Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

my naród 

okulbaczonych ideą chłopów 

pańszczyźnianych 

 

my naród

wypełnionych tanią wóda i piwskiem dzbanów 

 

my naród 

500+  z łona  rozpłodowych matek

z osiek kwadratów i zaszczanych klatek 

 

my naród 

z bolkiem i lolkiem matką boską i kurwą w mordzie  

 

my naród 

wiadrogłowych nauczycieli i dojebanego 

na kolanach fejmu 

 

my naród 

ludzkich panów alimenciarzy z długami

kurew z pieskami  

 

my naród 

samotnych matek 

sponsorów na kredyt 

atencjuszy z mięsa powstańców 

wypalanych koksem menedżerów 

patointeligentów docentów i patostreamerów 

 

my naród 

romantyków syfilityków 

lekarzy łapówkarzy  

dzieciobójców  celebrytów  

księży pedofilów 

zoofilów  ułanów 

gamerów hejterów 

kiboli impotentów 

z matek polek poległych

pod smoleńskiem

bohaterów  

 

 

 

 

 

Edytowane przez Lahaj (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

@Lahaj do pewnego momentu jestem z Tobą. Potem jako zdrajczyni zasilam beztroskie grono Irlandczyków. Jedno jest pewne Lahaj wam wyliczy, on kuma życie jak mało kto. Z przyjemnością przeczytałam i dużo się dowiedziałam. Pozdrawiam

Opublikowano

@Lahaj .....

Wjazd Biskupa

Figlarz – narrator:

Wszyscy przyszli parafianie

Na biskupa powitanie!

Wielkie było podniecenie

Modlitewne poruszenie!

Śpiewy niosły się szeroko

Jak sięgało ludzkie oko!

 

Baby w rękawy szlochały

Łzy chustami ocierały

Przy  tym, płacząc, także wyły

Pod niebiosa zawodziły

Piękne, powitalne tony

Które słyszały z ambony.

 

W karecie biskup przybywa

Zdaje się, że z niebios spływa

 Cztery konie zaprzężone!

Grzywy pięknie przystrzyżone

Wszystko w złocie! Oczy mami!

Pobłyskuje kolorami

Naprzeciw biskupa siedzi

Wójt. Po świętej jest spowiedzi!

I komendant posterunku

Zasłużony dla ratunku

Wielebnego, gdy pijany

Wjechał w chłopa. I tak mamy

Wyjaśnienie faktu tego

Że naprzeciw wielebnego

On, tak nisko postawiony

W karocy był posadzony!

 

Zatrzymuje się kareta

Stoi w żarze, a lud czeka,

Upał leje się od rana -

Czekają na gest plebana.

 

Temu pot już z czoła spływa

Do woźnicy się odzywa:

- Zatnij po piździe ogiera

Bo upał mi zbyt doskwiera

Niech się towarzystwo rusza

Coś za wolna jest ta tłuszcza!

Lubię, kiedy lud się stara

I przede mną zapierdala!

 

 Biskup: pogoń że im trochę kota

Niechaj pomknie ta hołota

Niechaj pozna kto tu władza

Niech Duch Święty ich rozsadza!

Nawet starzy niechaj gnają

Jeśli Boga w sercach mają!

 

Ruszają pierwsi klerycy

Każdy na probostwo liczy,

Kuszą swymi dupeczkami

Każdy chce biskupa zmamić!

Tuż za nimi zakonnice

Zdrowe, młode, krasnolice,

Od rana są rozmodlone

Dłonie na piersiach złożone

Kiece na nich powiewają,

Choć z upału się sklejają.

 

Wzdłuż karocy brać myśliwska

W kapeluszach, broń ich błyska

Biskupowi podśpiewują

Bowiem w kniejach z nim kłusują.

 

Przed karocą biegną dzieci

Potem chłopcy, jak atleci!

Tuż za nimi policjanci

Oficery! Aplikanci!

Zadyszani. Bo nie ćwiczą

Się w bieganiu, ale liczą!

Liczą ile zarabiają,

Ile z tego teraz mają,

Jak wyszli na dobrej zmianie

Której od lat służą karnie.

 

Następnie strażacy gnają

I sztandarem powiewają

Choć się w rytmie pogubili

Bowiem przed mszą się opili!

 

Dalej sadzą naczelnicy

Sądów. Działów. I leśnicy

Którzy lasów doglądają

A jak trzeba – wycinają

W pień te lasy, puszcze, knieje

Za to dobrze im się dzieje!

 

Biegną też nauczyciele

Choć ich mało. Bo niewiele

Dobra zmiana im przyniosła.

Może kadra nie dorosła?

Do zmian szybkich, postępowych

A szczególnie – ideowych?

Może tylko katecheci

Tam tak gnają? Którzy dzieci

Uczą jak rodzą dziewice

Jak latają gołębice?

 

Już nikt tego nie policzy

Bo i tak to się nie liczy.

 

W końcu nasza dobra zmiana,

Uczyniła z chama pana

I panisko już nie płacze

By bez pracy mieć kołacze.

 

Tak czy owak, długa wstęga

Przed karocą się rozciąga

Wszyscy płatki kwiatów sypią

Czy radośni? Przecież łypią

Na boki oczami wkoło

Czy ich nie nagrywa Bolo?

 

Stańczyk : - Bolo to ministrant były!

 

Figlarz : - Osłania karocy tyły!

Ze stolicy tu przysłany

Przez Wodza został wybrany

Do pełnienia obowiązków

Przy pomnikach. Więc z nawiązką

Nie chce zawieść Naczelnika!

 

Stańczyk: - Za karocą się przemyka

                               Mając na wszystko baczenie

Figlarz – narrator:

                               - Nagrywa to wydarzenie.

Kiedyś jeździł kolejami

I rozrabiał z kolegami

Kradli buty…

Stańczyk, kiwając głową:   - Sprzedawali…

Nieźle na tym zarabiali.

 

 

Stańczyk: -

                               Teraz na salonach bawi

Prezydent go ułaskawił

Czym zadziwił wszystkie sądy

Wszystkich sędziów praworządnych

I prawników, i ławników

I sądowych urzędników

Dla nich: Łamał konstytucję

A dla innych: prostytucję!

 

Figlarz - narrator

- Po tym krótkim wprowadzeniu

I rzeczy wytłumaczeniu

Chyba jasne jest i prawe

I, być może, że ciekawe

Iż nie wadzi tu nikomu

Sojusz ołtarza i tronu.

Opublikowano

@eM_Ka zacząłem od wysokiego c wiec później trudno było podnieść się o oktawę 

przyspieszylem końcówkę nawiązałem do współczesnej traumy narodowej i tyle. Nie wiem jak mógłbym to inaczej rozwiązać - poddaje się :-) pozdrawiam 

@calluna czy to prawda? To wiersz nie reportaż :-) dziękuje za miłe słowa i pozdrawiam z polski kraju nad wisłą :-)

Opublikowano (edytowane)

@łucja z cheba dziękuje :-) tak jak pisałem nie mam pomysłu żeby zakończyć inaczej gdyż za ostro zacząłem jak słusznie zauważyłaś w biegach dlugodystansowych udział biorę a tu taki błąd;-)

co do programu 500+ jako autor nie jestem jego krytykiem bardziej intencje tych którzy go wymyślili i wprowadzali mi nie odpowiadają tutaj można wiele napisać ale jeśli chodzi o przyszły naród polski na pewno o dzieciach dzisiaj urodzonych będzie się mówiło pokolenie 500+ w tym sensie napisałem myśl w tym wersie 

Edytowane przez Lahaj (wyświetl historię edycji)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @infelia a co byś oberwał:)
    • @violetta Cała frajda polegała na tym jak je ukraść.
    • Dostałem almanach – miło, z czerwoną okładziną poplamioną tłuszczem - trudno. Trafiłem na ćpuna – pożegnał mnie wulgaryzmem, przepadł za drzwiami kwadratu. Ikona. Wieszajcie święte obrazy zamiast portretów - Egalite, upojna francuska dziwko, twoja latarnia rottes Milieu świeci zabójczym światłem. Dałem ćpunowi en liberté provisoire sutrę, świętą sutrę poety – zwrócił drukowaną kartkę z pionowym gryzmołem przeciętym w poprzek: lokomotywy mogą mieć kolor słonecznika, zielony korpus, żółte koła, można przetworzyć puszki na kolory, a wprawny ogrodnik wypełni je żużlem ze spalin, oleistą cieczą, zbierze nasiona, które się wysiały - bezwiednie, nada sens sutrom przerwanej melancholii. Nadbrzeże myśli o twoim słoneczniku, nadbrzeże myśli o rdzawej wodzie, gdzie uschłe kielichy, wgłębki, piwisi domki dla krabów, nowe molekularne wiązania, nasiona dające życie kwiatom. Nadbrzeże myśli o twoim słoneczniku, srebrzystym drzewie Mondriana, neoplastycyzmie, pionie żółtej lokomotywy, czerwonym almanachu leżącym na stole – poziomym, brudnym dopełnieniu dwóch, krzyżujących się szpalt niebieskiej przestrzeni bez przedmiotowości, formy, wyzwaniu. Smutny almanachu, wypasiony wierszami, tłusty, stekiem kłamliwych sutr. Siedzę sam od godziny, palę - dla zgorszonej kobiety, odbieram kretyński telefon – od kretynki, palę – znów, piszę o wypalonych ćpunach i papierosach (za dużo o papierosach), czytam bluźniercze wiersze innych, swój – równie brudny, słucham The Tallis Scholars. Nic wcześniej nie było tak puste, plugawy almanachu, żadna myśl, żadna wyschnięta studnia, żadne serce - pustynnych ojców, morderców, wdowców, maszerujących w krucjatach dzieci. Nic nigdy nie było tak brudne, plugawy almanachu, posłuchaj ze mną riffu zacinającej się płyty. A Ty, Wielki, Niewymowny Tetragramie, jeśli jesteś - czarny na białym, pewny, zawisły w rogu szeptuchowej chaty albo i willi pokrytej boniami (jak we florenckim siodle Medyceuszy), gotów wciąż do tworzenia: wulgarnego słowa, ćpunów i poetów, ikon, zmaż wszystkie winy słonecznikowego znaku, skrop w skwar hizopem według twojej sutry, zasadź w oliwnym gaju, oto stoję z tłustym, plugawym almanachem pod pachą – nie gardź.   
    • @infelia lubiłam je lizać:)
    • @violetta Te właśnie sopelki były podstępnie podkradane, a w ich miejsce trafiał rulonik papieru. 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...