Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

  • 2 tygodnie później...
  • 2 miesiące temu...
Opublikowano

Cytując wersy które każdy zna 

chemiczny świat ale nie Syberia na której szaman magię natury zna i wykorzysta gotując czy paląc lub jedząc liście igły grzyby kwiatostany tego co rośnie z gleby Gai. 

Muchomor jest znany ze swoich właściwości dla zdrowotności niby dobrych (ja tego nigdy nie robiłem żeby zrec te grzyby mistyczne i nie chcę ale wielu uważa że gdyby nie faza po halucynnych łysiczkach to małpa nie zeszła by z drzewa i nie wpadła na to żeby ze strun głosowych zrobić użytek i wykształcić mowy, ciekawe jakie było pierwsze słowo malpy może jakaś nazwa albo się przedstawiła z imienia które sobie wymysliła, pewnie to był zestaw prostej głoski może dwóch  (chyba łamie zasady bo wśród dwuwersow tu w komentarzach jakaś siła której się nieprzeciwstawiam sprawia ze

że klawiatura jest klikana jak szajba klinania w litery muszę i muszę teraz spisać te słowa ale trwoga mnie dopada gdy to musi przerażać taka tekstu ściana pozbawiona interpunkcji bo zamysł jest taki ze

jednym tchem to leci słowa za słowami wersy nie kończone enterem lub przerwane nagle no nie wiem ale to nie szczere (jeśli prawda to cała prawda dlatego to lepiej że w bezimiennych pojebów skończę jako truchło masowo (zasypane wapnem by smród zabić bo tak felczer nakazał zresztą więc nie wnikam logika musi być tam) pochowany wśród innych bezimiennych

pośród wielkiej prawdy

prawdy która mogłaby być przykładem magii wszechświatów połączonych w której odnajduje się każdy 

która służy bo ja sługa milionów jako bandaż choć ból z cierpieniem przedstawiono tym słowom spadającym jak śnieg biały puch w okolicach ostatnich tygodni grudnia dodaje uroku tym pamiętnym dniom co do dziś ludzkość czci sprzed już dwuch tysięcy lat i zim, dwóch mileniow pokoleń niezliczonych istnień i wydarzeń 

nie zginęła pamięć o Maryji bezgrzechu przez Boga wybranej by zdarzyło się cudowne wybawienie skończone cierpieniem i zwatpieniem niby a jednak kamieniem który zamykał wejsciedo jaskini anioł poruszył i spadły całuny wyszedł ten jeden który o Ojcu nas nauczył 

ta choinka stoi w kącie pokoju

ubrana w kolory światełek i bombkowym stroju

a za oknem śnieg pada i nocnej ciszy miasta nie zakłócając zmienia oblicze krajobrazu na całe na biało 

tyle centymetrów napadało że już nie widać szerego chodnika

nieprzejezdna ulica od tej pokrywy

więc dziury i wyboje na codzień wśród latanego asfaltu nie są niczym innym jak to że napadało wyrównało te nierówności drogi 

w głośniku kolendy 

jedna z tych spokojnych

co do ucha Matka Syna Bozego nuciła dopiero co narodzonemu wśród stworzenia całego w szopce nie w pałacu urodzony król światów równy Bogu noworodek 

i ziemscy królowie składają dary a każdy coś znaczy 

i pamiętamy w dniach grudnia niemal ostatnich ten narodzin czas

który przyszedł zbawić nas

który pokonując diabła najwyższą ofiarą 

natchnal ludzkość Nową Nadzieją 

i ten śnieg w tym wszystkim 

centymetry białego okrycia 

cisza nocy i pada 

przestrzeń w grubych ciężkich platkach 

powietrze bez wiatru 

dzieje się magia

znasz to

to część prawdy jedynie 

potem jest kloaka piekła w której robal żyje 

i to też prawda 

i ten cień zasłania dzień 

zaćmić słońce kolejno podliczając za grzechem grzech

jeśli prawda to w całości 

lepiej nie mówić więc wcale nic

robaki co w odchodach demonów przyszło im zgnić 

ale ale o czym to ja

Syberia no tak

i szaman

i magia mikstury z darów natury

ze ściółki i spomiędzy drzew

a potem o muchomorach i pierwszych małpach co zeszły z drzewa

i ciekawość mnie zżera od teraz 

co to było za pierwsze słowo gdy zaczęto eksperyment z mową 

a od dawna się zastanawiam i tu i tam wypulytuje o Słowo które było na początku 

różne otrzymuje odpowiedzi

ta o dogmacie mi nie siedzi

ta o przekładzie mi nie pasuje

tak czuje że Bóg popchnął ducha w naturę jednym słowem jak czyta znad ołtarza ksiądz 

ciekawe to

ciekawi mnie Boska tajemnica 

bezczelnie chciałbym odpowiedź otrzymać 

ale pewnie nue spotkam się z Bogiem 

sąd dusz odbył się 

zazycia pogrzeb

jest niedobrze

nie tyle skończę w piekle

co z piekła jestem 

fałszywym światłem 

te skrzypce grają do tańca 

przy czarnym płomieniu ogniska

na stratę na kłamstwa i chamstwa 

na ból i cierpienie

ale ale ja dalej wpadłem że tu komentarze to dwuwersy a mnie coś odbiło i tu ścianę tekstu wybiło jak szambo

jakie dno co

sory za to

sory że kliknę wyślij 

jestem w takim pidnieceniu że ego krzyczy musisz

jutro przyjdzie rozsądek i wyrzut wstydu bedzie dusił jak fiut do buzi

okropne porównanie ale oto ja

muszę umrzeć ale mam kota a tego się kotu nie robi podobno jak znamy wieszczki jeden wers niestety jedynie

nie jestem w stanie by cieszyć się życiem 

bo oto masz

wizerunek i twarz 

kapie łza ale to od gorzkiej wódki w ustach 

ciepła i cierpka

niedobra a jednak coś ma że nie mogę się rozstać 

 

 

tl dr

jeden to syberia a na niej szamani

dwa teoria z małpami i grzybami od halucynacji

trzy to że zdaje sobie sprawę że tu dwuwetsy chyba się piszę a ja przekraczam jak za dużo przyszło mi wpisać 

cztery to już chaos myśli różnych o sobie samym wymienionym z nazwy

(bo tylko o sobie przecież sie mówi nawet gdy opisujesz świat i jak widzisz innych to odbijasz się ty w tym jak w lustrze wyraźny to po co udawać i gadać oni wy tamci i społeczeństwa całe ubierać w zalety i wady jak to tylko wychodzi wygląd mówiącego i tego jak kolego on się pistrzega)

 

ps bo chcę 

post scriptum więc o czym będzie teraz jeszcze nje wiem teraz nie mam pojęcia 

o wiem wcisnę enter i wpisze 

że to czas na jak był ps który był pierwszym bez liczby tak kolejny musi być już uszeregowany oznaczony cyfrą 

i dam wam

pe es 2

i zażartuje dla graczy słowami 

że ten ps to moja ulubiona konsola

najlepiej wspominwm magie grania w tamten odległy czas 

i nie ma nas

i księżyc zgasł

cienie na słońcu 

dzień to noc w końcu 

i noc to noc

zarzygany koc 

dno

rynsztok i sio

paszoł won

(czasem to brzmi jakbym mówił do kogoś ale ja tak do siebie mówię nie używając ja jakby dialog trwał, do siebie gadam pa)

pa

  • 1 miesiąc temu...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Pani Dyrektor ogłosiła, że na Wigilię zostaną zaproszeni najlepsi maturzyści z ostatnich dwudziestu lat. Jak się okazało było to zaledwie kilka osób. Inicjatorem okazał się tajemniczy sponsor, który opłacił catering szkolnej Wigilii i DJ"a pod tym jednym warunkiem...

      Frekwencja dopisała, catering i DJ również stawili się punktualnie.

      Na początku był opłatek, życzenia, kolędy a później, no a później, to trzeba doczytać.

       

      Na scenę wyszła pani Krysia, woźna, która za zgodą pani dyrektor miała zaśpiewać Cichą noc. Pojawiła się umalowana, elegancka w swojej szkolnej podomce i zaczęła śpiewać, ale nie dokończyła, bo ujrzała ślady błotka na parkiecie. Oj, się zdenerwowała babeczka, jakby w nią piorun strzelił. Trwała ondulacja w mig się wyprostowała i dziwnie iskrzyła, jak sztuczne ognie. Przefikołkowała ze sceny, czym wywołała konsternację zgromadzonych, bo miała około siedemdziesiątki i ruszyła w stronę winowajcy. Po drodze chwyciła kij od mopa z zamiarem użycia wobec flejtucha, który nie wytarł porządnie obuwia przed wejściem. Nieświadomy chłopak zajęty gęstym wywodem w stronę blondynki otrzymał pierwszy cios w plecy, drugi w łydki i trzeci w pupę. Odwrócił się zaskoczony i już miał zdemolować oprawcę ciosem, gdy na własne oczy zobaczył panią Krysię, woźną, złowrogo sapiącą i charczącą w jego stronę i zwyczajnie dał nogę.

       

      – Gdzieeee w tych buuutaaach pooo szkooole?! Chuuliganieee! – Ryknęła Pani Krysia i jak wściekła niedźwiedzica rzuciła się w pogoń za chuliganem.

       

      Zgromadzeni wzruszyli ramionami i wrócili do zabawy. DJ, chcąc bardziej ożywić atmosferę, puścił remiks „Last Christmas”, od którego szyby w oknach zaczęły niebezpiecznie drżeć.

       

      Wtedy to się stało.

       

      Wszystkich ogarnęło dzikie szaleństwo. No, może nie wszystkich, bo tylko tych, którzy zjedli pierniczki.

      Zaczęli miotać się po podłodze, jakby byli opętani. Chłopcy rozrywali koszule, dziewczęta łapały się za brzuszki, które błyskawicznie wzdęły się do nienaturalnych rozmiarów. Chłopięce klatki piersiowe rozrywały się z kapiszonowym wystrzałem i wyskakiwały z nich małe Gingy. Brzuszki dziewcząt urosły do jeszcze większych rozmiarów i nagle eksplodowały z hukiem, a z ich wnętrza wysypał się brokat, który przykrył wszystko grubą warstwą.

      Muzyka zacięła się na jednym dźwięku, tworząc demoniczny klimat.

       

      Za to w drzwiach pojawił się niezgrabny kontur, który był jeszcze bardziej demoniczny.

      Sala wstrzymała oddech, a Obcy przeskoczył na środek parkietu szczerząc zęby, na którym widoczny był aparat nazębny.

       

      – Czekałem tyle lat, żeby zemścić się na was wszystkich!

       

      – Al, czy to ty? – zapytał kobiecy głos.

       

      – Tak, to ja, Al, chemik z NASA. Wkrótce na Ziemi pojawią się latające spodki z Obcymi, którzy wszystkich zabiją.

       

      – Chłopie, ale o co ci chodzi?

      – zapytał dziecięcym głosem ktoś z głębi sali.

       

      – Wiele lat temu na szkolną Wigilię upiekłem pyszne pierniczki. Zostały zjedzone do ostatniego okruszka, ale nikt mi nie podziękował, nikt mnie nie przytulił, nikt nie pogłaskał po główce, nikt mnie nie pobujał na nodze. Było mi przykro. Było mi smutno. Miałem depresję!

      Nienawidzę was wszystkich!

       

      Tymczasem na salę wpadła pani Krysia, woźna, kiedy zobaczyła bałagan, dostała oczopląsu, trzęsionki, wyprostowana trwała ondulacja stała dęba i zaryczała na całą szkołę:

       

      – Co tu się odbrokatawia!

       

      – Ty, stary patrz, pani Krysi chyba styki się przepaliły. – Grupka chłopców żartowała w kącie.

       

      Pani Krysia odwróciła się w ich stronę i poczęstowała ich promieniem lasera. To samo zrobiła z chłopcami-matkami małych Gingy i dzięwczętami, które wybuchły brokatowym szaleństwem.

      – Moja szkoła, moje zasady! – krzyknęła pani Krysia, woźna.

       

      Na szczęście nie wszyscy lubią pierniczki.

       

      Maturzyści, zamiast uciekać, wyciągnęli telefony. To nie była zwykła Wigilia – to była `Tykociński masakra`. DJ, zmienił ścieżkę dźwiękową na „Gwiezdne Wojny”.

       

      Grono pedagogiczne siedziało na końcu sali, z daleka od głośników DJ'a, sceny, całego zamieszania i z tej odległości czuwali nad porządkiem. Nad porządkiem swojego stolika.

       

      Później Pani dyrektor tłumaczyła dziennikarzom, że Wigilia przebiegła bez zakłóceń, a oni robią niepotrzebny szum medialny.

       

      Nie wiadomo, co stało się z chemikiem z NASA, ale prawdą było, że pojawiły się spodki, ale nie z UFO, tylko na kiermaszu świątecznym, które każdy mógł dowolnie pomalować i ozdobić.

       

      Pani Krysia, woźna, okazała się radzieckim prototypem humanoidów - konserwatorów powierzchni płaskich.

       

      To była prawdziwa Tykocińska masakra, która zaczęła się niewinnie, bo od...

       

      Wesołych Świąt!

       

       

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach




  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • BITWA MRÓWEK   Pewnego słonecznego dnia wracałem do domu z grzybobrania. Obszedłem jak zwykle swoje ulubione leśne miejsca, w których zawsze można było znaleźć grzyby, lecz tym razem grzybów miałem jak na lekarstwo. Zmęczony wielogodzinnym chodzeniem po pobliskich lasach w poszukiwaniu grzybów i wracając z mizernym rezultatem nie było powodem do radości i wpływało negatywnie na ogólne samopoczucie. Pogoda raczej nie dopisywała i tutaj mam na myśli deszczową pogodę, lecz nie można było tego nazwać suszą. Wiadomo jednak, że bez deszczu grzyby słabo rosną albo wcale.  Grzybiarzy również było niewielu co raczej nikogo nie może zdziwić podczas takiej pogody. Wracałem więc zmęczony i z prawie pustym koszykiem, a że do domu było jeszcze kawałek drogi, postanowiłem odpocząć sobie przysiadając na trawie, która dzieliła las z drogą prowadzącą do domu. Polanka pachniała sianem, a świerszcze cały czas grały swoją muzykę, tak więc po chwili zapadłem w drzemkę.  Słońce przygrzewało mocno, a w marzeniach sennych widziałem lasy i bory obfitujące w przeróżne grzyby, a wśród nich prym wiodły borowiki i prawdziwki, były tam również koźlaki, osaki, podgrzybki, maślaki i kurki.  Leżałem delektując się aromatem siana czekającego na całkowite wysuszenie, a przy słonecznej pogodzie proces ten był o wiele szybszy. Patrząc w bezchmurne niebo nie przypuszczałem, że za chwilę będę świadkiem interesującego, a nawet fachowo mówiąc fantastycznego widowiska.  Wspomniałem już, że w pobliżu polanki gdzie odpoczywałem przebiega piaszczysta leśna droga i właśnie na niej miało odbyć się to niesamowite widowisko. Ocknąłem się z drzemki i zamierzałem ruszać w powrotną drogę do domu, gdy nagle zobaczyłem mrówki, mnóstwo czarnych mrówek krzątających się nieopodal w dziwnym pośpiechu. Postanowiłem więc pozostać ukrywając się za pobliskim drzewam obserwując z zainteresowaniem poczynania tychże mrówek. Słońce powoli chyliło się ku zachodowi. Mrówki gromadziły się na tej piaszczystej drodze i było ich coraz więcej, lecz bardziej zdziwiło mnie co innego w ich zachowaniu. Zaczęły ustawiać się rzędami, jedne za drugimi, zupełnie jak ludzie, jak armia szykująca się do bitwy. Zastanawiałem się po co to robią, ale długo nie musiałem czekać na wyjaśnienie zaistniałej sytuacji, ponieważ właśnie z drugiej strony drogi zobaczyłem nadchodzące w szyku bojowym masy czerwonych mrówek. Cdn.       *********************************
    • Plotkara Janina, jara kto - lp.   Ma tara w garażu tu żar, a gwara tam.   To hakera nasyła - cały San - areka hot.   Ma serwis, a gra gar gasi, wre sam.   Ima blok, a dom - o - da kolbami.   Kina Zbożowej: Ewo, żab zanik.   Zboże jeż obzikał (kłaki).   (Amor/gęba - babę groma)   A Grażyna Play Alp, anyż arga.   Ile sieci Mice i Seli?   Ot, tupiąca baba bacą iputto.                      
    • Ma mocy mało - wołamy - co mam.    
    • Kota mamy - mam, a tok?  
    • A ja makreli kotu, koguta lisi Sila. -  tu go kuto  kilerka Maja.          
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...