Słuchając drogowskazów
Choć kierunek zmieniają
Podziwiam krajobrazów
Urodę... Zamknięte mając
Oczy, choć dotykiem widzę...
Zachwycony dolinami
Tam, gdzie podmuch liże
Lekkimi muśnięciami
Między pięknem a pięknem
Kroki swe stawiać drżące
Kiedy wreszcie przyklęknę
Na łące słodko pachnącej
Mały chochlik rozbudzony
Wychynie z ciekawością
A wysoko śpiewne tony
W zmysłach się rozgoszczą
By rozkosz rozpalona
Na szczyt bez pośpiechu
Szła... Wyraźna i słona
W spełnienia uśmiechu
@MIROSŁAW C. Gorzkie konstatacje jak ta lura nazywana kawą. Wypijana we wszystkie, nie podpisane rosołem niedziele. Wniosek z przesłaniem prawie genialny