Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

Szepcę nieumyślnie za Tobą,

sucha kości ciszy,

stająca w poprzek gardła.

Skarżę się na gniecenie

pod mostkiem;

wzdęte wargi tłumią

głód mojej małej krwi.

 

Spisuję wiersz, świeży jak

poranna melancholia,

by doiły go różane palce snu;

by mówić o nim krzykiem.

 

Odbił się od dna –

szerokiego i wysokiego

jak Twoje mieszkanie, Panie –

niedojedzony lęk,

którego nie sposób wyrecytować.

Dłubie w zębach wykałaczką

mojej – wyssanej ze szpiku – piszczeli.

 

Z odsieczą przybędzie Bóg –

spotkają się dłonie snów,

wieczór zapadnie na złość światłu.

Zrodzi się z miasta lunatyków

zjełczałe pragnienie świtu,

niepokornie sennego

i brzydko smutnego.

 

Wtedy, Panie,

wyjmiesz z wewnętrznej kieszeni

słone ostrze światła;

wieczność pomyliła się

o sześć minut.

 

Nie ma nikogo, by podniósł

kotarę powiek; umrę,

nie zaznawszy zmiłowania.

 

Pociąg naszej świadomej zagłady

wykoleił się przed zamierzoną stacją;

maszynista miał osobliwe poczucie humoru.

 

Gdy zatracę się na cienkim parkiecie,

kiedy nie będzie ramion, mogących unieść

kłodę mego cienia – otrzepię pióra

z resztek malowniczej przyszłości,

by los kwitł na przekór suchej glebie.

Edytowane przez Koziorowska (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Bogato jest dzisiaj u ciebie i (jak dla mnie) jakoś inaczej niż zazwyczaj. Czytam i czytam (na trochę utknęłam :) ), a za każdym razem znajduję do przemyślenia coś więcej i więcej.

 

Pozdrawiam :)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...