Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ave Femina


Czarek Płatak

Rekomendowane odpowiedzi

Żonom, córkom, siostrom, matkom.

 

Ave Femina

 

Wy, madonny malowane
patriarchalnym make-up'em,
nierzadko za własne zdanie 
z pasją głaskane kułakiem,
z dodatkiem do niemiłości,
pod zgasłych oczu okapem.

 

Wy, muzy na pohańbienie
skazane w kohabitacji, 
ze wzrokiem, co piekieł cienie 
tak trudno wam w nim zataić,
w matni sypialni zaszczute,
śniące na jawie koszmary. 

 

Wy, królowe z praw odarte
stanowienia o swym łonie,
za westalizm, za oddanie                                        
macie — klitoridektomię,
namazanie wiecznym piętnem,
za grzech, Ewę i Pandorę. 

 

Wy, czarodziejki na stos sati
jak suche szczapy ciśnięte, 
przed wami w hołdzie cny Narcyz
na złotej tacy ze wstrętem
złożył głowę Olimpe de Gouges, 
i obmył skrwawione ręce. 

 

Wy, boginie-niewolnice, 
łez padołu dobre duchy, 
nie rzucajcie srebrnych skrzydeł, 
by żyć godnie mogły córki, 
choć to nie jest równa walka 
coraz więcej Orfeuszy.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Żebyś wiedział, że ciężko. 2 na 5 zamordowanych na świecie kobiet ginie z rąk partnera. Rocznie wg UNESCO wyżezaniu poddaje się ok. 3mln kobiet. Nierówności w płacach, bicie (w Rosji legalne), sati, które jest już nielegalne, ale choć kobiet nie wrzuca się już w ogień to w wielu regionach po śmierci męża uważa za martwe i wyklucza ze społeczności. 

Orfeuszy jest więcej, bo coraz częściej problemami kobiet interesują się faceci. I dobrze. Szkoda, że problem w ogóle istnieje. 

Pozdrawiam 

Edytowane przez Czarek Płatak (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czarku, wrażliwa duszo,

ja nad tym problemem do końca życia będę ubolewał, bo cóż innego można.

Też mam w "dorobku" kilka wierszy z tej linii.

Owszem, można wstąpić w szeregi walczących o lepszą dolę tych wspaniałych istot.

Mnie nawet razi słowo srom, które przynależne jest tej płci;

jakby nie można było znaleźć innego słowa, etc.

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Serdecznie dziękuję. Dobrze wiedzieć, że jest nas więcej, bo niestety wielu mężczyzn zdaje się problemu nie dostrzegać, bądź go ignorować. Jeżeli tak to są wyrachowanymi ślepcami, którzy nie zauważyli choćby tysięcy kobiet na polskiej ulicy podczas Czarnego Protestu. 

Co do nazw organów płciowych to rzeczywiście nasz piękny przecież język polski w tej kwestii siebie niespecjalnie 'popisał'. 

Pozdrawiam i życzę udanego dnia :) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witaj Cezary -  nie jesteś sam dużo takich co zauważają ten problem który mnie osobiście wstydzi bo 

w moim mniemaniu nie powinien istnieć - dobry przemawiający wiersz.

                                                                                                                                        Pozd.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Trzeba walczyć i trzeba chłopów uświadamiać. Spotkałem się z ich strony z opinią, że 'nie ma żadnego problemu'. I to też jest duży problem - brak świadomości, niefrasobliwość i bagatelizowanie zjawiska jakim jest wszechobecna w mniejszym lub większym stopniu dyskryminacja i przemoc wobec kobiet. 

W imieniu swoim i mężczyzn, którym nie jest obojętne dziękuję i pozdrawiam! 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No to teraz napisz mi ile dzieci ginie z głodu i jakiś wiersz na ten temat.

 

 

...

Bardzo ciekawe, że miałeś „odwagę” wymienić tylko Rosję, ale już na przykład nie wymieniłeś w jakich państwach jest to obrzezanie kobiet, w jakich to „regionach” wyklucza się kobiety, a gdzie jeszcze bicie jest dozwolone?

A w jakich krajach za gwałt na kobiecie, karze się kobietę?

A gdzie kobieta nie może prowadzić samochodu, a gdzie nie można jej trzymać za rękę, nie mówiąc o pocałunku?

A gdzie kobieta ma iść z tyłu za mężem?

A gdzie ma być opatulona od stóp do głowy?

... 

 

No i najważniejsze.

Przeczytaj mit o Orfeuszu...do końca.

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

ależ proszę bardzo:

 

SUSZA

 

sudańska łąka wypalona słońcem

w tle zarysy pożółkły busz

na pierwszym planie dziewczynka

- skóra na kościach

nie ma już siły

przykucnięta z głową przy ziemi 

trwa

 

kilka metrów za nią

potężny sęp w bezruchu

 

z boku przyczajona kamera

 

wygłodzone dziecko

głodny sęp

i fotoreporter

z głodem sensacji

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Nie widzę potrzeby wymieniana i uściślania w jakich krajach dokonuje się wyżezania, gdzie bicie jest dozwolone, gdzie kobieta musi chodzić opatulona po czubek głowy. Widzisz, wierzę w intelekt i umiejętności obsługi wyszukiwarki czytelnika. 

Postać Orfeusza zaś została z kolei użyta jako symbol miłości męża do żony (przy okazji również poety, który  pieśnią może walczyć o prawa kobiety i szerzyć podobne postawy) . Znasz lepszy? 

p. s. - wiersza o dzieciach nie wykluczam. 

 

Edytowane przez Czarek Płatak (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

hehehe, Rosję wymieniłem jako jeden z przykładów zanim zacząłeś męczyć bułę, a Eurydykę dla dokładności zabiło ukąszenie węża podczas ucieczki przed Aristajosem, a zatem to on ponosi winę za jej śmierć. Winą Orfeusza jest niecierpliwość, w skutek której Eurydyka musiała wrócić do Hadesu, z którego nota bene dzięki tegoż zabiegom zgodził się ją władca podziemi wypuścić.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Typowa dialektyka lewactwa.

... niecierpliwość...

...musiała wrócić do Hadesu...

Tak jak nie wymieniłeś krajów muzułmańskich tak teraz ciężko ci przez gardło przechodzi, że Eurydyka z powodu głupiego Orfeusza umarła powtórnie.

 

I on ma być tym wzorem dla kobiet???

 

Nie ważne jak on zaczął, ważne jak  ona skończyła.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Teraz mi z lewactwem wyjeżdżasz? 

Temu panu zatem już podziękujemy. Pan idzie z koleżanką Krystyną P. prowadzić dialog na odpowiednim dla obojga państwa poziomie. 

Bez pozdrowień 

Edytowane przez Czarek Płatak (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Niestety bywa, że alko i dragi i wtedy nic innego się nie liczy. Pozdrawiam
    • Trochę inna wersja dawnego tekstu   Cześć. To tylko ja. Chyba jako całość lub nie. Jeżeli masz tyle cierpliwości co ostatnio, to czytaj. Jeżeli przeciwnie, to chociaż napisz, o czym nie przeczytałaś. No dobra. Tyle wstępu.   Trudność to dla mnie wielka, zwyczajność z mego pióra na papier bezpowrotnie spuszczać. Aczkolwiek – chociaż takową lubię – to bez udziwnień, ciężko mi zaiste lub po prostu taki wybór chcianą przypadłością stoi. Pisząc dziwnie o zwyczajności i prostocie kwadratowych kół, zawikłanie w umysłach sprawić mogę, a nawet bojkot, takich i owakich wypocin, lub nawet laniem wody zalać.   Gdybym koślawym grzebieniem, włosy w przypadkowym kierunku przeganiał, to skutek byłby podobny. No cóż. Żyję jakoś na tym pięknym świecie, co wokół roztacza połacie, pośród bliźnich, zwierząt, roślin różnorodnych, rzeczy ożywionych i martwych, dalekich horyzontów i niewyśpiewanych piosenek, a w tym co piszę teraz, nadmiar zaimków osobowych, co w takim rodzaju tekstu, jest uzasadnione.   Napisz proszę, co w twoim życiu uległo zamianie. Co zyskałaś, co straciłaś. Czy odnalazłaś szczęśliwą gwiazdę na nieboskłonie ziemskich ścieżek. Jeżeli nie, to masz w tej chwili szukać. Choćby z nosem przy padole, twojej upragnionej gwiazdy. Gdy ulegniesz poddaniu, to już zostaniesz na dnie wąwozu niemożliwości, opłakując swój los.   A jeśli źli ludzie ciebie podepczą, to nadstaw im jedną siedemdziesiątą siódmą część policzka. Bez przesady rzecz jasna. Czasami oddaj! Pamiętaj, taką samą miarą będziesz osądzona, jaką ty innych sądzisz. Ile szczęścia dajesz, na tyle zasługujesz. O cholera. Co za banały wyłuszczam.   Proszę cię. Pozostań przewrotną, ale nie strać równowagi. Pamiętam, że często błądziłaś wzrokiem po ogniu, a myślałaś o rześkim strumyku. To mnie w tobie fascynowało. Nieokiełzane myśli, wiecznie związane w supełki, które wielu próbowało rozplątać, bez widocznego skutku. Tylko ósme poty wylali i tyle z tego było.   Przesyłam tobie taki śmieszny przerywnik, dla odprężenia umysłu.   twoje zwłoki są w rozkładzie twoje ciało gnije już twoją trumnę sosenkową pokrył zacny cudny kurz   twoje czarne oczodoły białej czaszki perłą są a piszczele szaro złote jak diamenty ślicznie lśnią   No i co? Zaraz jest ci weselej, nieprawdaż? Przyznać musisz. Oczywiście wierszyk nie dotyczy ciebie. Kiedyś tak, jeżeli twój trup nie spłonie. Póki co, wolę cię zapamiętać obleczoną w ciało. Ładne i zgrabne zresztą. Ale dosyć tych słownych uciech. Musisz jednak przyznać, że ci lżej na sercoduszy.    Tak bardzo tobie współczuję, że masz jeszcze siły na czytanie tych moich ''mądrości''. Tym bardziej, że nie czytam wszystkich twoich, ale jestem przekonany, że ty czytasz moje sądząc po tym, co odpisujesz. Wiem, wredne to z mojej strony, do utraty tchu. Mam jednak pewność, że nie wyznajesz zasady: coś za coś. Ja też jej nie wyznaje. Wolę coś twojego przeczytać, jak prawdziwie chcę, niż czytać na siłę, gdy naprawdę: nie chcę.   To skądinąd byłoby dowodem braku szacunku i lekceważenia twojej osoby. Mam trochę pokręconą psychikę w wielu sprawach. Do niektórych podchodzę: inaczej. A zatem pamiętaj: nie wszystkie moje listy musisz czytać. Na pewno nie popadnę w otchłań obrażań. Chyba, że obrażeń, jak dajmy na to w coś walnę lub ktoś lub coś, mnie.   Aczkolwiek bywa, iż żałość odczuwam wielką, do suchej nitki białej kości. Proszę, poniechaj zachwytów nad tym co piszę, bo jeszcze przez ciebie na liściach bobkowych osiądę speszony, a to spłodzić może, psychiczny uszczerbek na zdrowiu... a to z kolei na braku moich listów. Czy naprawdę jesteś przygotowana na tak dotkliwą stratę?    Dzisiaj znowu byłem latawcem, który pragnął wzlecieć i kolejny raz, spalił lot na panewce. Ciągle ogon wlecze po ziemi. Znowu lecę nie do góry, ale w bezdenny dół, w długą ciemną przestrzeń. Głębiej i głębiej, dalej i dalej. Światło mam głęboko w tyle, ale jeszcze trochę kwantów na plecach siedzi. Nieustannie widzę przed sobą własny cień. Ścigam go, bo nie mam innego wyjścia. Wyjście zostawiłem daleko nade mną.   Kiedy wreszcie będzie koniec. Raz na zawsze. Na zawsze z wyjściem i na zawsze z wejściem. Co będzie po drugiej stronie, skoro potrafię tylko spadać. Kiedyś, gdy mogłem oprzeć jaźń o jasne ściany, to były mi obojętne. Teraz przeciwnie, lecz mijam je za szybko. Są tylko smugami. Bo wiesz jak jest. Światło bez cienia sobie znakomicie poradzi, lecz cień bez światła istnieć nie może.    Nie czytaj tej mojej głupawej pisaniny, jeżeli nie chcesz. Zrób kulkę i wrzuć do ognia. Niech spłonie. Nawet już nie wiem, jak smakuje gniew.    Stoję oparty o ścianę. Widzę lecącą w moim kierunku strzałę z zatrutym ostrzem. Nie mogę ruszyć ciała, znowu przyklejony do otynkowanych, ułożonych w mur cegieł. Są częścią mnie. Ciężarem, którego tak naprawdę nie dźwigam, a jednak odczuwam, jako zafajdany kleisty los. Ciekawe czyja to wina? Raczej nie muszę daleko szukać, by znaleźć winowajcę. Jest zawsze całkiem blisko.    Nagle zdaję sobie sprawę, że nie zabije mnie żadna strzała, tylko kupa duszącej gruzy. Tańcząca kamienna anakonda, pragnąca udusić i wycisnąć: całe posklejane rozdwojone wnętrze, żebym mógł je na spokojnie obejrzeć, przemyśleć i uwolnić trybiki z piasku. Wystawiam ręce na boki. Nic z tego. Odepchnięcie niemożliwe. Czerwone cegły pod skórą tynku, pulsują niczym krew w tętnicy.    Nagle przypominam sobie. To z własnej woli posmarowałem klejem pokręcone ego i oparłem o niby szczęśliwą ścianę. Jakiż wtedy byłem pewny swoich możliwości. A jaki głupi i naiwny. Myślałem, że oderwę jaźń w każdej chwili. Gówno prawda. Sorry.    Nogi nadal zwisają poza parapet mnie. Zasłaniam stopami uliczny ruch i mrówczanych ludzików. Wyciągam ręce przed siebie. Zasłaniam chodnik. Rozkoszny wietrzyk szeleści we wspomnieniach, przerzucając kartki niewidocznej księgi. Niektóre wyrwane bezpowrotnie. Pozostał tylko wzdłużny, postrzępiony ślad.   Nagle zasłaniam wszystko przezroczystością. Tylko spod prawego rogu zwisającego buta, wychodzi dziwna, tycia postać. Widzę ją wyraźnie, pomimo dużej odległości. Pokazuje mi środkowy palec. To matka głupich. Zaraz na nią skoczę i jej tego palucha złamię. Odzyskam wiarę we własne siły i lepszy los.    Pomału kończę na dzisiaj... z tą pseudofilozofią. Na drugi raz napiszę bajkę, co na jedno, chyba wyjdzie. Na przykład o człowieku, który po swojej śmierci, musi całą wieczność leżeć w trumnie na własnych rozkładanych zwłokach, jako pokutę za grzechy, które popełnił. Cały czas będzie tam jasno, a zmysł zapachu nie zostanie wyłączony. Oczu nie będzie mógł zamknąć, leżąc twarz w prawie twarz i żadnego spania. On sam nie ulegnie rozkładowi z uwagi na ciasnotę.   No nie! Nawijam banialuki w sumie lub innej rybie. To jeno metafora. Dla rozluźnienia powagi. Pomyśl o kwiatkach na łące. O modrakach i stokrotkach, makach i pasikonikach. Jak ładnie pachną, dopóki nie zwiędną i zdechną. O białych uroczych barankach, płynących po błękitnym oceanie do złotego portu o barwie słońca, otulonego szatą horyzontu, w kolorze pomarańczy z nadszarpniętą skórką. Co chwila jest oświetlona, obsraną przez muchy, lecz mimo wszystko działającą, żarówką morskiej latarni.     Wiesz co, tak sobie pomyślałem, że jest sprawą niemożliwą, by nie wypełnić czasu całkowicie. Nasze poczynania przyjmują kształt czasu, w którym są. Z tym tylko, że istnieją różne rodzaje: cieczy i naczyń. Największa klęska jest wtedy, gdy takie naczynie rozbić na wiele kawałków i nie móc go z powrotem posklejać, bez względu na to, ile czasu zostało. A jeszcze gorzej, gdy są to naczynia połączone i tylko jedno ulegnie destrukcji, a drugie zostanie całe, lecz i tak rozbite.    Jeżeli przeczytałaś te moje bajanie, to gratuluję cierpliwości. Napisz proszę. Może przeczytamy, a może nie.    Na koniec zwyczajowy przerywnik.    Miłość    zostańmy w naszym świecie lecz zabierzmy butle tlenową z powietrzem może być różnie gdyż ty ze mną a ja z tobą
    • (Amy Winehouse)   więc albo światło albo mrok   reszta to mgnienia  zauroczenia odurzenia    od niechcenia 
    • @befana_di_campi ↔Dzięki:~))↔Pozdrawiam:)
    • @Waldemar_Talar_Talar ↔Dzięki:)↔ Chociaż ja jestem rzadko zadowolony na 99% z tego co napisałem. Raczej nigdy! Chyba każdy tekst?→jest "żywy"→bo można go napisać na nieskończenie wiele sposobów:)↔Pozdrawiam:)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...