Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Tomasz Kucina

Rekomendowane odpowiedzi

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

od autora:
mistyka to gen ze statystycznej probówki człowieczeństwa, reprezentatywna dla całej populacji, choć każdy z osobna jej się wystrzega, by nie być passé.

są oczy co widzą – to runy
zaklęcia w symfonii obrzędów magicznych
boga Heimdalla

spoczywają na kamieniu słowa
przywołują subtelną energię
ze świata

Ducha i Kosmosu

emanując promieniem kształtów
lewitując w hiperboli prawdy
ponad wymiarem czasu
błądzą

są uszy czułe jak rym
co pławią się
Pieśnią Rigspula

jak Edda poetycka
sięgają kolein gwiazd

i słowa co prowadzą wprost
na
Zieloną Równinę

Idawali

zbaczając świadomie z tej drogi
nie trafisz do
Raju

Wyklętych Wojowników

słowo to Drzewo Świata
trzeba go strzec nieustannie
jak
Tęczowego Mostu

prowadzącego wprost do Asgardu

wrażenie poezji
która słyszy jak rośnie trawa
i runo na owczym ciele

a w oddali usłyszysz szum Morza
w oddechu boga Agira
cielesny rezonans akustyczny
w zderzeniach
fal kosmosu

ktoś gdzieś zadmie
jako ten
Mimir co spijał miód poezji
a zakosztował w
Źródle Mądrości

stylowego derywatu

pożegnasz więc z własnym okiem
będziesz jak
Książę Odyn

co je oddał na tacy
w przypływie
poetyckiego zauroczenia

wyrzeźbisz świat
z
Lodowego Giganta nieczułości
którego nazwano
Ymirem

mistycznie
zakracze
Kruk – zawyje Wilk – zabłyśnie Włócznia

w Dziewięciu Światach Analfabetów

Edytowane przez Tomasz Kucina (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przyleciałam. 

Tomku, wiele z mitów, nawet grecki jest - w tytule.

Całe wieki przebiegłam, czytając Twój wiersz. Całe światy, drzewo życia

 

Yggdrasil, mądrość ze źródeł, oko. 

 

 

Wojownicy przeklęci? Tu mam zgryz. 

 

Odyn potęga, odwaga, poświęcenie, okrucieństwo. 

 

Naprawdę nie dziwię się, ze cenisz ten wiersz szczególnie, bo jest szczególny. 

 

Kochały zwierzęta Ludy Północy.

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

 

Te fragmenty są b. dobre. 

Połączenie słów Włócznia - wrażenie. 

 

Nie wiem, czy zamierzone? A to mnie interesuje. 

 

Jeśli możesz, wyjaśnij o tych wojownikach i o włóczni - wrażeniu. Dziękuję. 

 

Justyna. Powyżej kołysanka. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Tak Ciebie Justynko interesuje nordycka mitologia?  Kiedyś poproszony byłem o dokładniejszą interpretacje tego wiersza. Więc w drodze wyjątku, udostępniam. Zazwyczaj tego nie robię, bo wychodzę z założenia, że autoanaliz nie powinno się czynić, bo każdy odbiorca ma własną wrażliwość i kanał świadomości. Czynię wyjątek.

 

Gungnir - to włócznia Odyna - musi trafiać do celu, bo włócznia Odyna była nieomylną. Skoro bierzesz do ręki artefakt musisz liczyć ze skutkiem jego magicznego oddziaływania. W nordyckiej mitologii lepiej nie dotykać „niezachwianej”, bo można rozgniewać nie tylko hegemona bogów, również karzełka kowala, wszak wykuł ją dla ojca Thora, albo skłonna sama siebie użyć przeciw używającemu, a to nie jedyna lanca tego boga. Dopytujesz, próbujesz więc przemycić to pole interpelacji [dopytań], a ja (autor) nie mogę wykraczać poza świadomość [użytej bądź nie użytej] megawłóczni, bo ona ma przytomność i jestestwo, zatem jest zwyczajnie fizyczna jak - ty czy ja, jak cały świat nordyckich artefaktów, precyzyjnie wpasowanych w interakcje z otoczeniem, nie tylko w sferze magicznej, ale instruktywnej. Warstwa interpretacyjna wiersza wchodzi więc w zakres twojego ryzyka, wkraczasz do świata baśni.


„Świat analfabetów”, to dystrykt poza poezją, ten ogromny, otwarty żywioł niezafiksowanych ludzi, poza hermetyczną granicą lirycznego wyobcowania. To nie „analfabeci” w znaczeniu pejoratywnym, raczej ludzie szczęśliwi, bo nie zainfekowani kodem analitycznym, i „chorobą poezji”, no na pewno nie tacy jak ty, [przykro mi], jesteś po drugiej stronie. [Mojej stronie]. Dlatego nikt nie musi krakać w okolicach tego wiersza (bo analizy precyzyjne wchodzą w zakres tylko ludzi spoza „świata analfabetów” czyli nienormalnych nieludzko -poetów i wszelkich ich pochodnych (Boże, mój Prawdziwy – jakże cynicznie to wybrzmiało?).

Do rzeczy:

Ymir, u Nordyków to „produkt” topiącego się lodu w morzu deszczu, [ plus ogień – to jakby uosobienie poezji, która bywa – dwubiegunowa [lód-ogień], działa w opozycji, i zwalcza w poecie jego różne stany napięcia, lub poetyckiego zaangażowania, lecz ostatecznie skazane na milczenie, bo tylko cisza krańcowo wyzwala piszącego od histerii twórczej. Napiszesz wiersz, i go porzucasz, gdy zostawiasz w połowie czujesz że coś boli i męczy. Ymir, [alegoria poezji] to twór organiczny mięso plus kości, w mitologii nordyckiej z mięsa powstała Ziemia, z kości góry, jego czaszka to nieboskłon. Prawnukiem Ymira był sam Odyn, wraz z braćmi „zmajstrowali” Midgard – inaczej - Śródziemie. Stan Wszechświata, w którego zakres wchodziła cała planeta oraz sklepienie niebieskie – w zasadzie cały kosmos. Była jeszcze krowa, Adhumla - ona „podlizała lód”, z wymion wypływały cztery rzeki, wykarmiła dziadka później ojca Odyna, odżywiała więc niejako samym Ymirem, a wykarmieni prawnukowie zamordowali pradziada – z jego „gadżetów organicznych” powstał Wszechświat. Masz rolę poezji - pożywna, karmi, a gdy odkarmi – staje się bezużyteczną. Wyjścia poza opowieść nie ma, bo treść wiersza jest stanem marazmu artystycznego, umiejscowiona symbolicznie w zimowej opowieści zmierza do punktu - zero czyli „Osobliwości”, do prapoczątku, może - kolejnego wiersza? To światy oddzielone „branami” - jak w kosmologicznej teorii niekompatybilnych wymiarów. Midgard (świat ludzi śmiertelnych) z Asgardem (wymiarem bogów nordyckich) łączy płonący most – zwany tęczowym, ale to światy oddzielne, nie każdy umie po nich stąpać. Nie wszyscy potrafią czytać poezję, schodząc z niego (mostu) trafiasz na zieloną równinę Idawal(i), alternatywnie Idawal(l) to stan nirwany [poetyckiego w tym wypadku] uwolnienia w zasadzie poróżnienia, „ludzi” od „bogów”, „poetów” od „analfabetów”, „przypadkowych artefakciarzy” od „artefaktów koneserów” odczytujących prawidłowo zapisy runiczne, podarowane nam ludziom „analfabetom” przez Odyna, tłumaczonych, nauczanych przez boga Heidmalla alternatywnie Reda. Ja utożsamiam Idawall z Czyśćcem, to poczekalnia, gdzie stan ducha wojownika, człowieka, innej podrzędnej istoty (np. krasnoluda, elfa, olbrzyma, karła; etc.) jest oddzielona – spokojna, (skoro to zielona kraina, silnie antypodyczna (przeciwstawna) chociażby do płonącego mostu) między Asgardem (niebem) a Midgardem (ziemią). Ponieważ Walhallia wchodziła w skład Asgardu (była jego częścią przeznaczoną dla umarłych Dusz, a w wierszu – miejscem „skonsumowanych poetów”) i do Asgardu trafić można było tylko po „tęczowym moście”, a schodząc z niego musiano zejść na równinę „Idawall”, domniemywam, iż Idawall to mitologiczna alegoria Czyśćca. Dlatego w wierszu piszę „ zbaczając z tej drogi (równina Idawali) nie trafisz do Raju Wyklętych Wojowników (Walhalli – Asgardu – Nieba)”. Chyba teraz – już rozumiesz. Kattegat, to cieśnina łącząca Danie ze Szwecją (tak?) tam w skale mieszkał Agir, miał siedem córek utożsamianych z falami, był patronem mórz, wód, oceanów, ale mieszkał na Ziemi. Ta faza wiersza, umiejscowia poezje na Ziemi, metaforycznie udostepnia ją ludziom „Analfabetom?” (w pozytywnym słowa znaczeniu – jak pisałem wyżej). Poeta-człowiek ma obowiazek wsłuchiwania się w te fale (w córki Agira – ewentualne Muzy), na pewno wśród nich jest odpowiedniczka greckiej Uranii, Muzy Astronomii. Bo kosmos jest powiązany praktycznie z ciekami na Ziemi. Księżyc chociażby decyduje o ruchach oceanów, jego fazy, odpowiadają za przypływy czy odpływy naturalnych akwenów na naszej planecie. Poezja jest szeptem, substytutem szumu fal morskich czy oceanicznych. Piszę: „w oddali usłyszysz szum Morza w oddechu boga Agira” to „cielesny rezonans akustyczny w zderzeniu fal kosmosu”

Dziewięć światów w mitologii nordyckiej to kolejno:

Asgard – siedziba Asów, czyli najwyższych bogów wojny, prawa i magii
2. Wanaheim – siedziba Wanów będących bogami płodności i urodzaju
3. Alfheim – siedziba Alfów (Elfów)
4. Muspelheim – kraina Ognia i siedziba Ognistych Olbrzymów
5. Jotunheim – siedziba Olbrzymów
6. Nidavellir (Swartalfheim) – siedziba Karłów
7. Midgard – siedziba Ludzi
8. Niflheim – kraina Lodu
9. Helheim – mglista kraina Umarłych


Jeżeli teraz to o czym tu częściowo pisałem połączysz z tymi światami, to prawie wszystko ułoży się w sensowną całość, resztę trzeba doczytać, we własnym zakresie. Ja nie jestem w stanie przedłożyć ci tu całej mitologii nordyckiej, sam jej całej nie ogarniam. Znam wyrywkowo.

 

DZIĘKI ZA KOŁYSANKĘ, ZNAM :))

Edytowane przez Tomasz Kucina (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Masz w takim razie tu Walhallie i Valkyrie. I zmykam spać, bo późno już. Cześć.

 

 

autor: Tomasz Kucina

Valkyrie-

--

 

czuję świerzb ciepła na policzkach

ich wstyd

ludzka ułomność - strach

zamyka granice

poeta

to Sigurd dmący w róg

pośród wściekłych Walkyrii

one

są jego spotworzonymi wenami

tych

wojowniczych dziewic

co suną na wściekłych wilkach

dzierżąc przed sobą tarcze i włócznie

a jednak na przekór

brakuje im buty

tak

jestem spragnionym słowem

podjudzam milczeniem

przepełzam przez ciąg niewydarzeń

ile trudu

szmaragdowa tożsamość luster

skosztowana szronem w tego samego człowieka

w przedziałach poszukiwań

w przeciągach niedoścignionych ideałów

po poręczach i zapachach

zeszklonych zamków

po cierpkim krzyku gustu

na deklu wstrętu oswajam bunt

tam skarb siły i rygor światła

w tajemniczym Asgardzie

i zdejmowanie czaru z pokuszonego poety

jak dusz walecznych Einherjerów

sprowadzenie do świętej Walhalli

i jeszcze wiara

w typologie stworzenia

które potrafi kategoryzować

i drwić z niepokory

białym wierszem

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Niestety bywa, że alko i dragi i wtedy nic innego się nie liczy. Pozdrawiam
    • Trochę inna wersja dawnego tekstu   Cześć. To tylko ja. Chyba jako całość lub nie. Jeżeli masz tyle cierpliwości co ostatnio, to czytaj. Jeżeli przeciwnie, to chociaż napisz, o czym nie przeczytałaś. No dobra. Tyle wstępu.   Trudność to dla mnie wielka, zwyczajność z mego pióra na papier bezpowrotnie spuszczać. Aczkolwiek – chociaż takową lubię – to bez udziwnień, ciężko mi zaiste lub po prostu taki wybór chcianą przypadłością stoi. Pisząc dziwnie o zwyczajności i prostocie kwadratowych kół, zawikłanie w umysłach sprawić mogę, a nawet bojkot, takich i owakich wypocin, lub nawet laniem wody zalać.   Gdybym koślawym grzebieniem, włosy w przypadkowym kierunku przeganiał, to skutek byłby podobny. No cóż. Żyję jakoś na tym pięknym świecie, co wokół roztacza połacie, pośród bliźnich, zwierząt, roślin różnorodnych, rzeczy ożywionych i martwych, dalekich horyzontów i niewyśpiewanych piosenek, a w tym co piszę teraz, nadmiar zaimków osobowych, co w takim rodzaju tekstu, jest uzasadnione.   Napisz proszę, co w twoim życiu uległo zamianie. Co zyskałaś, co straciłaś. Czy odnalazłaś szczęśliwą gwiazdę na nieboskłonie ziemskich ścieżek. Jeżeli nie, to masz w tej chwili szukać. Choćby z nosem przy padole, twojej upragnionej gwiazdy. Gdy ulegniesz poddaniu, to już zostaniesz na dnie wąwozu niemożliwości, opłakując swój los.   A jeśli źli ludzie ciebie podepczą, to nadstaw im jedną siedemdziesiątą siódmą część policzka. Bez przesady rzecz jasna. Czasami oddaj! Pamiętaj, taką samą miarą będziesz osądzona, jaką ty innych sądzisz. Ile szczęścia dajesz, na tyle zasługujesz. O cholera. Co za banały wyłuszczam.   Proszę cię. Pozostań przewrotną, ale nie strać równowagi. Pamiętam, że często błądziłaś wzrokiem po ogniu, a myślałaś o rześkim strumyku. To mnie w tobie fascynowało. Nieokiełzane myśli, wiecznie związane w supełki, które wielu próbowało rozplątać, bez widocznego skutku. Tylko ósme poty wylali i tyle z tego było.   Przesyłam tobie taki śmieszny przerywnik, dla odprężenia umysłu.   twoje zwłoki są w rozkładzie twoje ciało gnije już twoją trumnę sosenkową pokrył zacny cudny kurz   twoje czarne oczodoły białej czaszki perłą są a piszczele szaro złote jak diamenty ślicznie lśnią   No i co? Zaraz jest ci weselej, nieprawdaż? Przyznać musisz. Oczywiście wierszyk nie dotyczy ciebie. Kiedyś tak, jeżeli twój trup nie spłonie. Póki co, wolę cię zapamiętać obleczoną w ciało. Ładne i zgrabne zresztą. Ale dosyć tych słownych uciech. Musisz jednak przyznać, że ci lżej na sercoduszy.    Tak bardzo tobie współczuję, że masz jeszcze siły na czytanie tych moich ''mądrości''. Tym bardziej, że nie czytam wszystkich twoich, ale jestem przekonany, że ty czytasz moje sądząc po tym, co odpisujesz. Wiem, wredne to z mojej strony, do utraty tchu. Mam jednak pewność, że nie wyznajesz zasady: coś za coś. Ja też jej nie wyznaje. Wolę coś twojego przeczytać, jak prawdziwie chcę, niż czytać na siłę, gdy naprawdę: nie chcę.   To skądinąd byłoby dowodem braku szacunku i lekceważenia twojej osoby. Mam trochę pokręconą psychikę w wielu sprawach. Do niektórych podchodzę: inaczej. A zatem pamiętaj: nie wszystkie moje listy musisz czytać. Na pewno nie popadnę w otchłań obrażań. Chyba, że obrażeń, jak dajmy na to w coś walnę lub ktoś lub coś, mnie.   Aczkolwiek bywa, iż żałość odczuwam wielką, do suchej nitki białej kości. Proszę, poniechaj zachwytów nad tym co piszę, bo jeszcze przez ciebie na liściach bobkowych osiądę speszony, a to spłodzić może, psychiczny uszczerbek na zdrowiu... a to z kolei na braku moich listów. Czy naprawdę jesteś przygotowana na tak dotkliwą stratę?    Dzisiaj znowu byłem latawcem, który pragnął wzlecieć i kolejny raz, spalił lot na panewce. Ciągle ogon wlecze po ziemi. Znowu lecę nie do góry, ale w bezdenny dół, w długą ciemną przestrzeń. Głębiej i głębiej, dalej i dalej. Światło mam głęboko w tyle, ale jeszcze trochę kwantów na plecach siedzi. Nieustannie widzę przed sobą własny cień. Ścigam go, bo nie mam innego wyjścia. Wyjście zostawiłem daleko nade mną.   Kiedy wreszcie będzie koniec. Raz na zawsze. Na zawsze z wyjściem i na zawsze z wejściem. Co będzie po drugiej stronie, skoro potrafię tylko spadać. Kiedyś, gdy mogłem oprzeć jaźń o jasne ściany, to były mi obojętne. Teraz przeciwnie, lecz mijam je za szybko. Są tylko smugami. Bo wiesz jak jest. Światło bez cienia sobie znakomicie poradzi, lecz cień bez światła istnieć nie może.    Nie czytaj tej mojej głupawej pisaniny, jeżeli nie chcesz. Zrób kulkę i wrzuć do ognia. Niech spłonie. Nawet już nie wiem, jak smakuje gniew.    Stoję oparty o ścianę. Widzę lecącą w moim kierunku strzałę z zatrutym ostrzem. Nie mogę ruszyć ciała, znowu przyklejony do otynkowanych, ułożonych w mur cegieł. Są częścią mnie. Ciężarem, którego tak naprawdę nie dźwigam, a jednak odczuwam, jako zafajdany kleisty los. Ciekawe czyja to wina? Raczej nie muszę daleko szukać, by znaleźć winowajcę. Jest zawsze całkiem blisko.    Nagle zdaję sobie sprawę, że nie zabije mnie żadna strzała, tylko kupa duszącej gruzy. Tańcząca kamienna anakonda, pragnąca udusić i wycisnąć: całe posklejane rozdwojone wnętrze, żebym mógł je na spokojnie obejrzeć, przemyśleć i uwolnić trybiki z piasku. Wystawiam ręce na boki. Nic z tego. Odepchnięcie niemożliwe. Czerwone cegły pod skórą tynku, pulsują niczym krew w tętnicy.    Nagle przypominam sobie. To z własnej woli posmarowałem klejem pokręcone ego i oparłem o niby szczęśliwą ścianę. Jakiż wtedy byłem pewny swoich możliwości. A jaki głupi i naiwny. Myślałem, że oderwę jaźń w każdej chwili. Gówno prawda. Sorry.    Nogi nadal zwisają poza parapet mnie. Zasłaniam stopami uliczny ruch i mrówczanych ludzików. Wyciągam ręce przed siebie. Zasłaniam chodnik. Rozkoszny wietrzyk szeleści we wspomnieniach, przerzucając kartki niewidocznej księgi. Niektóre wyrwane bezpowrotnie. Pozostał tylko wzdłużny, postrzępiony ślad.   Nagle zasłaniam wszystko przezroczystością. Tylko spod prawego rogu zwisającego buta, wychodzi dziwna, tycia postać. Widzę ją wyraźnie, pomimo dużej odległości. Pokazuje mi środkowy palec. To matka głupich. Zaraz na nią skoczę i jej tego palucha złamię. Odzyskam wiarę we własne siły i lepszy los.    Pomału kończę na dzisiaj... z tą pseudofilozofią. Na drugi raz napiszę bajkę, co na jedno, chyba wyjdzie. Na przykład o człowieku, który po swojej śmierci, musi całą wieczność leżeć w trumnie na własnych rozkładanych zwłokach, jako pokutę za grzechy, które popełnił. Cały czas będzie tam jasno, a zmysł zapachu nie zostanie wyłączony. Oczu nie będzie mógł zamknąć, leżąc twarz w prawie twarz i żadnego spania. On sam nie ulegnie rozkładowi z uwagi na ciasnotę.   No nie! Nawijam banialuki w sumie lub innej rybie. To jeno metafora. Dla rozluźnienia powagi. Pomyśl o kwiatkach na łące. O modrakach i stokrotkach, makach i pasikonikach. Jak ładnie pachną, dopóki nie zwiędną i zdechną. O białych uroczych barankach, płynących po błękitnym oceanie do złotego portu o barwie słońca, otulonego szatą horyzontu, w kolorze pomarańczy z nadszarpniętą skórką. Co chwila jest oświetlona, obsraną przez muchy, lecz mimo wszystko działającą, żarówką morskiej latarni.     Wiesz co, tak sobie pomyślałem, że jest sprawą niemożliwą, by nie wypełnić czasu całkowicie. Nasze poczynania przyjmują kształt czasu, w którym są. Z tym tylko, że istnieją różne rodzaje: cieczy i naczyń. Największa klęska jest wtedy, gdy takie naczynie rozbić na wiele kawałków i nie móc go z powrotem posklejać, bez względu na to, ile czasu zostało. A jeszcze gorzej, gdy są to naczynia połączone i tylko jedno ulegnie destrukcji, a drugie zostanie całe, lecz i tak rozbite.    Jeżeli przeczytałaś te moje bajanie, to gratuluję cierpliwości. Napisz proszę. Może przeczytamy, a może nie.    Na koniec zwyczajowy przerywnik.    Miłość    zostańmy w naszym świecie lecz zabierzmy butle tlenową z powietrzem może być różnie gdyż ty ze mną a ja z tobą
    • (Amy Winehouse)   więc albo światło albo mrok   reszta to mgnienia  zauroczenia odurzenia    od niechcenia 
    • @befana_di_campi ↔Dzięki:~))↔Pozdrawiam:)
    • @Waldemar_Talar_Talar ↔Dzięki:)↔ Chociaż ja jestem rzadko zadowolony na 99% z tego co napisałem. Raczej nigdy! Chyba każdy tekst?→jest "żywy"→bo można go napisać na nieskończenie wiele sposobów:)↔Pozdrawiam:)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...