Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

ja się nawet nie obrażę

na myślenie lub go brak

inwektywy ot obrazek

i przypomnę z przed lat fakt

 

powiedzenie o kobietach

mistrz Przybora dawno rzekł

wokół tych słów wielka heca

i piorunów było fest

 

jednak słów tych sens głęboki

po dziś dzień mi w uchu brzmi

bo kobieta człowiekowi

szczęściem wciąż napełnia dni

 

kiedy nosi go pod sercem

obserwując każdy ruch

lub gdy tuli go do piersi

delikatnie niczym puch

 

gdy przeżywa pierwszy kroczek

i upadek pośród łez

przez dzieciństwa wiodąc strofy

poświęcenia pełna jest

 

aby inna już kobieta

mogła przez świat wraz z nim iść

całowała i kochała

wiążąc sensem wspólne dni

 

z czasem jako przyjaciółka

chorób ból pomogła zmóc

choć zrzędliwa tylko ona

sama znosi życia trud

 

aż do końca w walce z człekiem

o człowieka stale trwa

by pożegnać w łzach uśmiechem

gdy opuszcza ów człek świat

 

 

więc się nawet nie obrażę

na ten pomyślunku brak

bo kobieta jest człowieka

przyjacielem – to jest fakt

Opublikowano

@Jacek_Suchowicz Bez wątpienia kobieta jest przyjacielem człowieka... :))) I to ona w dużej mierze przyczynia się do tego, jak "wygląda" rodzina. Czy jest to zadbany, dający poczucie bezpieczeństwa dom, do którego się chce wracać...

 

Rodzina (kobieta... :))) nie cieszy gdy jest

ale kiedy jej nima samotnyś jak pies... ;)

Opublikowano (edytowane)

Jacku,

rozumiem, że ten tekst jest rozbudowaną odpowiedzią w naszej rozmowie.

Intencje były dobre i nie mam wątpliwości, że PL docenia kobiety, co nie zmienia faktu, że dzieli świat skośnie na ludzi i kobiety (a nie po równo: na mężczyzn i kobiety).

Sens głęboki tkwi w pozycji dziecko/matka. Pod linkiem odpowiedź na ów brak pomyślunku:  

https://poezja.org/utwor/176640-dzień-kobiet-epitafium/?do=findComment&comment=2172436

 

Nie będę Cię już przekonywać, 

droczymy się o słówko, które dla mnie ma znaczenie a dla Ciebie pewnie nie. I pewnie wynika z faktu, że lubię pytanie: po co? Pozdrawiam, bb

 

Edytowane przez beta_b (wyświetl historię edycji)
Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

trafia się kobieta bies

z tekstu myśl ta nie wynika

znajdzie się kobieta pies

ale pies to ogrodnika

:)

Pozdrawiam

Bingo  - dzięki za uwypuklenie istoty :)))

Pozdrawiam

bardzo ciekawe spostrzeżenie "ukośny podział świata"

cieszę się, że mimo lat (sama zaznaczyłaś w poprzednim komentarzu), masz w sobie młodzieńczego ducha

Pozdrawiam

Edytowane przez Jacek_Suchowicz (wyświetl historię edycji)
Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Rzeczowe argumenty owszem, ale już na wstępie manipuluje Pani moją wypowiedzią:

nigdzie nawet nie zasugerowałem że "chodzi o jakieś idiotyczne święto"

Serdeczne dzięki za piosenkę Przybory - jak zwykle perełka z autoironią w wykonaniu autora

w drugiej części przesyła Pani linka do teksu o mocno wątpliwej rzetelności - nawet nie doczytałem do końca

Czakry - teoria niesprawdzona zakrawa na jakiś pseudoegzorcyzm

Pozdrawiam

PS jeśli mamy rozmawiać proszę o własne przemyślane wypowiedzi i bez manipulacji moich wypowiedzi

 

Edytowane przez Jacek_Suchowicz (wyświetl historię edycji)
Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Rozumiem i współczuję: przymusowe całowanie z mordą po cebuli, czosnku lub wyborowej toż to niezapomniana trauma i nic nie dali - a może jeszcze obowiązkowa akademia na cześć...   ;-)))))

Mam prośbę nie mówmy tutaj o dewiacjach, bo tekst traktuje zupełnie o czymś innym - o normalności, w której jak to już zostało ładnie powiedziane, to kobieta tworzy ognisko rodzinne na każdym etapie życia człowieka.

Robi takie rzeczy, których normalny człowiek nigdy nie zrobi: urodzi człowieka ofiarowując mu wspaniałe macierzyństwo, a gdy już się człowiek ukształtuje, przejmie go inna kobieta dając mu miłość rodzicielstwo i na końcu przyjaźń (gdy dwa pierwsze uczucia zgasną). Będzie jego największym przyjacielem.

Pamiętam, prawie 10 lat temu byłem w sanatorium - małżeństwo 60+. Kłócili się non stop. Raz nie wytrzymała i mówi: to jest chłop on musi się wygadać a potem i tak zrobię swoje. W trakcie zabiegów się przeziębili.

Dzioba za przeproszeniem otworzyłem jak cudownie się sobą opiekowali. Najwspanialsza przyjaźń połączona z głęboką wzajemną tolerancją - czapki z głów. I niech mi nikt nie mówi, że kobieta nie może być najwspanialszym przyjacielem człowieka.

Proszę zrozumieć pozorną trywialność (śmieszność) tego powiedzenia a jeśli się tak zastanowić nie jest ono pozbawione sensu. Pozdrawiam.

Tekst akurat żartem nie jest;)

Dzięki Jacek

Edytowane przez Jacek_Suchowicz (wyświetl historię edycji)
  • 2 tygodnie później...
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Dzięki, ale to tylko warsztat,

Czasami człowiek po przeczytaniu pewnych wypowiedzi musi...      i wychodzi coś pozbawione poezji.

Obiecałem sobie przez dwa lata nic nie pisać, gdyż złapałem się na pewnym schemacie w stosowaniu metafor i nie wytrzymuję - trudno. Człowiek jest istotą słabą

Pozdrawiam

Opublikowano

Masz mocne podstawy w tym warsztacie, aby nie poprzestawać w pisaniu, a preferencje przy pisaniu wierszy często się zmieniają. Widać to chociażby u mnie, gdzie są rymowanki i białe wiersze, kiedyś wolałem jedne a nie drugie, później odwrotnie, a teraz mogę pisać jedne i drugie. Na pewno też tak masz. Pisz. Nie rób pauz, dobra rada, pozdrawiam ;)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Pani Dyrektor ogłosiła, że na Wigilię zostaną zaproszeni najlepsi maturzyści z ostatnich dwudziestu lat. Jak się okazało było to zaledwie kilka osób. Inicjatorem okazał się tajemniczy sponsor, który opłacił catering szkolnej Wigilii i DJ"a pod tym jednym warunkiem...

      Frekwencja dopisała, catering i DJ również stawili się punktualnie.

      Na początku był opłatek, życzenia, kolędy a później, no a później, to trzeba doczytać.

       

      Na scenę wyszła pani Krysia, woźna, która za zgodą pani dyrektor miała zaśpiewać Cichą noc. Pojawiła się umalowana, elegancka w swojej szkolnej podomce i zaczęła śpiewać, ale nie dokończyła, bo ujrzała ślady błotka na parkiecie. Oj, się zdenerwowała babeczka, jakby w nią piorun strzelił. Trwała ondulacja w mig się wyprostowała i dziwnie iskrzyła, jak sztuczne ognie. Przefikołkowała ze sceny, czym wywołała konsternację zgromadzonych, bo miała około siedemdziesiątki i ruszyła w stronę winowajcy. Po drodze chwyciła kij od mopa z zamiarem użycia wobec flejtucha, który nie wytarł porządnie obuwia przed wejściem. Nieświadomy chłopak zajęty gęstym wywodem w stronę blondynki otrzymał pierwszy cios w plecy, drugi w łydki i trzeci w pupę. Odwrócił się zaskoczony i już miał zdemolować oprawcę ciosem, gdy na własne oczy zobaczył panią Krysię, woźną, złowrogo sapiącą i charczącą w jego stronę i zwyczajnie dał nogę.

       

      – Gdzieeee w tych buuutaaach pooo szkooole?! Chuuliganieee! – Ryknęła Pani Krysia i jak wściekła niedźwiedzica rzuciła się w pogoń za chuliganem.

       

      Zgromadzeni wzruszyli ramionami i wrócili do zabawy. DJ, chcąc bardziej ożywić atmosferę, puścił remiks „Last Christmas”, od którego szyby w oknach zaczęły niebezpiecznie drżeć.

       

      Wtedy to się stało.

       

      Wszystkich ogarnęło dzikie szaleństwo. No, może nie wszystkich, bo tylko tych, którzy zjedli pierniczki.

      Zaczęli miotać się po podłodze, jakby byli opętani. Chłopcy rozrywali koszule, dziewczęta łapały się za brzuszki, które błyskawicznie wzdęły się do nienaturalnych rozmiarów. Chłopięce klatki piersiowe rozrywały się z kapiszonowym wystrzałem i wyskakiwały z nich małe Gingy. Brzuszki dziewcząt urosły do jeszcze większych rozmiarów i nagle eksplodowały z hukiem, a z ich wnętrza wysypał się brokat, który przykrył wszystko grubą warstwą.

      Muzyka zacięła się na jednym dźwięku, tworząc demoniczny klimat.

       

      Za to w drzwiach pojawił się niezgrabny kontur, który był jeszcze bardziej demoniczny.

      Sala wstrzymała oddech, a Obcy przeskoczył na środek parkietu szczerząc zęby, na którym widoczny był aparat nazębny.

       

      – Czekałem tyle lat, żeby zemścić się na was wszystkich!

       

      – Al, czy to ty? – zapytał kobiecy głos.

       

      – Tak, to ja, Al, chemik z NASA. Wkrótce na Ziemi pojawią się latające spodki z Obcymi, którzy wszystkich zabiją.

       

      – Chłopie, ale o co ci chodzi?

      – zapytał dziecięcym głosem ktoś z głębi sali.

       

      – Wiele lat temu na szkolną Wigilię upiekłem pyszne pierniczki. Zostały zjedzone do ostatniego okruszka, ale nikt mi nie podziękował, nikt mnie nie przytulił, nikt nie pogłaskał po główce, nikt mnie nie pobujał na nodze. Było mi przykro. Było mi smutno. Miałem depresję!

      Nienawidzę was wszystkich!

       

      Tymczasem na salę wpadła pani Krysia, woźna, kiedy zobaczyła bałagan, dostała oczopląsu, trzęsionki, wyprostowana trwała ondulacja stała dęba i zaryczała na całą szkołę:

       

      – Co tu się odbrokatawia!

       

      – Ty, stary patrz, pani Krysi chyba styki się przepaliły. – Grupka chłopców żartowała w kącie.

       

      Pani Krysia odwróciła się w ich stronę i poczęstowała ich promieniem lasera. To samo zrobiła z chłopcami-matkami małych Gingy i dzięwczętami, które wybuchły brokatowym szaleństwem.

      – Moja szkoła, moje zasady! – krzyknęła pani Krysia, woźna.

       

      Na szczęście nie wszyscy lubią pierniczki.

       

      Maturzyści, zamiast uciekać, wyciągnęli telefony. To nie była zwykła Wigilia – to była `Tykociński masakra`. DJ, zmienił ścieżkę dźwiękową na „Gwiezdne Wojny”.

       

      Grono pedagogiczne siedziało na końcu sali, z daleka od głośników DJ'a, sceny, całego zamieszania i z tej odległości czuwali nad porządkiem. Nad porządkiem swojego stolika.

       

      Później Pani dyrektor tłumaczyła dziennikarzom, że Wigilia przebiegła bez zakłóceń, a oni robią niepotrzebny szum medialny.

       

      Nie wiadomo, co stało się z chemikiem z NASA, ale prawdą było, że pojawiły się spodki, ale nie z UFO, tylko na kiermaszu świątecznym, które każdy mógł dowolnie pomalować i ozdobić.

       

      Pani Krysia, woźna, okazała się radzieckim prototypem humanoidów - konserwatorów powierzchni płaskich.

       

      To była prawdziwa Tykocińska masakra, która zaczęła się niewinnie, bo od...

       

      Wesołych Świąt!

       

       

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



×
×
  • Dodaj nową pozycję...