Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Jesienny wysyp poetów


Rekomendowane odpowiedzi

Przeurocze, równiutkie. 

Z przyjemnością. :)  

 

W nawiązaniu do wysypu popełniłam rymowankę, dorzucę do wątku jesiennych poetów. ;)

 

W lesie jak grzyby ja zbieram wiersze
bo między liśćmi kryją się słowa
tu myśl podniosę tam rym się schowa.

Koszyk po uszy pełen zachwytu
bo grzybów nie ma a ja bez liku
słów nazbierałam zadowolona.

Część tekstów suszę część marynuję
a część zwyczajnie się już zmarnuje
bo ile można je w zbiory składać!?
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oj, a ja także dotarłem w moim pliku z wierszami do opublikowania do literki "J", a więc jesień. Ale cóż, nie czas żałować róż i pisać o Bożym Narodzeniu. :)

A wiersz jest OK, lekki i opisowy. Zresztą, jesień jest bardzo barwnym i wdzięcznym podmiotem lirycznym. Pozdrawiam :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Piękna dziś niedziela na leśne dukty. Przypomniał mi się wierszyk w temacie.

Pozwól Samm, że jeszcze go u Ciebie wkleję bo dostałam z góry głaska ;) a wątek niesie:

 

Nikt mi nie zabierze wspomnień
tego lasu jesienią i słońca
w prześwitach skrzypienia
sosny mchu czułości mgły
o świcie wtulonej
we wrzosy brzozy
zapachu melodii bajek rdzawych
paproci i wiatru w koronach

spraw prostych
jak motyl nieuchwytnych
jak ta chwila
którą teraz w garści trzymam
jak skarb
jak życie.
Oto filozofia w praktyce.
Trwalsza od poezji słów

- poezja chwili. 
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Kocie,

a ja myślałem, że żartujesz z tym sztambuchem otwartym na literce "J" :)

Jednakże biegnąc do swojego wątku, gdzieś mi tam mignęły Twoje rdzawozłote kolory /jeszcze tam chętnie powrócę/.

Tymczasem dziękuję za ... /wszystko, co powyżej :) /.

Pozdrawiam.

s

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Piewcy przepięknie barwnych, jesiennych klimatów - łączcie się!!

Ot, choćby i tutaj, wzbogacając metaforami i uświetniając mój wątek.

Zatem, jeśli komuś wypadnie na literkę "j", to serdecznie zapraszam; zarówno zielonych "świeżaków",

jak i tych doświadczonych poetów, ze szronem - wróć, cofam "szronem", bo to przecież o jesieni, więc z babim latem na głowie:)  Wszyscy będą mile widziani i z równym zainteresowaniem czytani.

Pozdrawiam w otoczce b.iałej, b.abiej mgiełki :)

s

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Alu,

coś zmieniłem, bo wkradła się jesienna arytmia. Człowiek to jednak bardzo wrażliwy zespół narządów i tkanek, reagujący na wszelkie zmiany czasowe / przykładem, zmiana czasu na letni /, więc na progu jesieni i moje działania też zaowocowały pewną niespójnością. Poprawiłem, a jeśli nie trafiłem, to przyjmuję także z wdzięcznością Twoje chęci :)

Pozdrawiam jesiennie, acz w najpiękniejszych kolorach :)

s

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Droga C-B,

umieściłaś w komencie uśmiech, więc i ja zacznę żartem.

Nawet, gdybym zmienił swój nick, a następnie nałożył kominiarkę i pisał klikając nosem,  to wydaje mi się, że ktoś z Twoim

doświadczeniem rozpoznałby mnie na odległość - po stylu pisania. Zresztą, wg mojej niegłoszonej teorii, każdy z nas pisze na tyle charakterystycznie dla siebie, że zostawia w wierszu jakiś swoisty ślad; na wzór elementu, jaki umieszczają w swoich obrazach malarze. Poeci robią to być może nieświadomie, czasem nawet w postaci permanentnych błędów w warsztacie literackim. Jak więc widzisz, w moim przypadku, zmiana nicku nie na wiele by się zdała, a równolegle pozbyłbym się dużej porcji przychylności i sympatii, z jaką się spotkałem na orgu; a to jest kapitał nie do przecenienia :)

Dziękuję i pozdrawiam ciepło :)

s

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Wow!!! Ale temperamentny, czaderski koment :)

Z radością przyjmuje Twój kciuk, skierowany w dobrą stronę :))

Dodam jeszcze, że do twarzy Ci w czerwieni...

/ i tylko, strzeż się młodych "byczków" :) /

Pozdrawiam gorąco, bo jakże by inaczej :)

s

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Opływa mnie woda. Krajobraz pełen niedomówień. Moje stopy. Fala za falą. Piana… Sól wsącza się przez nozdrza, źrenice... Gryzie mózg. Widziałem dookolnie. We śnie albo na jawie. Widziałem z bardzo wysoka.   Jakiś tartak w dole. Deski. Garaż. Tam w dole czaiła się cisza, choć słońce padało jasno i ostro. Padało strumieniami. Przesączało się przez liście dębów, kasztanów.   Japońskie słowo Komorebi, oznacza: ko – drzewo lub drzewa; more – przenikanie; bi – słoneczne światło.   A więc ono padało na każdy opuszczony przedmiot. Na każdą rzecz rzuconą w zapomnienie.   Przechodzę, przechodziłem albo bardziej przepływam wzdłuż rzeźb...   Tej całej maestrii starodawnego zdobienia. Kunsztowna elewacja zabytkowej kamienicy. Pełna renesansowych okien.   Ciemnych. Zasłoniętych grubymi storami. Wyszukana sztukateria...   Choć niezwykle brudna. Pełna zacieków i plam. Chorobowych liszai...   Twarze wykute w kamieniu. Popiersia. Filary. Freski. Woluty. Liście akantów o postrzępionym, dekoracyjnym obrysie, bycze głowy (bukraniony) jak w starożytnej Grecji.   Atlasy podpierające masywne balkony… Fryz zdobiony płaskorzeźbami i polichromią.   Metopy, tryglify. Zawiłe meandry…   Wydłużone, niskie prostokąty dające możliwość rozbudowanych scen.   Nieskończonych fantazji.   Jest ostrość i wyrazistość świadcząca o chorobie umysłu. O gorączce.   Albowiem pojmowałem każdą cząstkę z pianą na ustach, okruch lśniącego kwarcu. I w ostrości tej jarzyła mi się jakaś widzialność, jarzyło jakieś uniesienie… I śniłem na jawie, śniąc sen skrzydlaty, potrójny, poczwórny zarazem.   A ty śniłaś razem ze mną w tej nieświadomości. Byłaś ze mną, nie będąc wcale.   Coś mnie ciągnęło donikąd. Do tej feerii majaków. Do tej architektonicznej, pełnej szczegółów aury.   Wąskie alejki. Kręte. Schody drewniane. Kute z żelaza furtki, bramy...   Jakieś pomosty. Zwodzone nad niczym kładki.   Mozaika wejść i wyjść. Fasady w słońcu, podwórza w półcieniu.   Poprzecinane ciemnymi szczelinami puste place z mżącymi pikselami wewnątrz. Od nie wiadomo czego, ale bardzo kontrastowo jak w obrazach Giorgio de Chirico.   Za oknami twarze przytknięte do szyb. Sylwetki oparte o kamienne parapety.   Szare.   Coś na podobieństwo duchów. Zjaw…   Szedłem, gdzieś tutaj. Co zawsze, ale gdzie indziej.   Przechodziłem tu wiele razy, od zarania swojego jestestwa.   Przechodziłem i widzę, coś czego nigdy wcześniej nie widziałem.   Jakieś wejścia z boku, nieznane, choć przewidywałem ich obecność.   Mur.   Za murem skwery. Pola szumiącej trawy i domy willowe. Zdobione finezyjnie pałace. Opuszczone chyba, albo nieczęsto używane.   Szedłem za nią. Za tą kobietą.   Ale przyśpieszyła kroku, znikając za zakrętem. Za furtką skrzypiąca w powiewie, albo od poruszenia niewidzialną, bladą dłonią.   W meandrach labiryntu wąskich uliczek szept mieszał się z piskliwym szumem gorączki.   Ze szmerem liści pożółkłych, brązowych w jesieni. Uschniętych...   *   Znowu zapadam się w noc.   Idę.   Wyszedłem wówczas przez szczelinę pełną światła. Powracam po latach w ten mrok zapomnienia.   Stąpam po parkiecie z dębowej klepki. Przez zimne pokoje, korytarze jakiegoś pałacu, w którym stoją po bokach milczące posągi z marmuru.   W którym doskwiera nieustannie szemrzący w uszach nurt wezbranej krwi.   Balet drgających cieni na ścianach, suficie… Mojej twarzy...   Od płomieni świec, które ktoś kiedyś poustawiał gdziekolwiek. Wszędzie....   Wróciłem. Jestem…   A czy ty jesteś?   Witasz mnie pustką. Inaczej jak za życia, kiedy wychodziłaś mi naprzeciw.   Zapraszasz do środka takim ruchem ręki, ulotnym.   Rysując koła przeogromne w powietrzu, kroczysz powoli przede mną, trochę z boku, jak przewodnik w muzeum, co opowiada dawne dzieje.   I nucisz cicho kołysankę, kiedy zmęczony siadam na podłodze, na ziemi...   Kładę się na twoim grobie.   (Włodzimierz Zastawniak, 2024-11-25)    
    • Ale dlaczego więźniarką ZIEMI?
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Sytuacja jest patowa,ujmę to najprościej, przed snem lepiej film obejrzeć o "Królowym Moście" Pozdrawiam Adam
    • siedzimy na błoniach popijając jogurt   to jest ten moment kiedy widać jednocześnie słońce księżyc i gwiazdy   Julek mówi że początek to było jedno Wielkie Pierdolnięcie jest z technikum i wie co mówi ale ja czuję że było zgoła inaczej   byliśmy tam wszyscy na samym początku ktoś coś powiedział ktoś się nie zgodził i tak się zaczęło    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...