Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

Gdybym wiedział tyle co nie wiem, byłbym geniuszem.

–––––––––––––––––––––––––––

 

U kanibali

 

– Mamo! Dzisiaj przyrządzisz na obiad: mądrego czy głupiego?

– Ależ dziecko! To nie istotne. Tak samo smakują.

– A co jest istotne?

– Właściwe przyprawy.

 

 

?<––––––~//~––––––––>?

choć twoja moc jest ogromna

nie zawsze spełniasz życzenia

człowiek zgnębiony strasznie

żegna cię pełen zwątpienia

 

lecz co to byłby za pan Bóg

chyba jakaś podróbka

gdyby go łatwo pojęła

ludzka myśląca główka

 

człowiek jest nawet zdolny

bardzo wysoko podskoczyć

ale swojego rozumu

nigdy on nie przeskoczy

 

wierzący w to że nie wierzy

z przekonań swych i niegroźny

także jest godzien szacunku

lub wielkiej miłości choćby

 

lepiej innych nie sądzić

po głowie znacząco się pukać

ktoś dobrem bliźnich wałkuje

lecz Bogu przestał on ufać

 

może jest przekonany

że pan Bóg zło mu dostarczył

zawiódł się srogo i cierpiał

błagał lecz nie otrzymał

za krzywdy mu wyrządzone

jego winą obarczył

 

nie znamy przecież my jego

planów na ludzkim padole

co dla nas okaże się lepsze

gdy życia nadejdzie koniec

 

a może za różne cierpienia

po stokroć będzie nagroda

wieczna nie nudna ciekawa

że ktoś pomruczy do siebie

za mało cierpiałem a szkoda

 

nie pan Bóg każe zło czynić

to człowiek wali po mordzie

gwałci morduje poniża

jakby pracował w akordzie

 

od dawna jest rzeczą wiadomą

wewnętrzny głos nam to powie

że najgroźniejszy na świecie

drapieżnik to właśnie człowiek

 

trzeba być bardzo zimnym

albo diabelnie gorącym

bo wszak takiego letniego

chłodny i wrzący odtrąci

 

zgnije światowe cielsko

lub spłonie zostanie popiołek

czy będzie to człeka każdego

ostateczny już koniec?

 

lepiej zwłok nie spopielić

wetknąć w całości do grobu

bo jeszcze kochane robaki

pomrą nam biedne z głodu

 

lub lepiej organy przekazać

wiekiem ich nie zamykać

wtedy na człeka podrobach

bliźni poskacze pobryka

 

nie może zniknąć materia

bo coś innego wzbogaci

lecz informację co niesie

można na zawsze utracić

 

spalona książka w ognisku

nie zginie popiół zostanie

lecz nie da się z niego zrobić

rozdziałów i wznowić czytanie

 

no chyba że jakaś siła

co mocy ogarnąć się nie da

zasadę tę przezwycięży

czytanie wznowi jak trzeba

 

jak mogło powstać coś z pustki

można się zgubić w tym wątku

albo Coś dało początek

albo nie miało początku

 

jeżeli się wszechświat rozszerza

to nie w czymś jak sobie zechce

dopiero się powiększając

tworzy on czasoprzestrzeń

 

za dużo pytań mam w sobie

odpowiedź gdzieś mi umyka

a może musiałbym zaufać

po prostu bez żadnych pytań

 

dopiero gdy człowiek ten pyłek

znajdzie się w śmierci potrzasku

czas nie będzie miał władzy

ani w ciemności ni brzasku

 

zerknie czy słusznie nie wierzył

zrozumie wiele nie wszystko

lub pojmie że jego niewiara

była największą pomyłką

tak czy inaczej przed kosą

może przypuszczać on tylko

 

albo też ludzkość przeminie

nie pójdzie nigdzie w zaświaty

w kosmosie będzie materią

a wszechświat w dalszym istnieniu

nie zauważy tej straty

Edytowane przez Dekaos Dondi (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

@Dekaos Dondi fajnie ująłeś rozmaite przemyślenia w jeden utwór, który płynie do przodu jak kręta rzeka o nieuregulowanym korycie. Tak mi się skojarzyło. Dużo swobody, ale nie wyszedł bełkot, wszystko ma ręce i nogi. Mi się podoba.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Pani Dyrektor ogłosiła, że na Wigilię zostaną zaproszeni najlepsi maturzyści z ostatnich dwudziestu lat. Jak się okazało było to zaledwie kilka osób. Inicjatorem okazał się tajemniczy sponsor, który opłacił catering szkolnej Wigilii i DJ"a pod tym jednym warunkiem...

      Frekwencja dopisała, catering i DJ również stawili się punktualnie.

      Na początku był opłatek, życzenia, kolędy a później, no a później, to trzeba doczytać.

       

      Na scenę wyszła pani Krysia, woźna, która za zgodą pani dyrektor miała zaśpiewać Cichą noc. Pojawiła się umalowana, elegancka w swojej szkolnej podomce i zaczęła śpiewać, ale nie dokończyła, bo ujrzała ślady błotka na parkiecie. Oj, się zdenerwowała babeczka, jakby w nią piorun strzelił. Trwała ondulacja w mig się wyprostowała i dziwnie iskrzyła, jak sztuczne ognie. Przefikołkowała ze sceny, czym wywołała konsternację zgromadzonych, bo miała około siedemdziesiątki i ruszyła w stronę winowajcy. Po drodze chwyciła kij od mopa z zamiarem użycia wobec flejtucha, który nie wytarł porządnie obuwia przed wejściem. Nieświadomy chłopak zajęty gęstym wywodem w stronę blondynki otrzymał pierwszy cios w plecy, drugi w łydki i trzeci w pupę. Odwrócił się zaskoczony i już miał zdemolować oprawcę ciosem, gdy na własne oczy zobaczył panią Krysię, woźną, złowrogo sapiącą i charczącą w jego stronę i zwyczajnie dał nogę.

       

      – Gdzieeee w tych buuutaaach pooo szkooole?! Chuuliganieee! – Ryknęła Pani Krysia i jak wściekła niedźwiedzica rzuciła się w pogoń za chuliganem.

       

      Zgromadzeni wzruszyli ramionami i wrócili do zabawy. DJ, chcąc bardziej ożywić atmosferę, puścił remiks „Last Christmas”, od którego szyby w oknach zaczęły niebezpiecznie drżeć.

       

      Wtedy to się stało.

       

      Wszystkich ogarnęło dzikie szaleństwo. No, może nie wszystkich, bo tylko tych, którzy zjedli pierniczki.

      Zaczęli miotać się po podłodze, jakby byli opętani. Chłopcy rozrywali koszule, dziewczęta łapały się za brzuszki, które błyskawicznie wzdęły się do nienaturalnych rozmiarów. Chłopięce klatki piersiowe rozrywały się z kapiszonowym wystrzałem i wyskakiwały z nich małe Gingy. Brzuszki dziewcząt urosły do jeszcze większych rozmiarów i nagle eksplodowały z hukiem, a z ich wnętrza wysypał się brokat, który przykrył wszystko grubą warstwą.

      Muzyka zacięła się na jednym dźwięku, tworząc demoniczny klimat.

       

      Za to w drzwiach pojawił się niezgrabny kontur, który był jeszcze bardziej demoniczny.

      Sala wstrzymała oddech, a Obcy przeskoczył na środek parkietu szczerząc zęby, na którym widoczny był aparat nazębny.

       

      – Czekałem tyle lat, żeby zemścić się na was wszystkich!

       

      – Al, czy to ty? – zapytał kobiecy głos.

       

      – Tak, to ja, Al, chemik z NASA. Wkrótce na Ziemi pojawią się latające spodki z Obcymi, którzy wszystkich zabiją.

       

      – Chłopie, ale o co ci chodzi?

      – zapytał dziecięcym głosem ktoś z głębi sali.

       

      – Wiele lat temu na szkolną Wigilię upiekłem pyszne pierniczki. Zostały zjedzone do ostatniego okruszka, ale nikt mi nie podziękował, nikt mnie nie przytulił, nikt nie pogłaskał po główce, nikt mnie nie pobujał na nodze. Było mi przykro. Było mi smutno. Miałem depresję!

      Nienawidzę was wszystkich!

       

      Tymczasem na salę wpadła pani Krysia, woźna, kiedy zobaczyła bałagan, dostała oczopląsu, trzęsionki, wyprostowana trwała ondulacja stała dęba i zaryczała na całą szkołę:

       

      – Co tu się odbrokatawia!

       

      – Ty, stary patrz, pani Krysi chyba styki się przepaliły. – Grupka chłopców żartowała w kącie.

       

      Pani Krysia odwróciła się w ich stronę i poczęstowała ich promieniem lasera. To samo zrobiła z chłopcami-matkami małych Gingy i dzięwczętami, które wybuchły brokatowym szaleństwem.

      – Moja szkoła, moje zasady! – krzyknęła pani Krysia, woźna.

       

      Na szczęście nie wszyscy lubią pierniczki.

       

      Maturzyści, zamiast uciekać, wyciągnęli telefony. To nie była zwykła Wigilia – to była `Tykociński masakra`. DJ, zmienił ścieżkę dźwiękową na „Gwiezdne Wojny”.

       

      Grono pedagogiczne siedziało na końcu sali, z daleka od głośników DJ'a, sceny, całego zamieszania i z tej odległości czuwali nad porządkiem. Nad porządkiem swojego stolika.

       

      Później Pani dyrektor tłumaczyła dziennikarzom, że Wigilia przebiegła bez zakłóceń, a oni robią niepotrzebny szum medialny.

       

      Nie wiadomo, co stało się z chemikiem z NASA, ale prawdą było, że pojawiły się spodki, ale nie z UFO, tylko na kiermaszu świątecznym, które każdy mógł dowolnie pomalować i ozdobić.

       

      Pani Krysia, woźna, okazała się radzieckim prototypem humanoidów - konserwatorów powierzchni płaskich.

       

      To była prawdziwa Tykocińska masakra, która zaczęła się niewinnie, bo od...

       

      Wesołych Świąt!

       

       

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



×
×
  • Dodaj nową pozycję...