Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

             graphics CC0

 

 

a – miasta co nie chodzą spać?
a – dłonie które budzą smak?

 

zegarki zapomniały zasnąć
znów blask dobudził neonów miasto
gdy pytasz – o pozory rasy
z mniej ludzkiej plastikowej masy

bez zgiełku – po godzinach szczytu
zza szczujni wulgarnego syfu

nieporoniona i morowa
pytasz i pytasz – jak mądra sowa

przechodzisz przez tunele czasu
przez blade światło z mego mirażu
przez smak zbyt mocnej kawy
przez triki i roszady
na słowach poplamionych kłamstwem
na prawdzie wypieszczonej – z zaklęć
i na poduszce intelektu
pod prześcieradłem i na wierzchu
dla wyższych erudycji – celów
do ustalonych jasnych reguł
po pachy i po czubek nosa
z ubawu – i gdzie wiersz do kosza
w szyku fasonu i kompetencji
z braku szacunku – może atencji
w imię miłości co jest pierwsza
dotyka centrum Duszy – serca
za powonieniem – wiersza smakiem
siadasz na mnie okrakiem…

 

i pytasz: czym są szwindle miasta?
spójrz – to ta zrzucona nocna – maska

 

Edytowane przez Tomasz Kucina (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Dziękuję, miło przeczytać. Ten romantyzm, tu jest trochę upozorowany – również tą maską – w przenośni, tu dręczy czytajacego obraz sumienia aglomeracji, uwikłanej w miejskiej dżungli zależności, wspinającej się na co dzień po drabince awansów, więc nocą ludzie zrzucają troski i utrapienia w bliskości nie tyle cielesnej (choć również) - ale partnerskiej czy rodzinnej (zżyci, wreszcie prawdziwi, i lojalni wobec siebie) - po wysiłku i perypetiach dnia codziennego. Pzdr.

Opublikowano

@Tomasz Kucina dzisiaj obudziłem się w nastroju Twojego wiersza tylko nie miastowo, a globalnie.

Chyba mam już tą manierę globalną co się kojarzy z generalizowaniem jak nie patrzeć.

 

Co do wiersza czytam i w tle słyszę Marię Peszek moje miasto

 

pzdr

Opublikowano

Do @rumcajsowanie:

Głębokie masz te skojarzenia, ho ho ? Nie za daleko się posuwasz? Do skojarzeń oczywiście masz prawo, kompletnie nie wiem co odpisać, ponieważ wyznaczam sobie trochę inne światopoglądy – w życiu, (nie czuję establishmentowo) ogólnie, czy mam rozumieć, że ty jesteś globalistą? Hmm. Wiesz, ja nie lubię skrajności, nie cenię sobie szczególnie globalistów, a tym bardziej antyglobalistów, uważam, że wytyczają kakofonię, wolę harmonię, proporcje w życiu. Wiersz nie wytycza postaw, raczej sumuje rozsądną, naturalną normę odreagowania od trudów życia, nie globalną, ludzką i osobistą.

Opublikowano (edytowane)

Pierwsze dwa wersy oraz dwa końcowe, domykają całość... to co w środku, to w istocie maska/maski nocy, plus 'mapy/pęki' neonów, że niektóre miasta nawet z kosmosu widać. W tymże 'środku', rozpisałeś niby ogół, ale gdyby pomyśleć dłużej... jest tam masa szczególików, które można przypisać zachowaniom ludzi... 

szwindle (wszelakie), a potem.. być może.. nękające sumienie. Jestem 'za', bo... znów inaczej, ale ciekawie.

Pozdrawiam.

Edytowane przez Nata_Kruk (wyświetl historię edycji)
Opublikowano (edytowane)

@Tomasz Kucina ja też nie jestem golobalistą czy antyglobalistą nawet nie poczuwam się do bycia protagonistą.

 

Męczy mnie ten konstrukt nieustannych projekcji lęków i przestrachów, które bez jakiejś zbędnej teorii spisku - massmedia próbują nam wrzucić na barki tylko i wyłącznie dlatego, że jak się boisz to dwa razy więcej klikasz. Człowiek szczęśliwy mało klika, Człowiek zagoniony do rogu kilka jak poparzony.  

Na chwilę odetchnąłeś od pożaru w Australii od tego, że nie ma zimy i od globalnego ocieplenia to już kolejny śmiertelny koronawirus prosto z Chin, który może wywołać światową pandemię itd. etc. 

 

Chyba napiszę kolejny erotyk, ale taki [+18] :DDD

 

pozdrawiam 

Edytowane przez Gość (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Dobra optyka, widzisz jak czujesz, skoro słowa układają się w takie obrazy to jest wymiana estetyk, tzn. tekstu i wrażenia, czytając zabierasz treść do podświadomości i zwracasz wrażenie a ja jako autor mam przyjemność porównania naszych intuicji analitycznych tekstu. Nie odbiegasz szczególnie od mojej koncepcji, więc interpretacja taka ma uzasadnienie. Thx, Nata ;)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Mógłbym się nawet zgodzić z uzasadnionym tonem obarczenia człowieka natręctwem informacji, i zgadzam się, dlatego właśnie punkt oceny rzeczywistości u mnie jest constans. Nie podlegam manipulacjom. Jednakże, żyjemy w erze powszechnej globalizacji a informacja jest normą. Natomiast niezgodziłbym się ze spiskową teorią mediów, media są skarbcem informacji, czasem nie bywa to informacja obiektywna (a szkoda), zawiera więc wybrany model rozumienia świata, no ale od tego nie uciekniemy. Wydaje mi się jesteś na tyle inteligentnym człowiekiem, że potrafisz zdiagnozować źródło przykładowej informacji, i idąc tym tokiem, masz możliwość wyboru (akceptacji – bądź nie) tego źródła, różne media możesz porównać, ja tego świata nie wymyśliłem i nie reprezentuję, nie widzę powodu do głębszej analizy w tym zakresie. Wiem jedno, wolę taki świat, z otwartym trybem informacji, niżbym miał być ograniczany w dostępie do wiedzy powszechnej. Oczywiście i logicznie wymaga to pewnej ostrożności w akceptacji dokładnie wszystkich informacji, no ale lepsze to niż brak dostępu do informacji w ogóle . Media pełnią ważną rolę w dostępie do tej społecznej wolności, trudno bym z tego powodu ubolewał, ekstremalistą nie jestem, rozum mam, wnioski wyciągać potrafię, nie widzę więc problemu. Powinieneś przyjąć taką optykę. Będziesz żył w zgodzie z samym sobą. Mi świat mediów żadnych nie przeszkadza.

Opublikowano (edytowane)

@Tomasz Kucina mi też nie przeszkadza, ale polemizowałbym co do roli informacji i jej oddziaływaniu na jednostkę i społeczeństwa. Od lat 90' a pewnie i wcześniej zwrócono uwagę, że dobry news to zły news w sensie zło, krzywda, cierpienie przykuwa więcej uwagi zatrzymuje człowieka o te kilka sekund dłużej przed radiem, telewizorem obecnie w internecie. Główną misją mediów jest informować rzetelnie tu nie ma żadnej rozbieżności, problem zaczyna się kiedy o treściach decydują słupki popularności (oglądalności, klikbajty itd.) sprawia to że zmienia się klucz w doborze treści. Dlatego czyjś wielki sukces jest wyświetlany maksymalnie przez kilka godzin, a tragedia koszykarza zza oceanu przez dwie doby. Wynalezienie szczepionki czy leku na coś konkretnego jako piąty czy dziesiąty temat, a koronawirus z Chin jako pierwszy przez kolejnych dwa tygodnie. Nie posiadam telewizora z radiem też jestem na bakier, ale internet wchłaniam jak gąbka. Łapię się coraz częściej na tym, że portale typu onet, wp, gazeta itd. dostosowują treści pobocznych artykułów pod mój profil co to oznacza, że zaprzęgają AI do tego by podążała moim wirtualnym śladem i a zresztą wszystko masz tutaj. ;)

 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

 

pzdr

Edytowane przez Gość (wyświetl historię edycji)
Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że negatywne (w sensie trudne, bolesne, dotyczące ważnych tematów) wiadomości powinny być selekcjonowane, bardzo często bowiem są przestrogą, upomnieniem, głosem sumienia, przykładem jest dzień dzisiejszy i historia Auschwitz. Wiem, że masz bardziej na uwadze komercyjny kicz, fake news i rozpowszechnianą namiętnie wiadomość negatywną, lecz musisz wziąć też pod uwagę, iż każda próba selekcjonowania informacji kończy się często totalitaryzmem. Zaczyna się od rzeczy mniej istotnych np. od chęci zakamuflowania wieści (postawionych przez ciebie jako przykład) czyli - o koronawirusach czy katastrofach lotniczych znanych osobistości, - a może skończyć na kolejnym Auschwitz, albo zniekształcaniu historii i chociażby obarczaniu narodów prześladowanych (np. Polaków) o zapędy szowinistyczne, co jest kompletną aberracją i ogromną niesprawiedliwością dziejową. To się zaczyna właśnie od drobnych prób moderacji mediów. I o tym pamiętaj. Jeżeli żywisz niechęć do drażliwej informacji może skup uwagę na mediach misyjnych, czy edukujących, gdzie przynajmniej dba się o trudniejsze i mniej komercyjne treści, tam pewnie tych drastycznych obrazków jest znacznie mniej. Ja tak czynię, gdy mam dość drapieżności. Chyba tyle. My tu przecież dyskutujmy o wierszach, a nie o idealnym modelu świata. Ja nie jestem doktorem ludzkich dusz.

Edytowane przez Tomasz Kucina (wyświetl historię edycji)
Opublikowano (edytowane)

Do @rumcajsowanie :

zastanawiam się mocno dlaczego to ja mam odpowiadać i deliberować nad twoją traumą medialną?, i czemu żeśmy w ogóle wplątali się w ten temat, i akurat pod tym wierszem? (a ty zacząłeś wychodząc z założenia że media epatują złem), i pod tym właśnie wierszem który konkretnie dotyczy istoty uwikłania człowieka w maszynerię zależności - codziennej, w ciąg życia i obowiązków (mód, przyzwyczajeń), ustalonych przez siebie samych i z wyboru.

 

Może i jest pośredni racjonalizm w tym co napisałeś teraz, tylko że my (ludzie spoza świata celebryckiego) mamy minimalny wpływ na informację albo w ogóle (plany przekazów medialnych wydaje mi się wynikają z potrzeb społecznych?), trzeba było wychowywać społeczeństwa w oparciu o wartości, skoro przez lata - było inaczej teraz są tego efekty.

Edytowane przez Tomasz Kucina (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

@Tomasz Kucina :DDD z tego co pamiętam zaczęło się to od komentarza dotyczącego TWOJEGO wiersza, a dokładnie nastroju jaki u mnie wywołał i lekkiej transformacji jaka u mnie zaszła z miastowej na globalną. Sam nie wiem jak wylądowaliśmy nad rzeczywistością dzisiejszych mediów ;) 

Chyba już sobie odpowiedziałem w duchu dlaczego tak się stało (trzy obejrzane w ciągu tygodnia filmy, które tego dotyczyły w sposób bardzo pośredni, pośredni i bezpośredni)

Do miłego. 

 

pozdrawiam

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Rozumiem, obejrzełeś jakieś tam filmy i to skłoniło ciebie do trepanacji mediów i akurat pod tym moim tekstem. Według mnie media pełniące rolę misyjną stały się dla części obserwatorów niewygodne, nie wiem tylko dlaczego ja mam ciągle (bo to nie pierwszy raz) wypowiadać się w tym temacie? Dla mnie wszystkie media (podkreślam - dokładnie wszystkie) - a w szczególności te misyjne - mają uzasadnienie. Algorytmy o których mowa w linku przez ciebie wrzuconym, służą dokładnie do układania matematycznego wzoru w celu precyzyjnego określenia preferencji społecznych, spełniają więc swoją rolę, natomiast fakt, że preferencje społeczne są takie jakie są – wynika raczej z wychowywania przez dekady społeczeństw w pewnej kulturze wartości, teraz te same środowiska które wychowywały, mają problem (o czym pisałem poprzednio), bo mediobiorcy nasiąkli kiczem. Nauczycielem, moderatorem, edukatorem nie jestem, więc może w tym temacie zwróć się do podmiotów odpowiedzialnych za ten stan rzeczy, ja na tym się nie znam. To proste. Pzdr.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Marek.zak1 Ma sens ! Zajrzyj proszę...  
    • @Wiesław J.K. Pamiętam czasy gdy kalifat Państwa Islamskiego udostepniał w internecie filmy z egzekucji więźniów. Na ludziach zachodu robiło to wrażenie ale dla miejscowych nie było to w żaden sposób gorszące ani przerażające.  Pewna doza zrozumienia, współczucia i empatii w dużej mierze zależna jest od miejsca urodzenia i doświadczeń człowieka. Kiedy od małego dziecka wszędzie widzisz śmierć i krew a twoim podwórkiem jest nieustająca wojna to takie obrazki są niczym ponad codzienność 
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      @Annna2 Tutaj się bardzo mylisz, osoba nie musi być katolikiem aby wierzyć w Boga. Religia katolicka pokazała swoje oblicze przez wieki swojego panowania.  Trzeba brać pod uwagę dlaczego powstały kościoły ewangelickie, prostestanckie. W tych religiach przywiązuje się dużą wagę do tego co mówi Biblia, natomiast kościół katolicki odszedł od tych biblijnych zasad stwarzając system zastraszania, przynajmniej było tak niegdyś. 
    • Kat odłożył siekierę na kamienny bruk i jak błyskawica przyskoczył do mojej osoby. Widać podniecenie jakie w nim zbierało od początku tego wątpliwie miłego przedstawienia, teraz uzyskało wrzenie pod łysiejącą i twardą kopułą czaszki i spowodowało w ciele nad wyraz duże ożywienie i gibkość, zupełnie niepodobne i niepasujące do niedźwiedziej postury Piotra. Przez chwilę nawet pomyślałem o stawieniu, zdecydowanego oporu, lecz gdy uczułem na swoich związanych przegubach, siłę dłoni kata to szybko dotarło do mnie, że jakikolwiek opór jest daremny. O dziwo gdy ten ciągnął mnie bezwładnie ku stryczkowi to stanął mi przed oczyma mój ojczym Lefort i rzekł te słowa jak zawsze kiedy grymasiłem nad miską niedzielnej strawy w ogrodach biskupiej rezydencji.   - Jedz, jedz Orlon. Bo swięta panienka wszystko widzi z nieba i wie że nie chcesz zjeść tego obiadu. A jak nie będziesz jadł grzecznie i słuchał się mnie i jej. To ona Cię pokarze i nie urośniesz i siły nie nabierzesz, urwipołciu mały. Będziesz jak ten wróbelek bezbronny i wątły. Będą Tobą pomiatać szumowiny Orlon a kto to widział by synem biskupa pomiatał pierwszy lepszy, zapijaczony pludrak. Jedz Orlon, bo skończysz jak te wszystkie ludziom niepodobne szumowiny z Gayet. A kto to widział by syn biskupa, został alfonsem albo złodziejem. Wstyd i hańba. Już lepiej by było gdybyś maurem został albo albigensem. Herezję. Herezję. Pamiętaj synu, już lepiej niewiernym być niż alfonsem. Zapamiętaj Orlon.   I pamiętałem. Nawet w godzinie śmierci. Tym czasem kat ustawił mnie na zapadni i stanął ze mną oko w oko. Gdyby nie to, że zostało mi ledwie kilkanaście minut ziemskiego pobytu na tym padole to stwierdziłbym, że obraz oczu tego szaleńca prześladowałby mnie do końca mych dni. Krwią nabiegłe białka miały żółte plamy a źrenice były bardzo duże. Nieludzko rozszerzone i przybrały barwę nicości. Bezdennej pustki i nocy wiecznej.   - Jakieś ostatnie słowo lub życzenie śmieciu - warknął przez zęby trzymając w dłoniach pętle.   Zanim przez zaschnięte gardło przeszedł mi choć zaczątek jakichkolwiek słów, niebiosa zesłały mi ratunek w najlepszej postaci.   - Poniechaj swe żądzę kacie - znajomy głos wyrwał wszystkich z sielanki ostatnich chwil - Pierwej daj się wypowiedzieć woli bożej i królowi naszemu Karolowi, który to dekret wydał na me skromne, zakonne ręce odnośnie losu tego franta.   Przed szafot, wystąpił zakonnik w habicie dominikańskim, za nim w stronę stołu trybunału podążyło kilku niskich, chuderlawych o postaci wręcz niewieściej franciszkanów, tych samych co dzielili się mamoną z tacy zebranej. Również ukryli swe oblicza pod kapturami. W całkowitej ciszy stanęli między trybunałem a szafotem, dzierżąc w dłoniach jedynie wyciosane w drewnie krzyże. Jeszcze raz zlustrowałem ich oblicza a później machinalnie zacząłem szukać w tłumie zebranych gapiów, miłych twarzyczek dziewcząt. Szybko je odnalazłem. Były tam wszystkie trzy. Wszystkie zapłakane i o rysach tak pietycznych, jakby żałobę im przyszło niedługo nosić po kochającym je czule ojcu a nie mocodawcy z burdelu. Umiały udawać na potrzeby chwili. W końcu uczyły się od mistrza.     Zakonnik zrzucił kaptur. Ojciec Orest od Ran Chrystusa zwrócił się w ostrych słowach do Nérée, który zesztywniał nieprzyjemnie na ciele i stężał w nerwie drgającym, spazmem uciążliwym na widok dominikanina. Teraz zaczął przeczuwać kłopoty.   - Ojcze Nérée. Nie chcę wchodzić w buty trybunału i nie mi pouczać wasze świątobliwe umysły i czyny - wziął zwinięty niemal identycznie jak niedawny wyrok, pergamin z rąk jednego z braci mniejszych i wycelował nim w przewodniczącego oficjum - Lecz myślę, że ten człowiek, choć morderca, szelma i łotr. Ma prawo głosu przed naszymi obliczami. A król w swym wyroku, nakazuje bezsprzecznie udzielić mu woli głosu i obrony. Lecz najpierw pozwolicie, że ja odczytam słowa króla. I pamiętajcie. Nie sądźcie nawet szelmów upadłych dopóki wasze serca nie są czyste. Inaczej będziecie w oczach Pana osądzeni a kto wie, może i zgubieni bardziej niż ten któremu stryczek już gotujecie.     Zerwał pieczęć królewską z dokumentu, rozwinął go, ujął w trzy palce kielich Nèrée z winem, osuszył go do dna bez ceregieli, czknął i swym delikatnym głosem, donośnie rozpoczął     - Ja Karol Czwarty z bożej łaski król Francji i Nawarry, hrabia La Marché. Powołując się na wstawiennictwo aniołów i świętych oraz Boga w trójcy świętej jedynego, który dał mi ziemskie prawo do rozstrzygania sporów i sądów między ludem moim. Ogłaszam biorąc na świadka ojca Oresta od Ran Chrystusa, w sprawie Orlona de Villargent, syna murwy I wszetecznicy a ojca nieznanego lecz syna przybranego biskupa Leforta. Po zapoznaniu się z jawnymi dowodami przeciw członkom trybunału karnego dostarczonym mi przez ojca Oresta od Ran Chrystusa. Ogłaszam z bożej łaski postanowienie…   Nérée zbladł i uchwycił się w miejscu serca. Chciał wstać i przerwać Orestowi lecz uchwycił go w pół jego sąsiad u stołu, generał kartuski Célestin d'Aubignac a siedzący od lewej od dominikanina urzędnik królewski i skarbnik biskupi Maurice de La Ronte z rezygnacją wbił wzrok w stopy pod blatem, w dłoniach ściskał bezużyteczny w tej chwili różaniec. Nérée posłał kolejne zabójcze spojrzenie ku ojcu Orestowi, lecz pozwolił wreszcie usadowić się na powrót na swoim prawie królewskim tronie. W ogóle u stołu zapadła chwila konsternacji a zarazem jakby ruchy wszystkich zdradzały chęć opuszczenia placu i ukrycia się na powrót w swych niedostępnych pospólstwu apartamentach. Każdy się wiercił, odwracał wzrok od szubienicy lub szukał wzrokiem w tłumie choć cienia wsparcia lub pobłażliwości. Sytuację wykorzystał Orlon, który mimo pętli na szyi, odzyskał cięty język dziecka ulicy.   - Rzycie swe ulane dostatkiem i tłuszczem jak świnie u koryta, posadziliście na węglach piekielnych czy krzesłach mości ojczulkowie - tłum zareagował wdzięcznym śmiechem I nawet usta Oresta na krótką chwile wygieły się ku górze - Nie wierćcie się jak murwy galopujące ku spełnieniu na jajcach, tylko słuchajcie głosu króla, który nie zapomina w swej sprawiedliwości o szelmach i frantach. Mówiłem, że sąd i ku Wam idzie z całą mocą swego majestatu.   - Dość Orlonie de Villargent! Do trybunału przemawiasz a nie do dziewcząt swych w bramie zapadłej. Wola króla nie zwalnia Cię z wyroku szelmo a jedynie nakazuje wyjaśnienie sprawy. Więc zawrzyj swój cięty język za zęby i słuchaj a najlepiej módl się ku swemu odkupieniu duszy.   Ojciec Orest zrugał skazanego i powrócił do karty pergaminu. Znów przybrał wręcz wisielczo radosny wyraz twarzy i rozpoczął po raz kolejny   - Na mocy dostarczonych dowodów, relacji świadków i pieczęci papieskiej kancelarii z Awinionu, dowiedziono, iż kardynał Magnion, nieboszczyk już, zginął nie przypadkiem w dzielnicy Gayet, lecz tam, gdzie przystało mu zginąć — między plugastwem, które hołubił bardziej niż świętych. Bywał on stałym i pożądanym widać gościem w domach rozpusty. Upijał swe ciało trunkami i miksturami, które warzyły i podsuwały mu wszetecznice. A duszę swą grzeszną upajał widokiem ich ciał nagich, wiodących na pokuszenie. Oddalały go one od ścieżki Pana Naszego i roli kardynała w świętym kościele rzymskim. Łożył on pieniądze niemałe na swe faworyty w tych pałacach upadku moralności. A brał je ze skarbca arcybiskupstwa za przyzwoleniem skarbnika królewskiego Maurice'a de La Ronte, z którym nie raz wspólnie cudzołożył nie tylko dzieląc się kupnymi dziewczętami lecz i grzech sodomii uprawiając, dzieląc jedno łoże.   Wśród gawiedzi przeszedł szmer. Pełen grozy i chłodu. Wielu widać jak niewierny Tomasz, przejrzało na oczy. Lecz byli i Ci którzy domagali się głowy ojca Oresta a nawet króla. Murwy z Gayet, rozsiane wśród tłumu, klaskały wesoło i przytakiwały każdemu słowu. “Liściki jego pokaż klecho. Miłosne wyznania i marne jak jego siła lędźwi podstarzałych, wierszyki sprośne o bałamuceniu naszych ciał w piernatach garsonier”. Stare kobiety zakryły usta z przerażenia a mężczyźni z niedowierzaniem patrzyli na półnagie ciała murew, które jak kapłanki westfalskie, bez strachu już i z niezachwianą butą odwracały żywot świętego od bram raju ku ogniom piekielnym i wiecznemu potępieniu.     Straż miejska nie do końca wiedziała jak zareagować i kogo rozkazów słuchać, więc po prostu stali, patrząc tępo w tłum i znosząc coraz głośniejsze obelgi wobec majestatu króla coraz większym zniechęceniem. Byli jak te chorągwie upięte na szpicach blanków, murów miejskich. Gotowi stanąć po stronie tych co wreszcie mocą i gwałtem przejmą władzę nad resztą.     Ojciec Orest podszedł do kolejnego zakapturzonego franciszkanina, stojącego ledwie o krok od szubienicy i schodów prowadzących na szafot. Ten wyjął z połów habitu jakiś tobołek zawinięty w aksamitny materiał, nosił on ślady woskowej pieczęci kardynała Magnion. Ojciec Orest ujął zawiniątko i zerwał jednym ruchem skrawek materiału. Wszyscy wlepili wzrok w prostokątny, czarny, skórzany, przypominający księgę obiekt. I zaiste była to księga. Ojciec Orest uniósł ja wysoko nad głowę by każdy mógł ją zobaczyć, poczym położył ją na blacie stołu zaraz obok dłoni ojca Nérée. Ten niechętnie lecz przygarnął księgę bliżej siebie, otworzył ją i odczytał na głos tytuł   - De sincera et fervida oratione at Dominum Nostrum qui hanc civitatem perditam servabit*   Ojciec Orest pokiwał z uznaniem głową a później nagle wybuchł ostrym głosem   - Znać próbował zbawić to miasto. Lecz Szatan widać ma swe sztuczki by nawet kardynała opleść mackami Lewiatana swego sługi plugawego. A czym one są te macki powiecie bracia i siostry w Chrystusie jako prawdzie ostali? Oto I one. - wskazał na moje dziewczęta palcem. Pluie zsunęła delikatnie rękaw sukni z prawego ramienia i bez dalszego ceremoniału, bezwstydnie obnażyła swą dziewczęca pierś, Alipsa lubieżnie wystawiła język I zaczęła krążyć nim po swych wspaniałych, pełnych ustach a Tibelle odwróciła się na pięcie i zadarła fałdy sukni do góry ukazując braciom zakonnym części swego ciała do których światło słoneczne raczej nie dochodzi a widzą je tylko szczęśliwcy, którzy wpierw płacą niemałe ku temu sumy - Tak. Oto jest grzech i jego macki w całej pełni. Napatrzcie się, ludzie pobożni na ich piersi, łona i usta skalane. Kobieta upadła jest grzechem i przyjaciółką Szatana. Lecz czy tylko one noszą w sobie grzech. Sprawdźmy to dobrzy ludzie. Ojcze Nérée obróćcie kolejne stronnice.   Dominikanin nie miał wyjścia i musiał ulec prośbie niżej w hierarchii stojącego brata. Przekręcił od niechcenia jeszcze kilka stron. Prawie każda skrywała małe kawałki pergaminu, zapisane maczkiem wręcz. Nérée wyjmował je na stół i pobieżnie rzucał okiem na treść zapisków. Jego mina mówiła wiele, głównie to że nie ma już dla nich żadnej nadziei.     Wtem pod same nogi straży podeszła kobieta już nie młoda o na wpół siwych włosach, zielonych, wyłupiastych oczach I aparycji jakby właśnie wyszła na świat z czeluści grobu. I nawet rozsiewała wokół siebie woń nagrobną. Orlon nie znał jej zbyt dobrze choć wiedział że również była ulicznicą, choć oczywiście nie tak elitarną jak jego dziewczęta. Wołano na nią wśród dusznych i brudnych zaułków przydomkiem, Biała Myszka. Nikt nie znał jej imienia.     Była Angielką z urodzenia i przypłynęła kilkanaście lat temu do Francji wraz z bogatym kupcem a jej mężem. Ten niestety oddał żywot pod nóż w trakcie jakiejś targowej sprzeczki z żydowskimi handlarzami. Ich spalono za morderstwo a ona nie mogąc odnaleźć się wśród męskiego świata. Szybko popadła w kłopoty i długi i wylądowała na ulicy. Żeby przeżyć tym razem musiała kupczyć swymi wdziękami. Lecz nigdy widać nie trafiła na ludzkiego opiekuna bo długi czas spała pod gołym niebem a ostatnie lata ukrywała się często na cmentarzu zaraz za kościołem św Jana Chrzciciela. Biała Myszka zaproszona miłym i serdecznym gestem ojca Oresta, przebiła się przez straż i stanęła między szubienicą a stołem trybunału.   - Czyżby ojczulkowie były to liściki do nas, niewiast upadłych. Jeden czy dwa adresowane nawet do mnie - wyciągnęła dłoń o brudnych, długich i pełnych żółtawych zgrubień paznokciach i wzięła pierwszy zwitek z brzegu - Cóż za dopust - zaśmiała się kokieteryjnie - akurat mój. Biała Myszko, poniedziałek wczesnym rankiem, dom księdza Brissota na świętym krzyżu, przywdziej na siebie to co ostatnio i bądź posłuszną owieczką w stadzie swego Pana. Będę szubrował po Twym ciele jak hieny cmentarne po grobowcach wśród których spędzasz swe samotne godziny. Podążaj za głosem pańskim. L.M - Lothaire de Magnion.   Biała Myszka zanim ktokolwiek ja powstrzymał ukazała swą obnażoną pierś oficjum trybunału.   - Nie trwożcie bracia przed piersią kobiety jak przed wężem biblijnym. Spójrzcie choć przez palce a zobaczycie i poznacie jaka pamiątka mi została po naszym drogim kardynale - I zaiste ponad prawą piersią miała wypalony herb kardynalski, zapewne rozżażonym do białości sygnetem co było bezsprzecznym dowodem bycia owieczką z pastwiska kardynała Magnion.   * Błaganie, ze szczerą i żarliwą modlitwą do Naszego Pana, który uratuje to zagubione miasto. 
    • Był raz sobie cud kogucik Wszystkie kury bałamucił. One piórka układają I tak z sobą rozprawiają:   - Wczoraj byłam na spacerze za stodołą…   - Ja nie wierzę, przecież jadłam z nim śniadanie, cóż to było za spotkanie…   - Mnie ustąpił wczoraj grzędę…   - Za mną wczoraj leciał pędem.   Inna z miną zatroskaną: - Jak to?, dla mnie  piał co rano!   - On tak do mnie, wam dowiodę bardzo grzecznie puszczał przodem   - Hej słuchajcie, moje panie Zróbmy jakieś  tu zebranie. Oskubiemy mu te piórka Już nie spojrzy żadna kurka.   Popamięta należycie jakie wieść należy życie. * Znowu morał nie umyka Biednaś, gdy masz kogucika Jemu znów odrosną piórka I tak spotkasz go przy kurkach.         ps. Wszelkie podobieństwo do kogokolwiek - wykluczone  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...