Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

nie dają się złapać w jedną wiązkę

promieniście zataczają koło

niepokorne jak włosy w wichurę i deszcz

plączą się i cisną do ust

w coraz większy bałagan

 

sztafeta biegnie zbyt szybko

gdy doganiam ich wiatr i już już prawie

zmienia pałeczkę

i temat

myśli chyba są z Jamajki

 

wylewają się ze szklanki

krople zagadnień tworzą wodospad

nieproporcjonalna odmiana

gdy tak długo stała pusta

wszystkiego za dużo

aż huczy

 

a gdy źródło jest czernią

wdziera się otchłań

choć ludzkie krzywdy

ich mikropromil

zabija mnie po sufit

to ta otchłań nie ma dna

więc nie ma i sufitu

 

to przerasta




 

Edytowane przez Luule (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

To mi nie pasuje. Taki dla mnie niepotrzebny wtręt.

krople zagadnień tworzą ? wodospad

 

Na pewno wiersz zatrzymuje. Jest w nim myślenie. :-) a nie pustka. 

 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Też myślałam o tworzą, a więc poprawię:) Jamajkę jednak zostawię.

 

Dziękuję. To trochę wiersz 'na zastępstwo', heh bo zamiast złapać konkretny temat, z myśli wyeksplodowanych w nadmiarze, piszę o tym, że nie mogę żadnej złapać. Hmm

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

;) 

No zjadłam rzeczywiście i wcale tego nie zauważyłam! Pewno, że 'promieniście', dzięki za uwagę i spostrzegawczość. 

Oj pędzą jak wiatr;) 

 

Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Dla mnie tym wersem rozwaliłaś system. Reszty może nie być, z szacunkiem dla całej poezji. (ew. przestawka: myśli są chyba z Jamajki). To zostaje ze mną "na zawsze", a na pewno na długo. Ściskam i cieszę się że jesteś. bb

Edytowane przez beta_b (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

:) To wychodzi na to, że opłacało się ich nie dogonić:) dzięki! Ale liczę, że jak kiedyś znów się pojawią to już nie uciekną - bo póki co napisałam tylko ''Myśli (rozproszone) 2''.

Dziękuję Ci, i cieszę się, że smakowało:) 

Opublikowano (edytowane)

Cześć Luule

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Podoba mi się

Zatrzymałam się przy Jamajce, ale ja to już chyba jestem nieźle zdemoralizowana, bo nie powiązało mi się to z szybkością, tylko z jointami

I późniejsze efekty w wierszu odebrałam jako wizje po konopiach i nawiązanie do upadku Babilonu

Ale to może tylko ja...

Dobra, pora kończyć ten komentarz

 

Pozdrawiam, 

 

D. 

Edytowane przez Deonix_ (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Hehe Deo, poleciałaś! Ale w sumie to ciekawe jak różnie można odczytwać:D mi nawet nie przyszło to na myśl. To od razu się wytłumaczę, na wszelki wypadek, że szklanka w kolejnej strofie też nie ma nic wspólnego z używkami;) 

Pozdrawiam, dzięki:)

 

 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

O tym samym pomyślałam:D do tego jeszcze reggae i jest klimat:)

Już miałam zacytować Kobrę, i powiedzieć jej że się nie zna, bo podpalone myśli są super;):P

A wiersz, spoko. 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Oni. Nie było nikogo więcej. Tylko oni — jakby wszechświat skurczył się do ich ciał, do języków rozpalonych do białości, na których topi się stal. On — eksplozja w kościach, żyły jak lonty dynamitu, śmiech, co kruszy skały, rozsypując wieczność w pył rozkoszy. Melodia starej kołysanki zdycha w nim w ułamku sekundy. Ona — pożoga bez kresu, ziemia spopielona tak głęboko, że każdy krok to rana w skorupie świata, pamięć piekieł wyryta w skórze. I na ułamek sekundy, między jednym oddechem a drugim, przemknął cień dawnego uśmiechu, zapomnianego dotyku, kruchej obietnicy z przeszłości. Zgasł, zanim zdążył zaboleć, rozsypany w żarze. Oni — bestie w przeżywaniu siebie, studenci chaosu, co w jednym spojrzeniu rozpalają gwiazdozbiory. Usta — napalm, gotowy spalić niebo. Języki — iskry w kuźni bogów, wykuwające pieśń końca i początku. W żyłach pulsuje sól pradawnych mórz, czarna i lepka, pamiętająca krzyk stworzenia. A nad nimi, gdzieś wysoko, gwiazdy migotały spokojnie, obojętne na szept letniej nocy. Powietrze niosło zapach skoszonej trawy i odległej burzy. Świerszcze grały swoją dawną melodię, jakby świat miał trwać wiecznie w tym milczącym rytuale. Głód miłości? Tak, to głód pierwotny. Stare auto ryczy jak wilk, który pożera własne serce. Ośmiocylindrowy silnik — hymn porzuconych marzeń, pędzi na oślep, bez świateł, z hamulcami stopionymi w żarze. Litość? Wyrzucona w otchłań. Paznokcie ryją skórę jak sztylety, krew splata się z potem — rytuał bez świętości, bez przebaczenia. Każda rana tka gobelin zapomnianego piękna. Ciała wbijają się w siebie, jak ostrza w miękką glinę bytu. Każdy dotyk — trzęsienie ziemi w czasie. Na ustach smak krwi, słony, metaliczny — pieczęć paktu z wiecznym ogniem. Tu nie ma wakacyjnych uśmiechów. Są bestie, zerwane z łańcuchów genesis. Nikt nie czeka na odkupienie. Biorą wszystko — sami. Ogień nie grzeje — rozdziera, topi rozum, wstyd, imiona, godność, istnienie. Muzyka oddechów, ślina, zęby — taniec bez melodii, ciała splecione w spiralę chaosu. Język zapomina słów, dłoń znajduje krawędź ciała i przekracza ją w uniesieniu. Paznokcie na karku — inskrypcja życia na granicy jawy. Nie kochali się zwyczajnie. Szarpali się jak rekiny w gorączce krwi, jakby wszechświat miał się rozpaść w ich biodrach, teraz, już,. natychmiast. Noc ich pożerała. Oni — dawali się pożreć. Serce wali jak młot w kuźni chaosu, ciało zna jedno prawo: więcej. Więcej tarcia, więcej krwi, jęków, westchnień, szeptów bez imienia. Asfalt drży jak skóra, jęczy pod nagimi ciałami, lepki od potu, pachnący benzyną i grzechem. Gwiazdy? Spłonęły w ich spojrzeniach. Niebo — zasłona dymna nad rzezią namiętności, gdzie miłość rodzi miłość, a ból kwitnie w ekstazie. Miłość? Tak i nie. Ślad, co nie krwawi, lecz pali. Ciało pamięta ciało w dreszczu oczu i mięśni. Chcieli wszystkiego: przyjemności, bólu, wieczności. Ognia, co nie zostawia popiołu, tylko blizny. Kochali się jak złodzieje nieba — gwałtownie, bez obietnic. Na końcu — tylko oni, rozpaleni, rozdarci, pachnący grzechem i świętością. Źrenice — czarne dziury, pożerające światło. Serca — bębny w dżungli chaosu. Tlen — narkotyk, dotyk — błyskawica pod skórą, usta — ślina zmieszana z popiołem gwiazd, i ich własnym ciałem. W zimnym świetle usłyszeli krzyk — gwiazdy spadały w otchłań. Cisza. Brutalna, bezlitosna, jak ostrze gilotyny. Ciała stęknęły pod ciężarem pustki. Czas rozdarł się na strzępy. To lato nie znało przebaczenia. Zostawiło żar, popiół, co nie gaśnie, wolność dusz w płomieniach nocy. Wspomnienie — nóż w serce, gorzkie jak krew wilka, który biegł przez ogień, nie oglądając się wstecz. Świat przestał istnieć. Został puls płomienia, trawiący wszystko, bez powrotu. Nie mieli nic. Ale nawet nic nie pozwoliło im odejść. Więźniowie namiętności — płomienia bez końca, który pochłonął ich ciała i dusze w jeden, bezlitosny żar. Żar serc.      
    • @Waldemar_Talar_Talar anafora bardzo bardzo dobra
    • @Naram-sin  zmieniłam. Po powtórnym czytaniu- druga strofa coś mi nie tak, czasem nie widzi się po sobie. Dziękuję
    • @Maciek.J Nasza Polska jest piękna= cała. dzięki @Robert Witold Gorzkowski dziękuję @Naram-sin  dziękuję.   @Alicja_Wysocka dziękuję @Jacek_Suchowicz piękny Twój wiersz @Roma, @Rafael Marius, @Andrzej P. Zajączkowski dziękuję bardzo
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...