No i jest, mamy mowy album Judas Priest. Wymęczyła mnie ta płyta straszliwie. Są tutaj co prawda typowo Judasowe zagrywki, do których zespół przyzwyczaił swoich fanów, ale są również zagrywki tak straszliwie tandetne... Refreny niczym przyśpiewki z bazaru plus rycerskie okrzyki. Ech... Judas Priest przemienia się w Manowar, serio, serio.
A najgorsze jest to, że niby wszystko jest spoko na początku. Czuć, że to Judas Priest, ale im dalej tym głośniej słychać Manowar.
Do tego ten poziom dynamiki. Panowie bardzo polubili loudness war, bo przez całą płytę z głośników sypie się piach, a powinno przelewać się mięso. :)
Tak, wiem, rozpisałem się, ale słuchając mam wrażenie, że najnowszy Judas to wszystko, co było słychać na Ram it down plus Manowar i odrobina bazaru.
Poprzednia płyta za to jest wciąż świetna, chociaż tam również przegięto z brakiem dynamiki.
Cześć. :)
PS: O, bas Hilla mi się podoba, bardzo fajnie brzęczy pod spodem.
PS2: Można byłoby sprawdzić vinyl, bo tam nie da się tak zejść z dynamiką i pewnie jest dużo lepiej.
PS3: Travis od czasów Jugulatora mam wrażenie, że w ogóle się nie rozwinął. Ciśnie wciąż z uporem maniaka tę podwójną stopę prawie przez całą płytę.
PS4: No i dokładnie tak jest, miałem rację w PS2 =>https://dr.loudness-war.info/?artist=&album=Invincible+Shield