Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Coś w tym wierszu nie zagrało *

lecz doprawdy nie wiem, co

komentarzy dostał zero

czytał też go mało, kto.

 

Sytuacja niecodzienna

autor nos na kwintę zwiesza

chociaż z boku stoi wena

i jak może go pociesza.

 

On odrzuca po kolei

te podszepty i porady

i na koniec gorzko stwierdza

będę pisał do szuflady

 

Pogadali, pogadali

i stwierdzili jednogłośnie

czas zawiesić to pisanie

lepiej czas poświęcić wiośnie.

 

Dzisiaj duet autor wena

chociaż byli już po drinku

równym krokiem wyruszyli

by się udać w stan spoczynku.

 

Poszli a niech sobie idą

nikt tu po nich nie zapłacze

wolne miejsce zajmą nowi

i piszący i czytacze.

 

Brzmi to jak list pożegnalny

autor nie chciał zrejterować

może jeszcze kiedyś wróci

na Poezję.org rymować.

 

 

* mowa o wierszu pt "Gdy rozpinać począł spodnie"

Opublikowano

Też czytałam,

ale jaki komentarz byłby stosowny? Warsztat i lekkość masz na wysokim poziomie. W zasadzie każdą odpowiedź sensownie zrymujesz; to jak kroki na pamięć, umiejętność sama w sobie. Markę wyrobiłeś dawno. Tytuł mnie zniechęcił, nie szukam sensacji. 

Pozdrawiam, bb

Opublikowano (edytowane)

tu się nie ma co obrażać

pisać dalej pióro ćwiczyć

że czasami człowiek wpada

bywa wierszyk jakiś lichy

 

trafia się jak pała w szkole

pośród szóstek sobie utkwił

ja ci powiem że chromolę

napisałeś wiersz za trudny

 

tu na orgu ludzie prości

jak ten tor Warszawa - Grodzisk

a po za tym co tu mówić

trudno wszystkim jest dogodzić

 

jednym tekst komórkę smyra

inni twierdzą że za mało

oryginalność im jest miła

ciężko im z komórką szarą

 

kończąc krótki mój wywodzik

skrob ósemki jak najdłużej

brak poezji - nic nie szkodzi

zawsze podsumują ludzie

 

Pozdrawiam

 

 

 

Edytowane przez Jacek_Suchowicz (wyświetl historię edycji)
Opublikowano (edytowane)

Ja tam nie wiem jaki wierszyk 

bo jak moge to odwiedzam

wszak u pana zawsze fajnie

porymowac i posciemniac

 

zatem focha czas odrzucic

i sporbowac usta uniesc

do usmiechu orga sklonic

nie odchodzic z wena nigdzie

 

Mych potworkow nikt nie raczy 

komentarzem 

czasem  wpadnie caffe latte 

na herbate

lecz nie szlocham i nie placze

szkoda czasu

lepiej ostrzyc pioro

niz je tylko stroszyc 

Edytowane przez Marcin Krzysica (wyświetl historię edycji)
Opublikowano (edytowane)

Nieraz zawieszałem pióro

Myśląc - komu to potrzebne?

Nikt nie wyda, nie przeczyta

Choć włożyłem w to swe serce

 

Nieraz za nie znów łapałem

Żywiąc płonną się nadzieją

Że tym razem to napiszę

Tak że wszyscy oniemieją

 

I pisałem w pocie czoła

Myśląc - tworzę dzieło życia

A tu znowu cios od losu

Nikt się wierszem nie zachwyca

 

Z pisaniem jak z życiem bywa

Raz jest lepiej, a raz gorzej

Czasem jest się jego królem

Większość czasu zaś pod wozem

 

Tu potrzebna jest pokora

Upór, szczypta cierpliwości

Stawiać trzeba nie na ilość

Ale szukać wciąż jakości

 

Czy to wszystko słuszne wnioski

Tego już niestety nie wiem

Jeśli kocha się pisanie

Warto pisać, choć dla siebie

 

 

 

 

Edytowane przez Franek K (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Myślę sobie, że z nas każdy,
nieco stresu dziś przeżywa.
Koronowirusa śledzi,
jak się zachowuje krzywa.

I wiadomo, że ciśnienie
wzrasta społem, i potrzeby.
Jeden huknie na sasiada,
drugi się popłacze z biedy.

Można łatwo się zarazić,
rozdrażnieniem jak wirusem.
Ktoś Cię szturchnie, szturchniesz dalej,
epidemia biegnie kłusem.

A ja mam na problem sposób:
piszę wiersze właśnie po to,
aby myśli zająć sprawnie
- nie przejmować się chorobą.

 

Żegnać się z powodu wiersza?

Że nie dostał komentarza?

Miły Panie, przyjmij proszę: 

tak się i najlepszym zdarza.

Opublikowano (edytowane)

@beta_b

Wiele premier w tym największych geniuszy kompozycji to historia porażek, depresji a nawet samobójstw ich twórców. Potem się okazywało, że współczesna popularność i schlebianie gustom nie trwa długo i nie popłaca. Przykład pierwszy z brzegu: Mozart i Salieri, znany z filmu Formana. Pozdrawiam.. 

Edytowane przez Marek.zak1 (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Świetna puenta!

Czyli pozostaje satysfakcja pośmiertna? Cóż... dobre i to.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Przebiec się nago Nowym Światem, a potem film na Youtube. Dla większego rozgłosu najpierw poinformować telewizje czy redakcje i jakieś polityczne hasło. Na długo nie wystarczy, ale zawsze.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Mam takie małe pragnienie. Małe dla ludzi, którzy tego nie czują; którzy nie doświadczyli uczucia płynącego w głowie nurtu, eksplozji pomysłów i myśli zdających się być tak błyskotliwymi, jak u najwybitniejszego artysty. Dla mnie pragnienie to jest olbrzymie, przytłaczające i przygniata mnie tak w środku, jak i na zewnątrz. Dusza pragnie nowego tworu, mózg zaś krzyczy... nie, on wrzeszczy, wrzeszczy tak, że gdyby był słyszalny po tej fizycznej stronie, pękałyby szyby, szklanki i bębenki uszu. Drze się jak opętany, jak popapraniec w delirium. Wmawia mi, że nie dam rady, że nie napiszę ani słowa, a nawet jeśli cudem przekopię się przez jamę bez światła, do której mnie wrzucił, to ten tekst nie będzie nic warty. Żałosny, odpychający i partacki niczym dziecięce bazgroły. Cztery miesiące. Cztery ciągnące się jak drętwe nauczanie wypalonego wykładowcy, któremu uciekło sedno miesiące. Mnóstwo nędznych prób poprowadzenia jakiejś pisaniny, która już na początku odbierała poczucie sensu. Czasem wpadł jakiś pomysł, lepszy czy gorszy, nieważne, bo i tak nie miał prawa zaistnieć, skoro brakowało sił nawet na podniesienie się z łóżka. Zgasł płomień w sercu wzbierający z każdym napisanym słowem. Pewność w swoje zdolności odeszła wspierać kogoś innego; kogoś, kto być może ma szansę zbudować coś pięknego.

      Najpierw był smutek. Dziecięcy płacz i nieświadomość, skąd ta wstrętna podłość od ludzi, którzy mieli być oparciem i otaczać opieką.

      Potem się trochę dorosło, pojęło pewne sprawy. Były próby łagodzenia napięcia, wpasowania się w tłum, a z wolna znajdowało się środki, w założeniu mające pomóc osiągnąć te cele. Dawały takie uczucie... nie, nie szczęście. Coś, czego nie dało się pojąć, ale rozumiałam, że tego stanu poszukiwałam całe życie.

      Piętnaście lat. Pierwsze wizyty u psychologa, próba ratowania się przed zatonięciem w substancjach. Z początku szło dobrze, a potem przychodziły koleżanki i mówiły "Chodź, zarzucimy coś". I jak tu odmówić?

      Szesnaście lat. Szósty grudnia. Pierwszy gwałt.

      Następna była czystość. Z przerwami, co prawda, bo dalej obracałam się wśród ludzi wychowanych na dewiacjach, ale z rzadka się to zdarzało. Pierwsza miłość, motywacja do zmiany dla kogoś, o kim myślało się jakoby o rodzinie, bliższej nawet niż matka. Nawet za tym nie tęskniłam.

      Wtedy jeszcze to było tylko zabawą. Byłoby to zbyt bajkowe, by mogło trwać dłużej. Odeszłam od Niego dla kogoś Innego. Oddałam serce, ciało, wszystkie pieniądze. W zamian dostałam przemoc, której nie sposób tu opisać. Odebrał mi plany, nadzieję na dobrą przyszłość i ucieczkę z gówna, w którym topiłam się od urodzenia. Zabrał pasję, zdrowie, jak również najsłabsze poczucie bezpieczeństwa i stabilności. Próba zabójstwa. Gwałty. Bicie. Poniżanie. Odbieranie wartości. Stałam się szmatą, plugawym odpadem i niewolnikiem czegoś, co nazywałam dozgonną miłością. I z zupełną szczerością przyznam teraz - nigdy nie kochałam nikogo mocniej, dlatego bez znaczenia było, że bez wzajemności. W końcu uciekłam.

      Dziewiętnaście lat. Wpierw za granicę, na zarobek, później do większego miasta po lepsze życie. I znów wciągnęło mnie to, co do tej pory nazywałam zabawą.

      Substancja opanowała mnie do szpiku. Czułam się jak heros z powieści, człowiek o niebywałym talencie i mądrości, jakiej wielu ludziom brakuje. I to nie tak, że sobie pochlebiam. To słowa ludzi, których poznałam, a którzy na koniec mnie zniszczyli. Wciągałam, połykałam, piłam i pisałam bez przerwy z niebywałą radością. Z czasem to przestało wystarczać, lecz substancja dalej mną władała i wyszeptywała mi, że bez niej jestem nikim.

      Kolejna ucieczka. Mamo, błagam, pomóż. Wróciłam do domu i do tej pory tu jestem, w malutkim pokoiku, gdzie przeżywałam najgorsze katusze, choć nie mogę zaprzeczyć, że to mój mały światek i jedyne miejsce, gdzie mogę się podziać.

      To ścierwo dalej mną rządzi. Rzuciłam to. Prawie. Szukam czegoś na zastępstwo, bo już nie umiem być trzeźwa. Będąc na haju przynajmniej łagodzę syf wypełniający mój popieprzony łeb. Poza tym, znów mam przed czym uciekać. Zdrada. Niejedna. Od osoby, która dała mi tak wiele miłości, że trudno było w nią uwierzyć. Przebaczenie to jedna z najgłupszych decyzji, jakie podjęłam, ale taka jest miłość. To nie pochlebstwo, a czysta prawda - mało kto potrafi kochać tak, jak ja. I świadomość, że nigdy nie spotkam osoby, która miłowałaby mnie podobnie, rozrywa mnie od środka.

      Po drodze psychiatryki, szpitale, próby odwyku, bitwy toczone z matką, samotność. Nie wiem, czy z Tamtym nie byłam w lepszym stanie, niż teraz. Zakończę ten tragiczny wylew popularnym i nierozumianym klasykiem: obraz nędzy i rozpaczy.

      Gorące pozdrowienia z Piekła, 

      Allen

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



×
×
  • Dodaj nową pozycję...