Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

patrzę przez okno
widzę ludzi
śpieszących gdzieś bez ustanku...
każdy kroczy wybraną przez siebie drogą
czy słuszną podjęli decyzję?
nie wiem....to ich wybór
a ja wciąż stoję przy oknie
wciąż szukam i szukam
szukam siebie
bez rezultatu
pośród nich mnie nie ma
czy kiedyś zobaczę pośród nich siebie?

nagle spostrzegam postać
stoi sama
niezauważona
w podartych ubraniach
smutna...
podchodzi do niej mężczyzna
podaje jej rękę
mówi do niej
dziewczyna wstaje
uśmiecha się
idzie za mężczyzną
pod prąd ludzi

zatrzymują się na rozstaju
są dwie drogi
asfaltowa zaludniona
i polna opustoszała
mężczyzna znika
dziewczyna stoi
rozgląda się
w końcu rusza z miejsca
dokonała wyboru
poszła polną drogą
sama
ale szczęśliwa

podąża polną drogą
podąża do obranego celu
widzę jak znika na horyzoncie
jest pewna swej decyzji
nie ogląda się za siebie
idzie i idzie
patrzy w niebo
spełnia przeznaczenie
rozwija skrzydła
i leci do nieba...
okno stoi puste
czeka na kolejną niepewną...

Opublikowano

Słabiutko - to delikatnie powiedziane.
"Leci do nieba" - proponuję zejść trochę na ziemię.

"Stoje przy oknie", "patrzę przez okno", "pośród nich mnie nie ma", " zobaczę pośród nich siebie" - te powtórzenia nie mają sensu...
Nic nie ma w sobie ten "wiersz".

Pozrd.

Cat

Opublikowano

bardzo mi przykro ale poza pierwszą zwrotkę nie udało mi się dobrnąć
przy żadnym z trzech czy cztrech podejść
aż dziw, że wystarczyło na tyle cierpliwości

więc;
czytać czytać czytać
.......

pozdrawiam

Opublikowano

Piękny tekst :) Codzienne zagonienie, brak czasu, szary tłum jednostajnych ludzi... Ludzi, wśród których każdy musi podejmować ważne decyzje, niekiedy przynoszące ukojenie, niekiedy bardzo bolesne. Dziewczyna wybiera dobrze, jest szczęśliwa, lecz niekoniecznie musi tak być z każdym z nas. Mimo to wiersz tchnie nadzieją na to, że część tych wyborów może być radosna.
Za "oknem" toczy się życie szybkie, pełne indywidualnych uczuć i ważnych wyborów.
Pozdrawiam

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Jo, hałda - jęzor, jak łopata: połkaj. Rozę jadł, ahoj!            
    • Musi lec z celi sum.               Kasia i sak.    
    • nie boje się miłości uwielbiam ją bo pomaga zrozumieć uśmiech i płacz   nie boje się miłości będę ją kraść tym którzy jej nie rozumieją   nie boje się miłości bo jest jak baśń która zawsze ze złem wygrywa   nie boje się jej bo  jest światłem które noce upiększa   nie boje się gdyż nauczyła mnie zrozumieć to co w sercu się tli.  
    • Wszystko co im powiedziano, przyjęli że to nie prawda, nie wiedzieli i bez krytycznie to powtarzali    Robili wszystko co im kazano, nie przypuszczali że robią źle Chodzili tymi samymi drogami Co wielki autorytet    A kiedy on dał znak Bez zastanowienia podążali za nim  Wierzyli że idą w imę chwały  więc swoje życie w ofierze za niego dawali I nigdy się nie przekonali że nie podszepnie umarli    Teraz leżą w grobach  puste, zimne twarze  Nie jako bochaterowie, nie jako zbrodnie ale jak marionetki nie świadome niczego  nie są wspominani i nigdy nie będą
    • Idą - choć nikt ich nie woła. W kieszeniach mają wersy, które uciekły im z rąk jak szczury z tonącej metafory. Robią miny poważne, choć słowa mają z waty, a każde zdanie składa się jak łóżko polowe po nietrzeźwej wojnie z samym sobą. Przystają na rogach własnej niepewności: „może napiszemy o świetle?” - pytają, po czym kręcą głowami, bo światło za jasne, a cień za ciemny. Więc stoją w półmroku - idealnym dla niezdecydowanych, tych, co wciąż stroją instrumenty, ale nigdy nie grają melodii. Każdy z nich niesie w plecaku niedokończony wiersz o „poszukiwaniu siebie” - taki, którego nie przeczyta nawet pies, bo pies ma godność i węch do rzeczy skończonych. A między kartkami plecaka czai się ich własny strach - taki, co syczy jak kot wyrzucony z metafory za brak talentu, i drapie, gdy ktoś próbuje napisać prawdę. A jednak idą - zamaszyści jak prorocy własnych pomyłek. Śmieszni, bo chcą pisać o ogniach, lecz boją się zapałki. Groteskowi, bo robią krok w przód i natychmiast krok w bok, jakby tańczyli z losem, który wcale nie przyszedł na bal. I gdy już, już mają ten WIELKI wers (ten, który miał ich ocalić), nagle - bach - wpada im do głowy wątpliwość o smaku marginesu, i cały świat rozsypuje się jak źle sklejona metafora o świcie. Bezradni wsłuchują się w ciszę - tę samą, która niczego nie obiecuje, bo jest lustrem tak krzywym, że odbija tylko to, czego w sobie nie chcą widzieć. Próbują jeszcze raz, z nową odwagą - i znów odkrywają, że wena, ich półetatowa bogini, rzuca natchnienie jak handlarka ryb: byle jak, byle gdzie, byle sprzedać złudzenie. A oni łapią to w locie, jakby to było złoto, choć najczęściej jest to mokra gazetka z wczorajszą pogodą. Tak sobie tuptają, armię poetów udając - każdy chciałby być meteorem, a kończy jako iskra o krótkim oddechu. A może i dobrze - bo w tej ich śmiesznej, roztrzepanej tułaczce jest coś niezwykle ludzkiego: pragnienie, by wreszcie złapać słowo, które nie ucieknie. Bo słowo, które dogonisz, pierwsze cię ugryzie - żebyś wiedział, że było żywe.            
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...