Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

za dnia na nowo umiera


Rekomendowane odpowiedzi

dzień za dniem dociska
pętlę na mojej szyi
obdrapuję ściany z obrazów
które mam pod powiekami
usiłuję sobie odpowiedzieć
i zabielić czerwone oczy
ale gdy myśl ma stać się 
słowem usta się zamykają
krzykliwa natura mojej ekspresji
wyje jak wilk nocą w blasku pragnień
a gdy zaczyna świtać
za dnia na nowo umiera

Edytowane przez Anastazja Sokołowska (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Dziękuję Deonix_ :) "odrapuję" już poprawione, a co do ekspresji ten wers miał za zadanie podkreślić i uwydatnić ową oczywistość jeszcze bardziej. Raczej nie chcę tu niczego zmieniać, ale pomyślę nad tym fragmentem :) Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzień za dniem
jak wartki potok
czas
zacieśnia krąg
istnienia mego
dzień za dniem
uciekam dalej
dalej
dalej
mych złudnych pragnień
splot upada (...)

 

C.K.Norwid "Człowiek jam niewdzięczny"

Polecam posłuchać w wykonaniu Czesława Niemena

 

Dla mnie Twój tekst kojarzy się z próbą opowiedzenia tego, co już powiedział CYprian Kamil.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Jest to tylko fragment. Ale tak mi się skojarzył ten wiersz.  Zdarzyło mi się napisać utwór, który wielu osobom przywoływał wiersz Stanisława Grochowiaka i wszystko byłoby OK, bo siedziałem wtedy nad tym poetą, tylko, że ten przywoływany wiersz przeczytałem w trzy dni po popełnieniu swojego. Więc nie zarzucam Tobie broń Boże kalkowania, naśladownictwa.

Natomiast , to przy czym, jak czytam Twoje odpowiedzi tutaj, upierasz się mocno, razi mnie bardzo.

Krzykliwość i ekspresję w zasadzie śmiało można połączyć znakiem równości , Ta kwestionowana i przez Deonix_ fraza brzmi równie prawdziwie i zgrabnie jak twierdzenie, że w maśle jest dużo masła. Sorry, ale być może odmiennie pojmujemy termin ekspresja?

 

Pozdrawiam, Anastazjo.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sorry, że Cię dręczę komentarzami. Ale np. słownik języka polskiego definiuje ekspresję jako wyrazisty sposób wyrażania uczuć.

Krzyk czy krzykliwość mieszczą się swobodnie w tej wyrazistości.

Więc nie jestem do końca pewien co chciałaś przekazać odbiorcy. Być może gdybym ekspresję przełożył sobie na osobowość

to wtedy znaczenie zamykałoby się wokół czytelnej dla mnie treści. I tak zresztą mniej więcej odbieram Twoje intencje. Poza tą właśnie frazą wiersz jest w porządku. Owocuje obrazami. Fajnie oczywiście włożyć pomiędzy wersy jakąś chwytliwą frazę, ale oprócz fajnego brzmienia musi mieć ona treść, sens czytelne nie tylko dla autora. Pozdrawiam i do poczytania :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Leszczym to może ja z innej "perspektywy" na tysiąc trudnych wymian słownych jest ta tysięczna co trafia i trawi nas dniem i nocą, natarczywa smętna - ni to myśl ni uczucie a jednak sprawia że jak... Syzyfa toczyć kamień zmusza w górę w górę i w połowie spada a my ... My razem z nim . Moja góra mój głaz mój trud .... Moje imię i ja w nim . Bo prawda sama się obroni i prawdziwy człowiek jest jak Ikar  wzleci ....choć ktoś myśli że świeci jak słońce gorące i że Ikar daleko nie uleci ... Moje imię i ja w nim ... Wzleci oj wzleci. Słońca życzę i ciekawych lotów życzę

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • Ej, zima? Pomału mróz opada. Po dyni Muminy dopada pozór. Muł, a mopa mi zje.
    • Po maglu ulga, mop.   Ma mikro, wafelki, pikle. Faworki mam.
    • @Poezja to życie Nie da się być czasem. Jak czytam Twoje wiersze to się zastanawiam: w ile je piszesz? i ile pracy nad nimi wykonujesz? Niestety przypuszczam, że jest to mała jednostka czasu.
    • Panienka Kłosanka, obnażone ciało pospiesznie kołysze, tudzież z impetem, pośród kłosów i maków złocistych, seksobieżnie przemieszcza. Niedaleko w stawie swoje wdzięki moczyła, lecz odzienie wiatr rozwiał, a ona nieskorą do pościgu będąc, machnęła jeno lekceważąco powieką, delikatnie z ust słowa płosząc:    –– A udław bezwiatrem swój podmuch, paskudzie wyjący oraz moim zwiewnym wdziankiem, we wrażliwych zaułkach cudnie spoconych, ty szeleszczący obleśny wietrzniku – zbereźniku. Cholero szumiąca zboczona. Oby cię obsrane łopaty wiatraka poszatkowały.    Usłyszał powabną sentencje, młodzieniec właściwej urody, ponadto manier nienagannych i jak słup soli gębę rozdziawiwszy, zgorszeniem solidnym zatrwożył ego swoje. Takie niekulturalne artykułowanie wszelkich doznań emocją nasyconych, w elitarnych kręgach towarzyszących, zaiste do dobrego tonu, nie należało. Przeto zapłakał rzewnie z tej zgryzoty, że do takich dźwięków, ślimaka w czaszce zaangażować musiał.   Lecz gdy Panienkę Kłosankę przed sobą zobaczył–(nie z grubsza ciosaną, lecz subtelnie, delikatnym dłutkiem rzeźbioną)–to wszystkie łezki, jak jeden mąż, momentalnie do kanalików spieprzyły i aż mu stanął od tego, obraz przed oczami. Usłyszał za chwilę urokliwe stworzenie, jakby anioł z chóru anielskiego, na padole wylądował, nie przestając śpiewać:      –– Dzień dobry. Tyś panicz zapewne, zgoła dobrze wychowany, a zatem patrz w inną stronę, bo na wszystkie świętości, w mordę przywalę. A zresztą nie wiem… ja płocha bardzo, wstydliwa, skromna, mądra… jeno nie majętna, gdyż rodzice mnie z wszystkiego wydziedziczyli, a ja doprawdy nie wiem czemu? Chyba rzewnie zapłaczę na ramieniu panicza, kładąc twarzyczkę, a zaś lewą i prawą pierś. Cholera jasna. No co tak stoisz, jak jakiś ciul i palant nierąbnięty. Robota czeka! Ale już, bo na wszystkie świętości przysięgam…    –– Panienko! Choraś ty, że takie słowa z ust płoszysz –– trwoży naturę duszy, też spłoszony młodzieniec. –– A tak w ogóle, o jakiej pracy panienka wspomniała? Bom jam chętny, gdyby co. Pomoc w biedzie, to moja specjalność. –– Ubranka mego poszukaj, to i nagrodę w podzięce otrzymasz. –– E tam… to może później. Wzrok mój w zawieszeniu. Ubranko nie zając… nie ucieknie. –– Już uciekło, niewdzięczniku. I nie strasz mnie miniaturowym namiotem. Dobroci czynić nie chcesz, memu sercu zbolałemu? O kant dupy twoje obietnice rozbić. Jam taka delikatna, kulturą macana, w płochości swojej. Ty poszukaj. Poczekam na ciebie. Popilnuję rzeczy twoich.    –– Ależ panienko. Na golasa po polu mam biegać? To w rzeczy samej nie przystoi. Jam ze znanego rodu. –– A co tam rodu. Olej to. Swobodniej tak. Przy szukaniu, mniej panicz członki spocone zmęczysz. No dalej. Ruchy ruchy. Nagroda czeka. Wiesz jaka? –– No coś tam wiem. –– Ja też wiem, że wiesz, bom cwana. Planująca o krok do przodu. A że w miejsce newralgiczne panicza spozieram... –– W porządku. Żalu nie chowam. Pozbieram i wracam. A później… panienka wie. –– Wiem… ty mój zajączku. A teraz kicaj.    Młodzieniec właściwej urody, pospiesznie pobiegł, w polu wiatru poszukać, by łup kradziony skraść i panience gołej zwrócić, oczekując.    Tymczasem Panienka Kłosanka, choć wiadomo… płocha, rozumy w międzyczasie pojadła. W odzienie panicza kształty powabne chowając, tobołki zacne capnęła i w drugą stronę myk myk wśród łanów pospieszyła.    ***    Co było dalej? Odpowie ci wiatr. Czy los ich zetknął ponownie? A jeśli nie odpowie? Czy w końcu żyli długo i szczęśliwie? Hmm… nie wiadomo, gdyż wspomniany wyżej wiatr, dalszą część bajki porwawszy, schował w innej.      
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...