Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano
Stacje męczeństwa XXIw.
 
Zakaszlał kasownik w autobusie
aż ptaki przez szybę spojrzały przerażone,
chowające jaja w szmacianych reklamówkach.
Sąsiad już nie siedział obok sąsiada
Dzielił ich już nie tylko mur polityki.
Zszedłem z piedestału tylko na moment,
by spojrzeć na świat strachem przeszyty,
po czym się okazało, że piedestał
to tylko kawałek szlifowanego drewna,
bezwartość fizyczna z wartością ów symboliczną.
Było to pierwsza stacja męczeństwa.
 
Zdając sobie rzetelnie sprawę, że to początek
zachciałem i koniec zobaczyć prędko
Koniec, lecz czy nie może być on lepszym początkiem ?
 
Wychodząc z autobusu, wpadła na mnie kałuża,
niosąc białą laskę w lewej dłoni, lecz to ja jej
nie zauważyłem!
Z piedestału zszedł też Prezydent i jego kaczy pilot,
cała armia belzebubów i niedożywiona finansowo TVP.
Wszak informacje filtrują przez marsjańską atmosferę,
potem spadają, lecz na cztery lewe łapy, kulejąc mocno.
Zapatrzony w oślepiające słońce niemal jak narodów,
stwierdziłem, że to druga stacja męczeństwa.
 
Koniec podobno ambulansem z Kronospanu
przybywał jak w delegacje, jednak mapa spłonęła,
a język niemiecki to tutaj mało kto rozumie.
 
Byłem jakby oszołomiony dzwonami w kościele,
a biły nie tylko pianę, nie tylko marną propagandę.
Dzieci podobno przestały lubić księży, płacą za mszę - bezdotykowo.
No! Powoli doczołgałem się do okopu,
bo przecież woja trwa w duszy, w sercach, czasem też
na ulicy, gdzie cichosza straciła prawa wyborcze i wizę.
Dziś przez ukoronowanego wirusa odchodzą szare ludu
eksponaty, jedne mniej, a drugie więcej pamiętne.
Tak, to do cholery trzecia stacja męczeństwa!
 
Koniec zapomniał maseczki i uczestniczył w nielegalnym
zgromadzeniu, więc musiał zapłacić mandat.
Zabrakło kasy na paliwo, ambulans założył zrzutkę w necie.
 
Kupiłem w pośpiechu kilka map w kiosku,
w trzech językach. Na wypadek utraty któregoś z nich.
Szukałem dróg, zagubiony w tej powrotnej.
Podobno wszystkie drogi prowadzą na piedestał!
Lecz ślepnąc od świateł świętych aureoli i krzyży,
kręcąc się jak bąk, wirując wokół orbity szlachetnej wódki,
ciemność dławiła mnie razem z pogryzionymi gwiazdami.
Chciałem tylko znów stanąć na piedestale, chwilę zażyć,
jak tabletkę pokuty, by uniknąć świadomości stacji czwartej.
 
Autor: Dawid Rzeszutek
Opublikowano

Witam - bez urazy Dawidzie ale gdzie tu wiersz - to racze coś innego

No ale skoro tak musisz to mówi się trudno.

Nie wykorzystujmy tej chorej sytuacji do reklamowanie się.

                                                                                                                      Pozd.

Opublikowano

@Waldemar_Talar_Talar  Wiersz nie ma określonych ram, wierszem można zarówno słowo nazwać, jak i zdanie. 

Są przecież różne formy, ale szczerze mówiąc, ja również się wahałem pomiędzy prozą literacką a wierszem. 

Być może powinienem ten tekst wrzucić do działu proza, pomyślę nad tym później. 

Nie wiem, czy wiesz, ale prawdziwy artysta nie pisze dla sławy, czy jak to ująłeś - reklamowania się, a dla pasji i dzielenia się 

własnymi przemyśleniami oraz też dla pobudzania myślenia i wyobraźni.

Ja w stu procentach nie uważam się za idealnego artystę, ale twoje słowa nie są wcale miłe, a przecież nic złego nie uczyniłem. 
 Refleksje dotyczą różnych aspektów ludzkiego życia i są to również te oparte o wydarzenia dnia codziennego.
Wolę pisać tak, niż o pierdołach jak o pszczółce latającej ponad kwiatkiem w słoneczny dzień :) - tak uważam, a twoje zdanie, jest oczywiście twoje - lecz nie widze w nim aktualnej mądrości.
 

Pozdrawiam!!

 

 

Opublikowano

Witam  ponownie  - a czym niby co niemiłego napisałem.

Jak czuje tak komentuje - nic nowego - po co te fochy.

Ale skoro uważasz się za obrażonego to więc że już

nie będę komentował twojej twórczości...

                                                                                                     Pozd.

                                                                                                    

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Szedłem sobie do baru o nazwie Atlantyda zwyczajowo i po dwa piwka, kilkanaście papierosów i po parę rozmów. Zimno było, rzeczywiście zimno, choć śniegu brakowało na duszy. Zamiast śniegu była mgła, co też można uznać za meteorologiczną ciekawostkę, zwłaszcza o tej porze roku. Dzień wcześniej zapobiegliwie kupiłem parę rękawiczek z napisem Route 66, niestety nie przymierzając ich na wstępie, co zaraz potem okazało się tragiczne w skutkach, ale nie uprzedzajmy zbytnio wypadków. I gdy tak szedłem chodnikiem spróbowałem rękawiczki założyć na swoje zmarznięte ręce. Ale nie dało się tego zrobić, bo rękawiczki były zwyczajnie za małe. Postanowiłem więc je wyrzucić, co okazało się nie najlepszym pomysłem. Ba, wyrzuciłem je nawet. Traf chciał, że moje wyrzucenie miało miejsce obok ładnej, lekko zadziornej dziewczyny we fryzurze interesujący blond. Jest to zresztą jedna z ostatnich rzeczy, jaką zapamiętałem. Dziewczyna była z gościem. Jej gach odebrał zdarzenie bardzo dosłownie, a mianowicie szybko, bardzo szybko doszedł do wniosku, że moje wyrzucenie rękawiczek jest niczym innym jak rzuceniem mu rękawicy. Ale to jeszcze wcale nie koniec tej historii. Gość był wielki jak szafa, potężny i pracowicie umięśniony. Można rzec, że był wyrobiony w przemocy. Wyglądało na to, że nawet napis pt. Route 66 na rękawiczkach jeszcze dodatkowo go rozjuszył. Sytuacja błyskawicznie poszła nie po mojej myśli, albowiem wpakowałem się w pojedynek i można go nazwać pojedynkiem Dawida z Goliatem. Pojedynku wcale nie chciałem, ale moje tłumaczenia odbiły się od tej dziwnej pary, zresztą wartej siebie wzajemnie. Moje największe nieszczęście polegało na tym, że za mały ze mnie Dawid, a z gacha za duży był Goliat więc cóż przegrałem. The End.   Warszawa – Stegny, 20.12.2025r.   Inspiracja – Poetka i Prozatorka Berenika 97 (poezja.org).
    • to może coś z suszonych truskawek...
    • @Berenika97 Dziękuję i pozdrawiam. Jak zwykle świetnie odczytujesz zamiary twórcy.
    • @Starzec Jesion nie mówi, ale działa - unosi gałąź. To może być gest protestu, pytania, a może po prostu bycia sobą, gdy wszyscy milczą. A może dlatego, że jesion należy do mniejszości gatunkowej - jest przecież w dąbrowie.   
    • @iwonaroma Pytanie "czy jeśli liczę to patrzę?" sugeruje, że patrzenie i liczenie to nie to samo, a może nawet są ze sobą w konflikcie. Bo gdy pojawia się liczenie - czyli abstrakcja, analityczne podejście - "całość nagle pryska". Bardzo ciekawe!
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...