Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Pieśń zrywu patologicznego


Jan Paweł D. (Krakelura)

Rekomendowane odpowiedzi

Dziś jadę, matulu, za Polskę umierać,

a ty we tobołek mi daj jeno sera,

a ty we tobołek daj chleba i wody,

dziś jadę umierać, choć jeszczem tak młody.

 

        A zawrzyjże gębę, zasrańcu jedyny.

        I kto ci tej we łbie narobił zadymy?

        Matula nakarmi, wypierze na święta,

        weź ściąg te koszulke, co gówno pamięta.

 

Matulu, ja Polski los trzymam we dłoniach,

patrz: młode i krzepkie, aż rwą się do konia,

paluszki o szablę aż dzwonią mi same,

kolegów na dole już jest zgrupowanie.

 

        A idźże jak musisz, zasrańcu maminy,

        szaliczek weź z sobą, a nie rób zadymy,

        a czapkę weź z sobą, a nie zgubże głowy.

        O ciebie się pytał dziś znów dzielnicowy.

 

Matulu, na dole już jest zgrupowanie,

na bilet daj jeno, a czekajże na mnie.

Żyw wrócę, czy nie żyw – za Polskę! – nie szkodzi!

Krwi nie żal, gdy Żydzi panoszą się w Łodzi.

 

        Ty głupiś jak but jest, zasrańcu wyklęty,

        w dodatku na bilet z maminej chcesz renty.

        Już od tych ziół dziwnych na mózgu masz dreszcze.

        Masz tutaj, a nie zgub. I czego ty jeszcze?

 

Przyłbicę wełnianą z dziurami na oczy

daj z szafki mi jeno, gdyż bój jadę stoczyć.

Kocury już miauczą, Pan Jezus jest z nami!

Jak w Łodzi wysiądziem – pojadziem z kurwami!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...