Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Dzięki. Czyli jednak nie można do końca czuć się bezpiecznie :-( 
Pozostają jedynie screnny swoich tekstów lub po prostu ich wcześniejsze publikacje w tomikach czy gdzie indziej, żeby EWENTUALNIE dochodzić swoich praw. 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Tłumaczyłam już parę razy, nie będę się powtarzać.

Nikt nie wymusi, ale cóż poza tym? Inicjatywa jedynie po stronie autora,

z niektórymi należałoby się nawet procesować, ale statystyczny użytkownik tego portalu zwykle nie ma czasu, zdrowia ani pięniędzy by o swoje prawa walczyć. Stąd powinny być moim zdaniem odpowiednie obostrzenia.

 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

No właśnie, może należy wprost napisać KTÓRE to osoby. Bo tak to jest rzucanie cienia na wszystkich.

Czy może masz mnie na myśli Marysiu, zapytam wprost? :-))) Bo po takich słowach, KAŻDY Z NAS, tak własnie myśli? Czy to ja?

Skoro jest "a", niech będzie i "b"...

Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Ja nie mam nic na sumieniu, nikomu nic nie kradnę, ani nie dyktuję, ewentualnie podpowiadam i też sama korzystam z mądrych wskazówek. Lubię podpowiedzi Alicji Wysockiej, Oxyvi, Deonix, Jana, Naty, ........ mogłabym tu wymieniać dużo osób, ale akurat te mi pierwsze wpadły do głowy. Hej!!!

Edytowane przez Maria_M (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

No do Twoich tekstów to ja się nie nadaję, bo ja w białych się rozeznaje. Nic nie pomogę, to fakt.

Ale Marysiu, jeśli są takie osoby, które sugerują coś w tekście, ja też to robię czasem w białych, to nie po to, by naruszać czyjeś prawa, bo to nie jest naruszenie, ale by podzielić się uwagą. Można przechodzić obojętnie i nic nie pisać, tylko rzucać serduszkiem, ale nie o to chodzi, bo portal będzie w pewnym stopniu martwy. 
Ja osobiście wolę, jak komuś podpadnę, usłyszeć to od razu i wprost. Nie ma nic gorszego - wg mnie, jak poza plecami i w sposób zakamuflowany. :-))) 
Zatem jeśli komuś podpadam, proszę mnie tu biczować, pokornie zniosę razy, mówiąc: mea culpa.

Ale sumienie mam czyste. Może jednak być źle uformowane hihi...

Ufff.

Opublikowano

Szanowni Państwo,

pozwalam sobie odpowiedzieć zbiorczo, 

gdyż ja i mój komputer za Wami nie nadążamy :)

 

Co do meritum - jeśli ktoś nie rozumie (a myślę, że większość rozumie,

co najwyżej się nie zgadza)

polecam przeczytać Ustawę o Prawie Autorskim i na jej podstawie odpowiedzieć sobie na pytanie: co wolno, a co nie.

 

Wszystkie osoby, które pomyślały,

że są przyczyną mojego postu uspokajam i informuję,

że nie są.

 

To na razie tyle ode mnie.

Dzięki za udział w dyskusji. Widzę, że była potrzebna.

 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Ja też. Deonix masz ogromny dar przenikania wiersza. Jest to niezwykłe. Bardzo lubię i cenię Twoje komentarze. Nawet gdybyś chciała mi przerobić na swoją modłę, będę Ci wdzięczna.

W ogóle uważam, że kiedy ktoś coś podpowiada, sugeruje i jeszcze wychodzi to na plus dla tekstu, kurcze, to jest super! 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Migrena, @Leszczym — dziękuję. Pozdrowienia zostawiam.
    • @W_ita_M.   O, hecą żrące lecą rżące - ho.  
    • Gdy wieczorna jesienna mgła, Wszystko wkoło z wolna spowiła, Tłumiąc nikły gasnącego dnia blask, Niczym opuszczona na świat zasłona,   W ponurą jesienną słotę, Na starym z czerwonej cegły kominie, Przysiadł szary zziębnięty gołąbek, Między skrzydełka wtulając główkę,   Wtem spomiędzy matowej mgły, Dostrzegł widok ponury, W dole przed jego maleńkimi oczkami, Z wolna się zarysowujący…   Do rozrzuconych szeroko po obiedzie resztek, Na przemarzniętej trawie, Zleciały się licznie kruki posępne, Bezpardonową wszczynając walkę,   Zimna mokra trawa, Pierwszym jesiennym szronem pokryta, Areną się stała zaciekłych walk, Licznego kruczego stada,   Liczne kości z sutego obiadu, Rozrzucone bezładnie na polu, Miały być bitewnym trofeum, Dla najsilniejszych z kruczego stada osobników,   Głośne rozjuszonych kruków krakanie, Niczym wściekłych barbarzyńców okrzyki wojenne, Po spowitym gęstą mgłą krajobrazie, Cichym niosło się echem,   Pomiędzy wielkimi kretowiskami, Podobnymi do okopów na polach bitewnych, Niczym żołnierze w bojach zaprawieni, Zawzięte kruki toczyły swe walki…   Zakrzywionym dziobem swym ostrym, Próbował kruk stary kość przepołowić, Przez drugiego młodego przepędzany, Próbującego wydrzeć mu zdobycz,   Usiłując brzuchy nasycić, By dotkliwy głód zaspokoić, Nie zaprzestając zaciekłej walki, Wciąż wytężały swój spryt,   Wydziobując w skupieniu zaschnięty szpik Z porozrzucanych na około kości, Usilnie wczepiały w nie swe pazury, By dzioby w ich wnętrzach zagłębić,   Połykając łapczywie Każdy znalezionego pożywienia kęs, Wkoło tylko rozglądały się bacznie, Rozeznając możliwe zagrożenie,   A najprzezorniejszy z kruków siedząc na gałęzi, Na łakome kąski spoglądając z góry, Nagły z powietrza szturm przypuścił, Naraz odpędzając kilka innych,   Te szeroko rozpostarły swe skrzydła, Natarcie jego próbując zatrzymać, Lecz daremną była ta próba, Zmuszone były ustąpić mu pola,   Widząc posępne te kruki, Wyrywające sobie wzajemnie zdobycz, Zmrużył oczy gołąbek skulony, Powiewem zimnego wiatru szturchnięty…   Wnet rzęsistego deszczu kurtyna, Spór pomiędzy kruczym stadem rozsądziła, Do rychłego szukania schronienia, Wszystkie bez wyjątku ptaki przymusiła,   Przed ulewnego deszczu strugami, Pierzchnęły wnet wszystkie posępne kruki, Chroniąc się pomiędzy krzewami, Bujnych drzew rozłożystymi gałęziami,   Ukrył się i gołąbek, Przed zimnym rzęsistym deszczem, Pod starego opuszczonego domu dachem, Przycupnąwszy cichutko w kącie.   A każda jesiennego deszczu kropla, Brudna, wstrętna i zimna, Dla maleńkiego suchej trawy źdźbła, Była niczym trzask bicza,   A deszczu kropel setki tysięcy Tworzące zwarte oddziały i zastępy, Wielki frontalny atak przypuściły, Na połacie zmarzniętej ziemi…   Patrząc tak zza szyby, Na pole zaciekłej między krukami bitwy, O jakże cenną dla nich zdobycz, Podłe z obiadu resztki,   Ponurym wieczorem jesiennym, Mgłą i deszczem zasnutym, Krzepiąc się łykiem z miodem herbaty, Próbując zebrać rozproszone swe myśli,   Z niewyspania półprzytomny, Przecierając dłonią klejące się oczy, Patrząc na ten krajobraz ponury, Takiej oto oddałem się refleksji…   Gdy widzę jak różni szemrani biznesmeni,  Zawzięcie walczą między sobą o wpływy, Dostrzegam jak bardzo w uporze swym ślepym, Posępnym tym krukom bywają podobni.   Gdy otyli szemrani biznesmeni, Przesiadując wieczorami w knajpach zadymionych, Paląc cygara i popijając whisky, Rozplanowują kolejne swe finansowe przekręty,   Niczym dla dzikiego ptactwa, Zalegająca w rowie cuchnąca padlina, Tak zwęszona tylko korupcji okazja, Staje się łupem dla mafijno-biznesowego półświatka,   Pobłyskiwanie sztucznych złotych zębów, Fałsz wylewnych uśmiechów, Towarzyszące zawieraniu szemranych umów, Przy ruskiej wódki kieliszku,   Często bywają zarzewiem, Biednienia lokalnych społeczeństw, Gdy szemrani biznesmeni nabijając swą kabzę, Skazują maluczkich na zubożenie…   Huczne wystawne bankiety, Gdzie alkohol leje się strumieniami, Dzwonią pełne wódki kieliszki, A z ochrypłych gardeł padają kolejne toasty,   Gdzie szalona zabawa niepodzielnie króluje I rozsadzają ściany z głośników decybele, Dzwonią szklane butelki w kredensie, A strumieniami leją się drogie alkohole,   Gdzie w ochrypłych gardłach przepastnych Lokalnych biznesmenów szemranych, Kieliszki pełne gorzałki Znikają jeden po drugim   Gdzie niezliczone sprośnie dowcipy, Padają okraszone rubasznymi przyśpiewkami, A pijaków podkrążone oczy i czerwone nosy, Tłumaczy ich bełkot łamliwy,   Często będące zwieńczeniem, Podpisania umowy wielomilionowej, Z lekceważonego prawa nagięciem, Gdzie łapówki główną odgrywają rolę,   Czasem tak bardzo bywają podobne, Posępnych kruków wieczornej uczcie, Gdzie wielki zatęchłego mięsa kęs, Wyrywają tylko osobniki najsilniejsze…   Na płynnych niejasnych pograniczach Biznesowego i mafijnego świata, Utarta między gangsterami hierarchia, Przypomina tę z kruczego stada,   Gdzie kolejny szemrany kontrakt, Niczym podły padliny ochłap, Jest jak w krwawej walce nagroda Dla osobnika o najprymitywniejszych instynktach…   I ten wielki świat nowoczesnością pijany, Do ubogich odwrócony plecami, Gdzie tylko silne osobniki, Wyrywają najlepsze kęsy,   Czasem tak bardzo przypomina, Pomimo upływu tysięcy lat, Wielką ucztę dzikiego ptactwa, Na truchle dzikiego zwierza…  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • I nagłówki, a laik; wół gani.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...