Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

(...) zakręt z prawdą - niech ja zgadnę

- czyżbyś zmieniać zamierzała

swych dociekań parytaty?

Ano tak - toć Wy, kobiety (...)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Każde spotkanie z prawdą odbieram jako pojawienie się zakrętu na mojej drodze... Ona powoduje ten zakręt, tę zmianę kierunku. Jeśli moje myśli, moje nastawienie są wystarczająco otwarte, ruchliwe, "taneczne", potrafię za nią pójść, nie zderzam się z nią, a ona mnie nie powala. Myślę, że to potrafi także mężczyzna. :) Dziękuję, że zajrzałeś i pozdrawiam.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Prawda sama w sobie jest dla mnie w pewien sposób pulsująca, żywa, ciągle mi sie w jakiś sposób odkrywająca i nigdy całkowicie uchwytna... Dlatego nie potrafię się z nią twardo i zdecydowanie obchodzić. Delikatność i lekkość myślenia otwiera mnie na nią i czyni w stosunku do niej bardziej chłonną. O tym piszę, a nie  o przekazywaniu jej innym, bo to już inny temat. Dziękuję Ci za wpis i pozdrawiam :)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Ja nie unikam ciężkiej prawdy... Ja staram się tak myśleć, żebym umiała ją przyjąć, a nie stawiać jej opór, bo wtedy właśnie mnie powala... Przekonałam się, że prawda nie ustępuje, że to ja muszę jej ustąpić i zrobić z nią ten "zakręt".

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Wiem, znam to. Ale jest (staje się) dla mnie mniej bolesne i mniej raniące, jeśli przed nią się mniej bronię,  z nią bardziej potrafię pogodzić, a to zależy od moich myśli, którymi na nią reaguję. Dziękuję Ci za czytanie i wpis :)

Opublikowano

"Tańcząc zgrabnie" - uwodząc prawdę? (skojarzenie)

"By nie dać się powalić prawdzie" - jakby autor/bohater chciał coś odkryć coś ważnego, co intuicyjnie czuje, że jest prawdą, ale boi się tego odkrycia jednocześnie, a więc podchodzi bliżej, cofa się, podejmuje dialog z prawdą, wycofuje się i tak na przemian. Czuć jakieś niezdecydowanie, może lęk przed czymś? 

A co do prawdy, spotkanie z prawdą, moim zdaniem, może albo unieść ku radości albo zaboleć - zależy od kontekstu, od sytuacji - słowem, zależy od przywiązania do czegoś, czego nie chcemy puścić bądź utracić. 

Pozdrawiam,

 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

To ona chyba wtedy nie jest czy nie była prawdą.., albo wzięliśmy coś za prawdę, co nią nie było... To ostatnie może sprawić wielki ból.

Opublikowano

Też mi się tak wydaje. Na myśl nasuwa mi się wiara w przeróżne iluzje, w które inwestujemy masę energii, a potem, kiedy odkrywamy, że żyjemy w zakłamaniu/fałszu, pojawia się rozczarowanie/cierpienie - natura przywiązań. 

 

A może prawdę lepiej odkrywać powoli, stopniowo? Dać sobie czas, być łagodnym dla siebie. 

Zmiana kierunku o 180 stopni, nawet jeśli zmierza ku realizacji wielkich marzeń może wnieść zamęt w codzienność. 

Czasem odkrywamy, że boimy się czegoś, co zmieniłoby nasze życie na lepsze. 

 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Tańczę zgrabnie moimi myślami, to znaczy są one lekkie, ruchliwe, zwinne, - szukające prawdy (tak, i przez to zawsze trochę niepewne) i gotowe za nią pójść. To one, właśnie takie chronią mnie wtedy przed powaleniem jakąś prawdą, która niespodziewanie staje na drodze mojego życia i zmienia jego kierunek. Sztywne ("pewne") myśli, zamknięte w ciasnych ramach moich oczekiwań tego nie potrafią...

 

To chciałam przekazać, ale Twoja  interpretacja jest też możliwa i oczywiście zgadzam się tym, że prawda potrafi tez powalać radością. :) Dziękuję Ci za ciekawe przemyślenia i pozdrawiam :)

Opublikowano (edytowane)

Czy myśl może podążać za prawdą? 

Wydaje mi się, że tylko serce może ogarnąć prawdę i za nią podążać. 

Myślą możemy podążać za koncepcjami, ideami i wyobrażeniami, które mogą być cieniem prawdy/niepełną prawdą. Zdaje mi się, że jakaś prawda w sposób całkowity może być "zrozumiana" jednie sercem/duchem. 

 

Pozdrawiam,

 

 

Edytowane przez Mirosław_Zapała (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Tak! :) I może iluzje powstają własnie wtedy, gdy za szybko chcemy posiąść prawdę, gdy wyprzedzamy jej przychodzenie do nas i objawianie się nam... Tak, łagodność (a może nawet pokora?) mogą temu zapobiec... A do nich chyba potrzeba zaufania. Dziękuję Ci za tą ciekawą i ważną myśl. :)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Tak, ta delikatność myśli, ich lekki taniec za i z prawdą są możliwe tylko wtedy, gdy panuje nad nimi miłość, bo to ona wciąż dąży do prawdy. Nawet myślałam o tym, by wpleść też miłość w ten wiersz, ale zostawiłam ją "miedzy wierszami". :)

Opublikowano

Czuję między wierszami lekkość i jakąś swobodę. Być może też rodzącą się ufność. 

Zdaje mi się, że to bardzo dobrze, iż nie wplotłaś w wiersz słowa "miłość" - przez to utwór może być odbierany na wiele różnych sposobów. Ten wiersz daje czytelnikowi mnóstwo swobody - właśnie! Swobody. To, co u Ciebie między wierszami było miłością, u jednego czytelnika może być nieufnością, oczekiwaniem, niepewnością, złością - może być odebrane przez pryzmat dominującej emocji u danego czytelnika w chwili obcowania z tekstem.

Pozdro, 

 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Nata_Kruk Dziękuję  Poprawiłem...   Pozdrawiam serdecznie

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Miłego dnia 
    • @Migrena, @Leszczym — dziękuję. Pozdrowienia zostawiam.
    • @W_ita_M.   O, hecą żrące lecą rżące - ho.  
    • Gdy wieczorna jesienna mgła, Wszystko wkoło z wolna spowiła, Tłumiąc nikły gasnącego dnia blask, Niczym opuszczona na świat zasłona,   W ponurą jesienną słotę, Na starym z czerwonej cegły kominie, Przysiadł szary zziębnięty gołąbek, Między skrzydełka wtulając główkę,   Wtem spomiędzy matowej mgły, Dostrzegł widok ponury, W dole przed jego maleńkimi oczkami, Z wolna się zarysowujący…   Do rozrzuconych szeroko po obiedzie resztek, Na przemarzniętej trawie, Zleciały się licznie kruki posępne, Bezpardonową wszczynając walkę,   Zimna mokra trawa, Pierwszym jesiennym szronem pokryta, Areną się stała zaciekłych walk, Licznego kruczego stada,   Liczne kości z sutego obiadu, Rozrzucone bezładnie na polu, Miały być bitewnym trofeum, Dla najsilniejszych z kruczego stada osobników,   Głośne rozjuszonych kruków krakanie, Niczym wściekłych barbarzyńców okrzyki wojenne, Po spowitym gęstą mgłą krajobrazie, Cichym niosło się echem,   Pomiędzy wielkimi kretowiskami, Podobnymi do okopów na polach bitewnych, Niczym żołnierze w bojach zaprawieni, Zawzięte kruki toczyły swe walki…   Zakrzywionym dziobem swym ostrym, Próbował kruk stary kość przepołowić, Przez drugiego młodego przepędzany, Próbującego wydrzeć mu zdobycz,   Usiłując brzuchy nasycić, By dotkliwy głód zaspokoić, Nie zaprzestając zaciekłej walki, Wciąż wytężały swój spryt,   Wydziobując w skupieniu zaschnięty szpik Z porozrzucanych na około kości, Usilnie wczepiały w nie swe pazury, By dzioby w ich wnętrzach zagłębić,   Połykając łapczywie Każdy znalezionego pożywienia kęs, Wkoło tylko rozglądały się bacznie, Rozeznając możliwe zagrożenie,   A najprzezorniejszy z kruków siedząc na gałęzi, Na łakome kąski spoglądając z góry, Nagły z powietrza szturm przypuścił, Naraz odpędzając kilka innych,   Te szeroko rozpostarły swe skrzydła, Natarcie jego próbując zatrzymać, Lecz daremną była ta próba, Zmuszone były ustąpić mu pola,   Widząc posępne te kruki, Wyrywające sobie wzajemnie zdobycz, Zmrużył oczy gołąbek skulony, Powiewem zimnego wiatru szturchnięty…   Wnet rzęsistego deszczu kurtyna, Spór pomiędzy kruczym stadem rozsądziła, Do rychłego szukania schronienia, Wszystkie bez wyjątku ptaki przymusiła,   Przed ulewnego deszczu strugami, Pierzchnęły wnet wszystkie posępne kruki, Chroniąc się pomiędzy krzewami, Bujnych drzew rozłożystymi gałęziami,   Ukrył się i gołąbek, Przed zimnym rzęsistym deszczem, Pod starego opuszczonego domu dachem, Przycupnąwszy cichutko w kącie.   A każda jesiennego deszczu kropla, Brudna, wstrętna i zimna, Dla maleńkiego suchej trawy źdźbła, Była niczym trzask bicza,   A deszczu kropel setki tysięcy Tworzące zwarte oddziały i zastępy, Wielki frontalny atak przypuściły, Na połacie zmarzniętej ziemi…   Patrząc tak zza szyby, Na pole zaciekłej między krukami bitwy, O jakże cenną dla nich zdobycz, Podłe z obiadu resztki,   Ponurym wieczorem jesiennym, Mgłą i deszczem zasnutym, Krzepiąc się łykiem z miodem herbaty, Próbując zebrać rozproszone swe myśli,   Z niewyspania półprzytomny, Przecierając dłonią klejące się oczy, Patrząc na ten krajobraz ponury, Takiej oto oddałem się refleksji…   Gdy widzę jak różni szemrani biznesmeni,  Zawzięcie walczą między sobą o wpływy, Dostrzegam jak bardzo w uporze swym ślepym, Posępnym tym krukom bywają podobni.   Gdy otyli szemrani biznesmeni, Przesiadując wieczorami w knajpach zadymionych, Paląc cygara i popijając whisky, Rozplanowują kolejne swe finansowe przekręty,   Niczym dla dzikiego ptactwa, Zalegająca w rowie cuchnąca padlina, Tak zwęszona tylko korupcji okazja, Staje się łupem dla mafijno-biznesowego półświatka,   Pobłyskiwanie sztucznych złotych zębów, Fałsz wylewnych uśmiechów, Towarzyszące zawieraniu szemranych umów, Przy ruskiej wódki kieliszku,   Często bywają zarzewiem, Biednienia lokalnych społeczeństw, Gdy szemrani biznesmeni nabijając swą kabzę, Skazują maluczkich na zubożenie…   Huczne wystawne bankiety, Gdzie alkohol leje się strumieniami, Dzwonią pełne wódki kieliszki, A z ochrypłych gardeł padają kolejne toasty,   Gdzie szalona zabawa niepodzielnie króluje I rozsadzają ściany z głośników decybele, Dzwonią szklane butelki w kredensie, A strumieniami leją się drogie alkohole,   Gdzie w ochrypłych gardłach przepastnych Lokalnych biznesmenów szemranych, Kieliszki pełne gorzałki Znikają jeden po drugim   Gdzie niezliczone sprośnie dowcipy, Padają okraszone rubasznymi przyśpiewkami, A pijaków podkrążone oczy i czerwone nosy, Tłumaczy ich bełkot łamliwy,   Często będące zwieńczeniem, Podpisania umowy wielomilionowej, Z lekceważonego prawa nagięciem, Gdzie łapówki główną odgrywają rolę,   Czasem tak bardzo bywają podobne, Posępnych kruków wieczornej uczcie, Gdzie wielki zatęchłego mięsa kęs, Wyrywają tylko osobniki najsilniejsze…   Na płynnych niejasnych pograniczach Biznesowego i mafijnego świata, Utarta między gangsterami hierarchia, Przypomina tę z kruczego stada,   Gdzie kolejny szemrany kontrakt, Niczym podły padliny ochłap, Jest jak w krwawej walce nagroda Dla osobnika o najprymitywniejszych instynktach…   I ten wielki świat nowoczesnością pijany, Do ubogich odwrócony plecami, Gdzie tylko silne osobniki, Wyrywają najlepsze kęsy,   Czasem tak bardzo przypomina, Pomimo upływu tysięcy lat, Wielką ucztę dzikiego ptactwa, Na truchle dzikiego zwierza…  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...