Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

W przyszłym roku polecę do Las Vegas.
Zapomnieć o pustych ulicach. Pamiętać o reszcie życia. I o niepełnych księżycach.

Bywają tacy mężczyźni, że nie potrzeba drinków, by stracić dla nich głowę. Są dania w opakowaniach - a wcale niegotowe. O tym dokładnie myślę, szykując się do podróży: bogaty wewnętrzny monolog - przedśmiertność się wówczas nie nuży.

 

Moim marzeniem było - mieć tylko jednego mężczyznę: takiego, co by mnie kochał i miał na ciemieniu bliznę. Przyjechał więc raz do domu - rycerz w przepięknej zbroi, by zwalczyć problemy na naszej orbicie - dwoił się i troił.
Aż przyszedł 'tamten'  listopad - odleciał do Vegas pierwszym lotem, a ja - wróciłam na nasze słońce, nie myśląc, co będzie potem

Bo lubię różowe pokoje, lecz lubię też mroczne ulice, osikane bramy, sypiące się kamienice, ciemności i światła bloków, gdzie 'Bóg tylko wie, co się dzieje' - choć to nie jego dzielnica, bo tam chyba nie 'zaistnieje'

 

I długo chodziłam bez celu, prowadząc swe monologi: tu - mleko jest tańsze w niedzielę, tam - smalec jest w piątki drogi...
I ... zapomniałam o księciu, już nie czekałam na 'względy' - dostałam zresztą telegram: 'będziemy przejeżdżali - tylko, że raczej nie tędy.'

 

Przeszłam więc z wieży kontrolnej do wieży z kości słoniowej, w tłocznym autobusie - zmysły wysłałam na łowy: raz był to ksiądz - bez sutanny, ławnik i portier sądowy, później ... był też prezydent i gość od wózków widłowych

 

Zaczęłam więc skupować: żele z brokatem i depilator, antykoncepcję - taką z nalepką, pas do podwiązek oraz wibrator
I dziś już mogę powiedzieć śmiało: że wiem o świecie całkiem niemało - często odbywam takie podróże, gdzie cnota zwinnie tańczy na rurze, a matka siódemki małych szkrabów  ... majtek nie zdejmie - bo ... 'wstyd by zabił'

 

Wracam z zakupów w butiku w Vegas, mijam kolejkę po zapomogi, za zad mnie łapie jakiś koleżka, tuż obok rumak, zbroja i reszta ... ''Dziś 'happy hours'! Pani ... tu mieszka...?'

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Annna2 jesteś tą poetką na portalu, która każdym utworem mnie zachwyca i sprawia błogi uśmiech na mojej twarzy. Przy twoich tekstach odpoczywam i wprowadzają mnie pozytywnie w nowy dzień. 
    • @Gosława Gosławo. Tym wierszem Jakbyś otworzyła drzwi w ścianie pamięci -- tam, gdzie żywica pachnie stratą, a cień ma ludzkie imię. Wiersz czuły jak palce po brodzie, a jednak ostry jak jeżynowy cień. Porusza – bo boli miękko.
    • Dla Krzysia -- przyjaciela, brata krwi. Szliśmy razem przez łąki, bieszczadzkich pustkowi, przez trawy do pasa. Sierpniowe słońce paliło nam karki, a my śmialiśmy się jak dzieci, które zapomniały, co to czas. Krzysztof zerwał dmuchawca. Zdmuchnął go jednym tchem. -- To moje myśli. Teraz latają. Był filozofem. Skończył Uniwersytet Jagielloński z nagrodami.. Czytał Hegla i Nietzschego jak inni czytają poranną gazetę. Myślenie miał w oczach. Szukał sensu wszędzie. Świat czytał jak książkę -- bez tłumaca, bez przypisów. Był moim bratem krwi. Kochaliśmy się jak bracia -- jeden dla drugiego zrobiłby wszystko. A potem przyszło to, co przyszło. Szpital psychiatryczny. Białe ściany, białe piguły, biali ludzie bez twarzy. Dom bez klamek. Korytarze długie jak modlitwy bez odpowiedzi. -- Bóg to schizofrenik z demencją, a rzeczywistość to Jego wyobraźnia -- powiedział Krzysztof. Już wtedy wiedziałem, że w tym zdaniu jest więcej prawdy niż w całym psychiatryku. Spał w świetle jarzeniówek, w oddechu innych -- ciężkim jak metal. Zajmowali się nim ludzie, którym przepisy zastąpiły serce. Bez oczu. Bez imion. Cierpiał nie jak chory, ale jak więzień idei. Jak żywy wyrzut sumienia. Widzieliśmy się coraz rzadziej. Odwiedzałem go. Witał mnie radością w oczach. A ja, wychodząc, płakałem jak dziecko. Raz przyszedł nago na moje osiedle. Do mojego domu. Późną  śnieżną jesienią.  Na boso. -- Nie jestem chory. Ja jestem wolny. Potem znów zniknął. Gdy go znaleźli, leżał w altance jak pies, który zdechł przy drodze. Zwinęli go jak brudny dywan. Widzieliśmy się ostatni raz w prosektorium. Wsunęli mu kartkę na sznurku  do ręki: „Zgon naturalny.” Cokolwiek to znaczy. Nic nie jest naturalne w umieraniu z mózgiem przeżartym chemikaliami i duszą, która biegła do mnie nago po zaśnieżonym osiedlu. Wyszeptał wtedy martwymi oczami: -- Wiesz… te myśli w dmuchawcu? One wróciły. -- Ale nie moje. A ja, wychodząc, nie mogłem powstrzymać łez. Bo widziałem go, ale nie mogłem odzyskać tego, co w nim kochałem -- błysku w oku, ostrości i przenikliwości umysłu. Zostawiałem tam resztki mojego przyjaciela. Brata krwi.    
    • pokazywałeś mi dziś dom który oddycha szczelinami wyszczerbionych sęków piękny oparty na kamiennych fundamentach pachnący żywicznym ulepkiem w oddali szumiał las niezmiennie brzozowym listowiem zachęcając zielonością by wejść głębiej w poszycie jeżynowych kolców pokazałeś mi dziś Annę zagubioną w bezradnej niemocy która jak oćma na trwałe zakryła kawałek świata wodząc po omacku palcami po brodzie tam gdzie zaczyna się ciemność budzą się żądze mówisz zamykam oczy jest mnie coraz trudniej wypędzić z głowy zespolona z nią jak mgła wpełzam w zakamarki wspomnień   ten wiersz już tu był ale go bardzo lubię  Niech zostanie na dłużej 
    • @Maksymilian Bron Myślę,  że boski alfabet rozsypał się w dusze... Pozdrawiam 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...