Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

morze może cię wyciszyć

gdy nadmorską idziesz plażą,

może morze zrozumiało

że najczęściej o nim marzą ?

 

wierząc w to, że morze może

obmyć wszystkie sprawy trudne

a na deser morze może

rano, wieczór lub południe,

 

ukołysać twoje myśli

 

 

na frustracje może morze

zaserwuje poszum fali ?

na zmęczenie morze może

użyć swej bezkresnej dali

 

gdzie cię morze może ponieść

nawet i wbrew twojej woli

bo się morze może wrócić

i na wstecznej ponieść fali

 

twoją łódkę

 

 

może morze nie przestraszy

amatorów morskich wrażeń ?

wybierz dzisiaj - może morze ?

- za cel letnich twych wojaży.

 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

I tu prawda ziarenko .... zabawa słowna ale ten wiersz bardzo mi się podoba a i przy okazji zapraszam na mój profil i pozdrawiam

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

wpadniesz ? będzie  mi miło . Mój utwór nosi tytuł szafa łez Pełen emocji  .... łez i tęsknoty 

pozdrawiam Zuzia

Opublikowano

Witam  -  lubię morzę mam do niego sto kilometrów

czasami  zaglądam.

A  wierszyk  leciutki i miły w czytaniu.

Fajna reklama  morza.

                                                                                           Naj...życzę.                       

                                                                                                                                                              

 

Opublikowano (edytowane)

może morze Cię obdarzy

świeżą bryzą fajnych myśli

chociaż żar słoneczny praży

Ty fabułę zmyślną wyśnisz

 

zaraz wpiszesz do sztambucha

aby wspomnieć przy niedzieli

w komputerze je wystukać

może z nami się podzielisz

 

kojąc frustracje

 

ale przedtem w morskim piasku

znajdziesz bardzo fajne rymy

w morskiej wodzie w słońca blasku

już się złocą jak bursztyny

 

i ozdobisz swoje strofy

gdy blask zgasi zmierzch na dworze

sama się przekonasz o tym

co wyrabiać może morze

 

płynąc łódką

 

przepraszam teraz zauważylem

Pozdrawiam

Edytowane przez Jacek_Suchowicz (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

@zuzia - dziękuję za odwiedziny i cieszę się, że podoba Ci się moja  zabawa słowem :)

 

@Waldemar_Talar_Talar - dzięki Waldku :)

Przyznam uczciwie,  że napisałam go tylko dlatego żeby  zainicjować zabawę słowem  na nieco innym poziomie niż "

odpoczynek" zamieszczony w tym dziale nieco wcześniej. Czy mi się to udało ? - nie wiem, ale miałam dobre intencje :)

 

Pozdrawiam ciepło :)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Dziękuję za wierszowany komentarz :)

 

Pozdrawiam :)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Berenika97 Dobrze to rozpracowałaś, Bereniko

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Pozdrawiam również
    • @Rafael Marius To miałeś rzeczywiście inne doświadczenia. W mojej rodzinie głową była Babcia, podobnie było w rodzinie męża, ale obie już nie żyją. :(  Ale teraz są ich następczynie, którym praca zawodowa nie przeszkodziła i nie przeszkadza grać pierwsze skrzypce w rodzinie. :) 
    • @andrew     Twój  wiersz to przejmująca refleksja o utracie bliskości i przemijalności relacji. Smutny ale piękny! 
    • @Christine dziękuję 
    • Kocham święta. Naprawdę. Kocham tę przedziwną, coroczną metamorfozę ludzi, którzy przez jedenaście miesięcy potrafią się nie zauważać w windzie, a w grudniu nagle mówią sobie „dzień dobry” z intonacją jak z reklamy margaryny. Bóg się rodzi, moc truchleje, a człowiek – choć na chwilę – udaje lepszą wersję samego siebie. W grudniu nawet ja jestem łagodniejszy. Uśmiecham się do kasjerek, nie przeklinam pod nosem w korkach (no, przynajmniej nie głośno), a na widok choinek w marketach czuję coś na kształt wzruszenia, pomieszanego z lekką irytacją cenową. Ale generalnie – atmosfera miłości przedświątecznej działa. Przynajmniej do momentu, kiedy trzeba zaparkować samochód. Od lat wigilijne potrawy rybne to moja działka. Nie dlatego, że tak bardzo się na tym znam, tylko dlatego, że ktoś musi. A skoro ktoś musi, to padło na mnie. Kupuję ryby od dwudziestu lat w tym samym sklepie rybnym na rynku w Pruszczu Gdańskim. Jem to, co kupuję, i – co ważne – wciąż żyję. To, moim zdaniem, najlepsza możliwa rekomendacja. Jedyny problem, jaki pojawia się co roku, to kolejki. Przed świętami nie są to kolejki – to są procesje. Ludzie stoją w nich z minami męczenników, jakby zakup karpia był formą pokuty za całoroczne grzechy. Parking przy rynku? Zapchany. Samochód przy samochodzie, każdy w trybie „polowanie”. Krążę więc jak sęp nad sawanną. Kółko. Drugie. Trzecie. I nagle – cud. Audi wyjeżdża. Jest miejsce. Widzę je jak objawienie. Czaję się. Wjeżdżam. Parkuję. Tradycyjnie – łamiąc przepisy ruchu drogowego, ale w sposób elegancki, z wyczuciem i świąteczną intencją. Wyłączam silnik i czekam na tę błogą ciszę po walce o byt. I wtedy… KLAKSON. Nie taki zwykły „pik”. To był klakson z pretensją. Z żalem. Z oskarżeniem. Wysiadam, odwracam głowę i widzę ją. Atrakcyjna blondynka. Wzrok bazyliszka. Taki, którym w średniowieczu można było zamieniać ludzi w kamień albo przynajmniej w poczucie winy. – Nie widział mnie pan? Chciałam tu zaparkować – mówi głosem, który jednoznacznie sugeruje, że widziałem. I że zrobiłem to specjalnie. Mam alergię na podniesiony głos. Ale kiedy podnosi go kobieta, uruchamia mi się tryb dyplomatyczny. Więc odpowiadam łagodnie, z nutą autoironii: – Gdyby to było dwadzieścia lat temu, na pewno bym panią zauważył… ale dziś? I tu popełniłem błąd komunikacyjny dekady. Bo ja mówiłem o sobie. O wzroku. O wieku. O tym, że człowiek nie jest już tym samym drapieżnikiem parkingowym co kiedyś. Ona natomiast zrozumiała to tak, że właśnie nazwałem ją starą. Zimne spojrzenie. Cisza. Emocjonalny mróz. Powiedziała „dziękuję”. Ja – odruchowo – odpowiedziałem „nie ma sprawy”. I rozeszliśmy się w poczuciu kompletnego nieporozumienia. Poszedłem do sklepu rybnego. Kolejka – trzydzieści metrów. Wtedy przypomniałem sobie, że nie mam karteczki z listą zakupów. Żona mi napisała, co mam kupić. Zapomnę – zmieni zamki. To nie jest metafora. To realna groźba. Wracam do samochodu. I wtedy zauważam napis. Na moim brudnym, zimowym aucie, palcem, z godnym podziwu charakterem, ktoś napisał jedno słowo: FIUT. Natura i pogoda tego nie zrobiły. To był czyn ludzki. I nagle skojarzyłem twórczynię. Nie obraziłem się. Nawet trochę mi zaimponowała. Krótko. Dosadnie. Bez interpunkcji. Biorę kartkę, wracam do kolejki… I kogo spotykam? Moją blondwłosą znajomą z parkingu. – Dzień dobry. Znów się spotykamy – mówi głośno. A potem ogłasza całej kolejce: – Ten pan bezczelnie zajął mi miejsce na parkingu. Nie mogłem zostać dłużny. – A ta pani – mówię – napisała mi na samochodzie „fiut”. Ale nie mam pretensji. Urodziłem się w ubiegłym wieku, w środku szóstej dekady. Mogła napisać „stary fiut”. Skoro tego nie zrobiła, uważam, że jesteśmy kwita. Kilka osób się zaśmiało. Reszta nie zrozumiała albo nie słyszała. Śmiałem się ja. Śmiała się ona. Złożyliśmy sobie życzenia świąteczne. I wtedy pomyślałem: można się pokłócić, można coś o sobie napisać, można kogoś nazwać fiutem, a potem… podać sobie rękę. I może właśnie na tym polega magia świąt. Nie na tym, że jesteśmy idealni. Tylko że potrafimy się z siebie pośmiać, zanim zdążymy się znienawidzić. A czy ja jestem fiutem? Być może. Ale przynajmniej świątecznym
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...