Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Czy to scena z życia? Fajnie opisane od tyłu roztrzaskanie, jak w filmach, gdy widzimy najpierw stan końcowy, a potem poprzedzające sceny. Z tym betonem to ujrzałam scenę grozy, ale chyba nie chodzi aż o tak pełną przemocy sytuację;)

Opublikowano (edytowane)

Ciekawy układ graficzny, który tworzy z prawej strony kształt litery W lub M.

Tak to dostrzegam. Treść wybuchowa, energiczna i twarde argumenty: parapet, beton, parkiet. Nie wiem, co z tego wyniknie, widać że porządna kłótnia, czasami tak trzeba, dla uzdrowienia marazmu codzienności, albo przerwania, zakończenia.

Mistrzowsko zapisana zwada ha,ha,ha

Pozdrawiam:))

Edytowane przez MaksMara (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

tak, jedna z wielu, zawsze zazdrościłem tym, do których zwracano się per "panie rezyseze" ;))

A co do różnych opcji i wizji - moje bywają czasem kompletnie surrealistyczne, więc można i tę traktować z przymrużeniem oka. Pomyślałem, jak wyglądaliby np. ludzie-młoty (nawiązując do rekinów-młotów) z umiejscowionym w czerepie parapetem. Jak zapewne wiesz słowo "parapet" znaczeń wiele posiadać może od disco-polo, po różne inne skojarzenia i dolegliwości. Ciekawiło mnie, czy byliby mądrzejsi, czy niestety nie i tylko podglądaliby innych lepiej i łatwiej. A może już istnieją, tylko o tym nie wiedzą, bo lastriko nie pokonało twardości umysłu i kości policzkowych? Być może wizja kompletnie idiotyczna, ale biorąc pod uwagę, że istnieją również ludzie-taborety, wybrałem opcję łatwiejszą w obróbce.

Ot i cała prawda, a co wyszło? No cóż, sama widzisz :)

Pozdrowienia.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

układ graficzny, moim zdaniem i zupełnie niechcący, przypomina rekina, ale takiego mniej drapieżnego tzn. jeszcze bez młota ;) Drapieżny wygląd jest dobry, ale raczej w sylwetkach samochodów, wiersz nie musi, chyba. Zwłaszcza, gdy treść, jak mówisz - wybuchowa, a nawet prawie budowlana Chociaż tutaj doszło akurat do zniszczeń, a być może i do rozbiórki dojdzie, ale tego to nawet ja jeszcze nie wiem. :)

Dziękuję Mario za wizytę i spostrzegawczość, pozdrawiam.

Opublikowano

Ciężko mi rozgryźć Twoje pisanie, ale to nie pierwszyzna;) Czytam to teraz tak:ona - parapet, Ty-beton? Uwłaczając sobie obojgu. 'to stare wnętrze niedawny pokój' - fajny dualizm - pokój wnętrze i zgoda. a ta ' asymilacja', nie jestem pewna, czy ponowne zejście, czy walka (starcie dwóch twardych ww. 'materiałów'). 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

bliziutko, ale jak to w życiu, nie wszystko da się jednoznacznie określić. Również tutaj pojęcia są względnie bliskie, ale być może zbyt subiektywne, czyli wciąż dalekie od dokładności. Przyjmijmy, że ten parapet, czy taboret, to tylko pewnego rodzaju teatralny gadżet, rekwizyt, przenośnia, niech będzie, że uwłaczający, ale to w dalszym ciągu gadżet, jak ten gumowy "koński łeb", zakładany dla śmiechu (aha, dziś był - tzn. jeszcze jest Dzień Uśmiechu). Dla równowagi psychicznej obydwa parapety obdzieliłem sprawiedliwie, po równo biorąc pod uwagę nawet ich wielokrotność, a na siebie jeszcze metr3 betonu, jako pewnego rodzaju symbol zaciekłości, niezrozumienia i wszystkich pozostałych paskudnych cech obojga, rozwalających tzw. związki.

Kłaniam się.

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Opublikowano

Twardo - jak na awanturę przystało,

ale i bardzo plastycznie (w sensie obrazowo:))

 

Podobają mi się te materiały budowlane - zwłaszcza zapomniane już lastriko,

które w moim otoczeniu zwykło wymawiać się przez "y".

Ale ogólnie całość mi się spodobała.

 

Pozdrawiam ;)

Opublikowano (edytowane)

"z pokoju" i pierwsze słowo wiersza.. spokoju.. nie pozostał nawet ślad jeden.. dobry manewr.

W ogóle, dobre wprowadzenie w treść. Tym parapetem 'wmurowanym' w czaszkę, zaskoczyłeś bardzo,

ale już doczytałam... niech 'puchnie' obojgu, może pomoże... spokój w pokoju i poza nim... ;)

Cóż robić, relacje bywają przeróżne i gdy coś drapie o świcie można to dookreślić i opisać, jak tutaj.

Narracja bardzo mi się podoba. Jest nietuzinkowo.

Pozdrawiam.

Edytowane przez Nata_Kruk (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

dziś w miejscu lastrYko jest grYll, ale jatki (kłótnie) te same ;))

Z dwojga złego wolę wbudowany lastrikowy kawałek betonu niż skwierczącą karkówkę

z rozgrzanymi do czerwoności węgielkami i kawałem blachy :)

Oczywiście to żart. Dziekuję Deonix_, Pozdrawiam.

 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

jasne, ze tak. Mówisz o tych?

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Dzisiaj nawet takiego spotkałem na drodze. Miał okrutnie obgryziony paznokieć w środkowym palcu. Nie wiem dlaczego mi go pokazał, kiedy mnie wyprzedzał. A jaki zadowolony był.

Przepraszam, nie zauważyłem Twojego wpisu.

Dzięki, jeszcze raz.

Edytowane przez jan_komułzykant (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Dziękuję Nato, ukradłem Ci chyba raz to określenie (nietuzinkowo), wstawiając je chyba u Czarka, bo rzeczywiście tak było.

Mnie zaszczyciło po raz drugi, więc bardzo dziękuję

i za sympatyczny komentarz również. :)

Serdecznie pozdrawiam.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Janko, wariat z Ciebie. te postacie to jakby z Simsów, ale reszta chyba już Twoja?:D no chyba, że całość Twoja, albo ostatnia opcja- ktoś już wcześniej stworzył ludzi-parapety;)

Opublikowano

Ha ha ha! Fajnie opisana awantura rodzinna. :)))

Oczywiście wiem, że takie rzeczy śmieszą wyłącznie w literaturze, filmach i kabaretach.

No cóż... Podobno "kto się lubi, ten się czubi".

Ale nie zawsze.

Pozdrawiam. :)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Pani Dyrektor ogłosiła, że na Wigilię zostaną zaproszeni najlepsi maturzyści z ostatnich dwudziestu lat. Jak się okazało było to zaledwie kilka osób. Inicjatorem okazał się tajemniczy sponsor, który opłacił catering szkolnej Wigilii i DJ"a pod tym jednym warunkiem...

      Frekwencja dopisała, catering i DJ również stawili się punktualnie.

      Na początku był opłatek, życzenia, kolędy a później, no a później, to trzeba doczytać.

       

      Na scenę wyszła pani Krysia, woźna, która za zgodą pani dyrektor miała zaśpiewać Cichą noc. Pojawiła się umalowana, elegancka w swojej szkolnej podomce i zaczęła śpiewać, ale nie dokończyła, bo ujrzała ślady błotka na parkiecie. Oj, się zdenerwowała babeczka, jakby w nią piorun strzelił. Trwała ondulacja w mig się wyprostowała i dziwnie iskrzyła, jak sztuczne ognie. Przefikołkowała ze sceny, czym wywołała konsternację zgromadzonych, bo miała około siedemdziesiątki i ruszyła w stronę winowajcy. Po drodze chwyciła kij od mopa z zamiarem użycia wobec flejtucha, który nie wytarł porządnie obuwia przed wejściem. Nieświadomy chłopak zajęty gęstym wywodem w stronę blondynki otrzymał pierwszy cios w plecy, drugi w łydki i trzeci w pupę. Odwrócił się zaskoczony i już miał zdemolować oprawcę ciosem, gdy na własne oczy zobaczył panią Krysię, woźną, złowrogo sapiącą i charczącą w jego stronę i zwyczajnie dał nogę.

       

      – Gdzieeee w tych buuutaaach pooo szkooole?! Chuuliganieee! – Ryknęła Pani Krysia i jak wściekła niedźwiedzica rzuciła się w pogoń za chuliganem.

       

      Zgromadzeni wzruszyli ramionami i wrócili do zabawy. DJ, chcąc bardziej ożywić atmosferę, puścił remiks „Last Christmas”, od którego szyby w oknach zaczęły niebezpiecznie drżeć.

       

      Wtedy to się stało.

       

      Wszystkich ogarnęło dzikie szaleństwo. No, może nie wszystkich, bo tylko tych, którzy zjedli pierniczki.

      Zaczęli miotać się po podłodze, jakby byli opętani. Chłopcy rozrywali koszule, dziewczęta łapały się za brzuszki, które błyskawicznie wzdęły się do nienaturalnych rozmiarów. Chłopięce klatki piersiowe rozrywały się z kapiszonowym wystrzałem i wyskakiwały z nich małe Gingy. Brzuszki dziewcząt urosły do jeszcze większych rozmiarów i nagle eksplodowały z hukiem, a z ich wnętrza wysypał się brokat, który przykrył wszystko grubą warstwą.

      Muzyka zacięła się na jednym dźwięku, tworząc demoniczny klimat.

       

      Za to w drzwiach pojawił się niezgrabny kontur, który był jeszcze bardziej demoniczny.

      Sala wstrzymała oddech, a Obcy przeskoczył na środek parkietu szczerząc zęby, na którym widoczny był aparat nazębny.

       

      – Czekałem tyle lat, żeby zemścić się na was wszystkich!

       

      – Al, czy to ty? – zapytał kobiecy głos.

       

      – Tak, to ja, Al, chemik z NASA. Wkrótce na Ziemi pojawią się latające spodki z Obcymi, którzy wszystkich zabiją.

       

      – Chłopie, ale o co ci chodzi?

      – zapytał dziecięcym głosem ktoś z głębi sali.

       

      – Wiele lat temu na szkolną Wigilię upiekłem pyszne pierniczki. Zostały zjedzone do ostatniego okruszka, ale nikt mi nie podziękował, nikt mnie nie przytulił, nikt nie pogłaskał po główce, nikt mnie nie pobujał na nodze. Było mi przykro. Było mi smutno. Miałem depresję!

      Nienawidzę was wszystkich!

       

      Tymczasem na salę wpadła pani Krysia, woźna, kiedy zobaczyła bałagan, dostała oczopląsu, trzęsionki, wyprostowana trwała ondulacja stała dęba i zaryczała na całą szkołę:

       

      – Co tu się odbrokatawia!

       

      – Ty, stary patrz, pani Krysi chyba styki się przepaliły. – Grupka chłopców żartowała w kącie.

       

      Pani Krysia odwróciła się w ich stronę i poczęstowała ich promieniem lasera. To samo zrobiła z chłopcami-matkami małych Gingy i dzięwczętami, które wybuchły brokatowym szaleństwem.

      – Moja szkoła, moje zasady! – krzyknęła pani Krysia, woźna.

       

      Na szczęście nie wszyscy lubią pierniczki.

       

      Maturzyści, zamiast uciekać, wyciągnęli telefony. To nie była zwykła Wigilia – to była `Tykociński masakra`. DJ, zmienił ścieżkę dźwiękową na „Gwiezdne Wojny”.

       

      Grono pedagogiczne siedziało na końcu sali, z daleka od głośników DJ'a, sceny, całego zamieszania i z tej odległości czuwali nad porządkiem. Nad porządkiem swojego stolika.

       

      Później Pani dyrektor tłumaczyła dziennikarzom, że Wigilia przebiegła bez zakłóceń, a oni robią niepotrzebny szum medialny.

       

      Nie wiadomo, co stało się z chemikiem z NASA, ale prawdą było, że pojawiły się spodki, ale nie z UFO, tylko na kiermaszu świątecznym, które każdy mógł dowolnie pomalować i ozdobić.

       

      Pani Krysia, woźna, okazała się radzieckim prototypem humanoidów - konserwatorów powierzchni płaskich.

       

      To była prawdziwa Tykocińska masakra, która zaczęła się niewinnie, bo od...

       

      Wesołych Świąt!

       

       

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



×
×
  • Dodaj nową pozycję...