Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Motto: "Trzej Królowie wichry ciszą i krzyżyki na drzwiach piszą"

 

Wenecjo

przeszklona laguno

gdzie woda kołysana stopą

 

Nic dla mnie

z twoich dreszczy

usypanej stłuczki

 

szklanych dzwonów

lub piękna

jak stalagmit -

- - - - - - - - - - - - - - -

Wybrałam żar

kaflowego pieca -

Bezlistny pejzaż

 

niebieskiej oddali

domowej makatki

w niej tańczące wiatraki

sierotka Marysia

skrzaty 

i sześć kucharek

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Głodno? Na wyszywanej makatce? Bo u mnie lodówka pełna i nawet obdarowuję Sąsiadów tym, co mi się za dużo ugotowało / upiekło, ponieważ bardzo nie lubię marnować jedzenia ;-)

 

Dla kociny - obojętnie jakiego koloru - także by coś się znalazło. Np. jajko od prawdziwej kury :-)

 

:)))

Opublikowano

Wspomnienie z podróży do Wenecji? :)

Byłam tam przez jeden dzień latem. Bardzo mi się podobało, byłam urzeczona. Niezwykłe miasto, rzeczywiście.

Wiele jest pięknych miejsc na świecie i wszystkie chciałoby się zobaczyć, ale to niemożliwe.

Natomiast żadnego z nich nie wybrałabym na woje miejsce zamiast domu, w którym mieszkam i kraju, który mnie stworzył. Nie umiałabym żyć gdzie indziej.

 

Opublikowano

Ladmy wierszyk polecam

 

Tu jest mądrość. Kto ma rozum, niech zrachuje liczbę onej bestyi; albowiem jest liczba człowieka. A ta jest liczba jej, sześćset sześćdziesiąt i sześć.

 

6 grudnia Mikolaj

Wigilia 24 grudnia 2+4=?

Sylwester ile dni po przesileniu?

01.05 wspaniala data

Opublikowano

 Dopowiedzenie ujęte w formie recenzji:

Refleksje na temat: Josif Brodski: Znak wodny / Przeł. Stanisław Barańczak. Strofy weneckie przeł. Krystyna Krzyżewska. Kraków: Wydawn. Znak, 2010

Przypływ i odpływ, szelest, szmer, plusk, szept, rezonans i cisza, stukanie kropel, strumyczków deszczowych ciurkanie, szum albo żywiołu mokrego kocie pomrukiwanie. Muzyka wody we wszelkich jej natężeniach, półtonach, fonograficznych niuansach, gradacjach, odcieniach raz wznoszenia się, kiedy indziej opadania. Często światło bez dźwięku oraz dźwięk bez światła bądź jedno i drugie z cykliczną regularnością przechodzące w jedno oraz w drugie. Temu, kto chciałby potraktować tę nadrealistyczną poezję jako zwykłą prozę, to gorąco odradzam lekturę. Mimo szczupłej objętości, Znak wodny J. Brodskiego wymaga (oraz domaga się) natychmiastowego uruchomienia własnej wyobraźni. Jego Wenecja wcale nie musi być naszą Wenecją, jakkolwiek w moim osobistym przypadku, Wenecja Brodskiego to przede wszystkim: moja (i tylko moja), prywatna Wenecja. Wenecja, do której coraz bardziej pragnie się powracać, lecz nigdy nie chce się w niej na zawsze zamieszkać. Sama Książeczka przepięknie wydana, cudownie ilustrowana oniryczno realistycznymi fotografiami autorstwa Pani Joanny Gromek-Illg. Publikacja-objawienie.

Jak omówiłam prozę (poetycką), teraz z kolei skupię się na mistycznie melodyjnej poezji Twórcy z miasta nad Newą m. in. dzięki nieziemsko pięknym ilustracjom wymienionej Joanny Gromek-Illg. Niejako w Aneksie wydawca zamieścił 3 poematy Autora Znaku wodnego. Są to: Laguna oraz dwa cykle Strof weneckich, czyli wpierw wyśpiewane poezją po czym opisane potocznym językiem weneckie zdarzenia (a właściwie odautorskie wrażenia, sny i przeczucia). Zjawiskowe fotografie nie są opisane ani też podpisane, ponieważ ich czas oraz miejsce trzeba samemu sobie dookreślić, na przykładzie urywków strof cytowanego Brodskiego, gdzie np. okładkę i stronę przedtytułową przedstawia: Adriatyk zwykle jeszcze przed brzaskiem porannym, / nocą napełnia kanał po brzegi jak wannę.... S.14: ...miasto pomału / porcelanową stłuczkę zacznie przypominać / i stos zbitego kryształu, ss.19-20: ...wszystko się podwaja prócz losu i wody, s.28: Patrz w górę / ujrzysz uśmiechy skrzydlatych lwów..., s. 36: Płyną śmieci.[...] / poranny promień błyskiem ostrym / ciągnie po [...] cegłach i arkadach, ss. 44-45: Za złotą łuską okien wpływa w kanał oko / tłuszczu w brązowej ramie, s.52: Pałace jak zsunięte pulpity już gubi / światło mgłą zasnute. S.62: struga ulicy zwęża się [...] wije jak węgorze..., ss.68-69: ...podeszwa na stałe / nie zostawia śladu, jak łódź na wodnej gładzi; s.76: ...dźwięk przeczy zarówno sobie, jak też i słowom [...] przed małym lecz drapieżnym biesem... , s.84: Tonące miasto, tam gdzie [...] bezwzględny rozum staje się mokrym spojrzeniem, ss.92-93: Dźwięk kościołów weneckich jak serwisów kawowych, ss.106-107: Mokra pętla przystani..., ss.113-114: Iglice i kolumny, arkady i mury, / sztukaterie bram, mostów, pałaców, ss.124-125: Czas wynurza się z wody / i zmienia od nowa / tylko wskazówką zegara. I tak oto na naszych oczach przemija postać świata widzialnego. Przechodzi, odchodzi, mija. Odpływ, przypływ, przypływ, odpływ, deszcz i mgła. Skądś sączące się Largo z Concerto in Fa minore (par.: L`inverno) mojej największej muzycznej, z Wenecji rodem. Miłości w osobie Monsignore Antonia Lucia Vivaldiego.

 

 

 

 

Opublikowano

Wiersz przyjemny, podoba mi się, no i plus za pochwałę swojego miejsca, domu, przytulnego zacisza, do którego tak miło wrócić, choćby z 'raju'. Ps. Z racji na spację między makatką i sierotką, też nie wpadłam na to, że to nadal dotyczy haftu. Pozdrawiam

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Berenika97   Bereniko. Ton ciężki, niemal apokaliptyczny a jednak osobisty. W świecie, który miele wszystko w masę, ocala nas uparte trwanie w rytmie własnego kroku.   Twoja poezja. Już mi się do niej tęskniło :)
    • Polityk wchodzi do swojego mieszkania jak huragan w brylantowym smokingu, z kieszeni wysypują się złote monety jak deszcz meteorytów, z teczki wylewają się banknoty jak zielona powódź papieru, a złote sztabki uderzają o podłogę jak kły mamuta, rytmicznie, w takt jego serca – serca pompowanego łapówkami. Pudełka po butach trzeszczą jak trumny przepełnione banknotami, mikser wiruje w szaleństwie i pluje monetami, kaloryfer jęczy, dusząc w sobie koperty gorące jak węgiel z piekła, a szuflady wybuchają jak armaty absurdu, plując na podłogę kolejne łapówki, które wiją się jak robaki karmione podatkami narodu. Banknoty tańczą w powietrzu niczym skrzydła szarańczy, opadają na stoły, krzesła, rośliny, na kota mdlejącego w kącie, szeleścią chórem za oknem: – Idioci, głupcy, płaćcie, płaćcie dalej, bo każda wasza złotówka jest jego świętem. W szafie – sejf, w sejfie sejf, w sejfie kolejny sejf, a każdy mdleje od ciężaru złotych sztabek i banknotów, trzęsie się jak pacjent w gorączce, ale polityk otwiera je z czułością, jakby były matrioszkami chciwości, i śmieje się, że nigdy nie będzie ostatniego dna, bo chciwość nie zna spodu. Złote sztabki układają się w piramidy, monety stukają jak werble koronacji, a polityk klęka przy tym skarbcu jak kapłan pychy, całuje banknoty, tuli złoto, wdycha je jak kadzidło, i szepcze: – Jeszcze… jeszcze… naród niech kona, a ja będę królem złotego świata! Dywan próbuje go udusić ze wstydu, kanapa wyje jak pies skatowany podatkiem, lustro pęka i krzyczy: „Patrzcie na monstrum, co żywi się waszym chlebem!” Ale polityk śmieje się, śmieje tak, że ściany pękają, śmieje się banknotami, śmieje się sztabkami, śmieje się narodem za oknem, który stoi w kolejce do życia – z pustymi kieszeniami i pełnym rachunkiem sumienia. Aż wreszcie staje sąd, w progu, z uśmiechem jak bankomat, i mówi jak wyrocznia absurdu: – Te złote monety? Nie jego. Te banknoty w pudłach po butach? Nie jego. Te sztabki pod dywanem, te koperty w kaloryferze? Nie jego, nie jego, nie jego. I polityk wychodzi wolny, czysty jak kryształ w kieliszku szampana, śmiejąc się w złocie i papierze. A naród za oknem, głupi, naiwny, wyzuty – bije mu brawo i płaci dalej, bo wierzy, że ten skarbiec wypełniony łapówkami zbudowany jest dla niego, choć naprawdę zbudowany jest na nim.      
    • @Alicja_Wysocka  Podskakuję z radości i wiwatuję :) Dzięki :) Troszkę poważniej, najpierw AI wygenerowałem sam dźwięk, później potrzebowałem podpiąć pod klip, za poradą copilota tu uwaga nieby się nie komunikują ze sobą, a zainstalowany program wykonał proponowane zalecenia co do videodysku odnośnie do orginalnego pliku mp3, edytując wgrałem dwa pliki dźwiękowe i jeden przesunąłem na osi czasu, chcąc uzyskać odpowiednią głębię, najdłużej walczyłem z z obrazem, dałem sobie spokój z ruchomym, skorzystałem z propozycji pierwszego AI copilota (z którym początkowo nie szło się dogadać, bo wstawiał mi obrazki z tekstem) gdzie była ta grafika, kolejny schodek to export gotowego pliku, premium, pro i płać, to mnie wkurzyło cała praca na marne, więc go nagrałem bezpośrednio z ekranu, ach wspomnę dlatego premium bo te efekty gwiazdek, i przyciemniania to płatna opcja. Na koniec powiem, że opłaciło - dostałem super komentarz :) Oczywiście wywaliłem programy z kompa, mam wątpliwości czy przy moich zasobach sprzętowo-finansowych jest sens na kolejny klip. Zważając że Ai dokonało tu przełomu, oczywiście wiem o tym że tylko dlatego, bo wydałem odpowiednie polecenia. Tylko dlaczego czuję że to proteza?
    • @Sylwester_Lasota Sylwestrze, to musi być pasjonujące zajęcie. Już sobie wyobrażam te nasz wiersze napisane, które nam zilustruje i zaśpiewa AI - życzę powodzenia! 
    • @sam_i_swoi  Nie mam pojęcia jak się to robi, ale słucha mi się i ogląda, tak, że przestać nie mogę. Śpiew i wizualizacja jednocześnie,  przechodzą przez dwa zmysły - a więc podwójne działanie. Na mnie robi duże wrażenie - zostaje w pamięci i przed oczami. Ponadto, AI ma czysty dźwięk, trzyma tonację, można dobrać głos, obrazy, które opowiadają tak, że  bardziej rozumiesz i zapamiętujesz. Jeśli to Twoje pierwsze dzieło, duma może Ci towarzyszyć :)                  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...