Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Wieszczowanie, wieszczowaniem ale Towiańczyków mu nie odpuszczę. Julek w porę się opamietał, a Adasia, mniej lub bardziej, do samej śmierci trzymało. I to do tego stopnia, że sam utworzył odłam tej sekty. ;-))

 

Wielu znawców tematu pisze w swoich publikacjach, że wraz z poznaniem Towiańskiego w Mickiewiczu skończył się poeta.

 

A sam Andrzej głupi nie był i Adasia niesamowicie sprytnie podszedł. ;-)

Edytowane przez Wędrowiec.1984 (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Sekciarstwo właśnie na tym polega, że nie pozostawia miejsca na inną (czytaj: zdrową) działalność. Po to w sektach przeprowadza się pranie mózgów, by członkowie chcieli działać - i tworzyć - tylko dla "swoich". Świadomie i dobrowolnie! A przywódcy sekt doskonale manipulują. Niestety. Z drugiej strony, im człowiek wrażliwszy, tym bardziej podatny.

Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

To prawda, no ale to też była taka epoka.

 

Pamiętam, że mało brakowało i Slowacki także wpadłby w sidła Towiańczyków. Zniechęciły go dwie sprawy: modlitwy za ruskiego cara i konieczność całowania Adama jako drugiego czowieka organizacji. Całowania w sygnet chyba ale tego już nie pamietam. Który argument bardziej Julka przekonał? ;-)))

 

No i fakt faktem, że to wlaśnie sekta Adamowi małżeństwo zniszczyła...

Edytowane przez Wędrowiec.1984 (wyświetl historię edycji)
Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Co do modlitw za cara przypomniała mi się modlitwa ze "Skrzypka na dachu": "Niech go Bóg zachowa... jak najdalej od nas!" :)

A stosunek Adama do cara najlepiej widać w finale Wielkiej Improwizacji. Co do całowania - prędzej by już chyba Słowacki ścierpiał braterski pocałunek w policzek, niż w ten sygnet... :)

 

 

@Wędrowiec.1984  ...a do sekty na pewno się nie wybieramy. :)

Edytowane przez WarszawiAnka (wyświetl historię edycji)
Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Tak ale to było jeszcze przed poznaniem Towiańskiego. To co gadał o zmarłym carze Aleksandrze będąc już w sekcie... To nawet niektórzy Towiańczycy nie mogli uwierzyć i przecierali oczy. ;-) 

 

Gdybym miał wybierać co go przekonało żeby opuścić sektę, czy modły za cara, czy bratanie się z Adamem, to jak znam Słowackiego, choćby z listów do matki, to mogłaby to być ta druga kwestia. ;-))) Chociaż te modły również do wkurzały. 

 

Adamowi pozniej wychwalanie cara przeszło, no ale ideologia w głowie zostala.

Edytowane przez Wędrowiec.1984 (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

O, to muszę przyznać, że jego wypowiedzi na temat cara z okresu towiańszczyzny są mi zupełnie nieznane. Muszę się zainteresować...

A ideologię z głowy usunąć jest trudno. Jeżeli to w ogóle możliwe...

 

 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Czytałam kiedyś książkę "Panny Szymanowskie", w której Mickiewicz ukazany jest od strony i w kontekście rodziny Szymanowskich.

Biorąc po uwagę, że w szkole patrzyłam nań przez pryzmat wszechobecnej Maryli Wereszczakówny, jego życie po ślubie z Celiną wypada raczej blado...

A może w rzeczywistości było inaczej?

Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Mogło być różnie. Celina była chora psychicznie. Na domiar złego Adam postanowił wysłać ją do szpitala gdzie stosowano powszechne wtedy metody leczenia zaburzeń psychicznych, takie jak choćby nie pozwalanie zasnąć, etc... 

 

No i wtedy pojawił się kto? Andrzej Towiański. ;-) Stwierdził, że wyleczy Adamowi żonę i rzeczywiście objawy ustąpiły. Tym wlasnie kupił naszego wieszcza. 

 

Na domiar złego w samej sekcie brylowała pewna pani, która omotała naszego Adama, do tego stopnia, że stukał ją we własnym domu, nawet wtedy gdy w pokoju obok przebywała jego żona. Mowa rzecz jasna o Xawerze Deybel, której spojrzenia bał się nawet sam Towiański. Celina była zdruzgotana, a dzieci Adama znienawidziły Xawerę i Towiańczyków. Nie dziwota zresztą. 

 

Taka to była historia.

Edytowane przez Wędrowiec.1984 (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Wiara Mickiewicza w uleczenie żony przez Towiańskiego przypomniała mi wiarę rodziny carskiej w uzdrowienie carewicza przez Rasputina...

 

Miło się rozmawia, ale czas już powiedzieć: dobranoc! :)

Do zobaczenia! 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Toyer Twój wiersz przypomina mi poezję, którą można poczuć, a nie zobaczyć. Jak myśl czy zapach. Oddycha się nim sercem, a nie oczami, i zostaje w człowieku nawet, gdy nie jest zapisany.
    • @Marek.zak1Czyli  te ogromne zapotrzebowania na leki - sulfonamidy od koncernu Bayer w czasie II wojny nie są fikcją literacką. A postać Marka Gara? Czy mogłoby taka osoba być w tej firmie? Nie - Niemiec? Czytam obecnie tzn. kończę inną książkę "Przemyślny ból" i zaczynam łączyć prawie idealny pragmatyzm Marka z "problemem" drugiego bohatera.  Pozdrawiam Bardzo dziękuję za sequel, adres wyślę za tydzień, bo będziemy wówczas w innym miejscu Polski.  A poza tym, przeczytałam biogram Twojego Taty - niezwykłe życie. To ten profesor z Zakładu Galwanotechniki, chemik, którego ojciec (Twój dziadek) miał aptekę. Już wiem, skąd aptekarze w powieści. Jestem na 90-tej stronie. :)
    • pięknie łączysz świat zewnętrzny ze swoim małym domowym światkiem    dobrze wymyślić sobie pewnicę być może ona jedna przetrwa to pranie mózgów i celebrytów w tle chmary dronów - wojny ekstrakt   zamknąć w słoikach swoje strachy wraz ze śliwkami czy gruszkami lęki utopić w soku z malin znieść do piwnicy                - niech sobie stoją miedzy strofami :)))
    • @Annna2 Twój wiersz pięknie pokazuje, że pożegnania przychodzą w różnych formach - od codziennych drobnostek po wielkie, nieodwracalne straty. Widać w nim, że każdy koniec niesie też refleksję nad miłością i sensem życia. Dla mnie to przypomnienie, jak wiele razy w życiu żegnamy coś lub kogoś i jak różne są te doświadczenia.
    • @Berenika97 Dziękuję Bereniko, Twój komentarz jest przepiękny, dziękuję :)   @Bożena De-Tre, Bożenko, nie, nie mam sadu, ale nawet w mieście, kilka metrów od ul. Morskiej, a to chyba najdłuższa ulica Gdyni, rośnie dzika jabłoneczka. Ma tyle owoców, że gałęzie dotykają ziemi. Wszystkie jabłka spadają na ziemię i nikt ich nie zbiera, nikt nie zrywa, bo rosną za blisko ulicy. Dziękuję :) @Migrenaech... przypuśćmy :)    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...