Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Mała dziewczynka siedzi na skraju lasu. Bardzo jej zimno i smutno. Nawet zachodzące słońce, które zdaje się do niej uśmiechać, nie wzbudza zaciekawienia na pyzatej buzi. Wyschnięte ślady łez już dawno zapomniały drogę, którą przebyły. A nowych w oczach po prostu zabrakło. Jakiś czas temu ostatnie z nich wsiąkły w cząstkę łąki. Nie wie dlaczego tu jest i skąd. Mały robaczek wędrujący po dłoni, też sprawia wrażenie przygnębionego tą całą sytuacją. Patrzy na nią współczująco, śmiesznie ślizgając się po paznokciu. Rześki wiatr błądzi na głowie dziewczynki, jakby szukał dla niej pocieszenia, przytulnie ją głaskając. Rozwichrzone włosy falują na wszystkie strony, szukając ratunku dla tej małej zmartwionej istotki.

 

Zaczyna odczuwać ból. Zdejmuje buciki i skarpetki. Kolorowe motylki śmiesznie marszczą skrzydełka na wełnianym świecie. Patrzy na małe stopy. Robią się szare i zgniło-brzydkie. Dotyka je rączką. Są zimne i lepkie. Zaczynają cuchnąć. Dziewczynka jest bardzo przestraszona. Nie wie, co się z nią dzieje.

 

Czuje ruch obok siebie. Spogląda do tyłu. Widzi świetlistą postać. Na jej twarzy widnieje smutny uśmiech.

 

– Bardzo cię boli dziewczynko?

– Bardzo, proszę pani.

– A może być jeszcze gorzej, niestety.

– Ale dlaczego? Ja nie chcę, żeby mnie bolało.

– Nigdzie się stąd nie ruszaj. Za chwilę wrócę.

 

Dziewczynka nadal cierpi. Rzeczywiście jest coraz gorzej. Widzi, że jej nóżki dziwnie wyglądają. Skóra zaczyna odpadać. Chce ją zatrzymać swoją rączką, żeby od niej nie uciekała. Wyślizguje się między palcami. Sukienka i ona cała, przesiąknięte są mdlącym zapachem. Ból się nasila a ona nie wie co robić. Patrzy w niebo, jakby tam szukała pomocy.

 

Wróciłam –słyszy głos.

 

Świetlista postać znowu przy niej stoi. Nie uśmiecha się nawet smutno. Jest bardzo przygnębiona.

Mówi do dziewczynki:

 

– Niestety. Nie chce naprawić krzywdy, którą wyrządził. Jesteś mu obojętna. Bardzo mi przykro. Naprawdę.

– Proszę pani. Mnie bardzo boli. Widzi pani moje nóżki. Dlaczego są takie brzydkie. Nie lubię takich. Nie chce takich mieć. Jestem jeszcze malutka. Dlaczego musi mnie tak boleć. Ja tak nie chcę i już.

– Muszę coś ci powiedzieć, dziewczynko. Teraz tego nie zrozumiesz, ale chcę, żebyś wiedziała kim jesteś.

– No kim, proszę pani?

– Sumieniem... niestety akurat jego. Tutaj twój czas płynie szybciej, a jego – wolniej.

– A co to jest sumienie? Ojej, naprawdę mnie boli.

– To każdy człowiek powinien mieć w sobie.

– Ja przecież nie jestem w sobie, proszę pani.

– Postaram się tobie pomóc. Zniknę na jakiś czas. Może go przekonam.

– Do czego?

– Postaraj się wytrzymać. Wrócę.

 

Dziewczynka cierpi coraz bardziej. Przez sukienkę wyczuwa dziecięce ciało. Materiał robi się lepki i cuchnący. Dotyka go rękami. Trzyma w garści wilgotny fragment paska z miękką skórą w środku. Małe obrazki piesków nie są już kolorowe, tylko szare, oblepione zielonkawą cieczą. Nie może wytrzymać smrodu a nie może od niego uciec. Trupi odór przytula ją do siebie. Już nie wie, co jest dla niej gorsze: ból, czy to wszystko co widzi i czuje. Nie chce takiego ciała. Nie chce i już.

 

Wróciłam –– słyszy ponownie.

 

– Proszę mi pomóc. Nie chcę taką być. Jestem wstrętna.

– Nie ty, dziewczynko. Mimo tego jak wyglądasz.

– Jestem brzydka i koniec. Mówię przecież. Dlaczego pani mi nie pomoże? Jestem małą dziewczynką. Sama nie umiem.

– Ten człowiek jest uparty. Mówiłam, że cierpisz. To go nic nie obchodzi.

– Niech pani go przekona. Proszę. Mnie bardzo boli. Nie lubię tak wyglądać.

– No dobrze. Ostatni raz... ale nic nie mogę obiecać. Do zobaczenia.

 

Jej ciało jest w rozkładzie, lecz ona żyje. Ma jeszcze nadzieję.

 

*

Świetlista postać wraca na skraj lasu. Nie dostrzega dziewczynki. Idzie do miejsca w którym siedziała. U swoich stóp widzi kałużę śmierdzącego obrzydlistwa, pomieszanego z dziecięcym ubrankiem. Skrzydełka motylków i małe pieski postrzępione są odłamkami kości.

 

– Nie mogłam nic więcej dla ciebie zrobić, ale ty zrobiłaś bardzo wiele. Dałaś mu swym cierpieniem szansę.

 

 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @violetta, @Natuskaa dziękuję Wam
    • @Alicja_Wysocka Niezmiernie mi miło:))
    • @Gosława 

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • Odmówiono Im minuty ciszy... Tak jakby nigdy nie istnieli, Zakłamane europejskie elity, Uznały Ich tragedię za aspekt nieistotny…   Wielki butny europarlament, Zjednoczonej Europy głoszący idee, Gardząc głośnym przeszłości echem, Pamięci o pomordowanych europejczykach się wyrzekł…   Na z dalekiej przeszłości cichy głos Prawdy, Europosłowie pozostając głusi, Zaślepieni frakcyjnymi walkami, Rzucili się w wir pisania nowych dyrektyw.   I nie zrozumiał podły świat, Ogromu tragedii zapomnianego ludobójstwa, Woli ciągle tylko się śmiać, Gdy na europejskich salonach króluje zabawa…   Odmówiono Im minuty ciszy... By nie była lekcją pokory Dla światłych europejskich elit, Zaślepionych ułudą nowoczesności,   A przecież tak do bólu współcześni, Eurodeputowani z krajów zamożnych, Tak wiele mogliby się od Nich nauczyć, Szacunku do ojców swych ziemi.   Na styku kultur na kresach dalekich, Sami będąc ludźmi prostymi, Całe życie pracując na roli, Całym sercem ją pokochali,   Na każdy kęs białego chleba, Pracując wciąż w pocie czoła, Wszelakich wyrzeczeń poznali smak, Niepowodzeń i gorzkich rozczarowań…   Odmówiono Im minuty ciszy... Jak gdyby była ona klejnotem bezcennym, Ważyła więcej niż całego świata skarby, Znaczyła więcej od kamieni szlachetnych.   A przecież krótka chwila milczenia, Nie kosztuje ni złamanego eurocenta, Wobec zakłamania świata zwykle jest szczera, A rodzi się z potrzeby serca.   Przecież milczenie nie ma wagi, Skrzyń po brzegi złotem wypełnionych, Skąpanych w złocie królewskich pierścieni, Zdobiących smukłe szyje diamentowych kolii.   Przecież krótkie zamilknięcie, Tańsze jest niż znicza płomień, Kosztuje tylko jedno śliny przełknięcie, Gdy znicz całe dwa złote…   Odmówiono Im minuty ciszy... Tak jakby jej byli niegodni, By pamięć o Nich odrzucić Obojętnością Ich cieniom nowe zadać rany…   Po ścieżkach Pamięci, Nie chcą wędrować dziś ludzie butni, Zapatrzeni w postęp technologiczny, Zaślepieni ułudą europejskości,   Po co dziś tracić czas na Pamięć, Rozdrapywać rany niezabliźnione, Lepiej śnić swój irracjonalny o Europie sen, Historię traktując jako przeżytek…   Lecz choć unijne elity, Odmówiły czci duszom pomordowanych, My setkami naszych patriotycznych wierszy, W skupieniu oddajemy Im hołd uniżony…      
    • muszę znaleźć przyjemność w oczach ciemniejszych niż porzeczkowa słodycz tak mówiłeś dotykając Lanę której piegi rozlewały się na brzegach powiek krew po utraconych dzieciach zaschła cichym dźwiękiem rwanej pajęczyny płosząc myśli zapraszasz do łóżka miły niebo źle znosi zdrady w płatkach liliowych bzów dusznych majowych porankach nie będzie zadośćuczynienia to już ostatni list ostatnie do widzenia
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...