Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Mimo że jesiennie

smutno być nie musi -

Pogodnie (w miarę)

kameralno klimatycznie

czarodziejsko wręcz. Elficznie

- - -

z liśćmi pod ramię

w objęciach wiatru

o zapachu fiołkowego golfu - - -

 

Baszta brzozę zdobi

płaci miedziakiem drzewinka

choć jej listowie nawet nie tombak

bo drzewo biedne być musi

skoro nagość swej kory

zasłania czarnym strzępkiem

 

Ale za darmo błękit anemiczny

milczący horyzontalnie

i śpiewnie perspektywiczny

osobliwie świecąc – płynie a płynąc - -

- - -

pierzaście rozsnuty - - - świeci

niczym to Adagio jak gruszka złotą ulęgałką

taki słodki a tak (bez)namiętny

 

 

Opublikowano

podobają mi się twoje wiersze, ładna metaforyka, subtelna plastyczność i łagodna melodyjność. 

w poprzednim wierszu bardzo spodobała mi się "dusza nadprzeźroczysta" w innym "wszystko złączone na tymczasem" - mocne, ale z dobrym gustem metafory

 

pozdr.

Opublikowano

Muzyka, która mnie porusza owocuje we mnie obrazami. Fajnie, że nie tylko ja tak mam.

Chociaż moje obrazy są z wysokiego brzegu Wisły pod Józefowem.

W tym utworze razi mnie przypadkowy rym na początku. Jedyny zresztą jaki wychwyciłem i jest to dla mnie, subiektywnie oczywiście, niekonsekwencja, mam wrażenie, że Autor, na początku jeszcze nie wiedział co zobaczy pod przymkniętymi powiekami.

Na temat interpunkcji, nie będę się powtarzał.

Kiedy już się przebrnie przez to klimatycznie-elficznie, to da się czytać dalej i coś tam w sonie zobaczyć.

Pozdrawiam

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Łaskawca ;-) Nawet dał się pogłaskać ;-)

A tak na marginesie: wpierw przebrnij przez źródło, czyli muzykę, później dopasuj sobie, co chcesz. Rymy, interpunkcję (czyli jej brak) itp.

Też odmachuję podrawiającą łapką z wysuniętymi - tak na wszelki wypadek - pazurkami :-)))

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Mam jeszcze uwagę, że jeśli cytujesz, to pisz może pod ramką z cytatem? Wczoraj miałem wrażenie, że otrzymałem pustą odpowiedź.

A pazurów się nie boimy. Umiem tak złapać kota, że nie jest w stanie nic mi nimi zrobić, :)

 

Pozdrawiam

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Nie moja wina, że fiksuje zapis. Do mnie też trafiają tzw. puste odpowiedzi. Co do pazurów? To wyłącznie dotyczy tych wirtualnych, bo ja nie znoszę długich, szponami nazywanych, paznokci. Kocinom też przycina się pazurki ;) Żeby nie skrobały po meblach, firankach, obrusach.

Spokojnie, Szarobury, mnie dziwnie koty lubią. No, może z wyjątkiem Ciebie? Ale Ty przecież jesteś za kota przebrany człowiek? Znaczy "men"?

:)))

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Ja nie deklaruję lubienia albo nielubienia w stosunku do Ciebie.
Ale w dalszym ciągu zakładam, że mogę szczerze powiedzieć pod Twoimi utworami co mi się podoba, co nie. I to, że coś mi nie podleci, nie jest objawem antypatii, ale uczciwością, której wiele na tym portalu.
I nie zwykłem wierzgać nogami po tym jak ktoś poczęstuje mnie komentarzem typu :

"Nikt nie skomentował? Przecież to takie słodkie ;-) Jak ten staroświecki lizak w czerwone paseczki a 0,50 gr ;-)"

w pięć minut po umieszczeniu w środku nocy wiersza.

A wiersze są dla mnie święte. I nie wykorzystałbym ich do tego żeby kogoś pognębić.

 

Niezmiennie pozdrawiam :)

Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Czy do Ciebie, nie dotarły dot. Twojej "lizakowej Plaży" moje dwa lub może trzy wyjaśnienia?

Nigdzie nie napisałam, że wiersz jest zły;

nie dopatrzyłam godziny jego wklejenia. Byłam zmęczona trwającą od tygodni bezsennością,

wreszcie oraz ostatecznie wytłumaczyłam Ci swoje lizakowe reminiscencje , które przypomniały mi dni bezwarunkowego szczęścia, czyli... hmmm... bliżej nieokreślonej tęsknoty.

Również poprzez swoje komentarze staram się nikogo nie gnębić. A jeżeli ten czy ów nadwrażliwiec sądzi li tylko według siebie, ja nie mam już na to żadnego wpływu ;-)

 

Nie odzdrawiam. W tym konkretnym przypadku chwilowo tracę cierpliwość...

Edytowane przez befana_di_campi (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

O...

Nie ukrywam, że to moja specjalność. Ale lizaków w paski nie pamiętam. Białe, z kolorową obwódką i kwiatuszkiem w środku - tak. W paski nie było.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • ten czas niby nieubłagany potrafi się ciągnąć jak ślimak albo biegnie bardzo szybko gdy szczęście w ręku trzymasz :)
    • @Domysły Monika, @Waldemar_Talar_Talar, @FaLcorN   serdecznie dziękuję :) @Jacek_Suchowicz Masz rację Jacku, wolę zostać marzeniem. Proza życia mnie przeraża, poezja mi odpowiada :)
    • ty makiem a ja deszczem pełnym pragnień rozkroplonych ludzie targani dreszczem w sentencjach niedokończonych   jeszcze jakiś esteta umieściłby cię w kryształach udawał że jest poeta w tym przepychu byś konała   może lepiej pozostań marzeniem pośród wersów w zwiewnej miniaturce lekkością innych cieszyć :)
    • A co jeśli Największą z iluzji Jest nadzieja i wiara Że gdzieś tam Wśród lepszych gwiazd Szczęście nas czeka   A co jeśli Tylko teraz i tutaj W czasoprzestrzeni życia Można z wyboru Smaku szczęścia W pełni doświadczać   A co jeśli Smutek to trwanie W wygodnym złudzeniu Kulawych okoliczności By nie żyć By się ograniczać
    • Czekam. Stoję w smudze słońca. Na podłodze. Na lśniącej podłodze. Na dębowej klepce pościeranej od tysięcy kroków w tę i z powrotem.   Od kroków szurających, ulotnych. Od kroków. Moich? Od kroków dawno przeszłych. Zaprzepaszczonych w odmętach dawno minionych epok i lat.   Całych dekad…   To tutaj. Albo i tam. Coś skrzypnęło. Zatrzeszczało w drewnie szafy, stojącego trema… To tutaj albo nigdzie… To musi być, gdzieś tutaj…   Stoję i nasłuchuję.   Stoisz razem ze mną. Niema. Stoisz obok, zwrócona do mnie profilem swojej jasnej, niemalże białej twarzy. Albo trochę z tyłu.   I mimo że czasami jesteś blisko, bądź dalej, bądź jeszcze w różnych ode mnie oddaleniach, zdajesz się istnieć wyłącznie w takich jakichś przeskokach nieruchomej figury, co się przemieszcza zrywami po szachownicy.   I zawsze jesteś do mnie zwrócona bokiem. Nigdy przodem. Widzę tylko twój bok. Policzek. Ucho. Nos...   I jesteś zimna jak posąg martwy, jak rzeźba wykuta z marmuru.   Jesteś w sukience. Chyba w sukience. Może to coś innego. Nie wiem. Albo w spodniach i w powyciąganym wełnianym swetrze.   Takim zwykłym. Zwyczajnym.   Kiedy zamykam oczy, widzę ciebie. Otwieram -- widzę… Jesteś wciąż obok. Jak ten cień co przerasta mnie pod wieczór.   Jesteś tu w ciszy. W szumie. W piskliwym szumie idącym od okna. Od drzew….   Stoję rzem z tobą. Stoimy… -- w milczeniu. W tym okrutnym milczeniu rzeczy. W tym pustym domu martwym jak omszony głaz.   W pulsującym szumie płynącej w żyłach krwi, który rozsadza uszy jednostajnym, rwącym wodospadem postępującej entropii.   Spójrz na mnie! Choć raz! Spójrz! Proszę…   Twoja nieruchomość przytłacza mnie niczym górski, szary masyw.   Milczenie odbija się od ścian, kiedy wpatruję się w połysk padający od okna. Bez ruchu. Bez najmniejszego poruszenia.   Naśladując ciebie, zapadam w letarg. W jakieś katatoniczne otępienie. Będąc na jawie? We śnie?   Od słońca. To idzie od słońca w tej całej rześkiej jaskrawości. Od słońca chylącego się powoli za koniuszki drzew.   Za chwiejące się nerwowo gałęzie, gałązki. Za dęby. Klony. Za strzeliste topole. Za nagie korony.   To wszystko od słońca chylącego się ku śmierci. Ku lodowatej otchłani nocy.   W porywach wiatru. W zimnych porywach… -- obłoki – prące, gdzieś do przodu, niczym poszarpane łachmany.   Podążające bez celu. Bez niczego   W pokoju. W przedpokoju. Na szafce leżące w nieładzie stare przedmioty matki.   Jakieś korale, łańcuszki…   Na szafce broszka, guziki, jedna spinka do mankietu koszuli ojca… Zdają się jarzyć jakimś wewnętrznym blaskiem, mżyć tymi szarymi pikselami białego szumu...   Na tym drewnie połyskuje słoneczna plama. Pada pod kątem. Migocze. Przesuwa się.   Nieruchomieje na profilu twojej twarzy.   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-04-08)    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...