Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

Poprzez łaskawą nocną elipsę

przyśniła mi się kobieta

 

koroną przedwiecznych myśli

piękniała w szaleństwie

jej nagość jaśniała

jak światło

 

Kolorem nocnych szmaragdów

niejasne tło powstawało

 

jej włosy poskręcane burzą

myśli nieczystych

sprawiały wrażenie odwiecznych

tęsknot i pierwszych marzeń

o męstwie

 

opadały wzorem pocałunków

na gładką owalność ramion

pachnąc ciepłym deszczem

kwiatów

 

rzekomo to przez jej usta

upadł pierwszy anioł

mnie ona natomiast zbawiła

od mniemań usilnych

nad sensem...

 

sceną trwała - dla wielu poetów

biegnących bezwiednie

po utratę zmysłów

 

bezwarunkowo sekundą

spojrzałem głęboko

w oczy jej - złote

a sen się w tym mgnieniu

rozpierzchł

 

przez zazdrość dziecinną świateł

a może troskę?

Edytowane przez Liryk (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Kolorem nocnych szmaragdów

niejasne tło powstawało

 

- tu jakby inwesja, proponuję;

 

 

Kolorem nocnych szmaragdów

powstawało niejasne tło

 

 

Poza tym zrezygnowałabym z interpunkcji jeśli ma być nieodpowiednia.

Przed ''i'' nie stawiamy przecinka.

Wiersz podzielony zostal na strofy, więc również nie widzę potrzeby stosowania interpunkcji ;)- przynajmniej kropek i przecinków.

Opublikowano

Dwie duże litery wygladają tak jakby pojawiły się zupełnie przypadkowo. Poza tym interpunkcja. Raz jest, raz jej nie ma. Moim zdaniem w tego typu utworze lepiej będzie bez niej, ale jeśli z nią, to już konsekwentnie :).

Osobiście nie podoba mi się 'bogini', czytam bez niej.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Jeszcze do poprawienia, chyba :)

 

Dobrze, że został postrofkowany :)

Dobrze się przeczytał, było lirycznie, magicznie,

dużo ciekawych momentów, zwrotów akcji.

W sumie naprawdę dobry wiersz :)

 

Pozdrawiam :)

Opublikowano (edytowane)

@Deonix_@Marlett@Sylwester_Lasota ale dowaliłem z tym przecinkiem przed i

                                                                        do stu par kaloszy, nie wiem skąd się tam wziął:)

                                                                        dzięki za uwagę i pomoc, jesteście kochani.

                                                                       

                                                                        Pozdrawiam

                                                                        Liryk

                                                                        

Edytowane przez Liryk (wyświetl historię edycji)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        ...ogólnie z humorem opisana scena, a David budzi sympatię.:)
    • Wiersz sam sobie przeczy, bo niby niema rymu, a tu nagle łup! Jest! Z Bogiem pewnie tak samo... nic to, że w galerii.  Pozdrawiam. :)
    • Bardzo ładny teks, a te wszystkie nawiązanie dodają mu tylko smaku. Pozdrawiam. 
    • @Dekaos Dondi Natura potrafi się sama obronić. Soplowy sztylet jak niespodziewany cios i to taki na amen.  Mrocznie i zimnawo. Pozdrawiam !
    • Tekst powtórkowy?     Zaczął padać śnieg. Niebanalnie przymroziło tej zimy. Pierwszy płatek spadł mu na rękę. Pomyślał sobie: wszystko jest kwestią stanu. Tak naprawdę, to zmrożona woda. Jest nieszkodliwa. No chyba, że jest jej za dużo. Na przykład na dachu. Albo na powierzchni Ziemi. Tak luzem. Tam, gdzie jej nie powinno być. Może potopić to czy tamto. Jest jeszcze para woda. Cholernie może poparzyć.    Padało i padało.    Wybrał się do lasu. Podziwiać oszronione drzewa. Uwielbiał takie widoki. Wprost szalał za nimi. I jeszcze coś lubił.     Stał pod rozłożystym świerkiem. Otaczały go też inne, bardziej potężne drzewa. Gałęzie uginały się pod białym ciężarem. Nic dziwnego. Tu jeszcze trzymał większy mróz. Promieni Słońca dochodziło niewiele. Co jakiś czas słyszał odgłosy, osuwającego się śniegu. Lubił drażnić drzewa. Nie dawać im spokoju. Szarpać malutkie zlodowaciałe gałązki. Uważał, że to nic złego. Zwykła zabawa.     Złamał nieco grubszy konar. Miał z tym trudności. Był twardy jak kamień. Ale w końcu mu się udało. To tylko zwykła, nic nie czująca, cząstka lasu. Nie musiał się przejmować. Zabawa trwała nadal.       Właśnie schylił się po odłamaną gałązkę, by ją połamać bardziej, gdy usłyszał szelest. Nie zdążył uświadomić sobie, skąd dochodził. Z góry czy z tyłu. Poczuł niesamowity ból. Coś twardego i ostrego, utknęło w jego szyi. Głęboko i dokładnie. Ogarnęła go mroźna, wilgotna ciemność.     Po chwili, był zimnym trupem, leżącym na zimnej ziemi. Jasna twarz, widniała na biało – czerwonym tle. Zawsze czuł się patriotą.     *     Śnieg stopniał zupełnie. Tak jak ostatnie sople lodu. Nie pozostał najmniejszy ślad. Zgłoszono zaginięcie. Odnaleziono go po jakimś czasie. Miał dziurę w szyi. Śledztwo nic nie wykazało. Przede wszystkim, nigdy nie odnaleziono narzędzia zbrodni.  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...