Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

Łzą swoją gnie kręgosłup 
krnąbrnych i butnych marynarzy
słona od deszczu wdów i matek
a jednak ciągle o niej marzysz 

 

W ciszy dostojna niepozorna 
odbitym blaskiem księżyca mami
by potem z głuchym blachy trzaskiem
kruchość żywota Ci przedstawić

 

A Ty w tym wszystkim jak idiota 
miotasz sprzecznymi uczuciami
to kochasz to znów nienawidzisz 
gdy do snu jesteś kołysany

Edytowane przez Marcin_Krzysica (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Tutaj załamuje się rytm

więc

księżyca srebrnym blaskiem mami

to kochasz to znów nienawidzisz

 

Tak mi się wydaje, że piszesz o miłości do morza, Marcinie.

 

Pozdrawiam :)

Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Wdziękiem urzekła pod gwiazdami
On się zatracił w niej kompletnie
lecz jak to bywa z romansami
Ona z nim droczy się wciąż szpetnie

Kiedy ma dosyć ta niczym nimfa
wdziękiem go wabi dech zapiera
by potem z rykiem i grzmotów trzaskiem
ze wszystkich uczuć poobdzierać

 

Więc czy ją kocha czy nienawidzi

cieńka granica sprzecznych uczuć 

nierozwiazana zagadka związków 

przy których zanik widać rozumu

 

 

Dziękuję kocie za poprawki nad załamaniem się zastanowię jeszcze znów biorę w całości: )

 

Edytowane przez Marcin_Krzysica (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zawiewa trochę szantą, ale może się mylę. Ciekawe.

                                                                                                                             pozdrawiam

 

PS.

 

Opublikowano

Mój tato był marynarzem. Coś musi być w tej miłości do morza, całe życie mieszkam nad morzem,

 

Morze, ty budzisz w sercu jakiś dziwny żal
Gdy mgły na falach się położą
Gdy wiatr obudzi cię zuchwały
Tyś jest w tym gniewie rozszalałe,
wspaniałe ...

Udany wiersz, Marcinie.Pozdrawiam niedzielnie :)

Opublikowano

Widzę Marcinie, że jesteś wciąż na fali /nomen omen, bo chyba o niej ten wiersz(?) /. Nawet nie mogę Ci napisać, że trzymasz poziom, bo wydajesz mi się z wiersza na wiersz coraz lepszy. I gdybyśmy oceniali wiersze tematycznie, to za twórczość marynistyczną miałbyś miejsce na pudle :)

Tym kursem!!

Pozdrawiam.

s

Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Dziękuję Alicjo tym wierszem krótkim obudziłaś wspomnienia... Gdy jako kadet wchodziłem na statek chciałem wielkich fal. Nie rozumiałem marynarzy którzy tylko chcieli płaskiego morza... po latach na coasterach mocowaniach lodówek komputerów latających kubków jakos entuzjazm do sztormów opadł za to bardzo urzeka mieniące się wszystkimi kolorami morze. 

Ciekawe teraz mam młodego motorzyste  który za niedługo się broni i ostatnio wpadł na mostek widziałem w jego oczach to szczęście jak fala nie taka duża zakrywa dziób ech... poczułem lekkie ukłocie zazdrości 

Edytowane przez Marcin_Krzysica (wyświetl historię edycji)
Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Dziękuję jeśli chodzi o morze to moi koledzy po fachu czytając pierwsze wierszyki też to stwierdzili choc przelewala się tam Częstochowa. Łatwo być na pudle gdy nie ma do kogo się porównać; )

jak to mówił Pan z WFu w krainie ślepych jedno oki jest królem ;)

Edytowane przez Marcin_Krzysica (wyświetl historię edycji)
  • 3 tygodnie później...
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

słona od deszczu wdów i matek  - wiem że łez byłoby zbyt zwyczajnie ale  deszczu wdów i matek brzmi odrobinę pretensjonalnie (moim zdaniem).

A Ty w tym wszystkim jak idiota 
miotasz sprzecznymi uczuciami

Myślę że skoro Pl miota uczuciami sam to raczej nie powinien czuć się jak idiota ale raczej  jak sternik trzymający ster śmiało i pewnie.

A coś mi mów, że chciałeś dać wyraz niezdecydowaniu Pl-a, że wg Ciebie Pl nie za bardzo wie czego chce.

 

Pokusiłam się o korektę - wybacz nie mogłam się powstrzymać  ;)

 

Mocą swoją gnie kręgosłup 
krnąbrnych i butnych marynarzy,
od  łez  wdów i matek słona
a jednak ciągle o niej marzysz.

 

W ciszy  dostojna, choć  niepozorna 
odbitym blaskiem księżyca mami,
by potem z głuchym blachy trzaskiem
kruchość żywota Ci przedstawić

 

A Ty w tym wszystkim jak idiota 
miotany  sprzecznymi uczuciami
to kochasz to znów nienawidzisz,
gdy do snu jesteś kołysany.

 

Co Ty na to ?

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @sam_i_swoi    Być może masz rację, że powinienem napisać "od" zamiast "po". Zamienię słowa.     Ale-ale, Panie sam_i_ swoi! Jako że mam żaden zamiar wstydzić się tytułu naukowego, zapytam: Jak ma się reinkarnacja do karnacji??     Dzięki za odwiedziny, czytanie i komentarz. Pozdrawiam Cię. ;)) 
    • nachodzą koszmary jeden przelecieć chciał mnie ja mu nie dałem przenika wnikliwie co napisałem łapy precz i krąży wokoło zjawia się znika kosz mar pełen i zegar tyka wskazówka ani drgnie przeleciał - to po mnie i do śmietnika brrrr ja ani drżę  
    • @Corleone 11 Nie brak tu jednakże nadziei, reinkarnacja wobec takiej karnacji to pigment na sklepienie. Końcówka! Panie magistrze! Po latach od podjęcia... PS nie wiem co się dzieje, ciemnieje mi, gdy widzę te tytuły naukowe :)
    • ... mam za sobą pewną drogę rozwoju duchowego, a tym samym energetycznej refleksji - celowo nie napisałem "teologicznej" - refleksji, którą jednak rozpocząłem przy pomocy osób, związanych życiowo i strukturalnie z tak zwanym Kościołem Rzymskokatolickim - i z którym to rozwojem wiąże się napisana przeze mnie powieść "Inne spojrzenie" oraz niektóre z opowiadań, dlatego pozwalam sobie na większą otwartość i szczerość. Na które, rzecz jasna, w wiekach tak zwanych średnich - a przynajmniej w Europie - pozwolić sobie nie mógłbym bez ryzyka, nazwijmy sprawę po imieniu, torturowobolesnych, a potem bolesnych ogniście - konsekwencji. Dzięki pośrednictwu instytucji, której  nazwę - znów celowo, pozostawiając domysł Tobie, mój Czytelniku - znów pominę. Wiem: trochę dużo zaimka względnego w różnych przypadkach.     Jako taż właśnie osoba czytam obecnie powieść, w którą (i znów ten zaimek) powinienem zagłębić się już dawno: napisane przez Colleen McCullough "Ptaki ciernistych krzewów", a opublikowane przez "Książkę i Wiedzę" w tysiąc dziewięćset dziewięćdziesięsiątym pierwszym roku. Powiedzieć, że trudno wyjaśnić, dlaczego zabrałem się za nią dopiero teraz, jest całkowicie awystarczającym tłumaczeniem, z czego w pełni zdaję sobie sprawę. Tak się złożyło. Tak się stało. Były inne książki i inne sprawy - to wszystko prawda. Podobnie jak prawdą jest, że przypadek nie istnieje. Tak potoczyła się moja czytelnicza przeszłość pomimo, iż odeszła już do innego wymiaru moja tażwcieleniowa mama polecała mi zarówno samą powieść, jak i nakręcony na jej podstawie film z Sydney Penny, Rachel Ward i Richard'em Chamberlain'em w rolach głównych.     Znajduje się w "Ptakach" wiele zdań, samych sobie wartych uwagi - azależnie od faktu, że całe one są warte uwagi, stanowiąc jedną z książek, które przeczytać  powinien każdy - względnie zapoznać się z jej treścią za pośrednictwem audiobook'a. I to bynajmniej nie z powodu kontrowersyjności przedstawienia prawdy, że ludziom tak zwanego Kościoła - będącymi niestety często duchownymi tylko z nazwy, azależnie od tego, czy są szeregowymi księżmi, biskupami lub nawet kardynałami czy też zakonnikami bądź mnichami -  zdarzały się, zdarzają i prawdopodobnie zdarzać będą - czasy albo okresy słabości i zwątpień, które w końcu są zupełnie naturalne. Jeżeli bowiem ktoś nie wątpi, oznacza to tym samym, iż nie myśli, a każdy silny może trafić na kogoś ode siebie silniejszego albo znaleźć się w sytuacji, gdy z kimś ode siebie silniejszym zmierzyc się będzie musiał. Ze zrozumiałego dla Ciebie, Czytelniku, powodu - a właściwie zrozumiałych powodów- przytoczę żadne z tych zdań, chociaż oczywiście znalazłoby się dla nich miejsce w tymże opowiadaniu.     Czytam "Ptaki ciernistych krzewów" i jako magister teologii przeglądam się w nich. Zestawiam ją ze sobą zastanawiając się, co zrobiłbym będąc na miejscu księdza, a potem biskupa i kardynała Ralfa. Jako mężczyzna, przyznaję, że o wiele mniej zastanawiam się nad tym, co będąc kobietą zrobiłbym na miejscu Meghan. Być może głębiej zastanowię się nad tym później; możliwe też, że uczynię to dopiero w kolejnym wcieleniu, jeśli "moja" dusza zdecyduje się inkarnować w kobiecy organizm, w co jednak osobiście wątpię. Azależnie jednak od mojej osobistej przyszłości, z dużą dozą prawdopodobieństwa mogę stwierdzić, że czytającej "Ptaki" kobiecie dużo łatwiej - oczywiście przy odpowiednio wysokiej własnej wrażliwości oraz zaangażowaniach czytelniczym, psychicznym i uczuciowym - byłoby utożsamić się z Meggie, a tym samym ją zrozumieć.     Czytam i myślę. Zatrzymuję się przy wspomnianych zdaniach i wracam do przeszłości. Wspominam siebie z czasu studiów i osoby, z którymi tamten czas mnie zetknął: studiujących na tym samym uniwersytetecie kleryków oraz księży wykładowców, prowadzących zajęcia dla wszystkich studentów. Tu pozwolę sobie wspomnieć księdza profesora Marka Starowieyskiego, u którego zacząłem pisać swoją pracę magisterską z zakresu patrologii (teologii tak zwanych Ojców Kościoła) oraz jego ucznia i asystenta księdza doktora Józefa Naumowicza, pod którego kierunkiem tę pracę dokończyłem i obroniłem. Wspominam też - atakując i potępiając nikogo - dwukrotny  udział w pielgrzymkach na tak zwaną Jasną Górę, podczas których - naturalnie przecież - działy się wydarzenia ze sfery słabości z udziałem osób ściślej z tak zwanym Kościołem związanych. Wspominam i...     Trafem przyszedł czas, abym książkę tę przeczytał będąc właśnie podróżując po Peru i po Boliwii - na południu, chociaż daleko od Australii. Lata od podjęcia wspomnianych studiów i po ich zakończeniu...       La Paz, 30. Września 2025 

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • @wierszyki Bo bohaterów dziś nie ma.... mógł zaśpiewać Niemen, dzięki :) etymologia zżarło podaje o tym że - jedzenie, zwierzę, silnik, rdzę i o, uczucia, i o komarach które mi fundujesz, mam teraz w głowie luz i komarów blues Pozdrawiam. :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...