Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

A, co do zajrzenia w duszę ...

(bo nie pamiętam, czy się do tego ustosunkowałam, chyba nie :))

Nie jest to pewnie wyszukane, ale nic lepszego

i trafniejszego mi do głowy nie przychodzi, jak na razie :)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Witaj Bączku,

miło Cię widzieć :)))

 

Bardzo dziękuję za serce i wsparcie duchowe :))))

Jakoś tak mam skonstruowaną psychikę, że się przejmuję wieloma sprawami,

które nie są tego warte, niestety...

Dobrze chociaż, że jest to ignorowanie :)

 

Pozdrawiam ciepło,

 

D.

 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

A ja dziękuję za wyczerpującą odpowiedź:)

Co do inwersji, to wiem, że są środkiem stylistycznym i nie przeczę, że nieraz mogą dodać wersom uroku. Sama czasem stosuję je w rymowańcach, choć się tym nie szczycę:) Jednak inwersja użyta przez Ciebie w tym wierszu, mnie się źle czyta i już. 

Uważam, że zawsze warto podyskutować o wierszu i nawet jeśli nie przyjmie się sugestii czytelników, to na pewno warto się nad nimi zastanowić. To nas, autorów wzbogaca, jak i różne interpretacje naszych wierszy:)

Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

No właśnie. Wielu twórców stosuje niewyszukane metafory, ponieważ nic innego w danej chwili im nie przychodzi do głowy:))) Czyli banał? Czyli... "ale to już było" jak w piosence:)

Pozdrawiam z uśmiechem:)

Edytowane przez nawojka (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

*Nie zawsze, ale w tym wypadku tak. 

Pytanie, czy Twoje uwagi płyną z dobroci w sercu, czy z chęci odegrania się.  Miłego weekendu :)

 

*"Życie jest piękne" w reżyserii Roberta Benigniego.

 

 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Nie nazwałbym tak nikogo.

np.Każdy z nas zrobił w życiu coś mądrego/głupiego, ale czy jest mędrcem/głupcem?

Przepraszam, że użyłem słowa "syf".

Co do wiersza - jak wyżej za @nawojka  Miłego weekendu :) 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Odpowiem słowami Hopkinsa:

Kiedyś traktowałem ludzi dobrze. Teraz - z wzajemnością. 

 

Tak, życie może być piękne, wystarczy tylko uważać na słowa

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Też Ci życzę miłego weekendu

 

 

 

 

 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Ekologia - jak najbardziej

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Ale czy muszą akurat przez nie przechodzić i czy muszą być one asfaltowe? To by należało przemyśleć

 

Dzięki za zajrzenie do mnie

 

Pozdrawiam, 

 

D.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Oni. Nie było nikogo więcej. Tylko oni — jakby wszechświat skurczył się do ich ciał, do języków rozpalonych do białości, na których topi się stal. On — eksplozja w kościach, żyły jak lonty dynamitu, śmiech, co kruszy skały, rozsypując wieczność w pył rozkoszy. Melodia starej kołysanki zdycha w nim w ułamku sekundy. Ona — pożoga bez kresu, ziemia spopielona tak głęboko, że każdy krok to rana w skorupie świata, pamięć piekieł wyryta w skórze. I na ułamek sekundy, między jednym oddechem a drugim, przemknął cień dawnego uśmiechu, zapomnianego dotyku, kruchej obietnicy z przeszłości. Zgasł, zanim zdążył zaboleć, rozsypany w żarze. Oni — bestie w przeżywaniu siebie, studenci chaosu, co w jednym spojrzeniu rozpalają gwiazdozbiory. Usta — napalm, gotowy spalić niebo. Języki — iskry w kuźni bogów, wykuwające pieśń końca i początku. W żyłach pulsuje sól pradawnych mórz, czarna i lepka, pamiętająca krzyk stworzenia. A nad nimi, gdzieś wysoko, gwiazdy migotały spokojnie, obojętne na szept letniej nocy. Powietrze niosło zapach skoszonej trawy i odległej burzy. Świerszcze grały swoją dawną melodię, jakby świat miał trwać wiecznie w tym milczącym rytuale. Głód miłości? Tak, to głód pierwotny. Stare auto ryczy jak wilk, który pożera własne serce. Ośmiocylindrowy silnik — hymn porzuconych marzeń, pędzi na oślep, bez świateł, z hamulcami stopionymi w żarze. Litość? Wyrzucona w otchłań. Paznokcie ryją skórę jak sztylety, krew splata się z potem — rytuał bez świętości, bez przebaczenia. Każda rana tka gobelin zapomnianego piękna. Ciała wbijają się w siebie, jak ostrza w miękką glinę bytu. Każdy dotyk — trzęsienie ziemi w czasie. Na ustach smak krwi, słony, metaliczny — pieczęć paktu z wiecznym ogniem. Tu nie ma wakacyjnych uśmiechów. Są bestie, zerwane z łańcuchów genesis. Nikt nie czeka na odkupienie. Biorą wszystko — sami. Ogień nie grzeje — rozdziera, topi rozum, wstyd, imiona, godność, istnienie. Muzyka oddechów, ślina, zęby — taniec bez melodii, ciała splecione w spiralę chaosu. Język zapomina słów, dłoń znajduje krawędź ciała i przekracza ją w uniesieniu. Paznokcie na karku — inskrypcja życia na granicy jawy. Nie kochali się zwyczajnie. Szarpali się jak rekiny w gorączce krwi, jakby wszechświat miał się rozpaść w ich biodrach, teraz, już,. natychmiast. Noc ich pożerała. Oni — dawali się pożreć. Serce wali jak młot w kuźni chaosu, ciało zna jedno prawo: więcej. Więcej tarcia, więcej krwi, jęków, westchnień, szeptów bez imienia. Asfalt drży jak skóra, jęczy pod nagimi ciałami, lepki od potu, pachnący benzyną i grzechem. Gwiazdy? Spłonęły w ich spojrzeniach. Niebo — zasłona dymna nad rzezią namiętności, gdzie miłość rodzi miłość, a ból kwitnie w ekstazie. Miłość? Tak i nie. Ślad, co nie krwawi, lecz pali. Ciało pamięta ciało w dreszczu oczu i mięśni. Chcieli wszystkiego: przyjemności, bólu, wieczności. Ognia, co nie zostawia popiołu, tylko blizny. Kochali się jak złodzieje nieba — gwałtownie, bez obietnic. Na końcu — tylko oni, rozpaleni, rozdarci, pachnący grzechem i świętością. Źrenice — czarne dziury, pożerające światło. Serca — bębny w dżungli chaosu. Tlen — narkotyk, dotyk — błyskawica pod skórą, usta — ślina zmieszana z popiołem gwiazd, i ich własnym ciałem. W zimnym świetle usłyszeli krzyk — gwiazdy spadały w otchłań. Cisza. Brutalna, bezlitosna, jak ostrze gilotyny. Ciała stęknęły pod ciężarem pustki. Czas rozdarł się na strzępy. To lato nie znało przebaczenia. Zostawiło żar, popiół, co nie gaśnie, wolność dusz w płomieniach nocy. Wspomnienie — nóż w serce, gorzkie jak krew wilka, który biegł przez ogień, nie oglądając się wstecz. Świat przestał istnieć. Został puls płomienia, trawiący wszystko, bez powrotu. Nie mieli nic. Ale nawet nic nie pozwoliło im odejść. Więźniowie namiętności — płomienia bez końca, który pochłonął ich ciała i dusze w jeden, bezlitosny żar. Żar serc.      
    • @Waldemar_Talar_Talar anafora bardzo bardzo dobra
    • @Naram-sin  zmieniłam. Po powtórnym czytaniu- druga strofa coś mi nie tak, czasem nie widzi się po sobie. Dziękuję
    • @Maciek.J Nasza Polska jest piękna= cała. dzięki @Robert Witold Gorzkowski dziękuję @Naram-sin  dziękuję.   @Alicja_Wysocka dziękuję @Jacek_Suchowicz piękny Twój wiersz @Roma, @Rafael Marius, @Andrzej P. Zajączkowski dziękuję bardzo
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...