Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Maślany Karawan


Rekomendowane odpowiedzi

                                               

Karawan klekoce na martwych kocich łbach. Są z kamienia. Tak samo jak serce nieboszczyka, którego ów pojazd musi transportować. Odgłosy kół współgrają z tupotem końskich kopyt, o twardą śliską powierzchnię. Dwie srebrne szarfy wiewają po bokach czarnego transportera. Upodobniają go do wielkiego ptaka, który chciałby wzlecieć, lecz nie może. A już na pewno nie w kierunku zachmurzonego nieba. Woźnica na koźle podskakuje to w jedną, to w drugą stronę. Śmierć na drągu patrząca w końskie ogony, miałaby podobny wygląd.

 

Gęste krople deszczu bębnią o dach, jakby kosa na werblach grała. Przez brudne szyby widać zarysy trumny. Bez żadnych kwiatów. Nawet takich, co już dawno zwiędły. Karawan trzeszczy i podskakuje. Gdyby drewniana skrzynia zawierała śmietanę zamiast zwłok, to zapewne na cmentarz dowieziono by zjełczałe masło, gdyby przeniknąć w głąb myśli żałobników. Nad głowami szeleszczą zmoknięte transparenty o dość niecodziennej treści, jak na taką okazję: „ostatnie pożegnanie wreszcie” lub „w szczęściu pogrążona rodzina”.

 

Twarze są uśmiechnięte a niektóre płaczą. Nie z tęsknoty za zmarłą osobą, tylko z radości, że wreszcie na cmentarz go odprowadzą i zostanie zakopany. Może aż tylu by nie szło, ale każdy chce zobaczyć na żywe oczy, że to zakopią napewno. Buty taplają w brudnych kałużach, raz po raz zakłócając spokój odbitemu Słońcu. Uchyla ono zza chmur rąbek tajemnicy, o której jeszcze żaden dreptający w niecierpliwości, nie wie.

 

Orszak zaczyna iść pod górkę, lecz wytrwale kroczy do przodu. Krople deszczu coraz większe, a zachmurzenie coraz czarniejsze. Końskie kopyta co jakiś czas, wpadają w poślizg, na zboczach mokrych kamieni. Z krawędzi nielicznych parasoli płyną strumyczki wody. Wlatują innym za kołnierz, szukając tam cieplejszego kąta. Niektóre napisy spływają z transparentów. Trudno cokolwiek odczytać. Płacz ze szczęścia, wymieszany z deszczem z ciemnych chmur, wiatr rozwiewa na wszystkie strony. Nie wiadomo już gdzie pochowano prawdę.

 

Stromizna coraz większa. Konie ledwo ciągną co mają z tyłu. Droga coraz bardziej wyboista. Karawan klekoce jak stado czarnych bocianów, podskakując na wybojach. Nagle trumna uderza w drzwi. Po chwili jest w połowie na zewnątrz. Przerażeni ludzie zaczynają ją wpychać do środka. Dłonie suną po mokrych bokach. Widać podeszwy podniesionych butów oraz słychać podniesione głosy. Słychać dopingujące nawoływania: do środka z nim.

 

Jednemu rękę zakleszcza uchwyt. Nie może jej wyciągnąć. Wrzeszczy, że mu trumna dłoń urwie, gdy spadnie na bruk. A ona jakby na zawołanie, jeszcze bardziej wyłazi do tyłu . Niebezpiecznie opada w kierunku drogi. Żałobnicy na końcu pchają tych z przodu, by mieli więcej sił do pchania trupiej chatki. Deszcz jeszcze bardziej jest naglący. Słychać: sapania i bębnienie kropli o trumnę. Dłoń ciągle tkwi w potrzasku. Jakby ją ręka trupa od środka złapała. Na szczęście teren powraca do poziomu, a zawartość do środka. Słychać oddechy ulgi. Są blisko cmentarza.

 

Nagła zmiana pogody. Białe pierzaste chmurki płyną wesoło po bezkresie nieba. Nastaje czas schowania trumny. Wokół słychać doping: szybko schować! szybko schować! Tyle tylko, że skrzynia tego nie chce. Co ją wpuszczą do grobu, to na nowo na wierzch wzlatuje. Goście zaczynają dreptać z niecierpliwością. No jak tak można ludzi w jajo robić i to jeszcze na pogrzebie. Co na to zakład pogrzebowy. Patałachy jakieś. Jak długo mamy czekać do pewności. Trumna w dalszym ciągu wisi z pół metra na dołem i ani myśli być w nim. Niby złowieszczy uparty zeppelin na sprężynującej poduszce. Czterech facetów na niej siada. Nie wiele to pomaga. Na jednym z uchwytów widnieje czerwona plama i strzępek skóry. Ludzie nie odchodzą. Zaczynają szemrać między sobą.

 

Z boku stoi mała dziewczynka. Nikt nawet nie zauważył, że za nimi tutaj przyszła. Nic nie wiedziała o tym człowieku, co tam sobie leży. Czy był dobry, czy zły. Komu zrobił krzywdę a komu nie. Wie natomiast, że kiedy ona strasznie nabroiła, naprawdę paskudnie i wszyscy na nią wrzeszczeli, nie słuchając jej tłumaczeń… to tylko nieboszczyk obdarzył ją szczerym uśmiechem. Tylko tyle zapamiętała i tylko dlatego tutaj jest.

 

Przy grobie coraz większe zamieszanie. Trumna nadal szybuje nad grobem. No chyba, że ją popchnąć, to wtedy płynie jak żaglówka obijając nagrobki. Wtem ktoś wpada na pomysł, żeby ją otworzyć. Może to jakaś maskarada obcych. Licho wie, co tam w środku siedzi. Niektórzy są przez to przeciwni. Żywią obawy, że coś na nich wyskoczy i rozszarpie nieskazitelne ciała. Aż w końcu przeważają głosy tych, którzy są za otwarciem. Aczkolwiek półgębkiem.

 

Dziewczynka wpada w irytacje. Co oni od niego chcą? Dlaczego nie dają mu spokoju? Może gdyby dali, to sam by nakierował swój drewniany kubraczek do grobu. Miałby wreszcie święty spokój. Wyskakuje z krzaków na środek, wrzeszcząc:

 

– Przestańcie pierdolce jedne!!! On nie był taki zły. Poczęstował mnie uśmiechem. Łapy precz od jego domku… a zresztą otwórzcie! Zobaczycie, że wcale nie taki łobuz. A nawet jeśli, to teraz na pewno jest inny. Może żałował za wszystko… pogięło was czy co!? Szukajcie kamieni. Ciekawam który rzuci. Nienawidzę was. Żeby tak nad grobem cyrk odstawiać!

 

Dziewczynka oparta rękami o kolana, sapie w absolutnej ciszy, gdyż zgromadzonych nieco zatkał ten wywód. Nagle ktoś nieśmiało pyta:

– No i… otwieramy? Nie słyszę sprzeciwu.

 

Podniesiono wieko. Zawartość wszystkich zatyka. Nawet bardziej, niż przemówienie dziewczynki. Stoją tylko i nic poza tym.

 

       Trumna jest pełna masła. Niezjełczałego. Pachnącego i świeżego.

Pod spodem nie ma nieboszczyka. Sprawdzono sztachetą od transparentu.

              Jak sprawdza się ciasto, czy już można z pieca wyjąć.

Edytowane przez Dekaos Dondi (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Jest życie i my tam jesteśmy Otwarte okna na życie są Świat samych życzeń... Barwy życzeń i barwy życia są różne Jesteś moim życiem , kolorem mojego serca Gra orkiestra , nie ma prądu , jest akustycznie Będę z tobą przez resztę mojego życia Kocham życie i kocham Ciebie Pytam się o życzenia , bądź moją miłością Żadnych życzeń , tylko życie                                                                                                       Lovej . 2024-11-30                          Inspiracja . Życzenia i życie . Jakie jest w życiu
    • Brzask lekko uchylił powieki. Zachłysnął się rześką rosą. Paletą pasteli ziewnął i zstąpił stopą bosą…   Na zielonej łąki odcienie, na przeciągające się cienie, na skrzydła motyli niemrawe, na wrzawę budzącą się w trawie.   Na sosny blaskiem skąpane, na szepty jasnością wyrwane, na kwiaty co z barwą igrają, na wszystko co sen swój przerwało.   Ten   brzask rozlał się promieniami po najciemniejszych zaułkach. Paletą pasteli smagnął. Zakukała kukułka.   Rozedrgały się w liściach głosy. Strumień przeczesał falą włosy. Obudziło się życie w świerszczach. W skrzydłach już muzyka trwa pierwsza.   Złota plama spłynęła z nieba. Ciepło w kamieniach się wygrzewa. A mgła jak wstydliwa kochanka, umyka przy krokach poranka.   Już brzask z pełnym dniem się przywitał. Wymienił się ciepłym spojrzeniem. By jutro znów o tej porze obudzić wszystko tchnieniem.
    • Zawodzą, ale ile z nich funu:).  Pozdrawiam
    • @Bożena De-Tre Zapraszam Poezję na Targi Książki we Wrocławiu…wyjdżmy do ludzi…pozdrawiam, @Bożena De-Tre …Poezja to życie

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • @Ewelina Ależ fajne !! I ta mini prowokacja na koniec :)) Bomba !!
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...