Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

Czasami mózg mnie zniewala i zapadam się

 

w beznadziejny obraz Świata, który jak pajęczyna

 

monstrualnego pająka krępuje ciało, zabiera wszystko,

 

co piękne i zmusza do walki o każdy gest, o każdą myśl,

 

wolną od tego bezmiaru rozpaczy, straszne te chwile.

 

W blasku słońca wtedy czuję, jak bym był uwięziony

 

w ciemnej jaskini, ponurej, lodowatej, pełnej pustki

 

tak silnej, że nie jestem w stanie żadnego wykonać ruchu,

 

w bezsilności ciała i trwodze umysłu, o każdą chwilę życia,

 

która może nastanie, gdy Księżyc rozświetli swym srebrem

 

czerń, dławiącą oddech, nie dającą sercu wiary w przetrwanie.

Edytowane przez zamiatacz_ulic (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Cześć!

Ponura to wizja, jak zły sen, albo nocna mara, jednakże ten "beznadziejny obraz świata" przywodzi na myśl całkiem inne skojarzenia - duchowego przebudzenia. Takie tam moje myślenie!

 

pozdrawiam

Opublikowano (edytowane)

Fajne choc w moim odczuciu to proza piekna ale proza nie wiem czemu odbieram tak a nie inaczej to co napisales. 

Pozdrawiam.

 

Ps. Moze gdybys to jakos scisnal i zobaczyl co z tego skapnie bylo by fajnie jest potencjal w tekscie. Nie znam sie ale czuje ze gdybys go okroil tak jak czasem sugeruje egzegeta utwor by zyskal stalby sie bardziej dostepny dla ogolnego czytelnika. To tylko moje spostrzezenie nie musisz sie stosowac itp. 

Edytowane przez Marcin Krzysica (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Problem w tym, że tak czasem bywa.

"zły sen, albo nocna mara" jeżeli była by

tylko chwilą jednej nocy, bym w tym niczego

nie upatrywał, a odnośnie duchowego przebudzenia,

tak sądzę to już od dawna w tej przestrzeni nie śpię.

Dziękuję i pozdrawiam.

 

Opublikowano (edytowane)

Słowo ode mnie.

Poczytaj przez chwilę Wisławę Szymborską.

Prostota jej myśli i słów osobiście poraża mnie.

Takie myśli i słowa trafiają tam, gdzie maja trafić.

Pozdrowienia :)

 

Przykład:

 

Pochwała złego o sobie mniemania

Myszołów nie ma sobie nic do zarzucenia. 
Skrupuly obce są czarnej panterze. 
Nie wątpią o słuszności czynów swych piranie. 
Grzechotnik aprobuje siebie bez zastrzeżeń. 

Samokrytyczny szakal nie istnieje. 
Szarańcza, aligator, trychnina i giez 
żyją jak żyją i rade są z tego. 

Sto kilogramów waży serce orki, 
ale pod innym względem lekkie jest. 

Nic bardziej zwierzęcego 
niż czyste sumienie 
na trzeciej planecie Słońca. 

Edytowane przez Polman (wyświetl historię edycji)
Opublikowano (edytowane)

I jeszcze jedna uwaga.

O sposobie redakcji tekstu pod kątem graficznym.

Twój układ jest taki:

 

Czasami mózg mnie zniewala i zapadam się

w beznadziejny obraz Świata, który jak pajęczyna

monstrualnego pająka krępuje ciało, zabiera wszystko,

co piękne i zmusza do walki o każdy gest, o każdą myśl,

wolną od tego bezmiaru rozpaczy, straszne te chwile.

 

To jest moim zdaniem forma zarezerwowana dla prozy.

A popatrz na ten sam tekst teraz:

 

Czasami mózg mnie zniewala

i zapadam się

w beznadziejny obraz Świata,

który jak pajęczyna monstrualnego pająka

krępuje ciało,

zabiera wszystko co piękne

i zmusza do walki

o każdy gest,

o każdą myśl,

wolną od tego bezmiaru rozpaczy,

straszne te chwile.

 

I jak myślisz nie jest lepiej :-)

 

Edytowane przez Polman (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Witam.

Dziękuję,

zdaję sobie sprawę, że temat jest bardzo trudny i każdy będzie

go postrzegał inaczej, lecz myślę że czasami warto jednak spróbować

pochylić się nad tym co trudne i jeszcze trudniejsze w nazwaniu.

 

Pozdrawiam.

Opublikowano (edytowane)

Lubię tak pisać, ale można to zapisać tak:

 

 

Czasami mózg mnie zniewala

i zapadam się w obraz Świata

bez nadziei,

jak pajęczyna monstrualnego pająka

krępuje ciało, zabiera wszystko

co piękne, zmusza do walki

o każdy gest, o każdą myśl,

wolną od bezmiaru rozpaczy,

straszne te chwile.

 

W blasku słońca

czuję jak bym był uwięziony

w ciemnej jaskini

ponurej, lodowatej

pełnej pustki tak silnej,

że każdy ruch to wyzwanie.

 

W bezsilności ciała

trwodze umysłu

o każdą chwilę życia,

która może nastanie

gdy Księżyc rozświetli

swym srebrem czerń

dławiącą oddech

nie dającą sercu wiary

w przetrwanie.

 

Pozdrawiam.

Edytowane przez zamiatacz_ulic (wyświetl historię edycji)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Kładę się bezwładnie jak kłoda, droga z żelaza, czarna owca pod powierzchnią bałagan, para, hałas. Stukot setek średnic, mimikra zjełczałego stada, przedział, raz dwa trzy: nastał dusz karnawał. Chcą mi wszczepić swój atawizm przez kikuty, me naczynia, czuję dotyk, twoja ksobność, krew rozpływa się i pęka, pajęczyna przez ptasznika uwikłana- dogorywam. Stężenie powoli się zmniejsza, oddala się materia. Rozpościeram gładko gałki, błogosławię pionowatość, trzcina ze mnie to przez absynt, noc nakropkowana złotem, ich papilarne, brudne kreski, zgryz spirytualnie wbity na kość, oddalają mnie od prawdy, gryzą jakby były psem! A jestem sam tu przecież. Precz ode mnie sękate, krzywe fantazmaty! Jak cygańskie dziecko ze zgrzytem, byłem zżyty przed kwadransem, teraz infantylny balans chodem na szynowej równoważni latem.
    • kiedy pierwsze słońce uderza w szyby dworca pierwsze ptaki biją w szyby z malowanymi ptakami pomyśleć by można - jak Kielc mi jest szkoda! co robić nam w dzień tak okrutnie nijaki?   jak stara, załkana, peerelowska matrona skropi dłonie, przeżegna się, uderzy swe żebra rozwali się krzyżem na ołtarza schodach jedno ramię to brusznia, drugie to telegraf   dziury po kulach w starych kamienicach, skrzypce stary grajek zarabia na kolejny łyk wódki serduszko wyryte na wilgotnej szybce bezdomny wyrywa Birucie złotówki   zarosłe chwastem pomniki pamięci o wojnie zarosłe flegmą pomniki pogromu, falangi ze scyzorykami w rękach, przemarsze oenerowskie łzy płyną nad kirkut silnicą, łzy matki   zalegną w kałużach na drogach, rozejdą się w rynnach wiatr wysuszy nam oczy, noc zamknie powieki już nie płacz, już nie ma kto słuchać jak łkasz i tak już zostanie na wieki
    • @Migrena to takie moje zboczenie które pozostało po studiach fotograficzno-filmowych. Patrzę poprzez pryzmat sztuki filmowej i w obrazach fotograficznej - z moim mistrzami Witkacym i Beksińskim. 
    • @Robert Witold Gorzkowski nie wiem nawet jak zgrabnie podziękować za tak miłe słowa. Więc powiem po prostu -- dziękuję ! A przy okazji.  Świetne są Twoje słowa o Hitchcocku. O mistrzu suspensu. "Najpierw trzęsienie ziemi a potem napięcie narasta." Czasem tak w naszym codziennym życiu bywa :) Kapitalne to przypomnienie Hitchcocka które spowodowało, że moja wyobraźnia zaczyna wariować :) Dzięki.
    • @Robert Witold Gorzkowski myślę, że masz bardzo dobre podejście i cieszę się akurat moje wiersze, które nie są idealne i pewnie nigdy nie będą - do Ciebie trafiają. Wiersze w różny sposób do nas trafiają, do każdego inaczej, każdy co innego ceni, ale najważniejsze to do siebie i swojej twórczości podchodzić nawzajem z szacunkiem. Myślę, że większości z nas to się tutaj udaje, a Tobie, Ali czy Naram-sin na pewno. Tak to widzę :) Dobrej nocy, Robercie :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...