Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

od narodzin

karmiony kłamstwami

udajesz że żyjesz

 

dobrzy ludzie podpowiadają

kształtują rzeczywistość do swoich

fantasamagorii i obłąkań

w które wierzysz

 

inni dobrzy ludzie

dają tobie osnowę powieści

żebyś nie musiał

wysilać szarych komórek

 

bo kiedy je uruchomisz

zamkną wokół ciaśniejszą

klatkę

Edytowane przez Saint Germaine
poprawki (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Ciekawa teza na końcu - uruchomione szare komórki ograniczają nas, można by sobie to tak przełożyć.

Z reguły sądzi się odwrotnie, umysł otwiera i nas i nam. Ale można się doszukać w takim ujęciu symbolu, że postrzegając więcej stajemy się ograniczeni naszym lękiem przed tym co zaczęliśmy postrzegać na przykład.

Frapują mnie te użyte w wierszu "fantasagrie" - czy to jakieś pochodne od młodzieżowego napoju fanta? Na przykład objaw przedawkowania?
Natomiast subiektywnie nie trafiają do mnie tak wyświechtane symbole jak dobrzy ludzie, szare komórki, to zadeptane tysiącami piór schematy, szablony. Mnie subiektywnie to już razi, chociaż sam pewnie korzystałem z nich. Widać, że masz coś do opowiedzenia, ale musisz jeszcze poszukać własnego języka. Pozdrawiam.

 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

W tytule literówka. 

Wszyscy korzystamy, bazujemy na dorobku cywilizacji, nie musimy jeść kłamstw, po to mamy rozum i możliwości, żeby dokonywać wyborów, selekcji, bądź tworzyć coś lepszego od zastałej rzeczywistości. 

Szare komórki należy wysilać, uruchomić, wtedy inni ludzie nie zdołają nami manipulawać, a ci inni wcale nie są lepsi od nas/ ciebie. Myślę, ze podmiot liryczny jest bardzo podatny na wpływy, ma zaniżoną samoocenę, nie wierzy w siebie. Pora to zmienić. Wiersz porusza ciekawy temat, gdzie człowiek chce panować nad drugim i go ograniczać. Problem stary jak świat.

Witaj na orgu. Powodzenia. :)

Opublikowano

Ja nie żyję w multimediach może źle widzę rzeczywistość w której ludzie mordują się w imię wyimaginowanych bogów wiar i ideologii.Cała ich historia to kłamstwo bo co np z budowlami pod wodą naukowcy są ślepi ?

Im dalej tym przez świat można było podróżowć bez krępacji imbliżej tzw teraz tym klatka ciaśniejsza dla wybrańców bożków.

Sami sobie tworzycie iluzje:-)

To dobre:-)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Cała historia nie jest kłamstwem, a tylko taka, w której ponaginano fakty. Oficjalnie jest stanem aktualnej wiedzy, niekiedy szczątkowej.

Więc nie wyjaśni wszystkiego, bo nie wszystko się zachowało do naszych czasów. Odrzucanie jej skazuje nas na ponowne przeżywanie złych rzeczy, które już się przydarzyły.

To jest nas więcej. Na pewno nie polecę na Ciemniejszą stronę Greya, bo nie byłem na twarzach. Jeśli wkurza Ciebie, buntujesz się przeciwko manipulowaniu ludźmi jak baranami to fajnie. Ale do tego potrzebne są szare komórki w stanie czynnym. Oblepia się miasto plakatami, z tajemniczym i intrygującym tekstem najczęściej i barany walą na to stadnie. Wspomniane 50 twarzy okazało się kolosalną szmirą, a jednocześnie hitem kasowym. A po wyjściu z kina, zamiast niesmaku i rozczarowania - zadowolenie, że jest się na fali, że się ogląda to co wszyscy. Jest się w głównym nurcie. Trzeba mieć bardziej siłę niż odwagę aby się temu przeciwstawić.  Pozdrawiam

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

OOOO a internet -jednak z niego korzystasz.

 

 

odkąd istnieje ludzkość był jakiś Bóg żądny krwi  niektórym wystarczała krew wołu ini woleli ludzką...jest czerwieńsza.

Bóg wojny nigdy nie był drobiazgowy zawsze potrzebował dużo...

Myślę że nie człowiek to sprytne zwierzę ale przyrody nie pokona...

Co zaś się tyczy klatki  to myślę że co poniektórzy zamykają się w niej sami. Pozdrawiam

Opublikowano

Da się zmienić tytuł?

Ludzie dawno dawno dawno dawno...dawno temu byli inni.Jest pełno ludzkich planet o niebo wyższy poziom prezentują duszy i nie ma granic państw granić ras i ideologii jest inaczej.Tutaj buddyści są bliscy tego.

Są też inne rasy dla ludzi nieosiągalne tak odległe poziomem duszy i umysłu... i piękne.

Po co ja to pamiętam nie wiem

Opublikowano

Witaj. Rozumiem, tak sądzę, co chcesz powiedzieć w wierszu i komentarzach, jestem za, bo jest mi to bliskie. Może nie jest aż tak drastycznie, że nie można już myśleć samemu itd, bo zaraz nas skrępują. A dalej - możemy mieć dużą świadomość manipulacji, ale i tak nadal dawać się wciągać tym lepiej zbudowanym machinom. (Choćby wyszukiwarka google, fb :D). Możemy z jednej opowieści wejść w drugą - szydząc z pierwszej, traktując nową jako jedyną słuszną - czyli znów być w jakimś schemacie kolejnej teorii i powtarzać ją jako pewnik. Pozdrawiam

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Bardzo dziękuję za empatyczny komentarz Bereniczko.
    • Tyle złamań to rzadkość. Ja po czołowo - bocznym zderzeniu z ciągnikiem miałem tylko 4, a samochód był do kasacji:). Pozdrawiam. 
    • Wieczór kawalerski, czyli jak wędzenie zamieniło się w ortopedię   Nic nie jest trwałe. Na pewno nie żebra, nie obojczyk i - jak pokazuje życie - nie małżeństwo. Moja przyjaciółka Hania może to potwierdzić. Miała męża, Jana. Już go nie ma. Jak śpiewają Rosjanie: „paszoł k drugoj”. Jego strata. Próżnia długo nie trwała - pojawił się Marcin. Gość w porządku, choć formalista.  A jak formalista, to wiadomo - ślub. A jak ślub, to i wieczór kawalerski.  A jak wieczór kawalerski, to... ortopedia. Ten wieczór zapamiętam na długo. I nie tylko dlatego, że karkówka była tak dobra, że można było ją opatentować jako broń masowego rażenia. Ale też dlatego, że od tamtej pory moje żebra grają na zmianę z obojczykiem koncert bólu, który zna tylko ten, kto próbował zasnąć z klatką piersiową w wersji origami. Wieczór był połączony z wędzeniem - taki kulinarny multitasking. Produkty miały trafić na stół weselny. Trafiły. Ja natomiast trafiłem na SOR. Następnego dnia. Złamanych dziewięć żeber i obojczyk. Nikt nie mówił, że będzie łatwo, ale też nikt nie ostrzegał, że będzie aż tak... dramatycznie. Wszystko zaczęło się klasycznie: chłopaki ze wsi, kilka piw, rozmowy o sporcie, narzekania na politykę, grill, karkówka, steki, kiełbasa z nutą dymu i testosteronu. Po kilku godzinach - piątka na pożegnanie. Do domu miałem niedaleko, z górki. I właśnie ta górka okazała się zdradliwa.  Spadł deszcz, droga śliska, a mój telemark wyglądał bardziej jak taniec godowy pingwina. Padłem. Usłyszałem chrobot żeber. Zakląłem. Nie mogłem wstać - ból jakby Chuck Norris kopnął mnie w klatkę piersiową z orbity. Wstałem, zrobiłem kilka kroków i… znów gleba.  Kolejny chrobot. Tym razem obojczyk. Ale o tym dowiedziałem się dopiero na SOR-ze. Proces wstawania przypominał narodziny żółwia z betonu, ale udało się. Ból nieziemski, ale cóż to dla młodego mężczyzny 60+? Dałem radę. Do domu miałem 300 metrów. Zakomunikowałem żonie, że wszystko wyjaśnię rano, umyłem zęby i poszedłem spać. Rano - konsternacja.  Nie mogę wstać z łóżka.  Po kilku godzinach prób, okraszonych przekleństwami i jękami godnymi opery, zrezygnowałem. Rodzina wezwała posiłki - czyli karetkę. Ratownicy po wstępnych oględzinach uznali, że kręgosłup jest cały, i pomogli mi usiąść, używając siły, której nie powstydziłby Hulk. Nie było to przyjemne, ale przetrwałem i nawet nie zawyłem z bólu. Jak już usiadłem, okazało się, że mogę też chodzić - czyli do karetki doszedłem sam, jak bohater filmu akcji klasy B. Kilka godzin oczekiwania na swoją kolej. Indywidualny spacer do RTG, zdjęcie i potem zdziwienie personelu: siedem żeber z prawej, dwa z lewej, obojczyk z przemieszczeniem. Dostałem zakaz chodzenia, więc dalsze procedury już na wózku, pchanym przez pielęgniarza, który wyglądał jakby właśnie wrócił z maratonu. W końcu wylądowałem na sali, gdzie leżało dziesięciu takich połamańców jak ja, czekających na decyzję, co dalej. Obok mnie turysta z Tajlandii z pęknięciem czaszki -pobity przez turystów z Chin. W pierwszym odruchu przeprosiłem go za Polaków, bo myślałem, że to nasi pokazali „gościnność”. Tak zaczęła się moja rehabilitacyjna przygoda.  A wieczór kawalerski?  Cóż... niech będzie przestrogą dla wszystkich, którzy myślą, że po piwie z górki to tylko zjazd do domu.  Czasem to zjazd do ortopedy.
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      On jest nie tylko tutaj. On jest w wielu miejscach. Zapytaj go, czy ma tego świadomość...  
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        Gąska Balbinka ;-)   Pzdr :-)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...