Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

Zwykły, szary czerwcowy dzień. Jak na tę porę roku dość zimno. Świt nastał szklistą siwizną, niewiele różniąc się przy tym od pomroki, jaka powstaje na niebie po zmierzchu.
Po prostu siwość nocy przekształciła się w siwość dnia. Marita spała głęboko. Jej klatka piersiowa opadała ciężko przy wydechu. Zupełnie jak kłębiące się ołowiane,
poranne chmury spowijające grunt chłodnym, świtowym cieniem. W powietrzu można było odczuć przenikliwą, metaliczną wilgoć.
Szlifowanie szyn kołami wagonów i silniki rozpędzonych motocykli słychać było z daleka, do tego stopnia wyraźnie, że przyprawiało to o dreszcze.
A mimo to Marita spała smacznie zanurzona w lepkim, gęstym od dźwięków powietrzu.
Sprawiała wrażenie upojonej tym soczystym, nasyconym różnymi brzmieniami ośrodkiem. Uśmiechała się. Jej długie, srebrnoblade włosy falowały na rytmicznie wznoszących się piersiach,
a ziemista cera z wolna przybierała mleczny połysk. Niebo się przecierało. Marita z wolna uniosła sklejone, ciężkie powieki. Uśmiech momentalnie zniknął z jej twarzy.
Wokół panowała ciepła, błoga cisza. Słońce zaczęło nieśmiało wyglądać zza stalowych kłębów pary.
Marita przeciągnęła się wyciągając ręce ku górze i mocno wciskając pośladki w materac, po czym wstała z niewłaściwą sobie dotąd energią. Była spóźniona.  

 

„Kurde! To już pięć po siódmej!” – pomyślała, niezdarnie zmierzając do łazienki. Błyskawicznie umyła zęby i włożyła na siebie wczorajsze ciuchy.
Wzięła torbę i wsunęła na stopy „oględniejszą” parę klapek. Na śniadanie i ułożenie włosów nie było czasu. Lepkim od klapków truchtem zmierzała na przystanek.
Na szczęście autobus przyjechał w samą porę.

Wsiadła i lekko skonfundowana swoim pretensjonalnym wyglądem zajęła miejsce tuż przy drzwiach. Robiło się parno i najwyraźniej miało się na burzę.
Spocona i wciąż jeszcze zmieszana Marita z niepokojem spoglądała w okno. Po szybie rozpędzonego pojazdu spływały cienkie, zielone strużki deszczu.
Ich kolor był o tyle zaskakujący, że wokół panowała betonowa pustynia. Dziewczyna nie wierzyła swoim oczom.
Nagle zrobiło się wokół niej zupełnie pusto, a panująca do tej pory autobusowa duchota przemieniła się w przenikliwe, arktyczne zimno. Wzdrygnęła się.
Skierowała wzrok do przodu, w stronę kierowcy. Ale jego tam nie było. Zobaczyła tylko wolno unoszące się kłęby różowego dymu. Znieruchomiała.

 

-Cześć! – powiedział do niej pojawiwszy się niespodziewanie wysoki blondyn oparty na tylnej poręczy siedzenia. –Cześć. – odpowiedziała lekko przestraszona. –Skąd się tu wziąłeś?
Przecież przed chwilą nikogo tu nie było….

Chłopak tylko uśmiechnął się serdecznie i zniknął równie szybko, jak się zjawił. Marita przecierała oczy ze zdumienia. Znów była sama.
Zdezorientowana postanowiła wysiąść z autobusu.
Ale nie mogła się ruszyć. Siedziała jak sparaliżowana. Dach i ściany autobusu zaczęły się wykrzywiać, a płynne blachy wciskały się do wnętrza pojazdu odcinając dopływ dziennego światła.
Jej ciało przeszył ostry ból. Zemdlała.

Edytowane przez Deonix_ (wyświetl historię edycji)
  • 1 miesiąc temu...
Opublikowano

 Interesujący kawałek prozy, chwilami tylko odniosłem wrażenie jakby szczegółowość opisu nie pozwoliła rozwinąć się wolności kształtowania przestrzeni, dopowiadywania przez oczy mojej wyobraźni. Jak w zdaniu: "Szlifowanie szyn kołami wagonów i silniki rozpędzonych motocykli słychać było z daleka, do tego stopnia wyraźnie, że przyprawiało to o dreszcze." Sądzę, że gdyby zdanie skończyło się na "z daleka",  automatycznie poczułbym dreszcz lub jakieś inne doznanie związane z opisanymi dźwiękami. Ale to tylko moje zdanie - amatora lubiącego uczyć się poprzez dialog i polemikę. W związku z tym mam też pytanie, bo nie potrafię dociec:  z jakim rodzajem narracji mamy tutaj do czynienia ? Narrator wszystkowiedzący, narrator świadek, czy może jeszcze inny ? Może właśnie robię z siebie nieuka, ale jak powiadają: " Lepiej zapytać i być idiotą przez 5 minut, niż nie zapytać i być idiotą przez całe życie"

 

Poza tym ciekaw jestem dalszego ciągu:)

 

I jeszcze jedno:

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Albo mam déjà vu, albo ostatnio przeczytałem gdzieś podobne sformułowanie (nie pamiętam tylko czy była tam siwość, szarośc czy ciemność). Jestem w trakcie czytania "Lodu" Dukaja i coś mi mówi, że to właśnie tam, ale nie mogę  znaleźć tego fragmentu, który potwierdziłby moje przypuszczenie:))))

 

Pozdrawiam :)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Jakbyś mi w myślach czytała, bo o "kasacji" przemknęła mi w kontekście literackim podobna projekcja

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Dzięki, zdrówka również, 

 

D. 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Cholewka, no wywaliło mnie, a taką miałam ładną odpowiedź

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Dzięki bardzo za zwrócenie uwagi na "naddźwiękowość", pomyślę. 

Narracja albo ta pierwsza, o której piszesz, albo jakaś forma pośrednia, ja jestem dość trudna do sklasyfikowania

A początkowa "siwucha"...no cóż, świadoma zrzynka to to nie była, co najwyżej przypadek

 

Dziękuję i pozdrawiam pięknie, 

 

D.

@8fun

 

Poprawiłam, ale trochę inaczej, mam nadzieję, że nie ma więcej błędów. 

Dzięki. 

 

Pozdro, 

 

D. 

Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

i bardzo dobrze, że się pozbyłaś słowa "wzuć" :)

 

"Ale" na początku zdania niefajne

chyba brakuje przecinka

 

 

ps. Nie ma reguły, która zabraniałaby użycia spójnika na początku zdania. 

Edytowane przez 8fun (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Nadspójnikowcem jestem, niestety. I lubię zaczynać od "ale". Ale przecinek dostawię. 

Sorry za hiperprecyzję, w prozie ją lubię, w wierszach zostawiam niekiedy przestrzenie

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

 

Powietrze jest ośrodkiem, tak jak np. woda. Miejscem, w którym rozchodzą się fale (tutaj akurat mechaniczne). 

 

Dzień pochmurny, to dla mnie akurat żadna innowacja, nawet w czerwcu, poza tym bohaterka nie miała w planach nic szczególnego. 

 

Dzięki za zastrzymanie się pod tekstem, 

pozdrawiam, 

 

D. 

Opublikowano
Wiem, to na pewno był Brad Pitt z filmu "Joe Black". Pasuje tu jak ulał. I nieważne, że wg. Ciebie wysoki blondyn :)
Dla mnie , to Brad i już - takie pierwsze skojarzenie. Lepkość - użyłaś tego tylko dwa razy, a i tak jakoś mi przeszkadza ta "lepkość". Nie lubię lepkich rzeczy. Lubię za to precyzję w prozie, (chociaż sam nie umiem ;p) ale skoro jest ona u Ciebie? Ja bym to jedno lepkie zamienił chociaż na synonim. Poza tym trochę mi się ono kłóci (to lepkie i gęste od czegośtam) powietrze ze szlifowaniem szyn. Moim zdaniem coś tu rozedrgać się winno, a nie snuć. A wiem o czym mówię, bo przerabiałem wiele lat szlifowanie szyn skręcającego tramwaju i jego "roziskrzone wycie" :) Ale to drobiazg wobec reszty. Jest dobrze.
Pozdrawiam
Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Czytając te nasze komentarze (brak przecinka itp.) Zastanawiam się jak to możliwe, że teksty z błędami (takimi jak poniżej) są drukowane, nagradzane, czy nikt tego nie czyta przed drukiem?

 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Najlepszej Powieści Roku 2016 2017 2018 2019

Edytowane przez 8fun (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Pewnie nawet sam autor nie czyta, no bo jak, przy zgaszonym świetle? Zapalonym przynajmniej trzeba być samemu, no nie? ;D Dzisiaj można sobie wydrukować co się chce i pisać jak się chce. Ja wywaliłem takich książek już sporo do śmieci. Nie oddaję - szmiry nie należy popularyzować :)
 
Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Toż Brad to też blondyn, więc ujdzie (?) ;)

Co do lepkości, cóż - można nie lubić :) Chociaż może przy tym szlifie coś niecoś powinnam osuszyć ;p

Cieszę się, że lubisz precyzję w prozie i "jest dobrze" :)

 

Dziękuję i pozdrawiam :)

 

D.

 

 

Dlatego czasem odnoszę wrażenie, że publikacje z zakresu literatury (nie mam na myśli tych pochodzących ze specjalistycznych wydawnictw naukowych) są lepsze w formie elektronicznej, niż papierowej. Nie ma to jak wgląd licznych obcych, bezstronnych obserwatorów do tekstu.

Edytowane przez Deonix_ (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Dla mnie jest skończone, sorry

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Ośrodki kojarzą mi się fizycznie, a nie społecznie. Ale to może przez to, że z literaturą - nazwijmy to- artystyczną obcuję w zasadzie tylko tu

 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Migrena Mam „ wrażliwcom” co wiedzą jak smakuje kawa o poranku….niech płynie wszystko-:)od

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      życzę….
    • Piłaś siebie z jego ust jakby każde słowo było toastem. Był zachwycony – do pierwszego haustu. Potem już tylko pił. I pił. Nie rozróżniał roczników, nie czytał etykiet. Szukał ciężaru w ciele, nie w tym, co dojrzewało latami. A ty – dumna jak burgund w kryształowym kieliszku – stałaś się wodą w plastikowej szklance. Nie dlatego, że przestałaś błyszczeć. Lecz dlatego, że on patrzył tylko przez szkło.
    • @Annna2Bardzo dziękuję! Masz rację  - Człowiek poraniony w dzieciństwie, często nie może się odnaleźć w dorosłym życiu. 
    • Zacząłem od rekonesansu - począłem subtelnie zataczać wokół niej kręgi, przyglądając się jej z każdej strony, uważając, aby przypadkiem nie pokazać mojego zainteresowania. Uważałem wtedy naszą domniemaną bliskość za dosyć intymną, za delikatną i gotową do rozsypania się w drobne kawałki pod nieuważnymi, obcymi dłońmi, ponaglającymi ruchami nie cierpiącymi subtelności. Dopiero potem skojarzyłem te spacery z orbitowaniem, choć byłem raczej księżycem (a ona nie była słońcem!), bowiem o ile pozwalała mi na to okazja, moją twarz cały czas kierowałem ku niej, starając się łapać wszystkie refleksy, które mogły mi rzucać poroztrzaskiwane szyby, czy fragmenty gołej blachy. Nie zliczyłbym ile takich okrążeń zdołałem wykonać przed powrotem do domu, lecz pewny byłem wszystkich uzyskanych informacji - całkowicie pustej framugi po oknie na parterze, idealnego miejsca na wtargnięcie do środka, otoczonego z trzech stron samą fabryką, tworzącą w tym miejscu odrobinę prywatności, z dala od pustych przechodniów jak i wścibskich oczu lokatorów przyległych do niej bloków. Następny tydzień spędziłem na wyczekiwaniu - w drodze do szkoły nadal ją mijałem, tym razem bez tak wcześniej nierozłącznego ze mną wstydu, obnażyłem się już przed nią, byłem już w pełni winny dokonanej myślozbrodni, która już w sobotę miała stać się czynem. Siedząc w ławce starałem się zadowolić rudymi włosami koleżanki siedzącej dwa rzędy przede mną, nawet starałem się docenić jej urodę, to jak słońce wpadało jej we włosy, lecz zacząłem brzydzić się tym, jak starałem się zastąpić nasze uczucie takim substytutem, brzydziłem się moją młodzieńczą naiwnością, myślą, że będę mógł doznać tej samej przyjemności w ramionach byle dziewczyny, że próbuję sprowadzić namiętność bliskiego kontaktu z istotą tak skomplikowaną jak ona do czystej sensacji dotyku.
    • @Lidia Maria Concertina Jak zawsze z przyjemnością przeczytałam i się zamyśliłam. . Pozdrawiam:)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...