Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Przychodnia zdrowia

Gotowy jestem niczym do biegu

Drzwi się otworzą, to wystartuję.

Na razie tylko czekam w skupieniu Dzisiaj Pan doktor nie wyczytuje.

 

Więc w poczekalni prawdziwa wojna Mnożą się kłótnie i niejasności. Jesteśmy w Polsce, tu wszystko można, W walce o zdrowie nie ma litości.

 

Ja przecież byłam za tamtym panem mòwi do starca młoda dziewczyna.

Jak można, kurwa, być takim chamem? Wyszłam na fajkę a pan się wcina.

 

Każdy się myli, choć sprawa prosta

jakoś pròbuję kogoś przeskoczyć.

Jeśli w ogóle chcesz tam się dostać, koniecznie musisz batalię stoczyć.

 

Nadeszła wreszcie moja kolejka,

to jednak jeszcze nic nie przesądza. Wystarczy, że się jakiś ciul wepcha,

jakiś kombatand bądź zwykła bździągwa.

 

Nie dam się zrobić, na ładne oczy

- że ja się tylko o coś zapytam.

Bo kiedy tylko ten próg przekroczy, rozpocznie się już zwykła wizyta.

 

Ja w tej materii mam doświadczenie

I nie dam się tak łatwo wykiwać.

W głowie obecne wciąż przeświadczenie:

"Lepiej być bucem niż dogorywać".

 

Czekam aż zabrzmi słowo "następny" Jednak ta chwila coś się odwleka

Po chwili słyszę głos obojętny

"Do drugiej pracy pojechał lekarz".

 

 Wychodzi siostra - ten jego goniec

Nie przeszło by to w zwyczajnej firmie. Mòwi, że to już na dzisiaj koniec.

Nikogo więcej doktor nie przyjmie.

Opublikowano

Pamiętam jak raz czekałam długo w kolejce,  jedna facetka się spytała,  czy może przede mną,  że tylko o coś zapyta ja tu zdycham okazało się że wtedy zapalenie oskrzeli wzięło a tamta siedziała jednak długo i teraz od tamtej pory jak jadę na zastrzyk pilnuję swojej kolejki lub też jak na coś choruje nie przepuszczam fajny wiersz pozdrawiam serdecznie !!!!!!!!!!!!

Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

@adamm1, no ja też mam. Tylko z tym:

 

to w odpowiednich momentach, nie tak na co dzień. Tak myślę. I nawet niechodzi, aby być:

 

ale, aby walczyć o swoje. Bo, niestety, ludzie sa bezwględni, np. w takich kolejkach do lekarza, co napisałeś, a raczej Pl wyraził:

 

No nie dziwię się, ze cisna się na usta słowa:

 

 

 

W takich sytuacjach poznaje się ludzkie (jakże nieludzkie), odruchy. 

 

To jak walka o byt w dźungli. Jeno my uważamy się za cywilizowanych. 

 

Dobre spostrzezenia, tylko wiersz przypomina nieco prozę, brak takiego, że pozwolę sobie na stwierdzenie -"dopracowania lirycznego". Ale pewnie emocje górę wzięły.  

 

Zdrowia życzę i jak najrzadszych wizyt u lekarzy.   Justyna. 

Edytowane przez Justyna Adamczewska (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

W nerwach każdy ma dość.

 

Ja się nigdy w życiu nie dostałem na umówioną godzinę do lekarza czy na badanie. Nawet prywatnie...

 

W sumie nie lubię jak ludzie chcą mnie wykorzystać. Jestem popychadłem, wiem że mnie okłamują i wydaję im się, że wykazują się niezwykłym cwaniactwem, które w PRL-u zawsze pozwoliłoby zgarnąć odkurzacz czy 10dag wędliny. Jednak jest inaczej. Jak mi taki Janusz wciska kity i nieudolnie się tłumaczy to z samego obrzydzenia wolę powiedzieć, że ma wejść przede mną żebym nie musiał go oglądać i słuchać. To jedyne miejsca na świecie gdzie zwyczajnie mam dość. Niedawno jednak powiedziałem facetowi, że ma się do mnie nie odzywać i nie przepuszczę go, bo zwyczajnie boję się, że stracę przytomność zanim wyjdzie. On miał wizytę zaplanowaną 20 min po mojej i nie chciał zaakceptować, że nie wejdzie o swojej godzinie chociaż to ja czekałem dłużej niż powinienem. Co ciekawe kilka dni wcześniej udało mi się wcisnąć "na krzywy ryj" pomiędzy pacjentami. Nie wiem jakim cudem przez chwile nie było nikogo oczekującego.

Opublikowano

Kraj Rad. A właściwie jeszcze gorzej niż w PRL. Wtedy nie czekało się na operację w szpitalu np. 3 miesiące lub rok. Dzisiaj nie chce się nawet dupska podnieść, żeby poprosić pacjenta - dlatego żrą się ludziska przed gabinetami, jak ze wścieklizną.

1. Na moje pytanie, w gabinecie internistki, dlaczego dupy nie podnoszą, pada odpowiedź - ochrona danych osobowych, nie możemy. Ale numerek można wywołać, prawda, bo każdy taki przed gabinetem ma? Cisza :)))

2. Na pytanie do kardiologa (na korytarzu ok. 20, przed chwilą, toczących pianę osób) - Czy pan jest z siebie zadowolony? (właśnie przyszedł, uśmiechnięty, cały w skowronkach) pada odpowiedź:

- A o co panu chodzi?

- O to magiczne słowo, kurwaaaa! Co nie zna pan?

Nie znał, bo nie powiedział, a ja byłem ostatni raz..

Pan doktor spóźnił się 1,5 godziny, nikt więcej nie zareagował - "strach jest", jak w "Misiu".

 

Wiersz dobry, prawdziwy, płynnie się czyta, popraw tylko kombatanta, bo wali po oczach okrutnie,

za to bździągwa w porzo bo nawet moja Mozilla - nie podkreśla na czerwono, musi zna to określenie ;))

Pozdrawiam

PS

przydałoby się wyrównać wersy, telefon pewnie, ali i tak chwała Ci za polską czcionkę w tak długim wierszu.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Radosław Ech, pamiętam taką zimę... W wietrze i deszczu, który padał na brudne płachty śniegu, jedyne co widzieliśmy to swoje przyklejone do siebie oczy. Dzięki za przywołanie wspomnień.
    • @Leszczym Nie wiem czy dobrze zrozumiałem... Ale Dicka szanować należy. Tu przed chwilą rozmawiałem z kolegą @Simon Tracy. I też opowiada, że się wycofał ze świata na ile to możliwe. Taka wewnętrzna emigracja. Mnie akurat na ten moment nie stać na takie rozwiązanie, ale może kiedyś... Dzięki za podzielenie się swoją perspektywą. @KOBIETA No, różne są opcje. Wiemy, że mamy narzędzia psychometryczne do mierzenia poziomu psychotyczności - solidnie zweryfikowane testy (Eysenck, Minnesota Inventory). Są testy dotyczące kreatywności - pewnie korelują z tymi mierzącymi psychotyczność. I też wypełnianie luk poznawczych własną treścią - w porządku - wszyscy to robimy na codzień funkcjonując w świecie bez pełnych danych. Niebezpieczeństwo jest tylko takie, że treści własne zaczną przeważać nad danymi.
    • @Natuskaa

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • Buch!    Rach!   Ciach!   Maszyna  Czy strach?   I życie ukryte  Za zasłoną świadomości    Bo czas nie ma  Dla nikogo litości    Gdy pędzi za nieznanym 
    • MRÓWKI część trzecia Zacząłem się zastanawiać nad marnością ludzkiego ciała, ale szybko tego zaniechałem, myśli przekierowałem na inny tor tak adekwatny w mojej obecnej sytuacji. Podświadomie żałowałem, że rozbiłem namiot w tak niebezpiecznym miejscu, lecz teraz było już za późno na skorygowanie tej pozycji.  Mrówki coraz natarczywiej atakowały. W pewnej chwili zobaczyłem, że przez dolną część namiotu w lewym rogu wchodzą masy mrówek jak czująca krew krwiożercza banda małych wampirów.  Zdarzyły przegryźć mocne namiotowe płótno w 10 minut, to co dopiero ze mną będzie, wystarczy im 5 minut aby dokończyć krwiożerczego dzieła. Wtuliłem się w ten jeszcze cały róg namiotu i zdrętwiały ze strachu czekałem na tą straszną powolną śmierć.  Pierwsze mrówki już zaczęły mnie gryźć, opędzałem się jak mogłem najlepiej i wyłem z bólu. Było ich coraz więcej, wnętrze  namiotu zrobiło się czerwone jak zachodzące słońce od ich małych szkarłatnych ciałek. Nagle usłyszałem tuż nad namiotem, ale może się tylko przesłyszałem, warkot silnika, chyba śmigłowca. Wybiegłem z namiotu resztkami sił, cały pogryziony i zobaczyłem drabinkę, która piloci helikoptera zrzucili mi na ratunek. Był to patrol powietrzny strzegący lasów przed pożarami, etc. Chwyciłem się kurczowo drabinki jak tonący brzytwy, to była ostatnia szansa na wybawienie od tych małych potworków. NIe miałem już siły, aby wspiąć się wyżej. Tracąc z bólu przytomność czułem jeszcze, że jestem wciągany do śmigłowca przez pilotów. Tracąc resztki przytomności, usłyszałem jeszcze jak pilot meldował do bazy, że zauważyli na leśnej polanie masę czerwonych mrówek oblegających mały, jednoosobowy zielony namiot i właśnie uratowali turystę pół przytomnego i pogryzionego przez mrówki i zmierzają szybko jak tylko możliwe do najbliższego szpitala. Koniec   P.S. Odpowiadanko napisałem w Grudniu 1976 roku. Kontynuując mrówkowe przygody, następnym razem będzie to trochę inną historyjka zatytułowana: Bitwa Mrówek.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...