Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

Spadała, właściwie nie wiadomo czy można było to tak określić, raczej... przemieszczała się w bliżej nieokreślonym kierunku. 

Nie wiedziała kim jest ani czy  istnieje naprawdę.

Było to  uczucie dziwnego  oderwania od jakiegoś źródła, oceanu, jakiegoś centrum, które przyciągało ją jeszcze do siebie, ale jednocześnie czuła, że nie chce już być jednością z nim. Pragnęła czegoś innego, chociaż sama  tak dokładnie nie wiedziała za bardzo czego.

Zdała sobie jednak sprawę, ze myśli. To było dla niej  zaskoczeniem. 

„Właśnie, to nie jest nudne, nareszcie coś  nowego” - pomyślała i uśmiechnęła się.

W tym momencie zapragnęła zobaczyć gdzie jest i... natychmiast pojawiła się jasność. Zobaczyła wszechświat: galaktyki, kwazary, czerwone karły, słońca, wszystko to żyło, pulsowało światłem i barwami od czerwieni po fiolet.

Między nimi przemieszczały się miliony, miliardy świecących punkcików. Zrozumiała, ze jest jednym z nich. Było to  zaskoczeniem, ale jednocześnie pewną ulgą, ze nie jest tutaj sama, w tym wspaniałym a jednak obcym miejscu. 

Wiedza. Wiedza pojawiła się nie wiadomo skąd. Miała wrażenie, jakby sączyła się z jakiejś ogromnej chmury informacyjnej.

To określenie również wprawiło ją  w zdumienie.

Powoli stawała się dla siebie ciężarem, tak jak i wszystko czego się  dowiedziała, nie pytając a tylko myśląc, wyrażając swoją intencję. 

Poczuła, że spada niżej - jeżeli to określenie w ogóle miało jakiś sens. Tak po prostu czuła. Przestrzeń wokół niej zaczynała  się zagęszczać i  w pewnym momencie przestała już widzieć cały ten przeogromny Kosmos.

Droga Mleczna.- Wyczuła intuicyjnie.

„Ciekawe co będzie dalej” - pomyślała  i w tym momencie zdała sobie sprawę, że odkryła następne uczucie - ciekawość.

Zaczynała podobać się jej ta zabawa.

Nagromadzona w niej informacja miała już swoją wagę i kolor. Podejrzewała, że świeci pięknym białym światłem takim jak wszystkie mijające ją kule.

„Też muszę być taka kulą, kulą światła” - pomyślała i w tym momencie zaciekawiło ją,  co też one wszystkie robią i gdzie tak gonią w tym swoim ciągłym ruchu. 

Momentalnie zbliżyła się do niej jedna z nich i nieśmiało uśmiechnęła.

- W czymś pomoc? - spytała telepatycznie.

- Hmm, właściwie tak, jestem tu nowa i nie za bardzo wiem, co mam z sobą zrobić. Nie wiem jeszcze wszystkiego. - Pokazałam na  miliony przemieszczających się światełek.

- Choć - powiedziała kula światła   swoim telepatycznym głosem i zamigotała wszystkimi kolorami tęczy. Podążyłam za nią.

Ruch nabierał tempa, przemieszczaliśmy się z zawrotną prędkością. Nie miałam czasu  przyjrzeć się wszystkim mijanym planetom, słońcom, obłokom gwiezdnego pyłu... płynęłam.

Nagle nieznajoma zaświeciła mlecznym światłem i powoli wytraciła prędkość. Dotarliśmy do jakiegoś miejsca.

Znaleźliśmy się w ograniczonej przestrzeni, gdzie panował półmrok i natłok przepływających myśli.  Czuło się pewną ekscytacje i napięcie.

- Gdzie  jesteśmy? - zapytałam.

- Chodź  i zobacz - odpowiedziała.

Spojrzałam we wskazanym kierunku i zobaczyłam niesamowitą błękitną planetę, płynącą majestatycznie w przestrzeni międzygwiezdnej.

„Ale piękna” -  pomyślałam.

- Ziemia. - Zadumała się. Jeżeli  tylko zechcesz możesz ją odwiedzić, musisz tylko wyrazić zgodę na ubranie  się w skafander  z tzw. ciała.

Chciałam... od tego momentu, minęło już bardzo dużo czasu, tysiące, albo i więcej lat ziemskich, a ja kurwa ciągle tu jestem.

Edytowane przez Annie_M (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

trochę rozbija mi sens to przeistoczenie się "jej" we "mnie". Dość niespodziewana ta zmiana, więc początkowo pomyślałem, że zaraz się sprawa wyjaśni, bo to może literówka, czyli zwykła pomyłka, ale nie, to nie pomyłka bo ten stan trwa już do końca. Cóż w końcu Kosmos, to same niewytłumaczalne historie. Było ciekawie.

  • 2 miesiące temu...
Opublikowano

Pamiętam, że czytałam, a więc zostaje w pamięci.

Najbardziej chyba podobał mi się początek.

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Spodobały mi się te spełniające się marzenia, jak to może się zdarzyć tylko gwiazdce z nieba ;-)

Podobnie wyobrażam sobie także nabywanie nowych umiejętności przez niemowlę, potem małe dziecko. Na początku już myślimy, ale jeszcze nie wiemy, że to robimy.

Pozdrawiam :-)

  • 2 tygodnie później...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Migrena zakończenie mega! tak
    • Witam - tak bywa w życiu - ale to mija -                                                                        Pzdr.serdecznie.
    • Mieli po dziewiętnaście lat i zero pytań. Ich ciała świeciły jak płonące ikony, nadzy prorocy w jeansowych kurtkach, wnukowie Dionizosa, którzy zapomnieli, że śmierć istnieje. Wyjechali – na wschód snu, na południe ciała, na zachód rozsądku, na północ wszystkiego, co można rozebrać z logiki. Motel był ich świątynią, moskitiera – niebem, które drżało pod ich oddechem. Miłość? Miłość była psem bez smyczy, kąsała ich za kostki, przewracała na trawie, śmiała się z ich jęków. Ale czasem nie była psem. Była kaskadą ognistych kruków wypuszczoną z klatki mostu mózgowego. Była zębami wbitymi w noc. Jej włosy – czarne wodorosty dryfujące w jego łonie. Na jego ramieniu – blizna, pamięć innej burzy. Jej uda pachniały mandragorą, jego plecy niosły ślady świętej wojny. Ich języki znały alfabet szaleństwa. Ich pot był ewangelią wypisaną na prześcieradłach. Ich genitalia były ambasadorami innej rzeczywistości, gdzie nie istnieją granice, gdzie Bóg trzyma się za głowę i mówi: ja tego nie stworzyłem. Ich dusze wyskakiwały przez okno jak ćmy wprost w ogień – i wracały. Zawsze wracały, rozświetlone. Każdy pocałunek – jak łyk z kielicha napełnionego LSD. Każda noc – jak przyjęcie u proroków, gdzie Jezus grał na basie, a Kali tańczyła na stole, i wszyscy krzyczeli: kochajcie się teraz, teraz, TERAZ! bo jutro to tylko fatamorgana dla głupców. Nie było ich. A potem cisza – tylko ich oddechy, jak fale na brzegu zapomnianego morza, gdzie świat na moment przestał istnieć. Nie było ich. Była tylko miłość, która miała skórę jak alabaster i zęby z pereł. Był tylko seks, który szarpał jak rockowa gitara w rękach anioła. Było tylko ciało, które płonęło i nie chciało gaśnięcia. Pili siebie jak wino bez dna. Palili siebie jak święte zioła Majów. Wciągali się nawzajem jak kreskę z lustra. Każdy orgazm był wejściem do świątyni, gdzie kapłani krzyczeli: Jeszcze! Jeszcze! To jest życie! A potem jeszcze raz – jak koniec kalendarza Majów. Byli młodzi, i to znaczyło: nieśmiertelni. Byli bezgłowymi końmi pędzącymi przez trumnę zachodu słońca. Byli gorączką. Ich dusze wyskakiwały przez okno jak ćmy wprost w ogień – i wracały. Zawsze wracały, rozświetlone. Lecz w każdym powrocie, cień drobny drżał, jakby szeptem jutra czas ich nękał. Kochali się tak, jakby świat miał się skończyć jutro, a może już się skończył, i oni byli ostatnimi, którzy jeszcze pamiętają smak miłości zrobionej z dymu i krwi. Ich serca były granatami. Ich dusze – tłukły się o siebie jak dwa kryształy w wódce. Za oknem liście drżały w bladym świetle, jakby chciały zapamiętać ich imiona, zanim wiatr poniesie je w niepamięć. Ich wspomnienia – nie do opowiedzenia nikomu, bo nie ma języka, który wytrzyma taką intensywność. Wakacje były snem, który przekroczył sny. Były jedynym miejscem, gdzie Bóg i Diabeł zgodzili się na toast. Oni – dzieci światła, dzieci nocy, dzieci, które pożarły czas i nie umarły od tego. Jeśli ktoś pyta, kim byli – byli ewangelią spisaną spermą i łzami. I gdy noc gasła, ich spojrzenia się spotkały, ciche, jak dwa ptaki na gałęzi, co wiedzą, że świt jest blisko, a lot daleki. I w ciszy nocy, gdy wiatr ustawał, słychać było tylko szelest traw, a świat na zewnątrz, daleki i obcy, czekał na powrót, którego nie chcieli. Byli ogniem w płucach. Byli czymś, co się zdarza tylko raz. I zostaje na zawsze. Jak tatuaż pod skórą duszy.          
    • łzy raczej nie kłamią uśmiech nie krwawi zaś droga  donikąd gdzieś prowadzi ból to niewiadoma   krok zawsze krokiem horyzont czasem boli tak samo jak myśli które w głowie się panoszą   kłamstwo  śmierdzi kalendarz to prawda śmierć to szczerość człowiek to moment wszechświata 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...