów zakochanych jakim jest bez wątpienia kolacja przy świecach to automatyczny i bezwarunkowy odruch radości, szczęścia i uśmiechu. Energia i atmosfera nabiera na sile, gęstnieje w oka mgnieniu, a statyści i świadkowie znów nabierają wiary w sens życia. Pozdrawiam

 

Pan Ropuch

Edytowane przez Pan Ropuch (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

To jest bardzo celny komentarz. Zwłaszcza w wymowie odczuć owych statystujących i świadków, notabene dowolnie - poety- jako przypadkowego świadka, czy również innych aperiodycznych - okolicznościowych obserwatorów, bo przecież możemy tu sobie wyobrazić innych spacerowiczów, a każdy człowiek dobrej woli widząc zakochanych ludzi nabiera tej energii o której ładnie nas informujesz w komentarzu. Miłość to wielka siła. Dlatego ta zastosowana przeze mnie metafora "stylu retro", spełnia podwójną rolę, raz jest opisem klimatu tej kolacji, samego anturażu kawiarnianych bibelotów na stole przykrytym obrusem, ale i również: "styl retro" może być asercją zadziwienia tego nieco starszego poety, który autorsko utożsamia się z zaobserwowaną sytuacją (z parą). Obserwator wchodzi więc trochę w rolę oblubieńców - oczywiście raptem wyobrażeniowo i lirycznie - sam zatem ewoluuje w styl retro, staje się takim lekko zapodzianym w czasie narratorem. I to chciałem podkreślić w działaniu tego tekstu.  Dzięki Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

To świetnie, serduszko powiadasz? Człowiek to wymagający mechanizm ;), ale mówią wszystko jest za miłością, ucho - które wysłucha, ramię które przytuli no i serce które zrozumie. Dziękuję @M.A.R.G.O.T, tekst niezbyt finezyjny ale przynajmniej spontaniczny, pozdrawiam wieczorowo ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

A dlaczego po rosyjsku komentujesz? Masz może jakieś konotacje z Rosjanami, że tak spontanicznie ci wyszło czy jak? Uważam, Rosjan za uduchowiony w kulturze i mega romantyczny naród, ludzki przyjazny - chyba że to jakiś ukryty afront? Gdyby tak było, to informuję, że nie musisz mnie akurat stawiać w zaplanowanych antagonizmach do innych narodów, nacji, czy ras. To, że w awatarze mam orła nie oznacza, iż mam ksenofobiczno_lubne poglądy, wręcz przeciwnie, a polskie Godło - uważam - powinno się kojarzyć zawsze z tolerancją, naturalnym szacunkiem i miłością do Ojczyzny, oraz równolegle - z poszanowaniem dla innych narodów. Rosjan akurat lubię i szanuję. Mnie nie musisz układać w nieuzasadnione antagonizmy tym bardziej słowiańskie. A piszę o tym wszystkim, bo spoglądam na twój ostatni wiersz, który na pewno nie stoi w szacunku do Ojczyzny, tym bardziej, że już w tytule wiersza "rzecz pospolita" jest z małej litery a treść rzekłbym lekko kontrowersyjna. Co to za demonstracja u ciebie? hmm?  

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Dziekuję bb, fajnie, że utwór trafił do twojej wrażliwości. Bo jest dość oszczędny, a wiem,  nie raz pisaliśmy o tym, że ty należysz do autorów preferujących oszczędne formy, ponieważ masz w takich sposobach prezentacji tekstów ugruntowane doświadczenie i niewątpliwie wprawę - to miło mi, że zauważyłaś ten akurat mój tekst. Pozdrawiam i doceniam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Jeżeli spontanicznie to przyjmuję. Nie dziw się mnie, że zareagowałem na twój komentarz, po prostu nie przywykłem, by ktokolwiek komentował moje teksty w języku rosyjskim. Trochę mnie to zaskoczyło, gdyby ktoś położył komentarz nie wiem, np. powiedzmy w pakistańskim czy kaszmirskim urdu, albo w języku inuktitut czyli eskimoskim, albo dowolnie innym zdziwiony byłbym identycznie. Co ci wolno a czego nie - to ja o to nie pytałem, bo w twoje prawo i potrzeby dowolności komentarzy absolutnie nie wnikam, ani o nich nie dociekam, na pierwsze i podstawowe moje pytanie w poprzednim komentarzu jednak nie odpowiadasz. Więc nie ma tematu. Moje teksty nigdy nie były polityczne, raczej społeczne. Dziękuję za słowo pod utworem. Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Potrzebujesz szpachli na maskę Terpsychory , że ci się kojarzy z lamentem i osiemnastowiecznym buduarem? Widzę, że wszystkich tu krytykujesz, jedziesz po bandzie, ze mną tak nie będzie, degradujesz autorów beznamiętnie a reputacja w fazie prenatalnej. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Tomasz Kucina Witaj Tomaszu, nie wiem czy potrzebuję szpachli, przeczytałam twój tekst i wyraziłam opinię "(...) biały stół przyodziany w obrus...(...) pereł ogród....(...) motylki fruwały we głowie...." i inne frazy tego wiersza sprowokowały do takiej, a nie innej. I ilość tzw. reputacji nie ma tu nic do rzeczy.

Pozdrawiam serdecznie :)

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Napisałem wyjątkowo wiele tekstów ultra nowatorskich bym musiał wstydzić się za bardziej klasyczne słowa, więc nie czyń sobie absmaku.

Czytaj ze zrozumieniem, pisałem o szpachli na maskę MUZY Terpsychory, nie napisałem, że ty jej wymagasz osobiście. Tańcujesz jak ta właśnie MUZA dosłownie pod każdym tekstem na portalu z hejtem, potrzebujesz jakiegoś dowartościowania? Nie widziałem, żeby ktoś nowy w serwisie krytykował wszystkich autorów bezwzględnie i pod krechę, punkty reputacji mają więc kluczowe znaczenie, bo wskazują mi na jakość i wkład komentującego jaki wnosi do tego miejsca,  widzę, że masz ich kilka a krytykujesz wybornych autorów, którzy wypracowali dwa-trzy razy lepsze rankingi niż chociażby skromniutki ja, przyznam dla mnie to dziwne. Ale widzę, że szacunku nie masz za grosz do nikogo, skoro słynną diwę i gwiazdę polskiej sceny muzycznej - Violettę Villas, artystkę o niespotykanej skali głosu i sumienną orędowniczkę ochrony zwierząt, uczyniłaś w swoim wierszu obiektem kpin notabene - pretendując osobowo i osobiście do imidżu samego Johna Malkovicha (jak doczytuję w twoim komentarzu pod tekstem), nie za daleko? nie za wysoko? Nie za bardzo apłciowo? Uważaj, jak będziesz wszystkich rugać po kolei -  administator może ciebie w końcu wygasić. Bo to nie są realne komentarze, ale krytycyzm bezmyślny - pod krechę. Moją odpowiedź potraktuj jako dobrą radę a nie awersję osobistą. Myślę realnie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Tomasz Kucina Dziękuję, czuję się upomniana i skarcona, biorę to po męsku na klatę i z grzywką. Obiecuję, że będę komentować zgodnie z własnym odbiorem, gustem bądź jego brakiem, a nie panującymi tutaj trendami.

Jeśli naruszyłam regulamin, zgłoś to Administratorowi, a On podejmie decyzję, co zrobić z tak karczemną osóbką.

O moich tekstach, proszę pisać pod moimi tekstami, dlatego wybacz, ale nie odniosę się do Twojego komentarz.

Pozdrawiam serdecznie :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Niestety bywa, że alko i dragi i wtedy nic innego się nie liczy. Pozdrawiam
    • Trochę inna wersja dawnego tekstu   Cześć. To tylko ja. Chyba jako całość lub nie. Jeżeli masz tyle cierpliwości co ostatnio, to czytaj. Jeżeli przeciwnie, to chociaż napisz, o czym nie przeczytałaś. No dobra. Tyle wstępu.   Trudność to dla mnie wielka, zwyczajność z mego pióra na papier bezpowrotnie spuszczać. Aczkolwiek – chociaż takową lubię – to bez udziwnień, ciężko mi zaiste lub po prostu taki wybór chcianą przypadłością stoi. Pisząc dziwnie o zwyczajności i prostocie kwadratowych kół, zawikłanie w umysłach sprawić mogę, a nawet bojkot, takich i owakich wypocin, lub nawet laniem wody zalać.   Gdybym koślawym grzebieniem, włosy w przypadkowym kierunku przeganiał, to skutek byłby podobny. No cóż. Żyję jakoś na tym pięknym świecie, co wokół roztacza połacie, pośród bliźnich, zwierząt, roślin różnorodnych, rzeczy ożywionych i martwych, dalekich horyzontów i niewyśpiewanych piosenek, a w tym co piszę teraz, nadmiar zaimków osobowych, co w takim rodzaju tekstu, jest uzasadnione.   Napisz proszę, co w twoim życiu uległo zamianie. Co zyskałaś, co straciłaś. Czy odnalazłaś szczęśliwą gwiazdę na nieboskłonie ziemskich ścieżek. Jeżeli nie, to masz w tej chwili szukać. Choćby z nosem przy padole, twojej upragnionej gwiazdy. Gdy ulegniesz poddaniu, to już zostaniesz na dnie wąwozu niemożliwości, opłakując swój los.   A jeśli źli ludzie ciebie podepczą, to nadstaw im jedną siedemdziesiątą siódmą część policzka. Bez przesady rzecz jasna. Czasami oddaj! Pamiętaj, taką samą miarą będziesz osądzona, jaką ty innych sądzisz. Ile szczęścia dajesz, na tyle zasługujesz. O cholera. Co za banały wyłuszczam.   Proszę cię. Pozostań przewrotną, ale nie strać równowagi. Pamiętam, że często błądziłaś wzrokiem po ogniu, a myślałaś o rześkim strumyku. To mnie w tobie fascynowało. Nieokiełzane myśli, wiecznie związane w supełki, które wielu próbowało rozplątać, bez widocznego skutku. Tylko ósme poty wylali i tyle z tego było.   Przesyłam tobie taki śmieszny przerywnik, dla odprężenia umysłu.   twoje zwłoki są w rozkładzie twoje ciało gnije już twoją trumnę sosenkową pokrył zacny cudny kurz   twoje czarne oczodoły białej czaszki perłą są a piszczele szaro złote jak diamenty ślicznie lśnią   No i co? Zaraz jest ci weselej, nieprawdaż? Przyznać musisz. Oczywiście wierszyk nie dotyczy ciebie. Kiedyś tak, jeżeli twój trup nie spłonie. Póki co, wolę cię zapamiętać obleczoną w ciało. Ładne i zgrabne zresztą. Ale dosyć tych słownych uciech. Musisz jednak przyznać, że ci lżej na sercoduszy.    Tak bardzo tobie współczuję, że masz jeszcze siły na czytanie tych moich ''mądrości''. Tym bardziej, że nie czytam wszystkich twoich, ale jestem przekonany, że ty czytasz moje sądząc po tym, co odpisujesz. Wiem, wredne to z mojej strony, do utraty tchu. Mam jednak pewność, że nie wyznajesz zasady: coś za coś. Ja też jej nie wyznaje. Wolę coś twojego przeczytać, jak prawdziwie chcę, niż czytać na siłę, gdy naprawdę: nie chcę.   To skądinąd byłoby dowodem braku szacunku i lekceważenia twojej osoby. Mam trochę pokręconą psychikę w wielu sprawach. Do niektórych podchodzę: inaczej. A zatem pamiętaj: nie wszystkie moje listy musisz czytać. Na pewno nie popadnę w otchłań obrażań. Chyba, że obrażeń, jak dajmy na to w coś walnę lub ktoś lub coś, mnie.   Aczkolwiek bywa, iż żałość odczuwam wielką, do suchej nitki białej kości. Proszę, poniechaj zachwytów nad tym co piszę, bo jeszcze przez ciebie na liściach bobkowych osiądę speszony, a to spłodzić może, psychiczny uszczerbek na zdrowiu... a to z kolei na braku moich listów. Czy naprawdę jesteś przygotowana na tak dotkliwą stratę?    Dzisiaj znowu byłem latawcem, który pragnął wzlecieć i kolejny raz, spalił lot na panewce. Ciągle ogon wlecze po ziemi. Znowu lecę nie do góry, ale w bezdenny dół, w długą ciemną przestrzeń. Głębiej i głębiej, dalej i dalej. Światło mam głęboko w tyle, ale jeszcze trochę kwantów na plecach siedzi. Nieustannie widzę przed sobą własny cień. Ścigam go, bo nie mam innego wyjścia. Wyjście zostawiłem daleko nade mną.   Kiedy wreszcie będzie koniec. Raz na zawsze. Na zawsze z wyjściem i na zawsze z wejściem. Co będzie po drugiej stronie, skoro potrafię tylko spadać. Kiedyś, gdy mogłem oprzeć jaźń o jasne ściany, to były mi obojętne. Teraz przeciwnie, lecz mijam je za szybko. Są tylko smugami. Bo wiesz jak jest. Światło bez cienia sobie znakomicie poradzi, lecz cień bez światła istnieć nie może.    Nie czytaj tej mojej głupawej pisaniny, jeżeli nie chcesz. Zrób kulkę i wrzuć do ognia. Niech spłonie. Nawet już nie wiem, jak smakuje gniew.    Stoję oparty o ścianę. Widzę lecącą w moim kierunku strzałę z zatrutym ostrzem. Nie mogę ruszyć ciała, znowu przyklejony do otynkowanych, ułożonych w mur cegieł. Są częścią mnie. Ciężarem, którego tak naprawdę nie dźwigam, a jednak odczuwam, jako zafajdany kleisty los. Ciekawe czyja to wina? Raczej nie muszę daleko szukać, by znaleźć winowajcę. Jest zawsze całkiem blisko.    Nagle zdaję sobie sprawę, że nie zabije mnie żadna strzała, tylko kupa duszącej gruzy. Tańcząca kamienna anakonda, pragnąca udusić i wycisnąć: całe posklejane rozdwojone wnętrze, żebym mógł je na spokojnie obejrzeć, przemyśleć i uwolnić trybiki z piasku. Wystawiam ręce na boki. Nic z tego. Odepchnięcie niemożliwe. Czerwone cegły pod skórą tynku, pulsują niczym krew w tętnicy.    Nagle przypominam sobie. To z własnej woli posmarowałem klejem pokręcone ego i oparłem o niby szczęśliwą ścianę. Jakiż wtedy byłem pewny swoich możliwości. A jaki głupi i naiwny. Myślałem, że oderwę jaźń w każdej chwili. Gówno prawda. Sorry.    Nogi nadal zwisają poza parapet mnie. Zasłaniam stopami uliczny ruch i mrówczanych ludzików. Wyciągam ręce przed siebie. Zasłaniam chodnik. Rozkoszny wietrzyk szeleści we wspomnieniach, przerzucając kartki niewidocznej księgi. Niektóre wyrwane bezpowrotnie. Pozostał tylko wzdłużny, postrzępiony ślad.   Nagle zasłaniam wszystko przezroczystością. Tylko spod prawego rogu zwisającego buta, wychodzi dziwna, tycia postać. Widzę ją wyraźnie, pomimo dużej odległości. Pokazuje mi środkowy palec. To matka głupich. Zaraz na nią skoczę i jej tego palucha złamię. Odzyskam wiarę we własne siły i lepszy los.    Pomału kończę na dzisiaj... z tą pseudofilozofią. Na drugi raz napiszę bajkę, co na jedno, chyba wyjdzie. Na przykład o człowieku, który po swojej śmierci, musi całą wieczność leżeć w trumnie na własnych rozkładanych zwłokach, jako pokutę za grzechy, które popełnił. Cały czas będzie tam jasno, a zmysł zapachu nie zostanie wyłączony. Oczu nie będzie mógł zamknąć, leżąc twarz w prawie twarz i żadnego spania. On sam nie ulegnie rozkładowi z uwagi na ciasnotę.   No nie! Nawijam banialuki w sumie lub innej rybie. To jeno metafora. Dla rozluźnienia powagi. Pomyśl o kwiatkach na łące. O modrakach i stokrotkach, makach i pasikonikach. Jak ładnie pachną, dopóki nie zwiędną i zdechną. O białych uroczych barankach, płynących po błękitnym oceanie do złotego portu o barwie słońca, otulonego szatą horyzontu, w kolorze pomarańczy z nadszarpniętą skórką. Co chwila jest oświetlona, obsraną przez muchy, lecz mimo wszystko działającą, żarówką morskiej latarni.     Wiesz co, tak sobie pomyślałem, że jest sprawą niemożliwą, by nie wypełnić czasu całkowicie. Nasze poczynania przyjmują kształt czasu, w którym są. Z tym tylko, że istnieją różne rodzaje: cieczy i naczyń. Największa klęska jest wtedy, gdy takie naczynie rozbić na wiele kawałków i nie móc go z powrotem posklejać, bez względu na to, ile czasu zostało. A jeszcze gorzej, gdy są to naczynia połączone i tylko jedno ulegnie destrukcji, a drugie zostanie całe, lecz i tak rozbite.    Jeżeli przeczytałaś te moje bajanie, to gratuluję cierpliwości. Napisz proszę. Może przeczytamy, a może nie.    Na koniec zwyczajowy przerywnik.    Miłość    zostańmy w naszym świecie lecz zabierzmy butle tlenową z powietrzem może być różnie gdyż ty ze mną a ja z tobą
    • (Amy Winehouse)   więc albo światło albo mrok   reszta to mgnienia  zauroczenia odurzenia    od niechcenia 
    • @befana_di_campi ↔Dzięki:~))↔Pozdrawiam:)
    • @Waldemar_Talar_Talar ↔Dzięki:)↔ Chociaż ja jestem rzadko zadowolony na 99% z tego co napisałem. Raczej nigdy! Chyba każdy tekst?→jest "żywy"→bo można go napisać na nieskończenie wiele sposobów:)↔Pozdrawiam:)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...