Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Cześć, wiem o tobie niewiele tylko, tyle że żyjesz

gdzieś w wyimaginowanym świecie

promieniejesz wdziękiem i masz na imię Hannah,

czytać twoje imię można wspak,

bo to palindrom.

 

Wyśniłem próg, drzwi, przejście z - a do - z

zapisując na ścianach miast, dworcach, murach

kolei podziemnej, korytarzach kamienic,

w osiedlowych bramach, cichą tęsknotę słów

twoje cudowne imię.

 

Czasami ktoś tamten lub tamta idzie na tę stronę,

lubię motyle i żółwie,

w tym filmie krótkometrażowym kreślą mapę

naszego słyszenia, bezdźwięcznych słów

twojego istnienia.

Opublikowano (edytowane)

Najpierw wysłuchałam clipu. Kieeedyś już widziałam, ale chętnie obejrzałam raz jeszcze.

To, że wiersz o głuchoniemych, odczytałam. Świetny tytuł... przecież cisza zawsze "pobrzmiewa", dla nich szczególnie.
Interpunkcja troszkę 'pofiglowała' w I- szej. Jeżeli już ma być, to chyba tak... czwarty wers, czytam, jn. chyba, że te osoby budują zdania nieco inaczej, nie wiem... wówczas mogłoby być, jak podałeś.
  Cześć, wiem o tobie niewiele, tylko tyle, że żyjesz  
  gdzieś w wyimaginowanym świecie,
  promieniejesz wdziękiem i masz na imię Hannah.
  4.Czytać 1.twoje 2.imię 3.można 5.wspak,
  bo to palindrom.

II- ga nieco wyliczankowa (ok.), ale.. zapisując(...)cichą tęsknotę słów.. ładne.
III- cia, chyba ucinam 'sobie'..  "tamten lub tamta".. dałabym kropkę po "stronę" i wtedy.. Lubię.. z wielkiej litery.
Tworzy się w puencie jedyny rym, słyszenia-istnienia, raczej niepotrzebnie.
A gdyby zakończyć... bezdźwięczne słowa (?) ot, tak sobie kombinuję...
Ogólnie fajnie, ale drobiazgi, wg mnie, do korekty.
Pozdrawiam i... pozwolisz, że spróbuję zachęcić do nieco większej, niż Twoja własna, aktywności na orgu.

Edytowane przez Nata_Kruk (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Arku,

z uznaniem dla Twojej interpretacji, pozwalam sobie zamieścić w tym miejscu mój przekład, oczywiście do zaśpiewania; najlepiej w stylu DISTURBED. 

 

Ciemność żegna światło dnia, 

- Witaj przyjaciółko ma. 

Znowu przyszłaś do mnie w cichych snach, 

zostawiając swej bytności ślad, 

w moich wizjach, gdzie rozsiany barwny kwiat, 

dźwięków świat,

zostaję w brzmieniu ciszy. 

 

W marzeniu sennym szedłem sam,

a odgłos kroków tłumił wiatr. 

Kołnierz płaszcza powstrzymywał chłód, 

mdła latarnia oświetlała bruk, 

kiedy nagle błysk neonu rozdarł mrok, 

spotkał wzrok 

i dotknął brzmienia ciszy. 

 

W blasku światła płynął tłum 

kilku tysięcy ludzkich głów. 

Nic nie mówiąc powtarzali coś, 

nic nie słysząc rozróżniali głos. 

Wytłumili pieśń, jak gdyby bojąc się, 

żeby nie

zakłócić brzmienia ciszy. 

 

Rzekłem: - Głupcy, cisza trwa 

I rozrasta się jak rak. 

Zatem wysłuchajcie mnie, 

coś ważnego wam przekazać chcę.

Lecz te słowa rozmywały się jak cień 

w chmurny dzień, 

pogłosem w studniach ciszy. 

 

Ludzie modlą się i drżą, 

neonowe bóstwo czczą. 

W malowidłach ściennych, jak ze snu, 

ukrył prorok wiele mądrych słów. 

Zawierają prawdy życia pośród kłamstw, 

które znasz

I szepcą w brzmieniu ciszy. 

 

Pozdrawiam. 

s

.

 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Złota klatka nie tylko dla ducha.
    • Mają po pięćdziesiąt lat i czarne dziury w oczach – nie patrzą, tylko wciągają rzeczywistość jak ssąca rana po niedokończonej modlitwie. Ich dłonie – puste łuski po chlebie powszednim, ich kręgosłupy – barykady z kości, po których przejechały wszystkie reformy jak czołgi bez hamulców. Mieszkają w sarkofagach z kredytu, gdzie wilgoć skrapla się jak wstyd, a lodówki milczą jak świadkowie koronni biedy. W kuchni – Jezus spuszcza wzrok. Nie potrafi zapłacić za gaz. Ich świętość – to odmówienie obiadu, herosizm – to czekanie w kolejce do kardiologa dłużej niż Mojżesz czekał na deszcz. Są rżnięci – bez znieczulenia, przez państwo, co ma twarz mównicy i ręce kata. Z każdej ich rany wypływa formularz. Krew zamienia się w akta. Marzenia – wywożone są na wysypisko razem z obietnicami z ulotek wyborczych. Ich oczy – śmietniki reklamy, na ekranach telewizorów bez dźwięku leci kabaret – posłowie śmieją się z własnych podwyżek. Ich kolana – klęczą pod ciężarem zakupów, gdzie margaryna kosztuje więcej niż godność. Miłość? To kanapka bez szynki, cisza między dwojgiem ludzi, którzy nie mają siły mówić. Ich ciała – mapy skreśleń i guzów. Ich dusze – grzyby po Czarnobylu, niby żyją, ale do niczego się nie nadają. Rząd ich nie widzi – rząd liczy. Kościół zbiera na dach, a Bóg kąpie się w ciszy i nie odbiera. Listonosz przynosi tylko mandaty. Listy umarły. Marzenia zdechły na poczcie. Ich dzieci – wyemigrowały do snów, gdzie lekarka mówi „dzień dobry”, a nie przelicza człowieka na ryczałt. Tu – trzeba umierać według grafiku, bez bólu, bo nie ma już morfiny. Bez świadków, bo pielęgniarki płaczą w kiblu między dyżurami. Ich serca biją jak młotki sędziowskie w sprawach o zaległości czynszowe. Ich wolność – to przerwa na fajkę między tyraniem a zdychaniem. Ich nadzieja – konsystencja oleju silnikowego. Zgęstniała. Lepi się do palców. A mimo to – idą. Z oddechem jak para z ust zimą, z kieszeniami pełnymi paragonów napisanych krwią portfela. Idą po chodnikach z gówna i betonu, po Polsce, która udaje, że jest państwem. Ich skóra – atlas zmarszczek po wszystkich rządach. Ich języki – zapomniały słowa "godność". Zostało tylko: „proszę”, „błagam”, „czekam”. Ale czasem, w ciemnym lusterku tramwaju, za warstwą kurzu, żółci i łez, widać coś – nikły błysk, iskra pod popiołem. Jakby ktoś tam w środku jeszcze miał zęby. I trzymał je – na potem.    
    • Alicjo. Tylko nie gniewaj się na mnie. Proszę.
    • @Waldemar_Talar_Talar to tylko cieszy moją skołataną duszę. Dziękuję.
    • I.  Dobrze, że mogę kochać  bez rekomendacji –  jak się kocha  rysę na szkle,  bo przypomina twarz.  Ty możesz  nie wiedzieć.  Możesz spać spokojnie  w świetle,  którego się nie domagam.  Nie pytam.  Nie proszę o   wyjaśnień –  wiem, że tłumaczą się  z miłości  ci, którzy przestali kochać.  Czasem piszę  do ciebie  wiersze, których nie kończę,  bo koniec  to już nie o tobie. II.  A potem wracasz –  nie słowem, nie gestem –  ale oddechem,  który zostaje  na szklance po herbacie.  Nie wiem,  czy to znów miłość,  czy tylko echo  w miejscu,  gdzie milczenie  nauczyło się twojego głosu.  Znów czytam  to, co nie zostało zapisane.  Znów jestem  tym, który nie potrafi  zrezygnować,  choć już dawno  zrezygnowano z niego.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...