Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

 

Resztki po świecie - wirujący dowód istnienia
 
Gwiazdo ostatnia u szczytów szafirowych łąk
kołysząc się w euforii świtów wymiotujących kośćmi,
w orgazmach tańczących kwiatów - ladacznic północy
i w deszczach chłodnych meteorytów - kamieni milowych,
ostatnim jesteś ułanem na straży kazania zbrodniarzy
w przededniu zagłady w trumnie bytu i ucieczki przed
skomercjalizowanym ukrzyżowaniem
oraz kosztującym dziewictwo zmartwychwstaniem.
Pijesz z pucharu krwawicę wyciętych drzew i
ciszę serc zwierząt zatłuczonych maczugami.
 
Tu gdzie ludzkie ego nakręcają bezpłodne karty tarota,
pompuje je inhalacja cierpkimi spalinami helikopterów,
nadyma się jak cycki wypełnione sylikonowym wstydem,
ego nieludzkie, jak bezkrwawe ścierwo rozprutych kamieni.
To tu układasz słowa pożegnania pustym wagonom dni,
wózkom sklepowym wypchanym sercami wrogów idei,
słońcom w oczach kałuż krwi wygnanych erudytów.
A świat pokłonił Ci się pięciokrotnie, nim przepadł.
Nim spaliła go cyfrowa inkwizycja - grzech cywilizacji
impulsów na dysku przedwiecznym.
 
Sklejasz epitafium z rozbitych soczewek satelitów,
widzących za dużo, z wież Babel z pocztówek sprzed wojny,
zbudowanych ze znaczków pocztowych,
i z chusteczek wyhaftowanych żyłami poległych olbrzymów,
a wszystko dla ludzkiej ułomności i win, podłości argumentów tych bezpańskich psów.
Dla istot konstruujących betonowe tory ucieczki przed palcem doskonałym,
przed lokomotywowymi oddechami sprawiedliwości i płomiennymi
oczami gór wpatrzonych w puste miejsca po sumieniach.
Epitafium wyryjesz w ostatnim kawałku planety, wirującym
w pustce niewidocznej dla nikogo, w pustce doskonałej.
 
A słonce polewając ostatnią kolejkę z rzadkich kropel radości,
eksplodowało tęczami modlitw, mlekiem kosmicznych przepowiedni,
gniewnym - żegnaj Ziemio - siostro, która biegnąc po torach ciekawości eliptycznej,
połykałaś indeksy zdradliwej mądrości, rozśpiewane jasne treści dzieł zakrwawionych rąk,
muzycznych nut zaklętych w krzykach nienarodzonych dzieci.
Nie płakał już nikt, marnemu widzowi skończyły się baterie.
Zastygł w nieistnieniu, jak w domu bezbarwnym i bezsmakowym,
a jest to miejsce niezawarte w jaźni, to pomylony błazen,
którego nikt nie rozumie, to dusza niestworzona i cień bez cienia.
 
Autor: Dawid Rzeszutek
Opublikowano (edytowane)

@Dawid Rzeszutek Dość dosadnie o nas, ludziach... Człowiek z natury jest drapieżnikiem, któremu nieobce  jest okrucieństwo. Do tego bardzo inteligentnym, choć zwykłą głupotą też dość często grzeszymy. Ale posiadającym też duszę, wiedzącym co to empatia, poświęcenie... Szczególna mieszanka...

Dobry, skłaniający do głębszych refleksji tekst. Pozdrawiam :)

 

Edytowane przez Gość (wyświetl historię edycji)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Akurat jadłem dziś pierogi :)
    • Nie mogę się uwolnić Usta twe niczym wrota do piekieł Rozpalone namiętnie rozchylają sie powoli A Włosy twe aksamitne niczym perskie płótno opadają swawolnie na roznegliżowane ramiona, myslę Podchodzę,,obserwuje,dotykam w koncu całuje, jestem w niebie, jest pięknie Niech Emocje grają melodyczne dzikie dźwięki niech serce tobą pokieruje   Jej jęki znaczyły więcej niż milion słów Nie pamietam snu, w którym  bym Cie nie spotkał, nawiedzasz mnie nawet tam Jestes jak anioł coś stąpił na ludzka ziemie i z łaski swojej obdarzyłas mnie CiepłemZ’, którego nie zapomnę Ach żebym ja ino tez był aniolem to polecielibismy do gwiazd nie patrząc się za siebie
    • MRÓWKI Spałem spokojnie, gdy nagle przez sen poczułem mocne ugryzienie i zaraz potem ból. Przebudziłem się szybko, poszukałem latarki i przeszukałem cały namiot w poszukiwaniu sprawcy zadanego bólu. Nic szczególnego nie zauważyłem więc wsunąłem się w śpiwór próbując usnąć ponownie. Zgasiłem latarkę i położyłem się z powrotem spać. Do rana pozostało jeszcze kilka godzin, lecz nie mogłem zasnąć. Leżałem z przymkniętymi oczami czekając podświadomie na kolejne ugryzienie. To było pewne, że coś mnie ugryzło i przypuszczałem, że był to jakiś mały owad.  Na mojej lewej nodze zaważyłem zaczerwieniony ślad po ugryzieniu i poczułem swędzenie, pieczenie i niewielki bąbel. Dobrze, że nie jestem uczulony na jad owadów - pomyślałem.  Jak więc już wspomniałem nie mogłem spać trochę zaniepokojony, a trochę z bólu. Miałem przeczucie, że coś niedobrego wręcz potwornego dzieje się na zewnątrz namiotu. Tak więc leżałem i czekałem sam już nie wiedząc na co.  Nagle u wejścia do namiotu zobaczyłem małe punkciki posuwające się w moją stronę i po skierowaniu strumienia światła latarki w tamtym kierunku, aż dech zaparło mi z wrażenia, a gęsia skórka natychmiast ukazała się na mojej skórze. W namiocie były dwie czerwone mrówki. W oka mgnieniu zerwałem się na równe nogi i depcząc te, które zdążyły wejść do namiotu, musiałem odganiać te co chciały wejść do środka.  Podczas tej czynności ujrzałem używając latarki, że wokół namiotu jest masa czerwonych mrówek, które otaczały mój namiot że wszystkich stron.   cdn.    P.S. Opowiadanie powyższe napisałem w 1977 roku, czyli prawie pół wieku temu i jest to czysta fantazja.    
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

       
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...