Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

     graphics CC0

 

(groteska społeczna) - z podszerstka

 

 

kobieta wyzwolona zakłada swoje wadery

i staje się

nieprzemakalna od spodu - jak jej wilcze spodnio_buty.

społeczna sylwetka podkreśla kształt epoki.

szorstkie obcisłe spodium niczym wtórna skóra

jeansem wrasta się w gnat.

codzienna podróż o poranku.

karneol w popiersiu.tania podróbka a oko w imitacji.

lecz opium stadnej potrzeby sprowadza ją do matni

w uzus korpo_watahy.

życie to głód. przyjmuje fazy

księżyc anorektyczny

przez szklaną taflę 

zagląda w dekolt z cicha pęk i trochę na niby.

zaciężne zasady!

w korpo_spiżarce - zapasy zawsze - na full.

droga na skróty z kartotek organoleptycznych.

wprawna. z opuszka i tipsa datuje systemy

struktur gatunkowych napotykanych po drodze

i zmierza do punktów

wytyczonych z etiologii plików chóralnej populacji.

śladowe zapachy. sygnały akustyczne. jelenie w biuro_landzie.

odczyniona. a innym razem - zdalna.

zapachowym flamastrem podświetla

na czerwono kluczowe obszary aneksów do umów.

bardziej krwiste ochłapy trybuje z kości

i mieli w niszczarce szefa

spiżowy fason drapieżników - nie używają czipów i obroży

dźwięki tu czyste niczym morfologia kryształu.

drumla z azjatyckich brązów palcem drażni ruchomy języczek

to usta społecznych potrzeb petentów i deklaracji.

kryształ wilczycy jest wszędzie

ma łańcuch wiązań wewnętrznych:

w heksagonalnych kostkach lodu do drinków. w salmiaku

szybach okiennych

i tłustej rzęsie z kwarcu.

w dowolnych uczynnych formach korpo_zarodkowania.

--

 

*wadery, vel. wodery - spodnie połączone z butami, używane przez myśliwych, rybaków, spodniobuty, tutaj w znaczeniu podświadomej sterylności osobistej.

wuff - szczek charakterystyczny wilka (0nomatopeja).  

Edytowane przez Tomasz Kucina (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

To prawda, cicho wszędzie, tekst świadomie i w założeniu - przekorny. Smutny to czas, ubolewam, ale do niedawna życie korporacyjne zdominowało naszą cywilizacje bezwzględnie. Ile to było debat na temat jednej wolnej niedzieli dla ludzi fizycznych, podobno gospodarka miała podupaść na wypadek raptem jednego dodatkowego dnia wolnego od pracy. A teraz co? Okazuje się, że nikomu nawet nie marzy się o ryzyku, a gospodarka pomimo drastycznej absencji jakoś sobie radzi. W dłuższej perspektywie czasu może okazać się że nie będzie wesoło, no ale już wiemy, że jedna wolna niedziela w miesiącu nie zdruzgocze globalnej gospodarki. Ten tekst jest pewną odskocznią - by ludzie spróbowali opanować stres.. Ale to łatwo się pisze, bo trzeba mieć co do garnka włożyć i dzieci nakarmić. Dlatego utwór jest groteskowy, by złagodzić napięcie, by ludzie pomyśleli, jest fatalnie, ale są też i plusy, zrozumieliśmy, że pogoń za kasą i wyścig szczurów to może nie najistotniejsze priorytety w życiu człowieka. Dobre i to wśród reszty negatywów. Oby wszystko wróciło do normy. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Tomasz Kucina Nawet nie wie Pan jak ten tekst jest mi światopoglądowo bliski. Dziś drugi dzień z rzędu udało mi się obudzić przed własnym kotem co bardzo rzadko mi się zdarza. Zawsze przychodzi do mnie pół godziny przed właściwym budzikiem, by ukraść co swoje, trochę czułości, atencji i czochrania, przecież tak jak każdy kot jest kocim bogiem. W półmroku tak leżąc dało się dosłyszeć za oknem przepiękny treli koncert. Zaśmiałem się do siebie w duchu, że to wrażliwość już drugi raz mnie obudziła wyręczając kota, ba nawet kilka strof w głowie, wiersz mi o niej się napisał, ale był tak delikatny i kruchy, że pozwoliłem mu ulecieć tam skąd pewnie przywędrował. Myślę w tym samym momencie co do Pana piszę nad rolą poety w XXI wieku, nawet nie podkreślałbym szczególnie tego wieku, ale na zdrowy poetycki rozum czy się da to zrobić nie uwzględniając tego właśnie?!

I jeszcze jedna zupełnie poboczna i mała chochlikowa sprawka, zaczytywałem się ostatnio o mitach o tęczowym wężu znalazłem go aż w trzech różnych religiach, naprawdę miałem czym się zająć. Wchodząc wczoraj na nasz poczciwy Onet  patrzę jak wół artykuł o tęczowym wężu, który z racji na suszę w Meksyku wyszedł na ląd co jest zjawiskiem conajmniej niespotykanym do tego jeszcze był zamieszczony filmik. Po krótszej chwili zacząłem się zastanawiać czy i w pozostałych domach i komputerach ten sam artykuł był tak okazale wytłuszczony, czy może już jest i tak, że nasze wybory i poszukiwania, projektują już w jakimś, bo przecież nie w permanentnym jeszcze stopniu, naszą wirtualną rzeczywistość. Dlaczego o tym piszę? bo to by oznaczało w zależności ile czasu spędzamy w tej wirtualnej rzeczywistości, że stajemy się coraz bardziej ludzkimi wyspami stymulowanymi słusznością naszych tez i wyborów oraz o zgrozo jedynie słusznych(bo naszych) poglądów, półświadomie zanurzającymi się coraz bardziej we własnym egocentryźmie. Na szczęście póki to dostrzegam to tak nie jest, dzięki rozumowi i świadomości można przejść obok tego. Jak ma się przy swym boku te cztery panie to jest wrażliwość, świadomość oraz Anę i Lizę to naprawdę chyba nie ma powodu by się tym zbytnio frasować. Miłego dziona Panie Tomku!  A.G.

Edytowane przez Aleksander Głowacki (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Ma pan szeroki zakres analityczny intelektu, panie Aleksandrze. Widzę u pana rys psychologiczny, często rozmyśla pan nad sprawami niebanalnymi nawet z zakresu praktyki i teorii naukowej (to wynika z kilku pana komentarzy - zamieszczonych tutaj), a jednocześnie potrafi pan dostrzec piękno otaczającego nas świata, i czerpie radość z prostoty i życia we własnym otoczeniu. Ludzie w czasach współczesnych przyjęli trochę inny standard życia, nazwijmy go globalistycznym, nie potrafię przesądzić czy to cecha rozwoju cywilizacyjnego (do tej pory wydawało się że tak) czy może naiwność, bo powszechna komunikacja bezpośrednia stwarza jak się okazuje nowe zagrożenia. W zasadzie w obecnej sytuacji nie wiemy jak modelować świat. Okazuje się, że teraz powstają nowe niebezpieczeństwa, również te o których pan tutaj wspomina, okazuje się bowiem, że nowym przekleństwem może okazać się też wirtualna rzeczywistość - to fakt - do tej pory tego typu obawy traktowaliśmy jak z pogranicza literatury sci fi. Kompletnie nie wiem co panu odpisać. Ponieważ należę do ludzi którzy określają świat jako element sacrum i profanum - i z możliwością alternatywy - dobrowolnego wyboru - którejś z opcji, to w takich "niepewnych" momentach zaproponowałbym - MODLITWĘ do BOGA CHRZEŚCIJAŃSKIEGO. U mnie jest to "Koronka do Miłosierdzia Bożego" (niedawno ją odkryłem), odmawiam sobie raz dziennie. Pan jak rozumiem wierzy w potęgę ludzkiego umysłu, ja też, ale z drobną korektą - bo z uwzględnieniem władztwa pierwiastka duchowego nad perfekcyjnym racjonalizmem. Chociaż racjonalizm powinien być prądem figuratywnym współczesnej epoki, - naszej epoki - interaktywnej informacji. to uważam, że prawdziwy racjonalizm powinien i ma obowiązek uwzględnić kluczową istotę i nadrzędność Absolutu w procesach decyzyjnych nad opisem wszechświata. To tak jakby zbliżyć się nieco do poglądów Platońskich, ale w wymiarze teologicznym. Głównie w zakresie Nowego Testamentu. Jeżeli Bóg istnieje (ja tak uważam), może mu o to właśnie chodzić. Ale /racjonalizm, racjonalizm, racjonalizm - przede wszystkim. Nie wiem co zrobiło na złość naszej cywilizacji - jakiś biologiczny mutagen czy ludzka perfidna technologia wydostała się spod kontroli? Nie chcę nawet tego analizować, wolę się pomodlić i w to nie wnikam. Mam nadzieję, że z tego wyrośnie jakaś mądrość cywilizacyjna - dlatego tutaj - ten wiersz.

Edytowane przez Tomasz Kucina (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Tomasz Kucina Być może na część z tych i Pana pytań, odpowiedzi poznamy w dość niedalekiej przyszłości. Świat się kurczy na naszych oczach, wciąż jeszcze nie przemieszczamy się tak szybko jakbyśmy tego chcieli, póki co na jakąś chwilę w ogóle nas wstrzymali, ale wiem, że jedno i drugie i tak nadrobimy. W tym widzę bardzo dużo niebezpieczeństw, filozoficznie to katastrofa a nawet pojęciowo-znaczeniowo i językowo słowo podróż straci swój sens. Bo i jak inaczej nazwać trzydziestominutowy lot z dwóch najdalej od siebie położonych punktów na Ziemi jak nie antypodróżą (tutaj jeszcze nie starczyło mi wyobraźni by to w ogóle nazwać jakoś, choć wiem, że ta nazwa się pojawi albo już ktoś taką zaproponował) Kurczenie się świata jest chyba największą dzisiejszą bolączką bo raptem wszystkie te oddalone i "nie nasze" problemy stają się nam takie bliskie. Ma też to swoje dobre strony, zauważam je, ale znając naturę człowieka, przecież sam nim jestem, wiem, że zachłanność ludzka znów weźmie górę, ot chociażby zapragniemy mieć kolonie na Księżycu i na Marsie. Jeszcze nie wzięliśmy Ziemi, jak się należy, pod nasze władanie, nie nauczyliśmy się, jak doprowadzić bieżące sprawy do ładu i składu, a już mierzymy wysoko i coraz wyżej - w myśl słów pycha kroczy przed upadkiem. Przepraszam, że zanudzam, zdaje się, że Pan znalazł już na to wszystko odpowiedź, być może i ja skorzystam z tej rady, nie mówię, że nie - a to już sukces. Miłego popołudnia! A.G. 

Edytowane przez Aleksander Głowacki (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Fizycy określili "ciemną materię" to "defekt masy". Dlatego defekt bo masa galaktyk jest zbyt duża gdy stosowana powszechnie i buńczucznie przez nas teoria grawitacji czyli Ogólna Teoria Względności jest adekwatna dla analizowanego problemu ewolucji Wszechświata. Nie wiemy więc nic. Ogólnie Wszechświat się rozszerza nie kurczy. Nasza galaktyka kiedyś tam prawdopodobnie zderzy się z galaxy Andromedy. Nikt nas nie wstrzymał podstępnie w domach panie Aleksandrze?, po prostu logika nakazuje sterylność bo ludzie na całym ŚWIECIE a nie tylko W POLSCE chorują masowo (i nie w Polsce to się zaczęło).  Kolonie na Marsie prawdopodobniejsze, bo tam jest jakaś atmosfera, wystarczy drzewa posadzić -  przyciąganie na księżycu chyba 6 razy mniejsze, nie jestem przekonany czy nasze kręgosłupy zdołały by to zaakceptować? Z pychą i upadkiem ma pan rację. Dlatego ja wierzę w Boga, w Jego sprawczą moc, bo nic nie wiemy, a wszechświat jest precyzyjny do bólu. Musi istnieć siła realizująca tak skomplikowane procesy. Ma pan czysty piękny umysł  - poszukujący ładu i uporządkowania. Dla mnie to ma mniejsze znaczenie. Zdaję sobie sprawę z ludzkich ograniczeń. 

Edytowane przez Tomasz Kucina (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Pan Ropuch Panie Aleksandrze to PAN? Co to za nick i avatar? :) Nie zhakował ktoś panu konta? To pański autentyczny profil - od dziś? Bo lekko zaskoczony jestem i po ludzku nie wiem czy to zaplanowane działanie - mam nadzieję że tak? Proszę dać znać ;) Pańska decyzja w sprawie wizerunku jest oczywiście autonomiczna i ją uszanuję. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Tomasz Kucina To ja, ciągle ten sam, no powiedzmy, bo bardziej dosadny. Jestem i ciągle mam na Pana baczenie Panie Tomku. Czekam, aż Pan nam się w końcu wyda w jakimś tomiku - ot co! Może uda mi się, z pomocą Pana Mateusza, dodać moje wcześniejsze wiersze z dwóch poprzednich "wcieleń". Jak to mówił Mistrz Stanisław Lem nalepiej wychodzi nam udawanie samych siebie. Obiecuję, że już takim pozostanę to jest obślizgłym Panem Ropuchem. Do następnego skomentowania! 

 

Pan Ropuch

Edytowane przez Pan Ropuch (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Rozumiem. Zatem witam pana Panie Ropuchu u mnie w komentarzu, życząc owocnej twórczości tutaj, tylko miłych komentarzy i dobrej zabawy. Pozdrawiam. Acha podajże Pan chociaż prawdziwe imię, imiona przecież się powtarzają masowo, bo pisać Pan Ropuch to trochę niezręcznie ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Przemo, Przemku, Panie Przemysławie (jak tam pasuje) tego pierwszego nicka nie kojarzę, ale konto @Rumcajsowanie pamiętam,  istotnym staje się pytanie: po co aż tyle było tych tożsamości? Z czego to wynika u was ta chęć permanentnych metamorfoz? Tym bardziej że zapewne adres IP ten sam i miejsce zalogowania.

 

Dobrze, zgodnie z płazim kodeksem i życzeniem - od dziś zwracał się będę per Pan Ropuch ;P Aleksandra Głowackiego i innych Faraonów zapominam ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Jacek_Suchowicz Super bajka Miło zasnąłem    Pozdrawiam serdecznie  Miłego dnia 
    • Opływa mnie woda. Krajobraz pełen niedomówień. Moje stopy. Fala za falą. Piana… Sól wsącza się przez nozdrza, źrenice... Gryzie mózg. Widziałem dookolnie. We śnie albo na jawie. Widziałem z bardzo wysoka.   Jakiś tartak w dole. Deski. Garaż. Tam w dole czaiła się cisza, choć słońce padało jasno i ostro. Padało strumieniami. Przesączało się przez liście dębów, kasztanów.   Japońskie słowo Komorebi, oznacza: ko – drzewo lub drzewa; more – przenikanie; bi – słoneczne światło.   A więc ono padało na każdy opuszczony przedmiot. Na każdą rzecz rzuconą w zapomnienie.   Przechodzę, przechodziłem albo bardziej przepływam wzdłuż rzeźb...   Tej całej maestrii starodawnego zdobienia. Kunsztowna elewacja zabytkowej kamienicy. Pełna renesansowych okien.   Ciemnych. Zasłoniętych grubymi storami. Wyszukana sztukateria...   Choć niezwykle brudna. Pełna zacieków i plam. Chorobowych liszai...   Twarze wykute w kamieniu. Popiersia. Filary. Freski. Woluty. Liście akantów o postrzępionym, dekoracyjnym obrysie, bycze głowy (bukraniony) jak w starożytnej Grecji.   Atlasy podpierające masywne balkony… Fryz zdobiony płaskorzeźbami i polichromią.   Metopy, tryglify. Zawiłe meandry…   Wydłużone, niskie prostokąty dające możliwość rozbudowanych scen.   Nieskończonych fantazji.   Jest ostrość i wyrazistość świadcząca o chorobie umysłu. O gorączce.   Albowiem pojmowałem każdą cząstkę z pianą na ustach, okruch lśniącego kwarcu. I w ostrości tej jarzyła mi się jakaś widzialność, jarzyło jakieś uniesienie… I śniłem na jawie, śniąc sen skrzydlaty, potrójny, poczwórny zarazem.   A ty śniłaś razem ze mną w tej nieświadomości. Byłaś ze mną, nie będąc wcale.   Coś mnie ciągnęło donikąd. Do tej feerii majaków. Do tej architektonicznej, pełnej szczegółów aury.   Wąskie alejki. Kręte. Schody drewniane. Kute z żelaza furtki, bramy...   Jakieś pomosty. Zwodzone nad niczym kładki.   Mozaika wejść i wyjść. Fasady w słońcu, podwórza w półcieniu.   Poprzecinane ciemnymi szczelinami puste place z mżącymi pikselami wewnątrz. Od nie wiadomo czego, ale bardzo kontrastowo jak w obrazach Giorgio de Chirico.   Za oknami twarze przytknięte do szyb. Sylwetki oparte o kamienne parapety.   Szare.   Coś na podobieństwo duchów. Zjaw…   Szedłem, gdzieś tutaj. Co zawsze, ale gdzie indziej.   Przechodziłem tu wiele razy, od zarania swojego jestestwa.   Przechodziłem i widzę, coś czego nigdy wcześniej nie widziałem.   Jakieś wejścia z boku, nieznane, choć przewidywałem ich obecność.   Mur.   Za murem skwery. Pola szumiącej trawy i domy willowe. Zdobione finezyjnie pałace. Opuszczone chyba, albo nieczęsto używane.   Szedłem za nią. Za tą kobietą.   Ale przyśpieszyła kroku, znikając za zakrętem. Za furtką skrzypiąca w powiewie, albo od poruszenia niewidzialną, bladą dłonią.   W meandrach labiryntu wąskich uliczek szept mieszał się z piskliwym szumem gorączki.   Ze szmerem liści pożółkłych, brązowych w jesieni. Uschniętych...   *   Znowu zapadam się w noc.   Idę.   Wyszedłem wówczas przez szczelinę pełną światła. Powracam po latach w ten mrok zapomnienia.   Stąpam po parkiecie z dębowej klepki. Przez zimne pokoje, korytarze jakiegoś pałacu, w którym stoją po bokach milczące posągi z marmuru.   W którym doskwiera nieustannie szemrzący w uszach nurt wezbranej krwi.   Balet drgających cieni na ścianach, suficie… Mojej twarzy...   Od płomieni świec, które ktoś kiedyś poustawiał gdziekolwiek. Wszędzie....   Wróciłem. Jestem…   A czy ty jesteś?   Witasz mnie pustką. Inaczej jak za życia, kiedy wychodziłaś mi naprzeciw.   Zapraszasz do środka takim ruchem ręki, ulotnym.   Rysując koła przeogromne w powietrzu, kroczysz powoli przede mną, trochę z boku, jak przewodnik w muzeum, co opowiada dawne dzieje.   I nucisz cicho kołysankę, kiedy zmęczony siadam na podłodze, na ziemi...   Kładę się na twoim grobie.   (Włodzimierz Zastawniak, 2024-11-25)    
    • Ale dlaczego więźniarką ZIEMI?
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Sytuacja jest patowa,ujmę to najprościej, przed snem lepiej film obejrzeć o "Królowym Moście" Pozdrawiam Adam
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...