Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

               Ten dzień zaczął się tak jak wszystkie ostatnio. Brak motywacji do nauki. Brak motywacji do wstania z łóżka. Brak motywacji do życia. Bez zbędnej dramaturgii i powodu. Tak po prostu. Wszystko wydawało się takie nijakie i niespecjalnie chciało jej się nawet zadawać pytania o sens czegokolwiek. No i jeszcze to jebane kolano bolało…

               Nie było jej ani smutno, ani ciężko. W zasadzie nie wiedziała, jak jej było. Nie miała siły się nad tym zastanawiać. W takich momentach bardzo zazdrościła ludziom, którzy posiadali coś takiego jak poranna rutyna. Ona nie miała. Nie wybrała tego stylu bycia, tak samo, jak nie wybrała swojej osobowości. Była lekkim duchem i każdy dzień wyglądał trochę inaczej. Nawet jeśli coś planowała to nie na dłużej niż tydzień. Dzięki temu mogła się codziennie sama zaskakiwać, ale kiedy od czasu do czasu zabrakło jej „nigdy niekończącej się energii” to po prostu czuła, że równie dobrze mogłaby po prostu nie żyć.

               Wzięła zimny poranny prysznic w akcie rozpaczliwej próby pobudzenia się do zrobienia CZEGOKOLWIEK. Niespecjalnie zadziałało. Teraz było jej po prostu zimno i niezbyt przyjemnie. Weszła na instagrama w poszukiwaniu jakiejś motywacji. Jedyne co znalazła to infantylny filmik swojej koleżanki, którego cel był jej obcy. Przedstawiał ją i jej ciężarną siostrę tańczące (a przynajmniej taki chyba był zamiar) jak na pierwszym lepszym tiktoku.

#aunttobe #dance #dancers #egurrola #...

Nawet nie wiedziała, czy ją to bardziej bawi, czy żenuje, ale wiedziała, kto jeszcze będzie miał taki sam wewnętrzny dylemat – wysłała link swojej siostrze. Reakcja była taka, jak się spodziewała. Wymieniły kilka sarkastycznych komentarzy i to trochę dodało jej energii.

 

               Zeszła na dół pomóc przy śniadaniu rodzicom. Zjedli rozmawiając o planach na ten dzień. Miała posprzątać salon i kuchnię, bo oczekiwali gościa – znajomej mamy. Każda rozmowa ją troszeczkę naładowywała, ale nie tak jak by tego chciała. Zostali jeszcze chwilę razem przy stole, żeby wypić kawę. Niespodziewanie siostra wysłała wiadomość:

- Jesteście wszyscy razem?

- Yup

Po chwili usłyszała charakterystyczny dzwonek skype’a. No tak, przecież podpisywali wczoraj z mężem umowę o mieszkanie. Pewnie chcą opowiedzieć tacie, jak wszystko przebiegło i troszkę poplotkować. Ta kwarantanna w końcu nie służy nikomu.

               Sięgnęła po laptopa, odpowiednio go ustawiła i odebrała połączenie. Od razu się wyszczerzyła widząc twarze siostry i szwagra. Ich związek był dla niej definicją miłości i marzyła, żeby kiedyś być w podobnym. Kochała ich całym sercem, ale bez zazdrości. Wyglądali na podekscytowanych. No jasne, że byli podekscytowani! Za jakieś siedem miesięcy będą się wprowadzać do świeżutkiego, ładnego mieszkanka.

 

               Gadali przez chwilę wszyscy w piątkę – ona, siostra, szwagier, mama i tata. Młodzi w końcu zeszli na temat umowy, mieszkania i przyszłości. Wszystko tak jakby się można tego spodziewać. Tylko szwagier nagle wypalił:

- No… i nawet znaleźliśmy nowego lokatora do mieszkania.

Na chwilę zgłupiała. Nowego LOKATORA??? Przecież już mieszkają sami! Dlaczego mieliby nagle szukać lokatora do mieszkania, które miało być już podstawą do założenia rodziny?!

Poczuła swoją opadającą szczękę, kiedy szwagier zza widocznego ekranu wyciągnął zdjęcia USG. Z trudem opanowała pierwszą falę euforii. Spojrzała badawczo na siostrę. Ona z kolei obserwowała swoją rodzinę z niepewnością. Na jej twarzy wypisane było napięcie zmieszane ze szczęściem.

Jak zwykle, przy silnych emocjach, jej oczy zwilgotniały. Zorientowała się, że siedzi z otwartą buzią, więc ją zamknęła. Nie zarejestrowała tego, co się działo dalej. Widziała tylko, że jej siostra jest szczęśliwa i to jej wystarczyło.

Młodzi nie starali się o dziecko. Ba! Oboje pochodzili z raczej mało płodnych rodzin, a do tego dodatkowo się zabezpieczali! A mimo to oboje tryskali taką ożywczą energią. Byli gotowi.

No i wiesz – teraz siostra zwróciła się do niej - jeżeli wszystko pójdzie dobrze, to będziesz odjazdową matką chrzestną.

               Poczuła, że zaraz jej serce nie wytrzyma tego wyróżnienia. Zasłoniła twarz dłońmi, żeby nie widzieli jej emocji. To był taki niemy traktat. Oni udawali, że nie widzą – ona udawała, że nie płacze.

 

               Rozmawiali tak jeszcze przez pół godziny. Przyszli dziadkowie nie kryli podekscytowania, natomiast ona już myślała o tym, jak bardzo kocha tę małą fasolkę mimo, że jeszcze nawet nie była człowiekiem. Uśmiechnęła się o własnych myśli - Widocznie niektórym ta kwarantanna jednak służy!

 

-Tylko wiecie. To dopiero szósty tydzień. Jeszcze nic nie wiadomo i nie chcemy nikomu więcej mówić. Zachowajcie to na razie dla siebie.

 

               Fuck. Jak ona miała sobie teraz z tymi emocjami poradzić nie mówiąc nikomu?!

               No chyba że…

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

No chyba że...co? Że powie wszystkim jednocześnie i po kłopocie! Od czegoś w końcu jest FB, IG, TT i inne portale społecznościowe.

Czy nie?

Teraz umrę z ciekawości. Dziękuję wszystkim autorom, którzy tak kończą swoje opowiadania.

Pozdrawiam i gratuluje peelce!

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Jest Niedziela. Za oknem popołudnie; dzisiejsze, w odmienności do całej Soboty, dopuszczajace do miasta mało słonecznego światła.    Uważny Czytelnik z pewnością rozpoznał - w początkowych słowach powyższego akapitu - nawiązanie do "Rozmowy przez ocean" - piosenki wykreowanej przez Andrzeja Sikorowskiego zapewne w tysiąc dziewięćset osiemdziesiesiątym piątym roku, a wykonywanej później także przez Marylę Rodowicz. Pomijam celowo przedstawienie większej ilości szczegółów, jak również zamieszczenie linku do wspomnianiej piosenki. Przecież Czytelnik, chcący przenieść się myślą i uczuciem do song'owej sytuacji, może uczynić to bez mojego pośrednictwa.     Autor bieżącego opowiadania - zgodnie z tym, na co mu przyszła ochota - sięga po piwo. Czerwone Pszeniczne, butelka nabyta poprzedniego wieczoru. Któż mnie, Corleone'owi11, zabroni, oprócz moich własnych myśli? One pozwalają, wewnątrzumysłowa decyzja dopuszcza. Prawda, że pewien kłopot z aurą jest możliwy, ale z drugiej strony - wokół jest tyle energii. Świadomość i wola decydują, żeby intencjonalnie sięgnąć i zaczerpnąć, też intencjonalnie, po stosowną ilość. Sięgam.     Butelka odkapslowana - skoro odkorkowujemy wino, to piwo odkapslowujemy. Nachylam ją i przelewam - kufel czeka. Spokojnie i cierpliwie. Ten kupiony w sklepie z pamiątkami o nazwie "Szafa Gdańska", mieszczącym się przy ulicy Garbary 14; wiadomo, którego miasta i że w jego staromiejskiej części.     Piszę stopniowo i stopniowo wychylam - sączę - czerwonopiwny w barwie trunek. Procenty nie przeszkadzają w myśleniu - jestem im wdzięczny. Dzięki.     Pamiątkowy kufel z miasta, z którym - zbiegiem okoliczności, a naprawdę jedną z międzywcieleniowych decyzji - łączy mnie wiele.    Gdańsk. Spędziłem w jego Głównym Mieście sporo, sporo czasu. Trudno byłoby zliczyć godziny co najmniej kilkunastu week-end'ów, ale także dni przed miedzynarodowymi wyjazdami, jak chociażby ten do Brazylii. Podczas właśnie tego poznałem Gabrielę... Przetańczona noc: tyle mogę - i tyle wypada - napisać. Nie proś, Czytelniku, o szczegóły. Wiem, że chciałbyś je znać; cóż, ciekawość. Gdybym był Tobą, też zapragnąłbym je przeczytać, a Ty, gdybyś był mną, też pominąłbyś ich przedstawienie.     Od tamtego week-end'u - od jego dni - minęło dużo czasu. Więcej niż rok. Minęły spotkania - te, które były, jak również upłynął czas tych, do których nie doszło. W porze tej inne kraje stały się naszym osobnie czasowym udziałem: jej Grecja, Albania Serbia i Niderlandy; moim Sri Lanka, Tajlandia, Gruzja, Peru i Boliwia.     Ludzie poznają się w miastach, miasta spotykają ludzi. Gdańsk nas poznał i przywołał do siebie na powrót. Można uznać to za, znów przysłowiowy, zbieg okoliczności, jako że pochodzimy z odległych miast. Czy to ważne, z których?     Gabriela i Gdańsk. Gdańsk i Gabriela.    Wysączam z kufla resztkę czerwonego, aromatycznego napoju. Zmrok już zapadł, ale godzinowo to wciąż popołudnie.     Nie spodziewałem się. Ona też nie. Ani wtedy, ani kilka tygodni temu.     Jest Niedziela, popołudnie zbliża się do wieczora.    Gabrysia i Gdańsk...       Kartuzy, 9. Listopada 2025 

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • A nora Aarona   No, geju, kata Azy zaatakuj! - Egon   Po to ozłacał zootop?
    • @Berenika97   więc tańcz Nika do białego rana :)   a ja, z niezwykłą przyjemnością będę pośród gwiazd, podawał Ci kryształowe kieliszki z Dom Pérignon Plénitude.   i będę zachwycony :)    
    • @violetta   super :)))))   jest Ci przyjemnie bo Twoje ciało obejmują we władanie endorfiny.   Twoje własne - Violetkowe :)))    
    • @Berenika97 Bardzo dziękuję za tak głęboką i trafną analizę. Cieszę się, że udało się Pani dostrzec te niuanse i złożoność tematu, na której mi zależało. Pani interpretacja doskonale oddaje intencje utworu.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...