Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Panna Zielona


Czarek Płatak

Rekomendowane odpowiedzi

no to zależy gdzie , w mieście rzeczywiście bocianów się nie zobaczy , a wróbelko niestety prawie wyginęły i to nie tylko w  Polsce. Wiersz jak przystalo na wiosenny tryska radością  lecz widzę zapożyczenia - jaskółki - czarne sztylety i troche pomieszania no bo słowik to chyba troche później ale właściwie to szczegół

pozdrawiam Kredens

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Stary_Kredens

Tak 'czarne sztylety' to mój ukłon w stronę Stana Borysa i jego 'Jaskółki uwięzionej'.

Słowiki rdzawe z tego co słyszę śpiewają w dzień i w nocy :) Co zaś się   tyczy bociana, to miasto w którym mieszkam, pełne jest pół dzikich parków przypominających rozległe łąki, na których nader często można spotkać na przykład czaple. Gdyby zatem bociany stanowiły naturalną cześć tutejszego ekosystemu pewnie i takiego Maćka można by utrafić między jego kuzynkami, ale... Boćki nie tutejsze. Z pozdrowieniem! 

Edytowane przez Czarek Płatak (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@befana_di_campi

Rad jestem, że mój wiosenny bazgrot znalazł Twoje uznanie. "Frygać"  @musbron1945  znałem zawsze jako synonim szybkiego poruszania się, szczególnie kojarzonego z ptactwem. Etymologia wiąże to wyrażenie z "fryga" - dziecięca zabawka; bąk, lub "frygnąć" - rzucić się. Mi przy okazji tego wyrażenia stają przed oczami nieżyjący już dziadkowie, którzy mieszkali w jednej z pod łęczyckich wiosek, ale w tym wypadku wydaje się, że to przypadek "zainkubowanej" z dala od miejskiego zgiełku, mniej narażonej na szybkie zmiany mowy. Miłej, wiosenno zielonej niedzieli Państwu życzę ;) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Wciąż żyję kresową (lwowską) polszczyzną, choć powiedzonko "kręcić się jak fryga" obce mi nie jest. "Fryga" to również dawne (ludowe) wrzeciono. Natomiast lwowskie fryganie oznacza także "łapczywe żarcie przez kogoś bardzo zgłodniałego" ;-)

 

Serdecznie :-)))

Edytowane przez befana_di_campi (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@befana_di_campi 

uwielbiam język gwarowy, jak i staropolszczyznę, język w ogóle. Dlatego nie wzdragam się, a wręcz przeciwnie staram się świadomie i celowo zamieszczać w tych moich bazgrotach wyrażenia, które zdają się odchodzić w zapomnienie. Są wszak przepiękne, niesamowicie wzbogacają i ukwiecają naszą ojczystą mowę.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Dared Racja !! 
    • Patrząc przez okno, tym patrzeniem raczej smutnym. Sponad parapetu w typie lastriko, w którym wyłupało się kilka drobnych kawałków w czasach mojego dzieciństwa. Podczas zabaw z młotkiem i śrubokrętem. W wojnę…   Testowane były wybuchy jądrowe na pacyficznych atolach czy na płaskich terenach Kazachstanu… Jeden z okruszków trafił mnie wtedy w oko. Łzawiłem.   Ojciec zezował na mnie gniewnym wzrokiem jak na przegraną walkę Goliata na polu bitwy. Nie było łatwo w czasie próby odzyskania prestiżu.   Ale szedłem w górę z mozołem.   Wspinałem się po obsypujących kamieniach.   Kilka razy obsunąłem się na stoku. Skrwawiłem sobie boleśnie kolano.   Pies wesoło szczekał, merdał ogonem. Ojciec kazał wyjść z nim na spacer.   I szedłem wtedy. I idę nadal w te czasy napełnione szczenięcym śmiechem.   Uciekałem od siebie.   Uciekając w świat pustych otchłani, w których ciszą napełniał się każdy oddech.   I każde ciężkie westchnienie.   I wszystko oddychało w dalekich gongach stojącego zegara.   Kiedy pewnego razu, wyrwany ze snu wołałem, przestępując próg drugiego pokoju… — nikt nie odpowiedział.   Nie było nikogo.   Szukałem długo wśród mżących w powietrzu pikseli znajomej twarzy ojca albo matki…   Lecz tylko wgniecenia na fotelach świadczyły o ich niedawnej obecności.   Podchodziłem ostrożnie do drzwi, próbując się porozumieć ze skulanym za nimi głosem. Pełen nadziei…   Kiedy je otworzyłem, chłód owiał moje skronie tym chłodem idącym ze schodowej klatki, piwnicznej głębi.   Na drewnianej poręczy odłupana drzazga, promień zachodzącego słońca. Falujące na ścianach pajęczyny… W ogromnym przeciągu trzask zamykanych drzwi.   (Włodzimierz Zastawniak, 2024-05-06)    
    • @agfka bywa i tak:)
    • Nie mam ostatnio motywacji do pisania, więcej czytam. Dziękuję za komentarz  :)
    • @Leszczym Po co Tobie ta polityka, nie słuchaj idiotów
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...